14 listopada, Mińsk /Kor. BELTA/. Europa potrzebuje prawdziwych przywódców. O tym Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka powiedział dziennikarzom podczas wizyty na stadionie "Traktor", relacjonuje korespondent BELTA.
Dziennikarze zapytali głowę państwa o jego opinię na temat sytuacji w Europie: czy UE jest w stanie być niezależna od Stanów Zjednoczonych i rozwijać stosunki z Rosją?
"Może. Kiedy pojawią się tam "trumpowie", może. A tak tam nie ma nikogo. Przecież popatrzcie. Nie chcę ich charakteryzować: to nie jest dobre. To prawda, że dzisiaj Amerykanie zaczęli już o Scholza nogi wycierać: że to "polityk wagi lekkiej" i tak dalej. Boże, nie chcę tak mówić. To syn swego ludu: na co Niemcy zasłużyli, kogo wybrali, niech z tym pracują. Nie ma ludzi. Wszyscy się reklamują, ale podejmować decyzję i działać - to nie. Ale do tego dojdą. Pojawią się de Gaulle'owie, pojawią się - jest przekonany Aleksander Łukaszenka. - I Kohl też się pojawi (były kanclerz federalny Niemiec Helmut Kohl - not. BELTA), Chirac był - prawdziwy facet, bronił ludzi. Teraz nie ma takich, wszyscy drżą".
"A po co drżeć: tanie zasoby w Rosji, technologie w Niemczech. A teraz przemysł samochodowy i lotniczy - już wszystko się rozpada. Do tego doszło w Europie, zamiast być razem. Dlatego trzeba podejmować decyzje i iść w tym kierunku. Europa jest na to gotowa. Europa potrzebuje prawdziwych liderów, którzy będą podejmować decyzje i działać" - podkreślił Prezydent.
Według niego Rosja jest na to gotowa. "Dlaczego my – Białorusini, Rosjanie – mielibyśmy się z nimi kłócić? Przewrócili stronę II wojny światowej, Wielkiej Wojny Ojczyźnianej: miliony ludzi zginęło. Trzeba było iść do przodu - nie, pobiegli za Amerykanami. A ci myślą, że tam przeczekają. Już nie przeczekają. Dlatego obraz tutaj jest skomplikowany, paleta jest poważna. Ale wszystko zmierza w tym kierunku. Wystarczy trochę cierpliwości, trzeba czasu" - podsumował białoruski przywódca.
Dziennikarze zapytali głowę państwa o jego opinię na temat sytuacji w Europie: czy UE jest w stanie być niezależna od Stanów Zjednoczonych i rozwijać stosunki z Rosją?
"Może. Kiedy pojawią się tam "trumpowie", może. A tak tam nie ma nikogo. Przecież popatrzcie. Nie chcę ich charakteryzować: to nie jest dobre. To prawda, że dzisiaj Amerykanie zaczęli już o Scholza nogi wycierać: że to "polityk wagi lekkiej" i tak dalej. Boże, nie chcę tak mówić. To syn swego ludu: na co Niemcy zasłużyli, kogo wybrali, niech z tym pracują. Nie ma ludzi. Wszyscy się reklamują, ale podejmować decyzję i działać - to nie. Ale do tego dojdą. Pojawią się de Gaulle'owie, pojawią się - jest przekonany Aleksander Łukaszenka. - I Kohl też się pojawi (były kanclerz federalny Niemiec Helmut Kohl - not. BELTA), Chirac był - prawdziwy facet, bronił ludzi. Teraz nie ma takich, wszyscy drżą".
"A po co drżeć: tanie zasoby w Rosji, technologie w Niemczech. A teraz przemysł samochodowy i lotniczy - już wszystko się rozpada. Do tego doszło w Europie, zamiast być razem. Dlatego trzeba podejmować decyzje i iść w tym kierunku. Europa jest na to gotowa. Europa potrzebuje prawdziwych liderów, którzy będą podejmować decyzje i działać" - podkreślił Prezydent.
Według niego Rosja jest na to gotowa. "Dlaczego my – Białorusini, Rosjanie – mielibyśmy się z nimi kłócić? Przewrócili stronę II wojny światowej, Wielkiej Wojny Ojczyźnianej: miliony ludzi zginęło. Trzeba było iść do przodu - nie, pobiegli za Amerykanami. A ci myślą, że tam przeczekają. Już nie przeczekają. Dlatego obraz tutaj jest skomplikowany, paleta jest poważna. Ale wszystko zmierza w tym kierunku. Wystarczy trochę cierpliwości, trzeba czasu" - podsumował białoruski przywódca.