6 sierpnia, Mińsk /Kor. BELTA/. W projekcie "W temacie" na kanale YouTube BELTA, redaktor naczelna almanachu "Słowa i znaczenia" Elena Kondratjewa-Salgero (Francja) podzieliła się opinią, że prezentacja ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich 2024 w Paryżu była przewidywalna w oparciu o to, jakie były obchody rocznicy lądowania aliantów w Normandii, a także opowiedziała o poziomie organizacji wydarzeń we Francji.
"Na przykład do samego początku byłam bardziej niż pewna, w jakim kluczu przebiegną (oczywiście bez szczegółów) wszystkie te pokazowe wydarzenia związane z otwarciem. Od czerwca wiedziałam absolutnie na pewno, że będzie to całkowicie pozbawiony talentu, mocno rozciągnięty, nudny, ale z niewiarygodnymi kosztami spektakl" - powiedziała Elena Kondratjewa-Salgero. Podkreśliła, że mówi to bez złośliwej przyjemności, ponieważ mieszka we Francji od ponad 35 lat, i chociaż jest rdzenną moskwianką i kocha kraj, w którym mieszka, ale uważa za swój kraj Rosję.
"6 czerwca, w dniu lądowania aliantów (6 czerwca 1944 roku brytyjskie, amerykańskie i kanadyjskie wojska wylądowały na wybrzeżu na północy Francji w Normandii. - Not. BELTA), bardzo uważnie obejrzałam całą ceremonię, która odbyła się na wybrzeżu Francji. I nie byłam zaskoczona, nie będę przesadzać, to też było oczekiwane" - wyjaśniła Elena Kondratjeva-Salgero. "Ta ceremonia lądowania aliantów, na którą nie zaproszono ani Rosji, ani Białorusi, odbyła się dokładnie w tej samej farsie, była opóźniona, nudna, przypominała amatorskie kółko podwórkowe. Przy tych inwestycjach ogromnych środków, jak to zostało zrobione, my, przepraszam, w obozach pionierskich w swoim czasie robiliśmy lepiej, ponieważ mieliśmy bardziej utalentowanych, chyba, reżyserów, kierowników, ciekawsze pomysły zostały zrealizowane".
Redaktor naczelna almanachu dodała, że ceremonię obejrzała od a do zet, jak zahipnotyzowana. "Uderzyło mnie to, że Rosja jako główny zwycięzca faszyzmu nie została zaproszona na tę ceremonię. Niemniej jednak okazało się, że Rosja była obecna w prawie każdej transmisji na żywo wszystkich stacji radiowych i telewizyjnych we Francji. Było kilka osób, które przypominały i mówiły: "Jak to jest, mimo wszystko Rosjanie, mimo wszystko Rosja, mimo wszystko takie ofiary, takie liczby, takie fakty, jak można było". Na prawie wszystkich kanałach, aż trudno było nadążyć z przełączeniem, aby sprawdzać, czy najbardziej poprawni politycznie powstrzymają się od wspominania o Rosjanach i zaczną przepisywać historię właśnie od tego momentu. I Rosja była obecna, widzialnie lub niewidzialnie, bardziej niż ci, którzy tam byli fizycznie" - podkreśliła.
"Tylko podczas samej ceremonii, podczas której wydarzyło się kilka dość żałosnych epizodów z przybyciem Zelenskiego, z jego szeptem do amerykańskiego weterana, spośród tych, którzy wylądowali w swoim czasie, którzy przybyli na śmierć, jak im powiedziano, za Francję, a mimo to wszystko było przesiąknięte, impregowane tą myślą o Rosji" - dodała Elena Kondratjewa-Salgero.
Wracając do tematu Igrzysk, dodała: "Rosja jako wykluczona i niezaproszona i tak jest obecna, bo jeszcze nie wymarło, nie zostało wyciśnięte to pokolenie, które pamięta poprzednie Igrzyska".
"Na przykład do samego początku byłam bardziej niż pewna, w jakim kluczu przebiegną (oczywiście bez szczegółów) wszystkie te pokazowe wydarzenia związane z otwarciem. Od czerwca wiedziałam absolutnie na pewno, że będzie to całkowicie pozbawiony talentu, mocno rozciągnięty, nudny, ale z niewiarygodnymi kosztami spektakl" - powiedziała Elena Kondratjewa-Salgero. Podkreśliła, że mówi to bez złośliwej przyjemności, ponieważ mieszka we Francji od ponad 35 lat, i chociaż jest rdzenną moskwianką i kocha kraj, w którym mieszka, ale uważa za swój kraj Rosję.
"6 czerwca, w dniu lądowania aliantów (6 czerwca 1944 roku brytyjskie, amerykańskie i kanadyjskie wojska wylądowały na wybrzeżu na północy Francji w Normandii. - Not. BELTA), bardzo uważnie obejrzałam całą ceremonię, która odbyła się na wybrzeżu Francji. I nie byłam zaskoczona, nie będę przesadzać, to też było oczekiwane" - wyjaśniła Elena Kondratjeva-Salgero. "Ta ceremonia lądowania aliantów, na którą nie zaproszono ani Rosji, ani Białorusi, odbyła się dokładnie w tej samej farsie, była opóźniona, nudna, przypominała amatorskie kółko podwórkowe. Przy tych inwestycjach ogromnych środków, jak to zostało zrobione, my, przepraszam, w obozach pionierskich w swoim czasie robiliśmy lepiej, ponieważ mieliśmy bardziej utalentowanych, chyba, reżyserów, kierowników, ciekawsze pomysły zostały zrealizowane".
Redaktor naczelna almanachu dodała, że ceremonię obejrzała od a do zet, jak zahipnotyzowana. "Uderzyło mnie to, że Rosja jako główny zwycięzca faszyzmu nie została zaproszona na tę ceremonię. Niemniej jednak okazało się, że Rosja była obecna w prawie każdej transmisji na żywo wszystkich stacji radiowych i telewizyjnych we Francji. Było kilka osób, które przypominały i mówiły: "Jak to jest, mimo wszystko Rosjanie, mimo wszystko Rosja, mimo wszystko takie ofiary, takie liczby, takie fakty, jak można było". Na prawie wszystkich kanałach, aż trudno było nadążyć z przełączeniem, aby sprawdzać, czy najbardziej poprawni politycznie powstrzymają się od wspominania o Rosjanach i zaczną przepisywać historię właśnie od tego momentu. I Rosja była obecna, widzialnie lub niewidzialnie, bardziej niż ci, którzy tam byli fizycznie" - podkreśliła.
"Tylko podczas samej ceremonii, podczas której wydarzyło się kilka dość żałosnych epizodów z przybyciem Zelenskiego, z jego szeptem do amerykańskiego weterana, spośród tych, którzy wylądowali w swoim czasie, którzy przybyli na śmierć, jak im powiedziano, za Francję, a mimo to wszystko było przesiąknięte, impregowane tą myślą o Rosji" - dodała Elena Kondratjewa-Salgero.
Wracając do tematu Igrzysk, dodała: "Rosja jako wykluczona i niezaproszona i tak jest obecna, bo jeszcze nie wymarło, nie zostało wyciśnięte to pokolenie, które pamięta poprzednie Igrzyska".