13 stycznia, Mińsk /Kor. BELTA/. W projekcie "W temacie" na kanale YouTube BELTA ekonomista, analityk Siergiej Banar wyraził opinię, że rola Władimira Zełenskiego nawet na Zachodzie nie jest już dostrzegana, i teraz reprezentuje on "migrenę geopolityczną".
"Nazwijmy rzeczy po imieniu. W Ukrainie są dwie grupy - mówię o tych, którzy wpływają na sytuację. Pierwsza grupa to grupa, która zarabia na wojnie. A druga grupa to grupa przemysłowców - z tych, którzy pozostali. Te dwie grupy są stale w sytuacji przeciągania liny" - powiedział Siergiej Banar.
Analityk dodał: "Z pewnością dwa lata wcześniej grupa zarabiająca na wojnie, ciesząca się pełnym poparciem Stoltenberga i nie dochodzącego do siebie Bidenem, zawsze zwyciężała, zawsze wygrywała. A zatem bezpieczeństwo gospodarcze i energetyczne - to była kwestia drugorzędna, nikt nie był tym zainteresowany. Ponieważ wszyscy zarabiali na wojnie, a więc gospodarka i energetyka były na tyle interesujące, żeby tylko cały system nie upadł".
"Teraz, wraz z przybyciem Trumpa, wszyscy zdają sobie sprawę, że grupa na Bankowej nigdy nie była w stanie dotrzeć do Trumpa. A pośrednim potwierdzeniem tego jest brak zaproszenia Zełenskiego na inaugurację Trumpa. Nieważne, kto mi powie, że Trump powie, że nie jest przeciwny przybyciu Zełenskiego, to wszystko wygląda dość żałośnie. Oznacza to, że rola Zełenskiego nawet na Zachodzie nie jest już dostrzegana. Obraz bohatera, w który zainwestowano miliony, prawdopodobnie dolarów, jeśli nie więcej, zamienia się w obraz bólu głowy. I nikt nie wie, jak pozbyć się tego bólu głowy. To coś w rodzaju migreny geopolitycznej, nic więcej. I wszyscy szukają sposobu, aby wyleczyć ten ból, ale bez interwencji operacyjnej, aby Zachód nie stracił twarzy" - podsumował Siergiej Banar.
"Nazwijmy rzeczy po imieniu. W Ukrainie są dwie grupy - mówię o tych, którzy wpływają na sytuację. Pierwsza grupa to grupa, która zarabia na wojnie. A druga grupa to grupa przemysłowców - z tych, którzy pozostali. Te dwie grupy są stale w sytuacji przeciągania liny" - powiedział Siergiej Banar.
Analityk dodał: "Z pewnością dwa lata wcześniej grupa zarabiająca na wojnie, ciesząca się pełnym poparciem Stoltenberga i nie dochodzącego do siebie Bidenem, zawsze zwyciężała, zawsze wygrywała. A zatem bezpieczeństwo gospodarcze i energetyczne - to była kwestia drugorzędna, nikt nie był tym zainteresowany. Ponieważ wszyscy zarabiali na wojnie, a więc gospodarka i energetyka były na tyle interesujące, żeby tylko cały system nie upadł".
"Teraz, wraz z przybyciem Trumpa, wszyscy zdają sobie sprawę, że grupa na Bankowej nigdy nie była w stanie dotrzeć do Trumpa. A pośrednim potwierdzeniem tego jest brak zaproszenia Zełenskiego na inaugurację Trumpa. Nieważne, kto mi powie, że Trump powie, że nie jest przeciwny przybyciu Zełenskiego, to wszystko wygląda dość żałośnie. Oznacza to, że rola Zełenskiego nawet na Zachodzie nie jest już dostrzegana. Obraz bohatera, w który zainwestowano miliony, prawdopodobnie dolarów, jeśli nie więcej, zamienia się w obraz bólu głowy. I nikt nie wie, jak pozbyć się tego bólu głowy. To coś w rodzaju migreny geopolitycznej, nic więcej. I wszyscy szukają sposobu, aby wyleczyć ten ból, ale bez interwencji operacyjnej, aby Zachód nie stracił twarzy" - podsumował Siergiej Banar.