Dziś trudno sobie wyobrazić, jak istniałby Mińsk bez metra, które tylko w ubiegłym roku przewiozło 234 miliony pasażerów. Ale jeszcze jakieś 40 lat temu nie było śladu żadnej kolei podziemnej, a technologia szybkiego przemieszczania się pod ziemią wydawała się poza rzeczywistością. Otwarcie pierwszych ośmiu stacji metra miało miejsce w 1984 roku, i w ich budowie brał udział 22-letni chłopak Władimir Suchowarow. 44 lata później doświadczony konstruktor metra przypomina sobie, jak wyglądała pierwsza linia metra w latach 80.
"W latach 80. budowa metra była najbardziej prestiżową pracą"
Rozwój powojennego Mińska przebiegał siedmiomilowymi krokami. W styczniu 1972 roku w 6. szpitalu urodził się milionowy mieszkaniec stolicy. Naziemny transport publiczny ledwo radził sobie z przewozem pasażerów. Miasto bardziej niż kiedykolwiek potrzebowało metra. A w ZSRR w tamtych czasach istniała zasada: metro można zaprojektować w mieście, jeśli jego populacja osiągnie milion osób. Tak więc po długich przemyśleniach i opracowaniach w 1976 roku ostatecznie zatwierdzono projekt pierwszego odcinka startowego: linii o długości ponad ośmiu kilometrów z ośmioma stacjami, w których budowie bezpośrednio uczestniczył nasz bohater – drużynowy budowniczy tunelu Władimir Suchowarow. Nosił dumny tytuł "budowniczy metra" na początku lat 80. Do dziś pracuje pod ziemią, budując stacje i układając nowe tory metra.
- Pamiętam, kiedy Aleją Niepodległości, która w tamtych latach nazywała się Leninowskaja, jeździły tylko autobusy, trolejbusy i taksówki. Kiedy ogłoszono rozpoczęcie budowy metra, nikt nie wierzył, że zostanie ono jednak uruchomione w naszej stolicy - opowiada rozmówca i od razu wspomina swoje pierwsze dni pracy na budowie. - W olimpijskim 1980 roku wróciłem do domu po wojsku, a wszyscy wokół mówią tylko o budowniczych metra, nazywając ich bohaterami. Oczywiście praca w takim obiekcie była prestiżowa. Dlatego, nie wahając się długo, zatrudniłem się jako budowniczy w oddziale tunelowym. Miałem zaledwie 22 lata. Przypięli do mnie doświadczonego mentora i tak powoli zacząłem zagłębiać się we wszystkie procesy. W końcu oddział, oprócz drążenia i budowy stacji, wykonuje ogromny zestaw prac.
Władimir Suchowarow dołączył na etapie budowy stacji metra "Akademia Nauk". Pamięta, jak najlepsi radzieccy architekci pracowali nad jej wewnętrznym urządzeniem.
- Stacja okazała się przestronna, powiedziałbym nawet, że okazała. Ogromne kolumny w sali wsiadania wykonane są z marmuru, monumentalne panele z szarego granitu. Ściany są również wykończone marmurem i ozdobione profilami ze stali nierdzewnej - wyjaśnia Władimir Władimirowicz i zauważa, że nad szkicami każdej stacji, zarówno w minionych latach, jak i dziś, prowadzone są żmudne prace. Dlatego stacji nie są do siebie podobne, każda ma swój sens. - Pasażerowie często nawet nie zastanawiają się, kto zbudował te stacje, zaprojektował i wykonał ich dekorowanie. Ludzie czekają na pociąg, wysiadają, wsiadają – i nawet nie przychodzi im do głowy, że ta sama stacja "Moskiewskaja" lub "Jakuba Kolasa" mogłyby wyglądać inaczej.
Według naszego rozmówcy stacja metra "Jakuba Kolasa" wyróżnia się na tle innych: kolumny sali wyłożone są ceramicznymi kaflami w kolorze złotym, płytki przedstawiają obrzędy weselne, żniwa, żbiory, obchody święta Kupały i inne sceny z życia ludowego.
