Projekty
Government Bodies
Flag Poniedziałek, 16 Września 2024
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
11 Sierpnia 2024, 15:00

Ekspert opowiedział i pokazał, co kierowca musi wiedzieć, aby móc szybko zareagować w razie wypadku

Każdy, kto zasiada za kierownicą, jest pewien: teraz się potoczy jak po maśle. Jednak droga jest obarczona wieloma niebezpieczeństwami. Co zrobić, na przykład, gdy  na autostradę  nagle wskakuje łoś? Albo kiedy jakiś "superbohater" zdecydował się na wyprzedzanie w ataku frontalnym? Dosłownie w ciągu kilku sekund musisz ocenić sytuację i podjąć najbardziej poprawną decyzję o żywotnym znaczeniu. Mistrz sportu, szef Centrum Szkolenia Kontrawaryjnego Siergiej Owczinnikow uważa, że jeśli kierowca wyszkolił i wyćwiczył automatyzm umiejętności wychodzenia z krytycznej sytuacji, wówczas ciało w momencie nagłego wypadku przypomni sobie, jak postępować, i "mechanizm refleksyjny" na pewno zadziała.

Mózg ucznia jest plastyczny


Miłość do sprzętu Siergieja Owczinnikowa jeszcze od czasów szkolnych. Najpierw w rodzinie pojawił się rower motocyklowy, potem IŻ-56 z wózkiem bocznym, a następnie prestiżowa jak na tamte czasy "Wołga" GAZ-21.

- A mój pierwszy osobisty samochód to "Żiguli", który ludzie z miłością nazywali "groszem" - opowiada rozmówca. - W szkolnym zakładzie szkoleniowo-produkcyjnym uzyskałem prawo jazdy do kategorii C - samochód ciężarowy. Szkolenie trwało dwa lata. I nie tylko prowadziliśmy samochód, ale także studiowaliśmy jego wnętrza, nauczyliśmy się go naprawiać. Dziś rozumiem znaczenie tego, że dziecko od dzieciństwa wie, jak samodzielnie wykonywać pewne zadania techniczne. Mózg ucznia jest mobilny i plastyczny, otwarty na nową wiedzę. Wtedy układane są jego przyszłe skłonności, przydatne nawyki, umiejętność analizowania, myślenia i komplikowania już zdobytych umiejętności.

Do sportów motorowych Siergieja Owczinnikowa przywiódł jego wysokość przypadek.

 - Po szkole poszedłem na studia do Mińskiego Instytutu Radiotechnicznego. Pewnego dnia mój kolega z grupy Kostia Romanowskij zaproponował pójść razem, aby uprawiać sporty motorowe w sekcji DOSAAF - wspomina. - Początkowo znajdowała się w pobliżu Rynku Komarowskiego, a następnie przeniosła się do Borowej. Wśród dyscyplin był też wielobój motorowy. Na torze rajdowym uczyliśmy się wykonywać między innymi ćwiczenie "zygzak", które, jak widać, nasi chłopcy ćwiczą dzisiaj na waszych oczach. W swoich samochodach omijają pachołki drogowe w postaci zakrzywionego korytarza z dwoma zakrętami.

W sporty motorowe wchodziły różne dyscypliny: ekonomiczna jazda, slalom, bieg na trzy kilometry, pływanie, strzelanie. To tam młody sportowiec poznał trenera Aleksandra Kodatienko, który w rzeczywistości rozwinął w nim miłość do sportów motorowych. Najpierw pilot, podobnie jak jego obecni uczniowie, studiował jazdę figurową, która obejmowała takie ćwiczenia jak "zygzak", koło, różne parkingi, a następnie przeszedł do rajdu. Dziś bez sponsorów w sportach motorowych nie ma co robić, a w czasach radzieckich nawet w tak drogim sporcie jak rajd, obiecującym sportowcom klub zapewniał samochód.

Według szefa Centrum, sporty motorowe uczą dyscypliny, samokontroli. Musisz być w stanie być nie tylko szybki i wygrywać, ale także przyjąć cios, skupić się na tym, co najważniejsze, przeanalizowywać sytuację z wyprzedzeniem. W sportach motorowych nie ma czasu na wygłupy. Wyścig warunkowo trwa od 30 sekund do półtorej minuty. I jest wiele elementów, które należy dokładnie wykonać. Tutaj wymagana jest najwyższa koncentracja uwagi, skupienie, nastrój.

