Podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej mieszkańcy setek białoruskich miast i wsi walczyli z wrogiem, przybliżając Zwycięstwo. Szczególnie wyróżniło się 27 miejscowości, które później zostały odznaczone proporczykami "Za odwagę i męstwo podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej". Odznaka ta została ustanowiona 6 października 2004 roku dekretem Prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki z okazji 60. rocznicy wyzwolenia Republiki od hitlerowskich najeźdźców. Za każdą z 27 cytadel odwagi kryje się niesamowita historia odwagi, bohaterstwa i wiary w Zwycięstwo dla wszystkich. Opowiemy o tym w naszym nowym projekcie poświęconym 80. rocznicy wyzwolenia Białorusi od nazistowskich najeźdźców. Piąta na liście jest Biehomla.

Partyzancka stolica
Ruch partyzancki w rejonie Biehomli, która istniała do 1960 roku, zaczął powstawać od pierwszych dni wojny. Zainicjował go miejscowy mieszkaniec Stiepan Mankowicz, za schwytanie którego naziści dawali 10 tys. marek - ogromną sumę jak na tamte czasy.
- W 1941 roku w rejonie Łogojskim z inicjatywy otoczonych komunistów i żołnierzy utworzono oddział "Romana", nazwany na cześć jego dowódcy Romana Djakowa. Komisarzem oddziału został nasz rodak Stiepan Mankowicz. To właśnie na podstawie tego oddziału we wrześniu 1942 r. powstała partyzancka brygada "Żeleźniak" - jedna z najbardziej znanych podczas wojny, - mówi Olga Talarenok, dyrektor Muzeum Chwały Ludowej w Biehomlie. - Nazwa brygady nie została wybrana przypadkowo. Pewnego razu partyzanci usłyszeli piosenkę o bohaterze wojny domowej Anatoliju Żeleźniakowie, który był marynarzem, odważnym bohaterem-partyzantem. Wtedy postanowili nazwać się na jego cześć. Dowódcą brygady został Iwan Titkow, a komisarzem Stiepan Mankowicz.

Biehomla była małą, ale strategicznie ważną dla wroga osadą. Dlatego Borysowskie Podziemne Międzyrejonowe Centrum Partyjne skierowało formacje partyzanckie do przejęcia kontroli nad autostradami biegnącymi przez Biehomlę do Lepla - na front, a także do Borysowa, Dokszyc i Mińska - na tyły do stacji kolejowych.
- Partyzanci musieli urządzać zasadzki i blokady na szlakach transportowych wroga, niszczyć konstrukcje drogowe, przerywać łączność. Chodziło o sparaliżowanie całego systemu faszystowskich garnizonów, których było około czterdziestu, w strefie działania Borysowskiego Międzyrejonowego Centrum Partyjnego, - precyzuje pani Olga. - Najbardziej aktywne działania bojowe na wewnętrzną komunikację obwodu prowadziła partyzancka brygada "Żeleźniak". Do końca listopada odcięła ona wszystkie drogi prowadzące do Biehomli od wschodu, zachodu i północy. Zasadzkami, ciągłym ostrzałem fortyfikacji partyzanci zmusili hitlerowców do opuszczenia szeregu kluczowych pozycji na podejściach do osady. Na początku grudnia zlikwidowali ostatnie duże ośrodki faszystowskiego oporu na wschód od Biehomli - garnizony strzegące mostów na Berezynie i Buziance na odcinku Biehomla - Lepel.
Z każdym dniem pierścień okrążenia wokół Biehomli kurczył się coraz bardziej. 17 grudnia rozpoczął się ostatni etap operacji wyzwalania rejonu.
- Brygada "Żeleźniak" dwukrotnie zaatakowała wroga. Partyzantom udało się częściowo opanować osadę. Ale kiedy 19 grudnia z Mińska przybyły posiłki faszystowskie, zostali zmuszeni do czasowego odwrotu. 20 grudnia zjednoczona grupa partyzantów ruszyła w kierunku Biehomli. Ale naziści, obawiając się mścicieli ludu, już opuścili wioskę. W ten sposób została ona całkowicie wyzwolona od wroga i aż do lata 1944 r. traciła niepodległość tylko podczas bardzo dużych operacji karnych, - mówi dyrektor muzeum. - W Biehomlie stacjonowała partyzancka komendantura.