Stacja ta, podobnie jak siedem innych - od "Instytutu Kultury" do "Moskiewskiej", została otwarta 29 czerwca 1984 roku. Jako pierwsi ocenili nowy obiekt działacze partyjni, naukowcy, kierownicy przedsiębiorstw. Nawiasem mówiąc, organizacje stolicy bardzo pomogły w budowie, ponieważ wszyscy starali się zrobić wszystko, co możliwe dla Mińska. Zakłady podczas sobotników przeznaczały nam na pomoc ludzi. Tak więc na zmianę przychodziło do 100 wolontariuszy. Piotr Maszerow osobiście kontrolował budowę. Pamiętam, jak przyjeżdżał, schodził do metra. Chodził po stacji, sprawdzał wszystko wokół, interesował się postępem prac – mówi Władimir Suchowarow i myślami wraca cztery dekady temu – do dnia uruchomienia metra: – Przejazd dla pasażerów był bezpłatny, a następnego dnia kosztował 5 kopiejek. Nie było wtedy żadnych żetonów: 5-kopiejkową monetę wrzucano do specjalnego terminalu, i bramka automatycznie otwierała skrzydła.
"Nie tylko szybki, ale także najbezpieczniejszy środek transportu"
I teraz, po ponad 40 latach, Władimir Suchowarow z pewnością oświadcza: nie zmieniłby niczego w swoim życiu, zwłaszcza jeśli chodzi o zawód. Nie bez powodu mówi się: szczęśliwy jest ten, kto robi to, co kocha.
- Do dziś pamiętam, z jaką dumą nasza brygada przyjmowała podziękowania od mieszkańców Mińska i gości stolicy za wybudowane metro. Ludzie dawali kwiaty i mówili nam szczerze "dziękuję"! Rzeczywiście, w tym dzięki naszym wysiłkom życie w Mińsku stało się jeszcze wygodniejsze – mówi nasz bohater. - Jak radośnie jest jechać metrem i rozumieć, że to właśnie ty włożyłeś swoją siłę, duszę w jego budowę. Każdego dnia idziesz i widzisz wynik wykonanej pracy. Budujesz obiekt po obiekcie, ale najlepsze jest to, że ludzie wchodzą do wagonów i pociąg się rusza. W tym momencie rozumiesz, że wszystko nie poszło na marne!
- A jakie myśli zwykle odwiedzają Pana w wagonie metra? – pytamy budowniczego metra.
- Jak jednak dobrze jechać: latem - chłodno, zimą - ciepło - uśmiecha się Władimir Władimirowicz. - Najważniejsze - wygodne i szybkie. Przyznajcie, że ze stacji metra "Mohylewskaja" do "Kamiennej Gorki" jest mało prawdopodobne, aby taksówka dostarczyła was w pół godziny, szczególnie w godzinach szczytu. A metro - proszę bardzo! Jest to również najbezpieczniejszy środek transportu.
W trakcie rozmowy Władimir Suchowarow od czasu do czasu poprawia swój kask – ma go wyjątkowego. Przyznaje się, że innego takiego w całym Metrostroju nie można znaleźć.
- Ma już 30 lat. Jest to model fabryczny, taki był wcześniej produkowany, choć w małych ilościach. Teraz kaski są znacznie bardziej nowoczesne, ale wszyscy rozpoznają mój. Gdziekolwiek go zostawię, zawsze wróci do właściciela. Jest już dla mnie jak talizman na szczęście – wyjaśnia budowniczy metra i zastanawia się, jak zmienił się sprzęt budowlany na przestrzeni dziesięcioleci: – Pod względem sprzętu i technologii poszliśmy daleko do przodu. Poza tym, że asortyment się rozrósł, a także jego jakość, szybkość... Pamiętam jeszcze czasy, kiedy główne narzędzie na budowie - perforator - ważyło ponad 40 kg. Wyobraźcie sobie, co za machina! Po kilku godzinach pracy z nim łyżka zupy była dokładnie niemożliwa do utrzymania. Teraz sprzęt jest zupełnie inny. Jest tak przemyślany i zaprojektowany, aby w tym ułatwić pracę budowniczego.
Władimir Władimirowicz jest przekonany, że dzięki nowoczesnym technologiom, sprzętowi, a co najważniejsze - takim pracownikom, którzy pracują z nim ręka w rękę, nie ma zadań niewykonalnych. Chodzi właśnie o budowę nowych stacji, trzeciej linii metra. Idea ta została w swoim czasie całkowicie poparta przez szefa państwa, który stwierdził, że na świecie nie ma wielu miast, w których buduje się metro.