- Jestem wdzięczny moim nauczycielom, laureatowi mistrzostw ZSRR w rajdach Wiaczesławowi Russkich i trenerowi Aleksandrowi Kodatienko za pomoc w opanowaniu sztuczek, zapoznaniu się z technikami profesjonalnych kierowców. Od tego czasu od ponad 40 lat zawodowo uprawiam sporty motorowe. Wielokrotnie byłem mistrzem Białorusi w rally, pracowałem nawet jako dziennikarz w zawodach Formuły 1. Obecnie - kierownik Białoruskiej Federacji Samochodowej, uczę specjalizacji "sport motorowy" na Uniwersytecie Kultury Fizycznej na Katedrze sztuki walki i specjalnego przeszkolenia. Przygotowuję trenerów - zauważa nasz bohater.

Zabawy dla dorosłych napaleńców

Uważa się, że kierowcy, którzy opanowali techniki wyścigowe, mają zwiększoną samoocenę i zaczynają używać nauczonych sztuczek na zwykłych drogach miejskich. Najczęstszą "zabawą" jest to, kto kogo wyprzedzi.


- Ten zawodnik, który ma dobre poziomy, nikomu niczego nie będzie udowodniał - jest pewien doświadczony instruktor. - A co do wyżej wymienionych wyścigów... Przecież to nie kierowca wyprzedza, ale "żelazo". Im mocniejszy samochód, tym większe szanse na wygraną. I wyobraźcie sobie, że Schumacher brałby udział w takich wyścigach ulicznych na prędkość lub mistrz świata w boksie chodziłby po podwórkach w poszukiwaniu walki. Głupie, absurdalne. Jeśli zorganizowałeś wyścig w mieście, to nie jesteś pewien siebie i swoich umiejętności. Oczywiście sporty motorowe to pewien napęd i przypływ adrenaliny, hormonu, który pozwala mężczyźnie uzyskać wiele mocnych emocji. Wyjechać na specjalny tor, pojeździć, porywalizować - dlaczego nie? Ale moi towarzysze nie ścigają się na zwykłych drogach. Ścigają się tylko ci, którzy nie zajmują się samochodem zawodowo.

Szkoła kremlowskich kierowców

Siergiej Owczinnikow pracował w energetyce jako ustawiacz sprzętu przez ponad dziesięć lat. Równolegle kontynuował uprawianie sportów motorowych. Przypadek ponownie pomógł zdecydować o wyborze strategicznej linii życia. Kiedyś udał się w podróż służbową, przyszedł do dyrektora, aby podpisać dokumenty. A ten właśnie wyjrzał z gabinetu do poczekalni. Sekretarka wyjaśnia, że młody człowiek czeka na swoją kolej.

- Szef pyta: ile masz lat? Mówię, 33. "Jakim jesteś młodym człowiekiem? - dziwi się. - Jezus Chrystus stworzył doktrynę w Twoim wieku, a Ty chodzisz z papierkami..." Od tego czasu ten punkt utknął w mojej głowie: co dalej? Kim chcę być w tym przedsiębiorstwie? Kierownikiem działu?  Hali produkcyjnej? Nie. A krzesło dyrektora jest dalekie od granic moich marzeń, tj. nie planowałem robić kariery w przedsiębiorstwie - przyznaje Siergiej Owczinnikow.

Pewnego dnia przyjechał do Moskwy wraz z kolegami, aby poznać grzmiącą w całym Związku szkołę ekstremalnej jazdy trenera sportów motorowych profesora Ernesta Cygankowa. Nazywano ją popularnie "szkołą kremlowskich kierowców". Faktem jest, że pod koniec lat 70. decyzją Biura Politycznego Komitetu Centralnego KPZR opracowano unikalny system szkolenia kierowców wyższego kierownictwa kraju.

- Ernest Siergiejewicz dostosował metodologię szkolenia kierowców wyścigowych dla kierowców, dla których ważna jest nie tyle szybka jazda, co kontrawaryjność. Najważniejsze przy tym jest umiejętność wychodzenia z sytuacji krytycznych i przede wszystkim ich unikania - wyjaśnia mistrz. - Dokładnie badam wszystkie nowe systemy i upewniam się, że metoda opracowana przez profesora Cygankowa do dziś pozostaje najlepsza do przygotowania kontrawaryjnego. W tym czasie byłem szkolony w słynnej moskiewskiej szkole i zdałem sobie sprawę, że to jest moja droga.