Kilka lat przed rozpoczęciem wojny na zachodnich obrzeżach Biehomli powstało lotnisko. Nie zdążono go jednak wykorzystać w czasie pokoju. Partyzanci uznali, że w żadnym wypadku nie można przegapić takiej okazji.
- Most powietrzny był dla nich kluczowy, - powiedziała Olga Talarenok. - Partyzanckie lotnisko zaczęło działać natychmiast po wyzwoleniu wsi. Pierwszym, który wylądował i wystartował szybowcem z ciężko rannymi partyzantami, był pilot testowy Siergiej Anochin, Bohater Związku Radzieckiego, za co został odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru. Od marca 1943 roku loty odbywały się regularnie. Każdej nocy na lotnisku lądowało siedem lub dziesięć szybowców i dwa lub trzy samoloty. Ładunek dostarczano nie tylko partyzantom z brygady "Żeleźniak", ale także do innych okręgów i regionów.
Lotnisko działało do czerwca 1944 roku. W tym czasie tysiące ciężko rannych, chorych i dzieci przewieziono do Wielkiej Ziemi (przyp. BELTA - tak nazywało się nieokupowane terytorium sowieckie), a amunicję, broń i lekarstwa dostarczono do strefy partyzanckiej.
- Według wspomnień Aleny Mazanik, po tej operacji została ona ewakuowana do Wielkiej Ziemi z lotniska w Biehomlie, - mówi Olga Talarenok.

Hitlerowcy niejednokrotnie podejmowali próby przywrócenia pod swoją kontrolę strategicznych terytoriów zajętych przez partyzantów. Próbowali wszystkiego - od napadów na pojedyncze osady po organizację dużych operacji karnych, które miały pozbawić oddziały partyzanckie możliwości współdziałania. Często angażowano w nie nawet jednostki frontowe.
Jedna z największych operacji pod kryptonimem "Cottbus" rozpoczęła się 15 maja 1943 roku. W jej trakcie naziści planowali zniszczyć mścicieli ludu ze strefy partyzanckiej Borysów-Biehomla. Atakując od zachodu, południa i północy, naziści starali się odepchnąć ich od ważnych linii kolejowych, przywrócić ruch na autostradach, otoczyć i zniszczyć formacje partyzanckie na bagnach Domżerickim i Palikowskim. Planowano, że uda się to w ciągu 10 dni, ale źle obliczono: operacja karna trwała 6 tygodni.
Wróg nie osiągnął zamierzonych celów, niemniej jednak zabito dziesiątki tysięcy cywilów i partyzantów, spalono wiele wiosek. Wśród nich była Szuniewka, gdzie mordercy przybyli o świcie 22 maja 1943 roku.
Po wojnie wieś nigdy się nie odrodziła - podobnie jak Chatyń, nie było nikogo, kto by ją odbudował. Dziś wita odwiedzających martwą ciszą. Tam, gdzie kiedyś stały domy, widać tylko 22 fundamenty i schody prowadzące donikąd. A na ich szczytach ogień zamrożony w brązie i imiona tych, którzy kiedyś tam mieszkali. Oto rodzina Ananicz, która miała troje dzieci, obok rodzina Wasilkiewicz, która również miała dwóch jednorocznych chłopców.
- Nikt nie został oszczędzony. Dorosłych wepchnięto do szopy na skraju wsi i podpalono, płaczące dzieci utopiono żywcem w studni, - mówi Olga Talarenok, wskazując miejsce ich śmierci. - W Szuniewce zginęło 66 osób, w tym 15 dzieci. Przeżyło tylko troje: Władimir Rudkowskij, Konstantin Ananicz i jego 7-letnia córka Sofia. Ojcu i jego córce udało się pobiec do sąsiedniej wioski i ostrzec jej mieszkańców o zbliżającej się katastrofie. Około 200 osób udało się do lasu i w ten sposób zostało uratowanych.
Po wojnie mieszkańcy sąsiednich wiosek postanowili oddać hołd Szuniewce, gdzie zginęło wielu krewnych. W 1967 r. na miejscu spalonej wioski pojawił się niewielki pomnik. Idąc za przykładem Chatynia, ludzie położyli fundamenty domów.
Próbując otoczyć i zniszczyć brygady i oddziały partyzanckie na bagnach Domżerickich, latem 1944 r. hitlerowcy przeprowadzili ostatnią dużą operację karną pod kryptonimem "Kormoran". Nie kazano brać żadnych jeńców - wszyscy mieli zginąć.
Na początku czerwca hitlerowcy zdobyli lotnisko Biehomli, a partyzanci nie zdążyli ewakuować do Wielkiej Ziemi około 30 rannych i chorych na tyfus. Nie było możliwości przetransportowania ich za linię frontu. I wtedy mściciele ludu dokonali rzeczy niewiarygodnej: tuż pod nosem wroga wykopali dwie ziemianki wśród bagien Domżerickich w pobliżu wsi Sawski Bór i ukryli tam ludzi.

