Projekty
Government Bodies
Flag środa, 22 Stycznia 2025
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
22 Stycznia 2025, 18:21

Wszystko zaczyna się od miłości. Jak w powiecie głuskim pracują z osobami niepełnosprawnymi i starszymi

Socjalizacja i adaptacja osób o ograniczonych możliwościach zdrowotnych jest jednym z ważnych obszarów polityki państwa. Stworzenie niezbędnych warunków pozwala osobom niepełnosprawnym w różnym wieku i z różnymi chorobami pozostać w społeczeństwie, rozwijać się i prowadzić ciekawe życie. Te same możliwości są dostępne dla tych, którzy przeszli na emeryturę, ale nie chcą czujć się pomijani. I najlepszym tego przykładem jest powiat głuski. Korespondenci BELTA odwiedzili Ośrodek Pomocy Społecznej w Głusku i poznali jego pracowników i podopiecznych.

Ośrodek powstał w 2000 roku. "Wtedy otwarto tylko jeden oddział - pomocy społecznej w domu. Obecnie w ośrodku funkcjonuje już 5 oddziałów. Mamy trzy budynki. W jednym z nich znajdują się oddziały przyjęcia wstępnego, analizy, informowania i prognozowania, pomocy społecznej w domu oraz oddział zintegrowanego wsparcia w sytuacji kryzysowej. Kolejny budynek - nazywamy go "domem irlandzkim", został zbudowany i wyposażony pod klucz przez irlandzką organizację społeczną "Projekt pomocy dzieciom w Czarnobylu". Znajdują się tu warsztaty, oddział rehabilitacji społecznej, habilitacji osób niepełnosprawnych oraz pobytu dziennego dla osób starszych. I w trzecim budynku znajduje się oddział całodobowego pobytu dla osób niepełnosprawnych i osób starszych - jest na terenie powiatu, 30 km od Głuska" - powiedziała dyrektor ośrodka terytorialnego Anżela Polupankowa.

W ośrodku zarejestrowanych jest obecnie nieco ponad 6,5 tys. osób. "W sumie mamy 104 miejscowości w powiecie, z czego 66 jest objętych pomocą społeczną w domu. Obejmuje to również 15 słabo zaludnionych i odległych wiosek - zaznaczyła dyrektor. - Mamy duży zespół, 139 jednostek etatowych. Praca nie jest łatwa. Pracuję w tym zespole od 12 lat. Zespół jest tutaj tak dobrany, że nikt nie chce od nas odejść, ludzie chcą się do nas dostać. Nie może być przypadkowych pracowników. Aby wykonywać tę pracę, musisz przede wszystkim kochać ludzi, mieć wielkie serce, być w stanie współczuć i akceptować czyjś ból jako swój własny".

Jednym z najbardziej poszukiwanych w powiatowym ośrodku pomocy społecznej jest oddział rehabilitacji społecznej, habilitacji osób niepełnosprawnych i pobytu dziennego dla osób starszych. Tu każdego dnia tętni życie. Obsługiwanych jest 62 osoby starsze i 40 osób niepełnosprawnych, z których 9 jest odwiedzanych w domu, 18 osób niepełnosprawnych ma poważne i liczne zaburzenia rozwojowe.
"Mamy 7 kółek zainteresowań dla osób niepełnosprawnych, i 4 - dla osób starszych, jedno z nich jest na  zasadzie wolontariatu, jeszcze jedno jest kołkiem w domu. Cała reszta to kreatywność i praca w różnych technikach: robienie koralików, tkanie z papierowej winorośli, robienie na drutach, haftowanie, tworzenie pamiątek i oczywiście nauka obsługi komputera. Nie stoimy w miejscu, nieustannie staramy się rozwijać, więc robimy wszystko, co ludzka wyobraźnia jest w stanie zrobić - mówi Olga Lewanowicz, kierowniczka oddziału rehabilitacji społecznej, habilitacji osób niepełnosprawnych i dziennego pobytu dla osób starszych. - Mamy zajęcia na temat zdrowego stylu życia - seniorzy aktywnie do nich dołączają".

Na potwierdzenie słów Olgi Lewanowicz na zajęcia przyszły starsze kobiety. Powiedziały, że teraz będą miały prawdziwy fitness.

"Chodzę tu już szósty rok. Mogę śmiało powiedzieć, że bardzo nam się tutaj podoba. Wiecie, mam problemy ze stawami i gdybym tu nie zaczęła chodzić, nie wiem nawet, jaki byłby mój stan - powiedziała podopieczna oddziału dziennego pobytu Olga Marus. - Jestem na emeryturze, mam 65 lat. Ale pięć dni w tygodniu jestem zajęta: chodzę na zajęcia sportowe, 1 raz pod kierunkiem naszej szefowej kołka Tatiany Wolczek odwiedzamy basen, uprawiamy gimnastykę oddechową".

