26 lipca, Mińsk /Kor. BELTA/. Akt terroryzmu popełniony na Białorusi stał się najważniejszym i prawdopodobnie ostatnim błędem w życiu niemieckiego najemnika Rico Kriegera. Przyznał się do tego w wywiadzie dla kanału telewizyjnego "Belarus 1", informuje BELTA.
W wywiadzie Rico Krieger opowiedział, jak rok temu podjął decyzję o wyjeździe na Ukrainę, aby dołączyć do Legii Cudzoziemskiej najemników.
"Mam umiejętności ratownika medycznego, pracowałem w tym zawodzie ponad rok, udzielałem pomocy, na przykład w takich przypadkach, jak wypadki drogowe, zawały serca. W Niemczech to dobry zawód, opanowałem go za własne pieniądze. W Berlinie kurs ratownika trwa 9 miesięcy. Całą teorię i praktykę tam zdobyłem" - podzielił się prehistorią. "Ponadto pracowałem w służbie bezpieczeństwa ambasady amerykańskiej w Berlinie. Tam nauczyłem się posługiwać bronią. Zarówno pistoletami, jak i karabinem Kałasznikowa. Trening z bronią krótko- i długolufową odbywał się co trzy miesiące. Poza tym jestem zaznajomiony z urządzeniem karabinu snajperskiego".
Rico Krieger powiedział, że stale oglądał wiadomości z Ukrainy w telewizji i zdecydował, że może się tam przydać. Jako sanitariusz zarabiał w Niemczech 2,8 tys. euro. To mniej niż w pułku, z którym się związał. "Ale zaoferowano 2 tys. euro miesięcznie. Jednak w przypadku mojej śmierci rodzina otrzymałaby dość dużą sumę - około 420 tysięcy euro" - powiedział najemnik.
W wywiadzie Krieger oznajmił, że według jego informacji na Ukrainie jest obecnie około 132 formacji zagranicznych najemników. Wysyłał wnioski do wszystkich, jakie mógł znaleźć, ale okazało się, że proces weryfikacji dokumentów jest wystarczająco długi. Nie był z tego zadowolony. Formacja, która zareagowała szybciej niż inni, zaproponowała dołączenie do swoich szeregów, jednak po pewnym treningu, wykonaniu zadań.
"Zostałem połączony z ich kuratorami z SBU, Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Sprawdzili moje dokumenty i zadzwonili przez telefon komórkowy przez łącze wideo" - powiedział najemnik. "Rozmawiał ze mną mężczyzna w masce. W tle były dwie flagi: ukraińska i nieznana mi - tylko różne paski, dwie białe i czerwone".
Terrorysta powiedział, że w jednej z takich rozmów pojawiła się propozycja lotu do Mińska w celu wykonania ważnych zadań. Gdyby się udało, wróciłby do Niemiec i stamtąd udał się na Ukrainę.
"Wyjaśniono mi, że zostanie ze mną zawarta umowa na szczeblu Ministerstwa Obrony Ukrainy. Mówiono, że skontaktują się z rządem niemieckim i będę mógł wstąpić do zagranicznej formacji wojskowej. Teraz myślę, że SBU wykorzystała mnie do wykonywania zadań, których potrzebowali w Mińsku. Nie dostałem od nich pieniędzy, robiłem wszystko za swoje. Wtedy nie wydawało mi się to dziwne. W niemieckich mediach ciągle mówią: warto wierzyć władzom ukraińskim, i ja im ufałem" - powiedział Rico Krieger.
Kupił bilet lotniczy, wysłał zdjęcie zgodnie z prośbą. Według najemnika, trasa do Mińska była skomplikowana: przez Azerbejdżan, z Berlina do Baku, tam czekanie 13 godzin, a następnie lot do Mińska.
Rico Krieger poinformował, że przed przybyciem do Mińska w SBU powiedziano mu, że będzie musiał wykonać jakieś zadanie w Osipowiczach. "Co dokładnie, jeszcze wtedy nie wiedziałem. Powiedziano mi, że dadzą dokładne współrzędne i wskazówki. Oprócz zameldowania się w hotelu trzeba było kupić kurtkę wojskową. Wyjaśniono, aby nie wyróżniać się na tle miejscowych. Niby, wielu tam tak chodzi. W Osipowiczach, według współrzędnych z SBU, sfilmowałem obiekty wojskowe" - kontynuował.