Do Centrum Siergieja Owczinnikowa przychodzą ci, którzy chcieliby ćwiczyć technikę sterowania samochodem w różnych sytuacjach i warunkach pogodowych. W tym celu mają do dyspozycji ogromny poligon i jednego z najbardziej doświadczonych i znanych instruktorów w kraju. Nauczyciel nigdy nie policzył, ilu uczniów przygotował. Według jego szacunków, kilka tysięcy. Wielu z nich zostało mistrzami Białorusi, trenerami. Jeden ze słynnych kierowców na Białorusi, Siergiej Wiazowicz, szef zespołu MAZ-SPORTavto, jest również jego absolwentem.

Na szkolenie do znanego trenera przyjeżdżają kierowcy z różnych zakątków Białorusi. Teraz witebczanka, matka trójki dzieci, uczy się w jednej z grup. Na pytanie, czy w ojczyźnie Chagalla nie ma takich kursów, odpowiada:

- Jest! Ale chciałam uczyć się osobiście u Siergieja Olegowicza! Bo on jest najlepszy!

Według doświadczonego mistrza, nikt z nas nie jest bezpieczny przed wpadnięciem w ekstremalną sytuację za kierownicą. Śliska nawierzchnia drogi, niechlujny pieszy, zwierzę wynurzające się z lasu - sytuacje oczywiście na drodze są różne, ale w zasadzie nie ma ich zbyt wiele. Jedno jest pewne: kierowca będzie musiał hamować z dużą prędkością, omijać przeszkodę, wpasowywać się w zakręt lub wychodzić z poślizgu. Dlatego wszystkie te elementy są opracowywane na torze.

- Ostatnio w mediach społecznościowych moja była uczennica opowiedziała o tym, że była za kierownicą, gdy nagle na drogę wyskoczył ogromny łoś. Na szczęście udało jej się go ominąć - mówi Siergiej Owczinnikow. - Myślę, że umiejętności zdobyte w naszym ośrodku nie były zbyteczne. I w takich chwilach zdaję sobie sprawę, że nie pracuję na próżno. W końcu nawet najmniejszy błąd może kosztować życie. Dlatego tak ważne jest przygotowanie osoby na to, co czeka ją na drodze.

Urodzić się w czepku

Doświadczony instruktor i sportowiec niejednokrotnie w życiu znalazł się o włos od śmierci. Co ciekawe, najbardziej niebezpieczna sytuacja nie dotyczyła samochodu, ale zwykłej podróży kajakiem po rzece Isłocz. Sprawa była na majówkę.

- Jak zwykle ćwiczyliśmy na miejscu, jak prawidłowo wiosłować i tabanować (wiosłować w kierunku przeciwnym do normalnego, zwykle w celu szybkiego hamowania. - Not. Red.). Siedziałem z tyłu, na miejscu kapitana, a z przodu mój kolega marynarz - wspomina rozmówca. - Isłocz ma dość mocne dociski. Na początku szliśmy spokojnie, a potem nagle zaczyna nas gwałtownie wynosić na wierzby. Zamiast wiosłować, marynarz zaczął tabanować. Kajak pobiegł prosto na krzaki, a potem się przewrócił. Kumpel, bo siedział z przodu, popłynął w dół rzeki, a mnie wbiło pod gałęzie. Znajduję się pod wodą i z tyłu kurtka się zachaczyła, najwyraźniej do zaczepu. Odpycham się - nie mogę się wynurzyć. Nie ma już wystarczająco dużo powietrza, ale świadomość jest nadal jasna. Robię kolejny impuls - i wynoszono mnie na powierzchnię wody. Nie popełniłem żadnych heroicznych czynów, po prostu przeżyłem z woli losu.

Po raz drugi Siergiej Owczinnikow wpędził się w tarapaty już na drodze, gdy był na siedzeniu pasażera. Wtedy pojechali do Orszy, aby skonfigurować sprzęt elektroniczny. Za kierownicą "Zaporożca" jest kolega, początkujący kierowca. Zima. Słonecznie. Widoczność jest doskonała. Z odbiornika wydobywa się wesoła muzyka. A potem samochód lekko się ślizga. Sytuacja wcale nie jest trudna, ale kierowca z braku doświadczenia gwałtownie skręca kierownicą, i samochód wchodzi w kolejny, już silny poślizg.