- Prezydent porównał to do kosmosu, tylko pod ziemią! Powiedziawszy, że Metrostroj to najwyższy poziom, na którym istnieją zarówno innowacje, jak i najnowsze technologie. To najlepsza pochwała naszej codziennej pracy - opowiada rozmówca. - Czas mija, zmieniają się wymagania dotyczące stacji. Dziś duży nacisk kładziony jest na bezpieczeństwo. Na przykład nowe stacje są wyposażone w osłony ochronne z przezroczystego szkła. Projekt jest również zupełnie inny, nie taki, jak 40 lat temu. W latach 80. takich lamp, które instalujemy na stacji "Aerodromnaja", absolutnie nie można było znaleźć. Bardzo podoba mi się stacja "Kamiennaja Gorka", wykonana w jasnych kolorach. Biały sufit podwieszany z oświetleniem optycznie powiększa przestrzeń. Majestatyczne marmurowe kolumny z elementami ze stali nierdzewnej. Wszystko jest tak harmonijnie ze sobą połączone, że wydaje mi się, że jest to najpiękniejsza stacja naszego metra.
Budowniczy metra zapewnia: nawet teraz, po 40 latach, przejdzie przez każdą ze stacji, w których budowie brał udział, dosłownie z zamkniętymi oczami.
- Pamiętam wszystko: każdy zakręt, stopień... Ostatnio byłem z kierownictwem na "Puszkinskiej", musiałem dostać się do określonego przedziału. Więc przeprowadziłem w kilka minut, nawet nie musiałem czekać na osobę towarzyszącą. Szef był zaskoczony, mówiąc, skąd znasz wszystkie wejścia i wyjścia. Odpowiedziałem mu: przecież budowałem tę stację - mówi nasz bohater i od razu zauważa, że w jego zawodzie bardzo ważna jest ciągłość pokoleń: – Przychodzą młodzi ludzie i staramy się wszystkiego ich nauczyć, opowiadać, pokazywać, co sami wiemy. W ten sposób szkolimy naszych następców, jak kiedyś nas przygotowywali nasi mentorzy. Przyszłość należy dzisiaj do młodych!
"Nie wyobrażam sobie życia bez codziennej pracy"
Pod koniec rozmowy nasz bohater przyznaje, że od dawna jest emerytem, lecz jakoś nigdy się do odejścia na zasłużony odpoczynek nie zabrał. Mówi, że na razie nie wyobraża sobie życia bez rodzimej brygady, rozwiązywania spraw zawodowych. Jednym słowem, bez codziennej pracy.
Woli odpoczywać od zgiełku miasta w wiejskim domu, w którym mieszkają jego rodzice. Tam Władimir Władimirowicz ma duży ogród, do którego przyjeżdża w sezonie prawie codziennie.
- Lubię pracować na działce. Prawdopodobnie na to wpływa to, że spędziłem wiele lat pod ziemią. Na przykład w tym roku posadziłem jedenaście odmian ziemniaków, wkrótce zaczniemy zbierać plony z rodziną – mam nadzieję, że nas zadowolą. Zajmuję się również winogronami, rośnie na plantacji dziesięć odmian naraz – i każda z nich różni się smakiem, metodami pielęgnacji – mówi Władimir Suchowarow. - Podoba mi się to wszystko, wydaje mi się, że jestem dobry w rolnictwie. Jeśli zdecyduję się przejść na emeryturę, na pewno nie pozostanę bez roboty.
Według rozmówcy, pracując pod ziemią, bardzo ważne jest, aby monitorować swoje zdrowie. W wolnym czasie budowniczowie metra odwiedzają basen, grają w tenisa.
- Oczywiście w naszej pracy są pewne niuanse. Na przykład w lecie, jeśli jesteś w metrze przez długi czas, a potem nagle wychodzisz na słońce, to nie tylko mrużysz oczy przez jakiś czas, ale także czujesz się nieswojo, jakby światło dzienne przeszkadzało – wyjaśnia. - Więc koniecznie musisz dbać o siebie, utrzymywać ciało w dobrej kondycji, i nie ma znaczenia, ile masz lat. Jak to się mówi, w zdrowym ciele zdrowy duch.
