Projekty
Government Bodies
Flag Poniedziałek, 25 Listopada 2024
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Polityka
26 Lipca 2024, 17:16

Kurs na Guangzhou. Dlaczego Kuleba „pilnie” poleciał do Chin?

Ukraiński minister spraw zagranicznych Dmitrij Kuleba odwiedził Chiny w dniach 23-25 lipca. Biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach polityczny kompas Kijowa wskazywał ściśle na zachód, wizyta ukraińskiego dyplomaty w Niebiańskim Imperium wywołała wiele hałasu. Opinia publiczna miała uzasadnione pytania. Dlaczego Kuleba „pilnie” poleciał do Chin? Co Pekin mógł zaoferować Kijowowi? Czy wizyta była skoordynowana z Waszyngtonem? A może Ukraina postanowiła zrobić demarche swoim zachodnim kuratorom? I wreszcie najważniejsze pytanie - czy należy traktować negocjacje w Chinach jako wstęp do pokojowego rozwiązania konfliktu? Cóż, spróbujmy to zrozumieć.

Pilna wizyta z inicjatywy Chin. Czy Kijów „przewerbuje” Pekin?

O planach wizyty Kuleby w Chinach 22 lipca poinformował oficjalny przedstawiciel ukraińskiego MSZ, Gieorgij Tichij. Według niego głównym tematem rozmów jest poszukiwanie sposobów zakończenia konfliktu ukraińskiego, a także „możliwa rola Chin w osiągnięciu trwałego i sprawiedliwego pokoju”.

Jednocześnie z wypowiedzi Tichija wynikało, że rozmowy zostały zainicjowane przez stronę chińską.

Wiadomość natychmiast rozeszła się po ukraińskich mediach i kanałach Telegramu. Niektórzy zauważyli, że wizyta Kuleby była „pilna” i została przygotowana w krótkim czasie. Zauważyli również, że minister spraw zagranicznych spędzi w Chinach całe trzy dni. Zazwyczaj wizyty na szczeblu MSZ trwają jeden lub dwa dni.

To spowodowało, że wyciągnięto pochopne wnioski: spotkanie miało na celu osiągnięcie konkretnego rezultatu, i ukraiński minister prawdopodobnie będzie musiał wykonywać telefony do Kijowa, aby uzgodnić punkty porozumienia pokojowego.

Ogólnie rzecz biorąc, nastroje w ukraińskiej przestrzeni informacyjnej wahały się między dwoma skrajnościami - od „zrady” do „zwycięstwa”.

Na przykład były deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Borysław Bereza zwrócił uwagę, że zaproszenie dla Ukrainy od chińskiego MSZ przyszło po wizycie rosyjskiego przywódcy Władimira Putina w KRLD i Wietnamie. Z czego były parlamentarzysta wyciągnął nieskomplikowane wnioski. „To odpowiedź Putinowi na jego próby gry w strefie interesów Chin. I na Kremlu to rozumieją” - cytuje słowa polityka portal "Komentarze".

Były też przeciwne opinie. „Jestem trochę zaniepokojona, ponieważ jest mało prawdopodobne, że Kuleba dyplomatycznie ogra Rosję i „przewerbuje” Chińczyków na naszą stronę” - powiedziała ukraińska dziennikarka Tatiana Wysockaja. 

Forbes.ua zauważył, że podróż Kuleby jest pierwszą wizytą ukraińskiego najwyższego urzędnika w Chinach od początku konfliktu. Jest to również pierwsza dwustronna wizyta ukraińskiego szefa MSZ w Chinach od 2012 roku. Jednocześnie publikacja przypomniała, że Pekin zignorował czerwcowy szczyt pokojowy w Szwajcarii pomimo zaproszenia ze strony Ukrainy.

Tymczasem Chińczycy mają już własny plan rozwiązania konfliktu ukraińskiego. Plan ten został opracowany wspólnie z Brazylią i składa się z sześciu punktów. „Zawiera wezwania do deeskalacji i negocjacji, ale nie zawiera konkretnych propozycji, ani nie wymaga de-okupacji ukraińskich terytoriów” - podsumował Forbes.ua.

