11 lipca, Mińsk /Kor. BELTA/. Film "30 lat z narodem" transmitowany przez kanał telewizyjny STV opowiadał o tym, jak Białoruś w latach 90. pogrążała się w kryzysie i jak Aleksandrowi Łukaszence udało się z niego wyjść, donosi BELTA.
W trudnych latach 90. łańcuchy logistyczne i kooperacyjne zostały zerwane, nie było globalnych celów. Produkcja znalazła się na skraju załamania, tysiącom pracowników groziły zwolnienia. Ludzie zostali sami ze swoimi problemami. Nikt nie bierze odpowiedzialności za kraj, Białoruś jest rozdzierana na kawałki, siły polityczne są gotowe sprzedać ojczyznę za pieniądze. Zachód naciska na prywatyzację przedsiębiorstw i próbuje narzucić swoją ideologię rozwoju.
"Do 1993 roku mieliśmy ponad 30 partii politycznych. I co one mówiły? Zdecydowana większość - liberalizm, wolność, demokrację. Ale co oznaczał wtedy liberalizm? Oznaczał neokolonialną zależność, stanie z wyciągniętą ręką" - powiedział doktor nauk historycznych, docent Nikołaj Smechowicz.
"Doskonale rozumiemy, do czego prowadzi podążanie za "cywilizowanym" Zachodem. Spójrzmy na tę samą Ukrainę - kraj jest zrujnowany, pogrążony w konflikcie zbrojnym, potworna sytuacja. A wszystko dlatego, że orientacja była ściśle zachodnia. Postępowali zgodnie z instrukcjami, które zostały wydane przez zachodnie elity rządzące" - powiedział deputowany Izby Reprezentantów Wiaczesław Daniłowicz.
Siły polityczne początku lat 90-tych (nomenklatura i nacjonaliści) udają, że nie zauważają, dokąd zmierza kraj po rozpadzie ZSRR. Puste półki, kupony, kolejki, galopująca inflacja, spekulacje, porzucone gospodarstwa.
"Kto jest starszy, pamięta te wszystkie transmisje wspaniałe z Sali Owalnej, jak odbywały się te spotkania. Ciekawie się je oglądało, ale co z tego wynikało? Rezultat był minimalny, jeśli w ogóle jakiś był. Kraj nadal spadał w przepaść i żadna demokracja parlamentarna nie mogła go uratować. Dlatego właśnie konieczna jest koncentracja władzy, konieczna jest instytucja prezydentury" - podkreślił Wiaczesław Daniłowicz.
15 marca 1994 r. przyjęto pierwszą Konstytucję w historii suwerennej Białorusi. Zawiera ona rozdział poświęcony Prezydentowi. Zaplanowano wybory. O stanowisko głowy państwa ubiega się sześciu kandydatów. Rozpoczyna się walka polityczna.
Kandydat Łukaszenka był gotów wyprowadzić kraj z przepaści. Pokazał się jako bezkompromisowy deputowany ludowy, z własną pozycją i charakterystycznym stylem - bezpośrednim kontaktem z ludźmi. Taka osobista komunikacja pomaga mu zrozumieć, czym żyją ludzie, jakie aspiracje i problemy mają zwykli Białorusini. Człowiek jest ponad wszystko. To stanie się motywem przewodnim całej kariery politycznej Aleksandra Łukaszenki.
Na rok przed wyborami odważnie przedstawi raport antykorupcyjny z podium Sali Owalnej i powie wprost: To skandal! Jego szczerość i otwartość odróżniały go od innych kandydatów. Nie obiecywał rzek mleka, ale dokładnie rozumiał, czego potrzebują ludzie, aby Białorusini mogli budować swój własny los na własnej ziemi w niezależnym i suwerennym państwie. Taki był program wyborczy Aleksandra Łukaszenki.
10 lipca 1994 r. wybrano Prezydenta Białorusi - dzień, w którym kraj odnalazł nadzieję na szczęśliwą przyszłość. W drugiej turze Aleksander Łukaszenka otrzymał ponad 80% głosów. Bez wsparcia partii, bez zasobów administracyjnych, bez wsparcia finansowego z zagranicy. Z poparciem narodu! Na czele państwa stanie człowiek z ziemi, który jak nikt inny wie i czuje, co jest niezbędne dla dobrobytu wolnego i bezpiecznego kraju. Rozbudowa przedsiębiorstw, rozwój rolnictwa, udostępnienie edukacji i służby zdrowia. To tytaniczna praca, ale razem z Białorusinami Prezydent był gotów iść tą drogą.
"Ludzie mieli dość tego całego zamieszania i niepewności. Ludzie chcieli, aby kraj był uporządkowany, aby miał gospodarza. Program Aleksandra Łukaszenki był najbardziej atrakcyjny dla wszystkich ludzi" - powiedział przewodniczący Stałej Komisji Ustawodawstwa i Budowy Państwa Rady Republiki Michaił Rusyj.