Marina WALACH,
foto Paweł ORŁOWSKI oraz z otwartych źródeł internetowych,
gazeta "7 dni".
"W latach 80. budowa metra była najbardziej prestiżową pracą"
Rozwój powojennego Mińska przebiegał siedmiomilowymi krokami. W styczniu 1972 roku w 6. szpitalu urodził się milionowy mieszkaniec stolicy. Naziemny transport publiczny ledwo radził sobie z przewozem pasażerów. Miasto bardziej niż kiedykolwiek potrzebowało metra. A w ZSRR w tamtych czasach istniała zasada: metro można zaprojektować w mieście, jeśli jego populacja osiągnie milion osób. Tak więc po długich przemyśleniach i opracowaniach w 1976 roku ostatecznie zatwierdzono projekt pierwszego odcinka startowego: linii o długości ponad ośmiu kilometrów z ośmioma stacjami, w których budowie bezpośrednio uczestniczył nasz bohater – drużynowy budowniczy tunelu Władimir Suchowarow. Nosił dumny tytuł "budowniczy metra" na początku lat 80. Do dziś pracuje pod ziemią, budując stacje i układając nowe tory metra.
- Pamiętam, kiedy Aleją Niepodległości, która w tamtych latach nazywała się Leninowskaja, jeździły tylko autobusy, trolejbusy i taksówki. Kiedy ogłoszono rozpoczęcie budowy metra, nikt nie wierzył, że zostanie ono jednak uruchomione w naszej stolicy - opowiada rozmówca i od razu wspomina swoje pierwsze dni pracy na budowie. - W olimpijskim 1980 roku wróciłem do domu po wojsku, a wszyscy wokół mówią tylko o budowniczych metra, nazywając ich bohaterami. Oczywiście praca w takim obiekcie była prestiżowa. Dlatego, nie wahając się długo, zatrudniłem się jako budowniczy w oddziale tunelowym. Miałem zaledwie 22 lata. Przypięli do mnie doświadczonego mentora i tak powoli zacząłem zagłębiać się we wszystkie procesy. W końcu oddział, oprócz drążenia i budowy stacji, wykonuje ogromny zestaw prac.
Władimir Suchowarow dołączył na etapie budowy stacji metra "Akademia Nauk". Pamięta, jak najlepsi radzieccy architekci pracowali nad jej wewnętrznym urządzeniem.
- Stacja okazała się przestronna, powiedziałbym nawet, że okazała. Ogromne kolumny w sali wsiadania wykonane są z marmuru, monumentalne panele z szarego granitu. Ściany są również wykończone marmurem i ozdobione profilami ze stali nierdzewnej - wyjaśnia Władimir Władimirowicz i zauważa, że nad szkicami każdej stacji, zarówno w minionych latach, jak i dziś, prowadzone są żmudne prace. Dlatego stacji nie są do siebie podobne, każda ma swój sens. - Pasażerowie często nawet nie zastanawiają się, kto zbudował te stacje, zaprojektował i wykonał ich dekorowanie. Ludzie czekają na pociąg, wysiadają, wsiadają – i nawet nie przychodzi im do głowy, że ta sama stacja "Moskiewskaja" lub "Jakuba Kolasa" mogłyby wyglądać inaczej.
Według naszego rozmówcy stacja metra "Jakuba Kolasa" wyróżnia się na tle innych: kolumny sali wyłożone są ceramicznymi kaflami w kolorze złotym, płytki przedstawiają obrzędy weselne, żniwa, żbiory, obchody święta Kupały i inne sceny z życia ludowego.