"Zrobione zdjęcia wysłałem przez messengera. Kiedy wróciłem do Mińska, zostałem poinformowany, że wykonałem świetną robotę. Ukraina jest ze mnie dumna, uratowałem tysiące istnień ludzkich. A wieczorem poinformowano mnie, że jutro muszę zrobić zdjęcia już na stacji Ozeriszcze. Zrobione zdjęcia ponownie wysłałem. Powiedziano mi, że wszystko jest w porządku. I wydawało się, że nie będzie więcej zadań. Ale znowu pojawia się wiadomość: musisz wyjechać według współrzędnych w określone miejsce i znaleźć jeden plecak. Był wieczór 5 października, było już ciemno. W tym miejscu była wysoka trawa, gdzieś około metra. Ale znalazłem plecak" - ujawnił szczegóły Rico Krieger.
Potwierdzono, że to ten sam plecak. Potem otrzymał wiadomość - to samo zdjęcie, które zrobił rano na stacji Ozeriszcze. Oznaczało to, że plecak należy zostawić tam, przy stojącym wagonie. Jednak w tym czasie wagonu już nie było.
"Potem piszą: połóż plecak na linii kolejowej, obok torów, przy peronie. Kilka razy byłem pytany przez messengera, czy rzeczywiście zostawiłem plecak we wskazanym przez nich miejscu. Właśnie zrobiłem zdjęcie i wysłałem. To był czarny mały plecak. Ważył dwa, może trzy kilogramy" - zaznaczył.
Najemnik poinformował, że zostawił plecak na stacji około 21.00. Później dowiedział się, że w tym miejscu doszło do eksplozji.
"Teraz uspokaja mnie, że nikt nie został ranny, że nie było ofiar śmiertelnych" - powiedział Rico Krieger, dodając, że trudno mu o tym wszystkim opowiadać. "To był największy błąd w moim życiu. I prawdopodobnie ostatni" - powiedział.
Jak podała telewizja, w ostatnich latach wokół Białorusi rozwinęła się trudna sytuacja. Kraj stanął w obliczu terroru informacyjnego i realnego, a także prób wysadzenia linii kolejowych, ataków dronów na infrastrukturę przemysłową. Państwo podejmuje działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa i ochrony obywateli. Wzrost liczby przestępstw terrorystycznych był przyczyną zmiany w 2022 roku prawa karnego. Teraz wobec osób, które dopuściły się aktu terroryzmu, niezależnie od następstw, można zastosować karę śmierci. Rico Krieger nie jest przypadkową ofiarą. Jest głęboko zmotywowanym przestępcą. Przeprowadził atak terrorystyczny celowo.
W wywiadzie Rico Krieger opowiedział, jak rok temu podjął decyzję o wyjeździe na Ukrainę, aby dołączyć do Legii Cudzoziemskiej najemników.
"Mam umiejętności ratownika medycznego, pracowałem w tym zawodzie ponad rok, udzielałem pomocy, na przykład w takich przypadkach, jak wypadki drogowe, zawały serca. W Niemczech to dobry zawód, opanowałem go za własne pieniądze. W Berlinie kurs ratownika trwa 9 miesięcy. Całą teorię i praktykę tam zdobyłem" - podzielił się prehistorią. "Ponadto pracowałem w służbie bezpieczeństwa ambasady amerykańskiej w Berlinie. Tam nauczyłem się posługiwać bronią. Zarówno pistoletami, jak i karabinem Kałasznikowa. Trening z bronią krótko- i długolufową odbywał się co trzy miesiące. Poza tym jestem zaznajomiony z urządzeniem karabinu snajperskiego".
Rico Krieger powiedział, że stale oglądał wiadomości z Ukrainy w telewizji i zdecydował, że może się tam przydać. Jako sanitariusz zarabiał w Niemczech 2,8 tys. euro. To mniej niż w pułku, z którym się związał. "Ale zaoferowano 2 tys. euro miesięcznie. Jednak w przypadku mojej śmierci rodzina otrzymałaby dość dużą sumę - około 420 tysięcy euro" - powiedział najemnik.
W wywiadzie Krieger oznajmił, że według jego informacji na Ukrainie jest obecnie około 132 formacji zagranicznych najemników. Wysyłał wnioski do wszystkich, jakie mógł znaleźć, ale okazało się, że proces weryfikacji dokumentów jest wystarczająco długi. Nie był z tego zadowolony. Formacja, która zareagowała szybciej niż inni, zaproponowała dołączenie do swoich szeregów, jednak po pewnym treningu, wykonaniu zadań.
"Zostałem połączony z ich kuratorami z SBU, Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Sprawdzili moje dokumenty i zadzwonili przez telefon komórkowy przez łącze wideo" - powiedział najemnik. "Rozmawiał ze mną mężczyzna w masce. W tle były dwie flagi: ukraińska i nieznana mi - tylko różne paski, dwie białe i czerwone".