- Samochód skręca w poprzek drogi, i widzę, że w naszą stronę pędzi ciężarówka - wspomina Siergiej Owczinnikow. - Dziwne, ale w tych sekundach poczułem nie strach, ale urazę. Doświadczony kierowca, który niejednokrotnie w zawodach rajdowych przewracał się i leciał do bagna, ginie w wypadku na szerokiej, półpustynnej drodze... Absurd jakiś! Na szczęście wtedy jakimś cudem minęliśmy się. Ale upewniłem się, że kierowcy często gubią się w sytuacji awaryjnej i nie czują swojego samochodu. Dlatego bardzo potrzebne jest wysokiej jakości przygotowanie kontrawaryjne.

Co jest nie tak z pieszymi?

Niektórzy kierowcy narzekają na pieszych: mówią, że są całkowicie bezczelni, czują się prawie nieśmiertelni, wskakują się pod same koła. Gdzie ludzie mają instynkt samozachowawczy?

- Przepisy ruchu drogowego są równie wymagające zarówno dla kierowców, jak i pieszych - argumentuje rozmówca. - W ZSRR było tak: przeszedłeś przez ulicę w niewłaściwym miejscu - zatrzymał cię milicjant drogowy i wypisał grzywnę. Ale sprawa nie ograniczała się do tego. Do pracy do dzialu personalnego Państwowa Inspekcja Drogowa wysyłała list, i twoje wykroczenie zostawało zarejestrowane. Mogło to skutkować obniżeniem premii lub przesunięciem urlopu. Albo można było przesunąć kolejkę na mieszkanie o kilka lat. Nawiasem mówiąc, za granicą również w wielu krajach ludzie są bardzo surowo karani za takie «grzechy». Jeśli jesteś tak ryzykowny, oznacza to, że również pożyczka zostanie ci udzielona na innych, mniej korzystnych warunkach. Ale nasi piesi mają teraz znacznie swobodniejsze życie. Kary ich nie przerażają, dlatego często przechodzą przez przejście w mocno nasuniętym kapturze ze słuchawkami w uszach lub rozmawiają przez telefon. W innych krajach za taką "promenadę" - grzywnę i to bardzo dużą. Prawdopodobnie musimy jeszcze bardziej rygorystycznie podchodzić do tego rodzaju "szwendaczów". Świętą zasadą dla kierowcy jest dawanie drogi drugiemu. Ale ten drugi musi szanować resztę ruchu. Jezdnia jest jak pas graniczny, na którym należy zachowywać się ostrożnie, przewidująco i uprzejmie.

Zdaniem rozmówcy, obecni kierowcy znacznie mniej niż wcześniej cenią swojego żelaznego konia. W Związku Radzieckim człowiek zaoszczędzał pół życia na samochód, a teraz niektórzy z jednej lub dwóch pensji są w stanie kupić używany zagraniczny samochód.

- Możesz kupić wszystko - samochód, części, prawo jazdy. Tylko nie życie - filozofuje rozmówca. - Więc jeśli jesteś Schumacherem w sercu lub chcesz pokazać swoje umiejętności przed dziewczyną, przyjedź na ten sam profesjonalny tor w Stajkach. Tutaj możesz ćwiczyć, ścigać się z dużą prędkością, brać udział w zawodach organizowanych przez Federację. Jeśli chcesz, nie tylko z powodzeniem pozbędziesz się nagromadzonego zapasu adrenaliny, ale nadal będziesz w stanie zdobyć nagrodę i uzyskać kategorię. A droga nie jest miejscem do zarozumiałości i samodeklaracji. Według statystyk większość ludzi ginie nie w wypadkach lotniczych, nie podczas trzęsień ziemi lub pożarów, ale na drogach publicznych. Dlatego zawsze powtarzam moim uczniom na zajęciach: kiedy siedzisz za kierownicą, powinieneś po prostu spróbować dotrzeć do celu żywcem i pamiętać, że w domu na ciebie czeka rodzina.

Wielu jego uczniów zostało mistrzami Białorusi, trenerami. A jeden ze słynnych kierowców na Białorusi, Siergiej Wiazowicz, szef zespołu MAZ-SPORTavto, jest jego absolwentem.

Elena NIKOLAJEWA,
foto - Siergiej SZELEG,
Gazeta "7 dni".

Projekt powstał ze środków celowej zbiórki na produkcję kontentu krajowego
Świeże wiadomości z Białorusi