Projekty
Government Bodies
Flag Piątek, 18 Października 2024
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
29 Września 2024, 14:20

"U nas wszystko po białorusku". Gwiazda cyrku z Afryki poślubił mieszkankę Brześcia i wychowuje synów

W tym roku w Brześciu zarejestrowano ponad 80 małżeństw z obcokrajowcami. W większości przypadków partnerami Białorusinów zostali obywatele Rosji i Ukrainy, ale wśród nich są także przedstawiciele Polski, Turcji, Francji, Nigerii, Austrii, Litwy, Kazachstanu, Izraela, Danii, Gruzji, Niemiec i Azerbejdżanu. Niektórzy wyjeżdżają za granicę za ukochaną osobą. Jednak wielu, którzy oddali swoje serce Białorusinowi, wybiera nasz kraj jako miejsce do życia. Kenijczyk Benard Rapudo Otieno przyjechał na Białoruś w 2003 roku i zrozumiał, że chce tu żyć. Mężczyzna ożenił się z mieszkanką Brześcia i szczęśliwie wychowuje z nią synów. Swoją historię międzynarodowej rodziny małżonkowie opowiedzieli korespondentowi BELTA.
Benard – afrykańska gwiazda białoruskiego cyrku. Wcześniej występował pod kopułą Państwowego Cyrku Białoruskiego. Obecnie jest kierownikiem artystycznym i artystą cyrku namiotowego. Do Białorusi przywiodła go praca. "Szczerze mówiąc, nigdy nie myślałem, że pewnego dnia zostanę obywatelem Białorusi lub jakiegokolwiek innego kraju. Sytuacja w moim życiu zmieniała się bardzo dynamicznie. Najpierw trafiłem do Anglii, gdzie studiowałem i rozpocząłem pracę. Pojechałem na festiwal w Saratowie, gdzie dyrektor Państwowego Cyrku Białoruskiego zaprosił mnie na Białoruś. Do tego momentu pracowałem już w wielu krajach, ale żadna z nich nie przypadła mi szczególnie do gustu. Kiedy znalazłem się na Białorusi, poczułem, że to moje miejsce. Wielkim szczęściem jest to, że znalazłem tu swoją miłość, to przede wszystkim, ale ogólnie kraj dał mi wiele", – podkreślił mężczyzna.
Jego żona, Marina, również nie spodziewała się, że zwiąże swoje życie z obcokrajowcem. Los jednak zdecydował inaczej. "To chyba była miłość od pierwszego wejrzenia. Był skromny, nieśmiały. Przyciągnął mnie jego spokój, – zauważyła mieszkanka Brześcia. Pracowałam w cyrku namiotowym jako kasjerka, a on tam był artystą-akrobatą. Po raz pierwszy zobaczyliśmy się w Brześciu, skąd rozpoczęła się trasa po Białorusi. Dość szybko wszystko między nami się rozwinęło".
Przez długi czas młodzi ludzie byli razem, ale mieszkali osobno. Marina miała ustabilizowane życie w Brześciu, a Benard pracował w Mińsku. Tak było, dopóki oboje nie doszli do wniosku, że chcą klasycznej rodziny. Wspólnym domem stało się miasto nad Bugiem. Obecnie para wychowuje trzech synów: 21-letniego Aleksandra, siedmioletniego Dominika i pięcioletniego Roberta. "Nie dzielimy obowiązków domowych na męskie i kobiece. Na przykład nie mamy tak, że zmywanie naczyń to zadanie żony, a nie męża. Kto może, ten myje. Podobnie jest z innymi sprawami: przygotowanie jedzenia, spacer z dziećmi" – wyjaśniła swoje stanowisko Marina. Według małżonków, różnice kulturowe między dwoma krajami (Białorusią i Kenią) są prawie niewidoczne. "Mieszkamy na Białorusi i u nas wszystko jest po białorusku", – dodał z uśmiechem Benard.
Mieszkaniec Brześcia przyznał, że zakochał się w naszym kraju dzięki ludziom. "Białorusini są szczerzy, przyjaźni. Jakimi byli, kiedy przyjechałem, tacy są do dziś. Kraj bardzo się zmienił, wybudowano wiele nowych rzeczy, wszystko jest piękne, fantastyczne, a ludzie pozostali tacy sami. Białoruś dla mnie to pewność. Kładziesz się spać i budzisz się w tym samym stanie: nie ma strachu, że coś może się wydarzyć. Moim zdaniem, dla każdego cudzoziemca na początku białoruska ziemia może być niezrozumiała. Ale kiedy stanie się bardziej zrozumiała, nie będzie chciał wyjeżdżać", – jest przekonany Kenijczyk. Według niego, zupełnie nie dostrzega, że na Białorusi żyją przedstawiciele różnych narodowości. Różnic między ludźmi nie widać, wszyscy żyją w zgodzie i harmonii.