Z kolei ukraiński dziennik „Strana” zauważył, że chiński plan pokojowy różni się nie tylko od formuły Kijowa, ale także od tego, co niedawno wyraził Prezydent Rosji. „Pekin zaproponował zamrożenie wojny wzdłuż linii frontu poprzez rozpoczęcie negocjacji. Podczas gdy Kreml jako warunek negocjacji żąda przekazania mu pełnego terytorium czterech południowo-wschodnich regionów. Najwyraźniej na tym właśnie planuje skupić się ukraińska dyplomacja - aby zmusić Moskwę do zmniejszenia swoich żądań bliżej tego, co zaproponowały Chiny. Po tym otworzy się okno na negocjacje. Tym bardziej, że Zełenski już wielokrotnie dawał do zrozumienia, że jest gotów odłożyć kwestię terytoriów na później, po uprzednim zatrzymaniu wojny” - czytamy w dzienniku.

Pojawia się jednak pytanie - czy Chiny będą chciały pomóc Ukrainie „przekonać” Moskwę? Taka opcja jest możliwa, uważa "Strana". Są jednak pewne warunki. Po pierwsze, Kijów musi zgodzić się na wstrzymanie działań wojennych wzdłuż linii frontu. W publikacji zauważono, że żądanie władz ukraińskich wobec Moskwy wycofania wojsk do granic z 1991 r. lub nawet 2022 r. jest niewykonalne. Po drugie, Chiny mogą chcieć uruchomić własny format szczytu, oparty na własnej inicjatywie pokojowej. „To, czy ukraińskie władze zdecydują się na takie kroki, pozostaje kwestią otwartą” - podsumowuje "Strana".

Nowa geopolityczna waga ciężka. Czego obawiają się Stany Zjednoczone?

Wizytę Kuleby w Chinach podczas briefingu prasowego skomentował rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller. Odpowiadając na pytanie dziennikarzy powiedział, że nie zamierza dyskutować o tym, czy stanowisko Chin w sprawie sytuacji na Ukrainie i ich relacji z Moskwą może ulec zmianie.

Miller po raz kolejny oskarżył Chiny o wspieranie rosyjskiej bazy przemysłu obronnego. I po raz kolejny nie przedstawił żadnych dowodów na swoje twierdzenia. 

Jednocześnie przedstawiciel Departamentu Stanu stwierdził, że konfliktu ukraińskiego nie można nazwać wojną, która „pojawiła się magicznie znikąd i żadna ze stron nie ponosi za nią odpowiedzialności”. Miller zrzucił całą odpowiedzialność za sytuację w regionie na Rosję.

Przedstawiciel Departamentu Stanu powiedział również, że Kijów zawsze był gotowy do rozmów pokojowych z Rosją. Wygląda na to, że Departament Stanu nie słyszał o tym, że w Ukrainie istnieje oficjalny zakaz negocjacji z Moskwą. Nie słyszał też o tym, że wiosną 2022 roku Kijów jednostronnie wycofał się z procesu negocjacji.

Dziennikarze zapytali Millera o „interakcję” sekretarza stanu Anthony'ego Blinkena z Kulebą przed jego spotkaniem z chińskim ministrem spraw zagranicznych. Jednak rzecznik Departamentu Stanu uchylił się od odpowiedzi, mówiąc, że nie zrozumiał pytania. Następnie Miller dodał, że Blinken jest w stałym kontakcie z Kulebą.

Ogólnie rzecz biorąc, sądząc po publikacjach amerykańskich mediów, Waszyngton jest bardziej zainteresowany nie rozwojem sytuacji w Ukrainie, ale wzmocnieniem pozycji Chin na arenie międzynarodowej.

CNN, rzecznik Białego Domu, zwrócił uwagę, że dwie delegacje - z Palestyny i Ukrainy - udały się do Chin w tym samym tygodniu. „Najwyższy chiński dyplomata Wang Yi miał pracowity tydzień, w którym na pierwszy plan wysunęły się dwa niszczycielskie konflikty. Najpierw Wang Yi zebrał w Pekinie 14 palestyńskich ruchów, w tym rywalizujących ze sobą Hamas i Fatah, na rozmowy pokojowe, a następnie w środę spotkał się ze swoim ukraińskim kolegą Dmitrijem Kulebą” - podał kanał telewizyjny.