Mieszkanka Głuska zauważyła: pomimo tego, że ich miasto jest małe, stworzono tu wszelkie warunki do podtrzymania bogatego i różnorodnego życia. Byłoby pragnienie, uważa Olga Marus, a możliwości zawsze będą. "Wiecie, to pragnienie musi płonąć w duszy: robić coś, dobrze żyć. Tu na oddziale jest coś innego, robótki ręczne, ale to nie moje, więc jestem tylko za sportem - mówi emerytka. - Taka możliwość, jaką daje nam państwo, jest w 100 proc. potrzebna. Wygląda na to, że wszyscy jesteśmy już w podeszłym wieku, odpracowaliśmy co należało. A teraz co? Leżenie na kanapie i oglądanie telewizji? Cóż, nie chcę marnować życia w ten sposób, musi być ruch. To wspaniale, że tak bardzo się o nas troszczy".

Równie aktywna jest praca w oddziale z osobami niepełnosprawnymi. Instruktorka terapii zajęciowej Irina Martinowicz powiedziała, że pracuje w oddziale około 7 lat.

"W grupie mamy różnych podopiecznych: ktoś koloruje obrazki, a ktoś lubi układać mozaiki. Chodzą na moje zajęcia Ludmiła Ługina i Michaił Runcewicz, to moi asystenci we wszystkim - opowiada instruktorka. - Nasza Luda ma złote ręce. Często mówi się, że trudno jest pracować z takimi ludźmi ze względu na ich pewne cechy. Ale to nieprawda. Są niesamowicie wdzięczni i otwarci. I bardzo pracowici. Najważniejsze jest, aby ich zainteresować, pokazać, że są również potrzebni i ważni".

Ludmiła Ługina, pomimo niepełnosprawności, mówi Irina Martinowicz, bardzo utalentowana i zdolna dziewczyna. Szyje ubrania dla siebie i matki, przerabia coś ze starych rzeczy. I po prostu mistrzowsko włada szydełkiem - tworzy szeroką gamę zabawek i wyrobów ręcznych. I jednocześnie nie umie czytać żadnych wzorów dziewiarskich. Ludmiła podzieliła się tym, co lubi robić, a nauka wszystkiego nie była trudna. Najważniejsze, jak w każdej sprawie, jest pragnienie i wytrwałość.

Michaił Runcewicz - osoba w powiecie głuskim znana. Wychowywał się w Wesnowskim domu psychoneurologicznym-internacie dla dzieci niepełnosprawnych z cechami rozwoju psychofizycznego (obecnie jest to Głuski Dziecięcy Pansionat Społeczny "Wesnowo"). Był pierwszym wychowankiem, któremu przywrócono zdolność do czynności prawnych. Irina Martinowicz powiedziała, że po ukończeniu "Wesnowo" Misza miał trudności z poruszaniem się po życiu, ponieważ teraz trzeba było robić wszystko i decydować samodzielnie: gotować, prać, sprzątać. Dlatego pod swoje skrzydła wzięli go pracownicy terytorialnego ośrodka pomocy społecznej. Tutaj dostał swoje pierwsze miejsce pracy. Teraz Misza mieszka samodzielnie w akademiku, pracuje w oddziale jako sprzątacz terytorium, a także doskonali swoje umiejętności twórcze i życiowe.

Instruktorka terapii zajęciowej przyznała, że bardzo kocha swoją pracę. "Zmieniłam sferę, opuściłam Centrum kreatywności. Wtedy po raz pierwszy rzuciłam pracę, bałam się odejść i coś zmienić - wspomina Irina Martinowicz. - Przez pierwsze pół roku wszyscy patrzyliśmy na siebie. A teraz jestem dla nich "mamą Ira". Czasami mogę się kłócić - w końcu porządek powinien być we wszystkim. Jesteśmy prawdziwą rodziną".

Irina Martinowicz zauważyła, że podopieczni lubią zajęcia w ośrodku, zawsze przychodzą z przyjemnością. Oczywiście mogą być kapryśni, ale to są momenty życia. Znaleźć właściwe słowa, czasami być srogim, a co najważniejsze - robić wszystko z miłością. I w takim razie, pewni pracownicy  Powiatowego Ośrodka Pomocy Społecznej w Głusku, szczęśliwych ludzi wokół będzie coraz więcej.

Świeże wiadomości z Białorusi