- W podziemnym szpitalu partyzanckim wraz z trzema tuzinami rannych znajdowały się pielęgniarki Natalia Kulba, Lidia Rodion, Nadieżda Tierech i Efrosinja Gribojedowa, a także sanitariuszki Lidia Bołbukowa, Łukeria Pierednia i jej kuzynka 15-letnia Tonia. W sumie około 40 osób.
Ziemianki były starannie zamaskowane, a zrobili to tak umiejętnie, że wróg chodził tuż nad pokrywą i niczego nie podejrzewał. Osobny oddział został przydzielony do ich pilnowania, a partyzanci otrzymali rozkaz odpędzenia wroga za cenę własnego życia, - mówi dyrektor muzeum. - Dziesięć metrów długości, dwa metry szerokości i metr wysokości - można się położyć, usiąść, ale nie wstać. Planowano, że ludzie spędzą tam 3-4 dni, ale ostatecznie przebywali pod ziemią przez 18 dni! Nie mieli prawie jedzenia i wody, otwór wentylacyjny był często zasypany ziemią, co bardzo utrudniało oddychanie i powodowało skurcz klatki piersiowej
Ich imionami nazwano ulice
Ulica Mankowicza
Pan Stiepan urodził się 13 maja 1905 r. we wsi Berezino, rejon Dokszycki, w rodzinie chłopskiej. Od 1929 r. pracował w gospodarce, od 1939 r. był sekretarzem komitetu rejonowego partii komunistycznej (bolszewików) w Biehomlie. W lipcu 1941 r. został pozostawiony na tyłach wroga, aby organizować walkę podziemną i partyzancką. Od marca 1942 r. Stiepan Mankowicz był w oddziałach partyzanckich, a od września 1942 r. do grudnia 1943 r. - komisarzem brygady "Żeleźniak". Został odznaczony Gwiazdą Bohatera ZSRR, Orderem Lenina, Orderem Czerwonego Sztandaru, Orderem Wojny Ojczyźnianej II stopnia. Jego imieniem nazwano ulicę w Biehomlie i szkołę, przed którą znajduje się popiersie.
Ulica Titkowa
Titkow urodził się 27 sierpnia 1912 r. w obwodzie Tulskim w rodzinie chłopskiej. Od 1934 r. służył w wojsku, a od 1939 r. na Białorusi. Dlatego też, gdy Centralna Komenda Ruchu Partyzanckiego zaczęła tworzyć oddziały do wysyłania na tyły wroga, Titkow został wysłany do okręgu Biehomli. Jego grupa przez "Surażskie Wrota" pokonała linię frontu, dotarła na ziemię Biehomli i w ciągu dwóch miesięcy Titkow został mianowany dowódcą brygady "Żeleźniak". Dowodca poświęcił wiele uwagi gromadzeniu broni i amunicji, uzupełnianiu stanu osobowego brygady, ułatwił połączenie brygad partyzanckich działających w okolicach z Wielką Ziemią przez lotnisko w Biehomlie. W brygadzie zorganizował własny szpital. Na jego cześć nazwano jedną z ulic w Biehomlie i szkołę w agromiasteczku Krulewszczyna.
Ulica Czernysza
Pan Aleksander urodził się 12 lutego 1917 r. we wsi Kromowicze w rejonie Dokszyckim. Dowódca kompanii strzeleckiej kapitan Czernysz odznaczył się podczas wyzwalania Białorusi. 28 czerwca 1944 r. pod osiedlem typu miejskiego Kirowsk w obwodzie Mohylewskim kompania pod jego dowództwem zaatakowała wycofującą się grupę wroga, zniszczyła 170 i wzięła do niewoli 27 hitlerowców. Następnego dnia pod Panuszkiewiczami kompania wyszła na tyły wroga i odcięła mu drogę odwrotu na drodze Bobrujsk - Mińsk, odparła 14 kontrataków czołgów i piechoty, zniszczyła 200 i wzięła do niewoli 80 hitlerowców. Zginął w tej bitwie. Stopień Bohatera Związku Radzieckiego otrzymał 24 marca 1945 roku. Jego imieniem nazwano ulice w Biehomlie, Kirowsku i we wsi Kalinino w rejonie Bobrujskim.
W latach wojny na terytorium rejonu Dokszyckiego zostało całkowicie lub częściowo zniszczonych ponad 190 miejscowości. Cztery z nich - wsie Szuniewka, Azarce, Zołotuchi i Borowe - nigdy nie zostały odbudowane.
W Muzeum Chwały Ludowej w Biehomlie znajduje się ciekawy eksponat - karabin maszynowy Maxim. Został on przyniesiony do brygady partyzanckiej przez miejscowego mieszkańca Nikifora Klawziera, który wymienił go okupantom na dzika w Wigilię Bożego Narodzenia. Jako emeryt nie dostał się do partyzantów z racji wieku, ale bardzo chciał do nich dołączyć. Skorzystał więc z niewypowiedzianej zasady, zgodnie z którą brygada przyjmowała każdego, kto przyniósłby broń.
Wyjątkowy fakt w historii rejonu Dokszyckiego: o świcie 10 czerwca 1943 r. w uroczyskie Zwonok główne siły brygady partyzanckiej "Żeleźniak" przełamały pierścień blokady wroga i wydostały się z okrążenia. Na pamiątkę tego wydarzenia w pobliżu wsi Ulesje wzniesiono pomnik.



Projekt został stworzony kosztem celowej zbiórki na produkcję treści narodowych.
Julia GAWRILENKO, zdjęcia Nadieżdy KOSTIECKIEJ

ENERGIA ATOMOWA