Stacja ta, podobnie jak siedem innych - od "Instytutu Kultury" do "Moskiewskiej", została otwarta 29 czerwca 1984 roku. Jako pierwsi ocenili nowy obiekt działacze partyjni, naukowcy, kierownicy przedsiębiorstw. Nawiasem mówiąc, organizacje stolicy bardzo pomogły w budowie, ponieważ wszyscy starali się zrobić wszystko, co możliwe dla Mińska. Zakłady podczas sobotników przeznaczały nam na pomoc ludzi. Tak więc na zmianę przychodziło do 100 wolontariuszy. Piotr Maszerow osobiście kontrolował budowę. Pamiętam, jak przyjeżdżał, schodził do metra. Chodził po stacji, sprawdzał wszystko wokół, interesował się postępem prac – mówi Władimir Suchowarow i myślami wraca cztery dekady temu – do dnia uruchomienia metra: – Przejazd dla pasażerów był bezpłatny, a następnego dnia kosztował 5 kopiejek. Nie było wtedy żadnych żetonów: 5-kopiejkową monetę wrzucano do specjalnego terminalu, i bramka automatycznie otwierała skrzydła.
"Nie tylko szybki, ale także najbezpieczniejszy środek transportu"
I teraz, po ponad 40 latach, Władimir Suchowarow z pewnością oświadcza: nie zmieniłby niczego w swoim życiu, zwłaszcza jeśli chodzi o zawód. Nie bez powodu mówi się: szczęśliwy jest ten, kto robi to, co kocha.
- Do dziś pamiętam, z jaką dumą nasza brygada przyjmowała podziękowania od mieszkańców Mińska i gości stolicy za wybudowane metro. Ludzie dawali kwiaty i mówili nam szczerze "dziękuję"! Rzeczywiście, w tym dzięki naszym wysiłkom życie w Mińsku stało się jeszcze wygodniejsze – mówi nasz bohater. - Jak radośnie jest jechać metrem i rozumieć, że to właśnie ty włożyłeś swoją siłę, duszę w jego budowę. Każdego dnia idziesz i widzisz wynik wykonanej pracy. Budujesz obiekt po obiekcie, ale najlepsze jest to, że ludzie wchodzą do wagonów i pociąg się rusza. W tym momencie rozumiesz, że wszystko nie poszło na marne!
- A jakie myśli zwykle odwiedzają Pana w wagonie metra? – pytamy budowniczego metra.
- Jak jednak dobrze jechać: latem - chłodno, zimą - ciepło - uśmiecha się Władimir Władimirowicz. - Najważniejsze - wygodne i szybkie. Przyznajcie, że ze stacji metra "Mohylewskaja" do "Kamiennej Gorki" jest mało prawdopodobne, aby taksówka dostarczyła was w pół godziny, szczególnie w godzinach szczytu. A metro - proszę bardzo! Jest to również najbezpieczniejszy środek transportu.
W trakcie rozmowy Władimir Suchowarow od czasu do czasu poprawia swój kask – ma go wyjątkowego. Przyznaje się, że innego takiego w całym Metrostroju nie można znaleźć.
- Ma już 30 lat. Jest to model fabryczny, taki był wcześniej produkowany, choć w małych ilościach. Teraz kaski są znacznie bardziej nowoczesne, ale wszyscy rozpoznają mój. Gdziekolwiek go zostawię, zawsze wróci do właściciela. Jest już dla mnie jak talizman na szczęście – wyjaśnia budowniczy metra i zastanawia się, jak zmienił się sprzęt budowlany na przestrzeni dziesięcioleci: – Pod względem sprzętu i technologii poszliśmy daleko do przodu. Poza tym, że asortyment się rozrósł, a także jego jakość, szybkość... Pamiętam jeszcze czasy, kiedy główne narzędzie na budowie - perforator - ważyło ponad 40 kg. Wyobraźcie sobie, co za machina! Po kilku godzinach pracy z nim łyżka zupy była dokładnie niemożliwa do utrzymania. Teraz sprzęt jest zupełnie inny. Jest tak przemyślany i zaprojektowany, aby w tym ułatwić pracę budowniczego.
Władimir Władimirowicz jest przekonany, że dzięki nowoczesnym technologiom, sprzętowi, a co najważniejsze - takim pracownikom, którzy pracują z nim ręka w rękę, nie ma zadań niewykonalnych. Chodzi właśnie o budowę nowych stacji, trzeciej linii metra. Idea ta została w swoim czasie całkowicie poparta przez szefa państwa, który stwierdził, że na świecie nie ma wielu miast, w których buduje się metro.
