15 sierpnia, Mińsk /Kor. BELTA/. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka ostrzegł, że w przypadku naruszenia granicy państwowej odpowiedź będzie natychmiastowa. Odpowiednie oświadczenie złożył 15 sierpnia podczas wywiadu dla kanału telewizyjnego Rossija, donosi korespondent BELTA.
Jedno z pytań dotyczyło chamskiej odpowiedzi ze strony ukraińskiego MSZ na oświadczenie MSZ Białorusi w sprawie naruszenia przez drony przestrzeni powietrznej naszego kraju. Ukraińscy urzędnicy odpowiedzieli, że w tym temacie nie ma nic do omówienia, nie jest to coś, o czym warto myśleć.
Jak powiedział szef państwa, po incydencie z dronami i oświadczeniach, działaniach strony białoruskiej, otrzymano odpowiedź od strony ukraińskiej: "Otrzymaliśmy sygnały od tych, którzy odpowiedzialnie prowadzą politykę, i od ukraińskich wojskowych. Zastanawiali się: a co, a jak..."
Prezydent zwrócił uwagę, że wszystko to działo się na tle dodatkowych środków ochrony granicy państwowej. "Przecież przenieśli jednostki do naszej granicy dodatkowo, gdy zobaczyli, że tworzymy odpowiednie jednostki na granicy. One (te jednostki. - Not. BELTA) zajęły swoje pozycje (pozycje, które określaliśmy dawno temu). Jestem zwolennikiem tego, abyśmy wszystko przewidywali. Jeśli nagle chwila lub czas "zero", każda jednostka, kompania, batalion musi wyjść i stanąć na swojej pozycji" - wyjaśnił Aleksander Łukaszenka.
Według niego, na Białorusi wyznaczono brygady, batalionowe grupy taktyczne do działań w rejonie białorusko-ukraińskiej granicy państwowej. Planowanych jest tam ponad 20. "Każda grupa wie, jaki teren zajmuje, terytorium i tak dalej. Jest to konieczne, aby zapobiec wyłomu. Dlatego to zrobiliśmy" - powiedział Prezydent.
"I oni (ze strony ukraińskiej. - Not. BELTA) to zobaczyli. Ciągle nam mówili, i ludzie Zachodu, że nie potrzebują wojny z Białorusią. Rozumiemy to i mówimy, że nie będziemy z wami walczyć" - powiedział szef państwa. Wyjaśnił, że brak wojowniczych zamiarów wynika nie z tego, że po tej stronie jest ktoś dobry, ale z tego, że Białoruś i Rosja nie są zainteresowane zwiększaniem linii działań bojowych. "Cała granica - 1,2 tys. km. Teraz front, SOW - 1 tys. km. Czy jesteśmy gotowi zamknąć 1,2 tys. km? Nie. Kursk również to pokazał. Że należy ogłosić mobilizację (czyli w przypadku takiego rozwoju wydarzeń należałoby ogłosić mobilizację. - Not. BELTA), czego Zachód chce od nas, a przede wszystkim od Rosji, aby od wewnątrz wzbudzić społeczeństwo. Dlatego nie jesteśmy na to gotowi, nie chcemy tego" - powiedział białoruski przywódca.
Według niego, na Białorusi wyznaczono brygady, batalionowe grupy taktyczne do działań w rejonie białorusko-ukraińskiej granicy państwowej. Planowanych jest tam ponad 20. "Każda grupa wie, jaki teren zajmuje, terytorium i tak dalej. Jest to konieczne, aby zapobiec wyłomu. Dlatego to zrobiliśmy" - powiedział Prezydent.
"I oni (ze strony ukraińskiej. - Not. BELTA) to zobaczyli. Ciągle nam mówili, i ludzie Zachodu, że nie potrzebują wojny z Białorusią. Rozumiemy to i mówimy, że nie będziemy z wami walczyć" - powiedział szef państwa. Wyjaśnił, że brak wojowniczych zamiarów wynika nie z tego, że po tej stronie jest ktoś dobry, ale z tego, że Białoruś i Rosja nie są zainteresowane zwiększaniem linii działań bojowych. "Cała granica - 1,2 tys. km. Teraz front, SOW - 1 tys. km. Czy jesteśmy gotowi zamknąć 1,2 tys. km? Nie. Kursk również to pokazał. Że należy ogłosić mobilizację (czyli w przypadku takiego rozwoju wydarzeń należałoby ogłosić mobilizację. - Not. BELTA), czego Zachód chce od nas, a przede wszystkim od Rosji, aby od wewnątrz wzbudzić społeczeństwo. Dlatego nie jesteśmy na to gotowi, nie chcemy tego" - powiedział białoruski przywódca.
"Nie chcemy eskalacji i nie chcemy wojny z całym NATO. My tego nie chcemy" - podkreślił Prezydent. "Ale jeśli to zrobią i na to pójdą, to co... Nie będziemy mieli innego wyjścia. I nie będzie żadnych "czerwonych linii". Jest ona, ta linia - granica państwowa. Jak tylko nadepną na nią (mówię jak strażnik graniczny), odpowiedź będzie natychmiastowa. Jest przygotowana, rozkazem w sejfach, jak należy".