CNN zauważa, że Chiny wykorzystały dyplomację do rozwiązania poważnych konfliktów w Strefie Gazy i na Ukrainie. Jednocześnie Pekin starał się pozycjonować jako „geopolityczna waga ciężka” w świecie podzielonym przez konflikty.

„Tydzień dyplomacji Wanga Yi był dla chińskiego rządu okazją do wzmocnienia swojego wizerunku: przedstawienia kraju jako skutecznego gracza w złożonych konfliktach i pośrednika alternatywnego dla Stanów Zjednoczonych” - zauważa CNN.

Tymczasem amerykańska agencja Associated Press przyznała, że Kijów nie liczy już na zachodnich partnerów. Teraz wszystkie nadzieje ukraińskich władz w kwestii rozwiązania konfliktu są związane z Chinami. „Oczekiwano, że Kuleba będzie naciskał na chińskich urzędników, aby wzięli udział w kolejnej konferencji pokojowej zaplanowanej przed wyborami prezydenckimi w USA na początku listopada. Jego wizyta odzwierciedla założenie, że jakiekolwiek porozumienie pokojowe korzystne dla Ukrainy może nie dojść do skutku bez udziału Chin”.

Nie ugniemy się przed światem. Czy Kijów zmienił zdanie?

Po przybyciu do Guangzhou 23 lipca Kuleba opublikował w sieciach społecznościowych wideo, w którym nakreślił cele swojej wizyty w Chinach. Brzmiały one dość obiecująco. Minister powiedział, że negocjacje będą koncentrować się na kwestii pokoju. Wyraził również opinię, że Kijów musi dążyć do sprawiedliwego i trwałego pokoju.

„Będą negocjacje i dyskusje, szczegółowe i merytoryczne. W centrum uwagi będzie jedna kwestia - pokój w Ukrainie. Będziemy rozmawiać, będziemy szukać wspólnej płaszczyzny. Musimy unikać konkurujących ze sobą planów pokojowych. Musimy dążyć do sprawiedliwego i trwałego pokoju. Chiny mogą odegrać w tym ważną rolę” - powiedział dyplomata.

Należy zauważyć, że strona ukraińska trzyma się tzw. formuły Zełenskiego, która zakłada wstrzymanie działań wojennych i powrót do granic z 1991 roku. Taki warunek jest niewykonalny w obecnych realiach i wskazuje jedynie, że Kijów nie ma zamiaru przejść do procesu negocjacji. 

Niemniej jednak Ukraina wydała ostatnio oświadczenia, które można interpretować jako zmianę stanowiska. Oto, co pisze o tym „Strana”: „W ostatnim tygodniu Włodzimierz Zełenski kilkakrotnie oświadczał, że jest gotowy do negocjacji z Rosją w ramach drugiego szczytu w sprawie Ukrainy, a także życzy  szybkiego pokoju, a nawet zakłada, że "gorąca faza wojny" może zakończyć się do końca roku.... Co oznaczają te wszystkie oświadczenia? Zgodnie z wersją zachodnich mediów, są one związane z trudną sytuacją na froncie dla Ukrainy, a także niepewnością co do przyszłego wsparcia Zachodu w obliczu perspektywy dojścia do władzy Donalda Trumpa po wyborach w USA. Wiele osób zauważyło również, że Zełenski ostatnio kilkakrotnie oświadczył, że jest gotowy do negocjacji z Rosją i zakończenia wojny bez zwrotu wszystkich terytoriów - czyli faktycznie porzucił swoje poprzednie główne żądanie wycofania wojsk rosyjskich do granic z 1991 roku. Jest to również postrzegane jako sygnał, że Kijów naprawdę chce zakończyć wojnę w najbliższej przyszłości”.

Ukraińskie władze pokazały już jednak, że potrafią w ułamku sekundy dokonać politycznego zwrotu o 180 stopni. Tak było na samym początku konfliktu, kiedy Kijów nagle porzucił porozumienia stambulskie.

