Projekty
Government Bodies
Flag Piątek, 18 Października 2024
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
25 Września 2024, 20:00

Za 30 marek. Jak Antonina Makarowa stała się katem Tonią-karabinierką 

Za co więc sądzono Antoninę Makarową-Ginzburg, bardziej znaną jako Tonia-karabinierka? Dziewczyna, która jako ochotniczka wstąpiła na front i trafiła do niemieckiej niewoli, zdołała uciec. Po długich wędrówkach znalazła się w słynnej Lokockiej autonomii. Co wydarzyło się z nią później, opowiedzieli historycy w projekcie BELTA "Kroniki".

Dziewczyna z doświadczeniem bojowym okazała się przydatna w Lokcie. Dla Antoniny Makarowej szybko znaleziono zastosowanie. Kolaboranci z miejscowej ludności nie chcieli rozstrzeliwać współmieszkańców, dlatego tę krwawą pracę zaproponowano Makarowej.  

– Prowadziła dość rozrywkowy tryb życia, nadużywała alkoholu. Kiedy pewnego dnia zaproponowano jej udział w rozstrzeliwaniu ludności, bez wahania zgodziła się i brała w tym udział każdego dnia. Według zeznań świadków, za to otrzymywała 30 marek – wyjaśnił zastępca dyrektora ds. naukowych Instytutu Historii NAN Białorusi, kandydat nauk historycznych, docent Paweł Trubczyk.

Każdego dnia Antonina wykonywała wyrok nawet do trzech razy. Przy każdym rozstrzeliwała do trzydziestu  osób, tyle bowiem mieściło się w pomieszczeniu, gdzie trzymano skazanych.

– Opisywano ją jako dziewczynę, która podchodziła do karabinu maszynowego, klękała (była niskiego wzrostu) i strzelała celnie do ludzi stojących w szeregu – opowiadał docent, kandydat nauk historycznych Siergiej Aleksandrowicz. – Zdejmowała ubrania z zabitych. Istnieją relacje mieszkańców, którzy ją pamiętali, że wcześniej wybierała sobie ubrania skazańców, aby jak najmniej je uszkodzić strzałami, a później zabrać i przywłaszczyć. Dobijała rannych z rewolweru. Czy byli jacyś, którzy przeżyli jej egzekucje? Tak, to były dzieci. Ponieważ do egzekucji używała głównie karabinu maszynowego "Maksim". Rzekomo sam Kamiński jej go wręczył, choć to wątpliwe, biorąc pod uwagę poziom Kamińskiego, który później został generałem SS, i poziom Toni-karabinierki... Niemniej jednak byli ocaleni, głównie dzieci, które później miejscowi mieszkańcy w jakiś sposób (nie zawsze się udawało, dopóki dół nie był jeszcze zasypany) zabierali i przekazywali partyzantom.
Z protokołu przesłuchania Antoniny Makarowej-Ginzburg w czerwcu 1978 roku:
„Nie znałam tych, których rozstrzeliwałam. Oni nie znali mnie. Dlatego nie czułam wobec nich wstydu. Zdarzało się, że po wystrzale podchodziłam bliżej, a ktoś jeszcze drgał. Wtedy strzelałam ponownie w głowę, aby  nie cierpiał. Czasem kilku więźniom na piersiach zawieszano kawałek sklejki z napisem „partyzant”. Niektórzy przed śmiercią coś śpiewali. Po egzekucjach czyściłam karabin maszynowy w wartowni lub na podwórzu. Amunicji było pod dostatkiem".

O Tonce-karabinierce zaczęły krążyć plotki. Partyzanci ogłosili na nią polowanie. Jednak nie udało się im jej schwytać: w 1943 roku Antonina opuściła Lokcie.
– Makarowa prowadziła dość rozrywkowy tryb życia. W 1943 roku została skierowana do jednego z niemieckich szpitali na tyłach, aby leczyć choroby przenoszone drogą płciową. To pozwoliło jej uniknąć schwytania przez wojska radzieckie i partyzantów – powiedział Paweł Trubczyk.

Jak dziwnie by to nie brzmiało, życie Antoniny uratował... syfilis. Po wojnie poszukiwania Tonki-karabinierki bezskutecznie trwały nadal. Organy ścigania uznały, że Antonina została rozstrzelana za to, że zaraziła niemieckich żołnierzy. Jednak nie tylko przeżyła. Co było dalej? Zobaczcie w projekcie BELTA "Kroniki".

Przygotowane dzięki wideo BELTA, zrzuty ekranu z wideo

TOP wiadomości
Świeże wiadomości z Białorusi