- Prezydent porównał to do kosmosu, tylko pod ziemią! Powiedziawszy, że Metrostroj to najwyższy poziom, na którym istnieją zarówno innowacje, jak i najnowsze technologie. To najlepsza pochwała naszej codziennej pracy - opowiada rozmówca. - Czas mija, zmieniają się wymagania dotyczące stacji. Dziś duży nacisk kładziony jest na bezpieczeństwo. Na przykład nowe stacje są wyposażone w osłony ochronne z przezroczystego szkła. Projekt jest również zupełnie inny, nie taki, jak 40 lat temu. W latach 80. takich lamp, które instalujemy na stacji "Aerodromnaja", absolutnie nie można było znaleźć. Bardzo podoba mi się stacja "Kamiennaja Gorka", wykonana w jasnych kolorach. Biały sufit podwieszany z oświetleniem optycznie powiększa przestrzeń. Majestatyczne marmurowe kolumny z elementami ze stali nierdzewnej. Wszystko jest tak harmonijnie ze sobą połączone, że wydaje mi się, że jest to najpiękniejsza stacja naszego metra.
Budowniczy metra zapewnia: nawet teraz, po 40 latach, przejdzie przez każdą ze stacji, w których budowie brał udział, dosłownie z zamkniętymi oczami.
- Pamiętam wszystko: każdy zakręt, stopień... Ostatnio byłem z kierownictwem na "Puszkinskiej", musiałem dostać się do określonego przedziału. Więc przeprowadziłem w kilka minut, nawet nie musiałem czekać na osobę towarzyszącą. Szef był zaskoczony, mówiąc, skąd znasz wszystkie wejścia i wyjścia. Odpowiedziałem mu: przecież budowałem tę stację - mówi nasz bohater i od razu zauważa, że w jego zawodzie bardzo ważna jest ciągłość pokoleń: – Przychodzą młodzi ludzie i staramy się wszystkiego ich nauczyć, opowiadać, pokazywać, co sami wiemy. W ten sposób szkolimy naszych następców, jak kiedyś nas przygotowywali nasi mentorzy. Przyszłość należy dzisiaj do młodych!
"Nie wyobrażam sobie życia bez codziennej pracy"
Pod koniec rozmowy nasz bohater przyznaje, że od dawna jest emerytem, lecz jakoś nigdy się do odejścia na zasłużony odpoczynek nie zabrał. Mówi, że na razie nie wyobraża sobie życia bez rodzimej brygady, rozwiązywania spraw zawodowych. Jednym słowem, bez codziennej pracy.
Woli odpoczywać od zgiełku miasta w wiejskim domu, w którym mieszkają jego rodzice. Tam Władimir Władimirowicz ma duży ogród, do którego przyjeżdża w sezonie prawie codziennie.
- Lubię pracować na działce. Prawdopodobnie na to wpływa to, że spędziłem wiele lat pod ziemią. Na przykład w tym roku posadziłem jedenaście odmian ziemniaków, wkrótce zaczniemy zbierać plony z rodziną – mam nadzieję, że nas zadowolą. Zajmuję się również winogronami, rośnie na plantacji dziesięć odmian naraz – i każda z nich różni się smakiem, metodami pielęgnacji – mówi Władimir Suchowarow. - Podoba mi się to wszystko, wydaje mi się, że jestem dobry w rolnictwie. Jeśli zdecyduję się przejść na emeryturę, na pewno nie pozostanę bez roboty.
Według rozmówcy, pracując pod ziemią, bardzo ważne jest, aby monitorować swoje zdrowie. W wolnym czasie budowniczowie metra odwiedzają basen, grają w tenisa.
- Oczywiście w naszej pracy są pewne niuanse. Na przykład w lecie, jeśli jesteś w metrze przez długi czas, a potem nagle wychodzisz na słońce, to nie tylko mrużysz oczy przez jakiś czas, ale także czujesz się nieswojo, jakby światło dzienne przeszkadzało – wyjaśnia. - Więc koniecznie musisz dbać o siebie, utrzymywać ciało w dobrej kondycji, i nie ma znaczenia, ile masz lat. Jak to się mówi, w zdrowym ciele zdrowy duch.
Marina WALACH,
foto Paweł ORŁOWSKI oraz z otwartych źródeł internetowych,
gazeta "7 dni".