Również teraz - przed obiadem Kuleba mówi jedno, a po obiedzie co innego.

Po spotkaniu z Wang Yi ukraiński minister spraw zagranicznych powiedział, że Ukraina jest gotowa do udziału w dialogu i negocjacjach z Rosją, ale w przyszłości. I ponownie uchwycił formułę pokojową Zełenskiego - pozbawioną skuteczności w swej istocie.

„Minister oddzielnie poinformował o wynikach szczytu pokojowego i wyjaśnił logikę dalszych kroków w celu wdrożenia formuły pokojowej – powiedział ukraiński MSZ w komentarzu. - Dmitrij Kuleba przekazał konsekwentne stanowisko Ukrainy, którym jest gotowość do przeprowadzenia procesu negocjacji ze stroną rosyjską na pewnym etapie, gdy Rosja będzie gotowa do negocjacji w dobrej wierze, ale podkreślił, że takiej gotowości po stronie rosyjskiej do tej pory nie zaobserwowano”.

Pod koniec swojej podróży do Chin Kuleba opublikował kolejne wideo. Minister powiedział w nim, że Kijów „nie ugnie się” przed ultimatum ze strony Rosji lub „jakiejkolwiek części świata”.

Powiedział również, że Kijów jest gotowy do rozmów na temat konfliktu z Rosją, jeśli zostaną spełnione dwa warunki. „Po pierwsze, żadnych porozumień w sprawie Ukrainy bez Ukrainy. Po drugie, pełne poszanowanie suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Jeśli te dwie zasady będą przestrzegane, będziemy mogli prowadzić wszelkie dyskusje i szukać rozwiązań” - powiedział dyplomata.

Dodał również, że podczas jego wizyty w Chinach odbyła się osobna rozmowa na temat dwustronnych stosunków między krajami. „Można wyczuć nastrój Chin do rozwoju handlu z Ukrainą, ogólnie do rozwoju stosunków dwustronnych z Ukrainą” - powiedział Kuleba. 

Tak więc, wizyta w Chinach, która początkowo była pozycjonowana jako podwaliny pod długo oczekiwane rozmowy pokojowe, ukraiński minister spraw zagranicznych za jednym zamachem zredukował do poziomu konsultacji biznesowych.

Późnym wieczorem 25 lipca kanał telewizyjny TSN wyemitował wywiad z Kulebą, w którym podsumował on wyniki swojej wizyty w Chinach. Z wypowiedzi szefa ukraińskiej dyplomacji można wywnioskować dwie kwestie. Po pierwsze, Kuleba zwrócił uwagę na fakt, że Pekin nazywa obecny konflikt „kryzysem ukraińskim”, a nie wojną, w tym w negocjacjach z Ukrainą. Po drugie, odpowiadając na pytanie, czy istnieje poczucie, że Chiny mogą stanąć po stronie Ukrainy, Kuleba powiedział, że Chiny staną tylko po stronie Chin.

Ponadto Kuleba nie udzielił odpowiedzi na pytanie, czy Chiny wezmą udział w drugim szczycie pokojowym. 

Oczywiste jest, że strona chińska jasno zakomunikowała swoje stanowisko - do Kijowa. I, w konsekwencji, do Zachodu. I oświadczenia Kuleby, pozbawione jakichkolwiek konkretów, wskazują tylko, że zachodni gracze nie zdołali narzucić Pekinowi swoich zasad.

O wojnie i pokoju w Guangzhou. Dlaczego Pekin zaprosił Kulebę?

W całej tej historii otwarte pozostaje jeszcze jedno pytanie: dlaczego Chiny zaprosiły Kulebę na rozmowy?