Terrorysta powiedział, że w jednej z takich rozmów pojawiła się propozycja lotu do Mińska w celu wykonania ważnych zadań. Gdyby się udało, wróciłby do Niemiec i stamtąd udał się na Ukrainę.
"Wyjaśniono mi, że zostanie ze mną zawarta umowa na szczeblu Ministerstwa Obrony Ukrainy. Mówiono, że skontaktują się z rządem niemieckim i będę mógł wstąpić do zagranicznej formacji wojskowej. Teraz myślę, że SBU wykorzystała mnie do wykonywania zadań, których potrzebowali w Mińsku. Nie dostałem od nich pieniędzy, robiłem wszystko za swoje. Wtedy nie wydawało mi się to dziwne. W niemieckich mediach ciągle mówią: warto wierzyć władzom ukraińskim, i ja im ufałem" - powiedział Rico Krieger.
Kupił bilet lotniczy, wysłał zdjęcie zgodnie z prośbą. Według najemnika, trasa do Mińska była skomplikowana: przez Azerbejdżan, z Berlina do Baku, tam czekanie 13 godzin, a następnie lot do Mińska.
Rico Krieger poinformował, że przed przybyciem do Mińska w SBU powiedziano mu, że będzie musiał wykonać jakieś zadanie w Osipowiczach. "Co dokładnie, jeszcze wtedy nie wiedziałem. Powiedziano mi, że dadzą dokładne współrzędne i wskazówki. Oprócz zameldowania się w hotelu trzeba było kupić kurtkę wojskową. Wyjaśniono, aby nie wyróżniać się na tle miejscowych. Niby, wielu tam tak chodzi. W Osipowiczach, według współrzędnych z SBU, sfilmowałem obiekty wojskowe" - kontynuował.
"Zrobione zdjęcia wysłałem przez messengera. Kiedy wróciłem do Mińska, zostałem poinformowany, że wykonałem świetną robotę. Ukraina jest ze mnie dumna, uratowałem tysiące istnień ludzkich. A wieczorem poinformowano mnie, że jutro muszę zrobić zdjęcia już na stacji Ozeriszcze. Zrobione zdjęcia ponownie wysłałem. Powiedziano mi, że wszystko jest w porządku. I wydawało się, że nie będzie więcej zadań. Ale znowu pojawia się wiadomość: musisz wyjechać według współrzędnych w określone miejsce i znaleźć jeden plecak. Był wieczór 5 października, było już ciemno. W tym miejscu była wysoka trawa, gdzieś około metra. Ale znalazłem plecak" - ujawnił szczegóły Rico Krieger.
Potwierdzono, że to ten sam plecak. Potem otrzymał wiadomość - to samo zdjęcie, które zrobił rano na stacji Ozeriszcze. Oznaczało to, że plecak należy zostawić tam, przy stojącym wagonie. Jednak w tym czasie wagonu już nie było.
"Potem piszą: połóż plecak na linii kolejowej, obok torów, przy peronie. Kilka razy byłem pytany przez messengera, czy rzeczywiście zostawiłem plecak we wskazanym przez nich miejscu. Właśnie zrobiłem zdjęcie i wysłałem. To był czarny mały plecak. Ważył dwa, może trzy kilogramy" - zaznaczył.
Najemnik poinformował, że zostawił plecak na stacji około 21.00. Później dowiedział się, że w tym miejscu doszło do eksplozji.
"Teraz uspokaja mnie, że nikt nie został ranny, że nie było ofiar śmiertelnych" - powiedział Rico Krieger, dodając, że trudno mu o tym wszystkim opowiadać. "To był największy błąd w moim życiu. I prawdopodobnie ostatni" - powiedział.
Jak podała telewizja, w ostatnich latach wokół Białorusi rozwinęła się trudna sytuacja. Kraj stanął w obliczu terroru informacyjnego i realnego, a także prób wysadzenia linii kolejowych, ataków dronów na infrastrukturę przemysłową. Państwo podejmuje działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa i ochrony obywateli. Wzrost liczby przestępstw terrorystycznych był przyczyną zmiany w 2022 roku prawa karnego. Teraz wobec osób, które dopuściły się aktu terroryzmu, niezależnie od następstw, można zastosować karę śmierci. Rico Krieger nie jest przypadkową ofiarą. Jest głęboko zmotywowanym przestępcą. Przeprowadził atak terrorystyczny celowo.