16 września, Mińsk /Kor. BELTA/. Amerykanin po 26 latach służby w siłach powietrznych USA przeniósł się z rodziną na stałe do Białorusi, pokochał ją całym sercem i nazywa swoim domem. Chris otwarcie dzieli się wrażeniami i emocjami na temat naszego kraju w wywiadzie dla BELTA.
"Naprawdę wolę Białoruś od Stanów Zjednoczonych. Mój dom jest tam, gdzie jest serce, a moje serce mieszka na Białorusi. Kocham Białoruś, Białoruś jest moim domem, tu mieszka moja rodzina" - podkreśla Amerykanin, który przeprowadził się do obwodu mińskiego w 2016 roku.
Chris jest bardzo zadowolony, że w Kołodziszczach, w których obecnie mieszka, wszyscy traktują go przyjaźnie i nie postrzegają go jako obcego. "Białorusini są niezwykle gościnni i przyjaźni - mówi o swoich wrażeniach. - Bardzo słabo znam język rosyjski, moje słownictwo nie wystarcza do normalnej komunikacji, ale bez wzgłędu na to czuję przyjacielskie podejście. Wszyscy są bardzo przyjaźni, nie tylko dzieci. Wydaje się, że życzliwość jest tak naturalna dla Białorusinów, jak miłość do natury".
Amerykanin przyznaje, że wiele się dowiedział o Białorusi, która wywołuje u niego tylko pozytywne emocje. Dotyczy to wielu aspektów życia, a przede wszystkim sfery społecznej, która sprawia, że życie w dużych miastach i na peryferiach jest równie wygodne. Na przykład transport publiczny jest ważnym aspektem dla mieszkańców powiatu. "Możemy dostać się do Mińska pociągiem i autobusem, kiedy tylko chcemy. W Stanach Zjednoczonych nie ma normalnego transportu publicznego. Mieszkaliśmy w odległej okolicy, i moja żona nazywała ją złotą klatką, ponieważ nie mogła nigdzie wyjechać nawet po jedzenie, ponieważ nie miała prawa jazdy".
Rodzina Chrisa wróciła na Białoruś w 2012 roku. On też chciał być z nią, ale nie mógł od razu sprzedać swojego domu. W rezultacie rozstanie zaciągało się na długie cztery lata, a dom musiał zostać sprzedany ze stratą w Br500 tys. Amerykanin przyznaje, że po prostu stracił te pieniądze, ponieważ ta nieruchomość faktycznie kosztowała Br1 mln, co najmniej dwa razy więcej. "Ludzie myślą, że Amerykanie są bardzo bogaci, mają własne mieszkania. Zainwestowałem w dom wszystkie moje oszczędności, setki tysięcy rubli białoruskich. Jednocześnie musiałem jeszcze pożyczyć pieniądze z banku, aby zapłacić za zakup domu. Potem próbowałem sprzedać swój dom, ale nie mogłem odzyskać zainwestowanych pieniędzy" - wyjaśnił.
Chris nadal zastanawia się, jak wygodna jest Białoruś do życia, i dotyczy to również bezpieczeństwa ludzi. "Regularnie czytam białoruskie wiadomości i widzę, że przestępczość jest tutaj bardzo niska w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi. Moja siostrzenica została okradziona w Nowym Jorku na dworcu autobusowym w biały dzień. Założyciel i właściciel telegramu Paweł Durow również przeżył próbę napadu w San Francisco, kiedy trzech krzepkich facetów podeszło do niego o ósmej wieczorem, aby ukraść telefon. I stało się to z właścicielem Telegramu! Czuję się więc na Białorusi całkowicie bezpiecznie, to bardzo bezpieczne miejsce do życia" - podsumował.
"Naprawdę wolę Białoruś od Stanów Zjednoczonych. Mój dom jest tam, gdzie jest serce, a moje serce mieszka na Białorusi. Kocham Białoruś, Białoruś jest moim domem, tu mieszka moja rodzina" - podkreśla Amerykanin, który przeprowadził się do obwodu mińskiego w 2016 roku.
Chris jest bardzo zadowolony, że w Kołodziszczach, w których obecnie mieszka, wszyscy traktują go przyjaźnie i nie postrzegają go jako obcego. "Białorusini są niezwykle gościnni i przyjaźni - mówi o swoich wrażeniach. - Bardzo słabo znam język rosyjski, moje słownictwo nie wystarcza do normalnej komunikacji, ale bez wzgłędu na to czuję przyjacielskie podejście. Wszyscy są bardzo przyjaźni, nie tylko dzieci. Wydaje się, że życzliwość jest tak naturalna dla Białorusinów, jak miłość do natury".
Amerykanin przyznaje, że wiele się dowiedział o Białorusi, która wywołuje u niego tylko pozytywne emocje. Dotyczy to wielu aspektów życia, a przede wszystkim sfery społecznej, która sprawia, że życie w dużych miastach i na peryferiach jest równie wygodne. Na przykład transport publiczny jest ważnym aspektem dla mieszkańców powiatu. "Możemy dostać się do Mińska pociągiem i autobusem, kiedy tylko chcemy. W Stanach Zjednoczonych nie ma normalnego transportu publicznego. Mieszkaliśmy w odległej okolicy, i moja żona nazywała ją złotą klatką, ponieważ nie mogła nigdzie wyjechać nawet po jedzenie, ponieważ nie miała prawa jazdy".
Rodzina Chrisa wróciła na Białoruś w 2012 roku. On też chciał być z nią, ale nie mógł od razu sprzedać swojego domu. W rezultacie rozstanie zaciągało się na długie cztery lata, a dom musiał zostać sprzedany ze stratą w Br500 tys. Amerykanin przyznaje, że po prostu stracił te pieniądze, ponieważ ta nieruchomość faktycznie kosztowała Br1 mln, co najmniej dwa razy więcej. "Ludzie myślą, że Amerykanie są bardzo bogaci, mają własne mieszkania. Zainwestowałem w dom wszystkie moje oszczędności, setki tysięcy rubli białoruskich. Jednocześnie musiałem jeszcze pożyczyć pieniądze z banku, aby zapłacić za zakup domu. Potem próbowałem sprzedać swój dom, ale nie mogłem odzyskać zainwestowanych pieniędzy" - wyjaśnił.
Chris nadal zastanawia się, jak wygodna jest Białoruś do życia, i dotyczy to również bezpieczeństwa ludzi. "Regularnie czytam białoruskie wiadomości i widzę, że przestępczość jest tutaj bardzo niska w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi. Moja siostrzenica została okradziona w Nowym Jorku na dworcu autobusowym w biały dzień. Założyciel i właściciel telegramu Paweł Durow również przeżył próbę napadu w San Francisco, kiedy trzech krzepkich facetów podeszło do niego o ósmej wieczorem, aby ukraść telefon. I stało się to z właścicielem Telegramu! Czuję się więc na Białorusi całkowicie bezpiecznie, to bardzo bezpieczne miejsce do życia" - podsumował.