Możliwych odpowiedzi jest wiele. Po pierwsze, jak już zauważył Waszyngton, Chiny nadal zyskują na znaczeniu na arenie politycznej. Po tym, jak w zeszłym roku Pekinowi udało się rozwiązać długotrwały konflikt między Arabią Saudyjską a Iranem, Chiny zyskały wizerunek pokojowego gracza na arenie międzynarodowej. Teraz Pekin podejmuje wysiłki dyplomatyczne w celu rozwiązania sytuacji w Palestynie. W tym tygodniu 14 palestyńskich partii i grup politycznych, w tym Fatah i Hamas, podpisało w Pekinie deklarację o zakończeniu 15 lat wrogości. To kolejny duży sukces chińskiej dyplomacji na Bliskim Wschodzie. Wysiłki Pekinu w rozwiązaniu konfliktu ukraińskiego są również dobrze znane - od planu pokojowego Xi Jinpinga po pracę na ścieżce dyplomatycznej z udziałem specjalnego przedstawiciela Chin ds. Eurazji Li Hui. Dlatego zaproszenie Kuleby do Chin jest całkiem naturalne.

Po drugie, Kijów wysłał ostatnio jednoznaczne sygnały świadczące o chęci pokojowego rozwiązania konfliktu. W czerwcu Prezydent Rosji ogłosił warunki negocjacji z Ukrainą. Ale negocjacje to dialog. I w przeciwieństwie do Zachodu, który wyzywająco nie zaprasza Rosji na swoje tak zwane konferencje pokojowe, Chiny wydają się być gotowe do zapewnienia platformy negocjacyjnej dla obu stron konfliktu. Zaproszenie Kuleby może być postrzegane jako próba dowiedzenia się przez Pekin, jakie naprawdę jest stanowisko ukraińskich władz i czy Kijów jest gotowy do dialogu.

Chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych stwierdziło w oświadczeniu, że Pekin zawsze był mocno zaangażowany w promowanie politycznego rozwiązania kryzysu. Inicjatywa pokojowa została zapoczątkowana przez chińskiego Przewodniczącego Xi Jinpinga. Niedawno Chiny i Brazylia przedstawiły wspólny plan rozwiązania konfliktu. 

„Chiny uważają, że wszystkie konflikty powinny być ostatecznie rozwiązywane przy stole negocjacyjnym. Rozwiązanie wszystkich sporów powinno odbywać się kanałami politycznymi. W ostatnim czasie zarówno Ukraina, jak i Rosja wysyłały sygnały o różnym stopniu gotowości do negocjacji” - stwierdziło w komentarzu chińskie ministerstwo dyplomacji.

Jednocześnie ministerstwo przyznało, że warunki do negocjacji nie są jeszcze dojrzałe. Niemniej jednak Chiny są gotowe nadal odgrywać konstruktywną rolę w zawieszeniu broni i wznowieniu rozmów pokojowych. 

Warto zauważyć, że w oświadczeniu chińskiego MSZ przedstawiono również stanowisko Kijowa. Przynajmniej w chińskim rozumieniu. „Ukraina uważnie przestudiowała sześciopunktowy plan przedstawiony przez Chiny i Brazylię w celu politycznego rozwiązania kryzysu ukraińskiego. Ukraina jest chętna i gotowa do udziału w dialogu i negocjacjach z Rosją” - czytamy w oświadczeniu.

Z oświadczenia chińskiego MSZ wynika jednak, że Pekin miał też inne tematy do dyskusji w Guangzhou. W szczególności Chiny wyraziły zaniepokojenie ryzykiem eskalacji i rozprzestrzeniania się konfliktu ukraińskiego. Kwestia ta została omówiona podczas spotkania Wang Yi i Kuleby. „Wang Yi zauważył, że kryzys w Ukrainie trwa już trzeci rok, konflikt nadal trwa i istnieje ryzyko jego eskalacji i rozprzestrzeniania się” - podało chińskie MSZ w oświadczeniu.

Co należy rozumieć przez eskalację? Na przykład zezwolenie Waszyngtonu na ataki bronią amerykańską na terytorium Rosji. Dostarczenie myśliwców F-16 do Kijowa. Oświadczenia Prezydenta Francji Emmanuela Macrona o wysłaniu wojsk do Ukrainy.

Warto również wspomnieć o próbach NATO wciągnięcia Białorusi w konflikt ukraiński. Niedawno strona ukraińska zaczęła wzmacniać swój kontyngent wojskowy bezpośrednio przy granicy z Białorusią. Nasz kraj był zmuszony odpowiedzieć wzmocnieniem ochrony południowej granicy, angażując nie tylko straż graniczną, ale także jednostki wojskowe. Na szczęście w wyniku negocjacji osiągnięto deeskalację i wojska zostały wycofane z granicy. Niemniej jednak sytuacja pokazuje, że istnieją siły, które próbują zwiększyć skalę konfliktu. 