"Po prostu rzeki ludzi przyszły głosować. Zdawali sobie sprawę, że był to ich własny wybór" - podkreśliła deputowana Izby Reprezentantów Irina Dowgało.
W trudnych latach 90. łańcuchy logistyczne i kooperacyjne zostały zerwane, nie było globalnych celów. Produkcja znalazła się na skraju załamania, tysiącom pracowników groziły zwolnienia. Ludzie zostali sami ze swoimi problemami. Nikt nie bierze odpowiedzialności za kraj, Białoruś jest rozdzierana na kawałki, siły polityczne są gotowe sprzedać ojczyznę za pieniądze. Zachód naciska na prywatyzację przedsiębiorstw i próbuje narzucić swoją ideologię rozwoju.
"Do 1993 roku mieliśmy ponad 30 partii politycznych. I co one mówiły? Zdecydowana większość - liberalizm, wolność, demokrację. Ale co oznaczał wtedy liberalizm? Oznaczał neokolonialną zależność, stanie z wyciągniętą ręką" - powiedział doktor nauk historycznych, docent Nikołaj Smechowicz.
"Doskonale rozumiemy, do czego prowadzi podążanie za "cywilizowanym" Zachodem. Spójrzmy na tę samą Ukrainę - kraj jest zrujnowany, pogrążony w konflikcie zbrojnym, potworna sytuacja. A wszystko dlatego, że orientacja była ściśle zachodnia. Postępowali zgodnie z instrukcjami, które zostały wydane przez zachodnie elity rządzące" - powiedział deputowany Izby Reprezentantów Wiaczesław Daniłowicz.
Siły polityczne początku lat 90-tych (nomenklatura i nacjonaliści) udają, że nie zauważają, dokąd zmierza kraj po rozpadzie ZSRR. Puste półki, kupony, kolejki, galopująca inflacja, spekulacje, porzucone gospodarstwa.
"Kto jest starszy, pamięta te wszystkie transmisje wspaniałe z Sali Owalnej, jak odbywały się te spotkania. Ciekawie się je oglądało, ale co z tego wynikało? Rezultat był minimalny, jeśli w ogóle jakiś był. Kraj nadal spadał w przepaść i żadna demokracja parlamentarna nie mogła go uratować. Dlatego właśnie konieczna jest koncentracja władzy, konieczna jest instytucja prezydentury" - podkreślił Wiaczesław Daniłowicz.
15 marca 1994 r. przyjęto pierwszą Konstytucję w historii suwerennej Białorusi. Zawiera ona rozdział poświęcony Prezydentowi. Zaplanowano wybory. O stanowisko głowy państwa ubiega się sześciu kandydatów. Rozpoczyna się walka polityczna.
Kandydat Łukaszenka był gotów wyprowadzić kraj z przepaści. Pokazał się jako bezkompromisowy deputowany ludowy, z własną pozycją i charakterystycznym stylem - bezpośrednim kontaktem z ludźmi. Taka osobista komunikacja pomaga mu zrozumieć, czym żyją ludzie, jakie aspiracje i problemy mają zwykli Białorusini. Człowiek jest ponad wszystko. To stanie się motywem przewodnim całej kariery politycznej Aleksandra Łukaszenki.
Na rok przed wyborami odważnie przedstawi raport antykorupcyjny z podium Sali Owalnej i powie wprost: To skandal! Jego szczerość i otwartość odróżniały go od innych kandydatów. Nie obiecywał rzek mleka, ale dokładnie rozumiał, czego potrzebują ludzie, aby Białorusini mogli budować swój własny los na własnej ziemi w niezależnym i suwerennym państwie. Taki był program wyborczy Aleksandra Łukaszenki.
10 lipca 1994 r. wybrano Prezydenta Białorusi - dzień, w którym kraj odnalazł nadzieję na szczęśliwą przyszłość. W drugiej turze Aleksander Łukaszenka otrzymał ponad 80% głosów. Bez wsparcia partii, bez zasobów administracyjnych, bez wsparcia finansowego z zagranicy. Z poparciem narodu! Na czele państwa stanie człowiek z ziemi, który jak nikt inny wie i czuje, co jest niezbędne dla dobrobytu wolnego i bezpiecznego kraju. Rozbudowa przedsiębiorstw, rozwój rolnictwa, udostępnienie edukacji i służby zdrowia. To tytaniczna praca, ale razem z Białorusinami Prezydent był gotów iść tą drogą.
"Ludzie mieli dość tego całego zamieszania i niepewności. Ludzie chcieli, aby kraj był uporządkowany, aby miał gospodarza. Program Aleksandra Łukaszenki był najbardziej atrakcyjny dla wszystkich ludzi" - powiedział przewodniczący Stałej Komisji Ustawodawstwa i Budowy Państwa Rady Republiki Michaił Rusyj.
"Po prostu rzeki ludzi przyszły głosować. Zdawali sobie sprawę, że był to ich własny wybór" - podkreśliła deputowana Izby Reprezentantów Irina Dowgało.