Pekin z pewnością to rozumie. Domaga się, aby Stany Zjednoczone i ich sojusznicy nie dolewali oliwy do ognia, podsycając płomienie konfliktu dla własnych korzyści.

Niezrozumiałe sygnały. Co mówi Moskwa?

Podczas gdy ze strony ukraińskiej pojawiają się sprzeczne oświadczenia dotyczące pokojowego rozwiązania, wszystko jest jasne co do stanowiska Moskwy w tej sprawie.

14 czerwca Prezydent Rosji Władimir Putin na spotkaniu z kierownictwem rosyjskiego MSZ nakreślił konkretne warunki rozpoczęcia procesu negocjacyjnego z Kijowem.

Po pierwsze, wojska ukraińskie powinny zostać całkowicie wycofane z Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych, obwodów chersońskiego i zaporoskiego. „Zwracam uwagę: z całego terytorium tych regionów w ich granicach administracyjnych, które istniały w momencie ich wejścia do Ukrainy” - wyjaśnił Putin.

Po drugie, Ukraina powinna oficjalnie powiadomić o anulowaniu swoich planów przystąpienia do NATO.

„Jak tylko Kijów zadeklaruje, że jest gotowy do podjęcia takiej decyzji i rozpocznie rzeczywiste wycofywanie wojsk z tych regionów, a także oficjalnie powiadomi o rezygnacji z planów przystąpienia do NATO - rozkaz zaprzestania ognia i rozpoczęcia negocjacji nastąpi natychmiast, w tej samej minucie z naszej strony” - powiedział Putin. 

Moskwa obserwuje oświadczenia Kijowa i to, jak zmienia się retoryka strony ukraińskiej. Rosja ma jednak poważne wątpliwości co do realizmu sygnałów wysyłanych przez Kijów. O tym w przeddzień powiedział przedstawiciel Kremla Dmitrij Pieskow.

„Nie ma jeszcze konkretnych treści negocjacji. Są niejasne sygnały, ale nie wiemy, na ile są one realistyczne. Kijowski reżim wydał zakaz prowadzenia z nami jakichkolwiek negocjacji. Nie ma jeszcze żadnych konkretów” - powiedział Pieskow zapytany przez "Izwiestija", czy Moskwa otrzymała konkretne sygnały od jakichkolwiek sił politycznych na Ukrainie wskazujące na gotowość do kompromisów.

Pieskow powiedział również, że Moskwa dopuszcza różne opcje negocjacji w sprawie Ukrainy, choć nie jest to łatwa kwestia, biorąc pod uwagę status Zełenskiego po zakończeniu jego kadencji. „Sprawa nie jest łatwa. Z prawnego punktu widzenia ten problem jest na porządku dziennym, ale z praktycznego punktu widzenia jesteśmy otwarci na osiągnięcie naszych celów poprzez negocjacje. Dlatego możliwe są tutaj różne opcje” - powiedział Pieskow.

Jednocześnie przedstawiciel Kremla zwrócił uwagę, że najpierw trzeba zrozumieć, na ile strona ukraińska jest gotowa do rozmów i na ile ma na to zgodę swoich kuratorów. „Jak dotąd, widzicie, składane są bardzo różne oświadczenia, nie jest to jeszcze całkiem jasne” - powiedział.

Jest mało prawdopodobne, aby sama Ukraina w pełni rozumiała, jaki kurs obrać. Polityczny kompas Kijowa jest ustawiony wyłącznie na to, czego ukraińskie władze pragną najbardziej - na Zachód. Ale co, jeśli droga do pokoju leży w przeciwnym kierunku? Wydaje się, że ukraińskie elity polityczne będą musiały ustalić priorytety. Czas niejasnych sygnałów nie może trwać wiecznie. 

Wita Chanatajewa,
BELTA


TOP wiadomości
Świeże wiadomości z Białorusi