Benard wspomniał, że adaptacja w nowym kraju nie była łatwa. Szczególne trudności sprawiał alfabet cyrylicy. "Na początku byłem zły. Nie rozumiałem, dlaczego litera R jest napisana w inną stronę. Stopniowo przyjaciele zaczęli uczyć mnie rosyjskiego, zaczynaliśmy od nazw przedmiotów, uczyli mnie grzecznościowych słów", – opowiedział mężczyzna. Benard całkiem dobrze porozumiewa się po rosyjsku. Nie było łatwo, ale zdał egzaminy na prawo jazdy i uzyskał uprawnienia kierowcy. Nadal uczy się języka. Żona pomaga mu w tym, a także syn Dominik. Ojciec uważnie słucha, kiedy chłopiec odrabia lekcje. "Z białoruskim jest na razie trudniej, boję się, że się pomylę. Ale daję sobie pięć lat. Myślę, że Dominik będzie mnie uczył białoruskiego. Chociaż już teraz, jak prawdziwy Białorusin, kiedy rozmawiam przez telefon, odpowiadam "dobre" – podkreślił głowa międzynarodowej rodziny.
Jak powiedział, długo walczył o uzyskanie obywatelstwa Białorusi. Proces był bardzo skomplikowany, pojawiały się różne niuanse, i także była wymagana sterta dokumentów. Ten trudny proces Benard Rapudo Otieno przeszedł głównie dzięki wsparciu rodziny. Domownicy zawsze byli obok, ciągle go wspierali i zachęcali do kolejnych kroków. "Dręczyła mnie myśl: moje dzieci dorosną, założą własne rodziny, a jeśli będę musiał wrócić do Afryki, nie będziemy mogli się widywać. Boli mnie ta myśl. Nie, postanowiłem zrobić wszystko, aby żyć tutaj, blisko żony i dzieci. Nawet teraz, kiedy jadę w delegację, ciężko mi być z dala od nich. Gdy wracam, chcę jak najszybciej do domu, w myślach popędzam pociąg" – wyznał mieszkaniec Brześcia.
Benard otrzymał poważną pomoc od pracowników urzędu ds. obywatelstwa i migracji. "Byli otwarci, nie było odmów. Jeśli czegoś nie wiedziałem lub nie rozumiałem, wyjaśniali, co, jak i gdzie. Podpowiadali, jeśli brakowało jakichś dokumentów. Pomoc była naprawdę duża. Cieszę się, że mieszkam tam, gdzie ludzie są gotowi sobie pomagać. To miłe. Dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli: od służby migracyjnej po Prezydenta – szacunek i szczere podziękowania. Spełniło się moje wielkie marzenie", – podkreślił mężczyzna.
Obywatelstwo białoruskie otrzymał w tym roku. Wiadomość zastała go w pracy. Benard zamknął się w pokoju i krzyczał głośno z emocji. "To było po prostu nierealne, jak sen. Dążyłem do tego przez tyle lat. Czasem siedzę i łapię się na myśli: jestem już obywatelem Białorusi. Kiedyś, gdy szedłem na pociąg na dworcu, straż graniczna często mnie zatrzymywała, żeby sprawdzić dokumenty. Teraz czekam, aż mnie zatrzymają, ale przechodzą obok. Myślę sobie: no dobrze, następnym razem pokażę im, że mam białoruski paszport", – opowiedział z uśmiechem.
Uzyskanie obywatelstwa białoruskiego poszerzyło granice. "Mostem między Kenią a Białorusią była ambasada Kenii w Rosji. Aby się tam dostać, potrzebna była wiza. Masz ważną sprawę do załatwienia – a dostajesz odmowę, tracąc czas i pieniądze. Teraz nie ma problemu: wsiadasz i jedziesz, – zauważył mieszkaniec Brześcia. - Obywatelstwo Białorusi otworzyło mi drogę do mojego twórczego rozwoju jako artysty, kierownika artystycznego, głównego reżysera. Chciałem wyjechać do sąsiednich krajów – do Rosji, Kazachstanu, Kirgistanu, Uzbekistanu – na festiwale, aby reprezentować Białoruś. Kiedy miałem dokument kenijski, to było dla mnie zamknięte. Teraz mogę swobodnie przekraczać granice i zajmować się twórczością".
W naszym kraju Benard Rapudo Otieno mieszkał ponad 20 lat. Uważa się za Białorusina nie tylko z paszportu, ale i duchem. "Czasami mówię sobie, że urodziłem się w Afryce, w Kenii, ale moją Ojczyzną jest Białoruś. Czuję się Białorusinem, czuję wolność i pewność siebie. Nie wyobrażam sobie życia w innym kraju, moje korzenie są tutaj", – zapewnił mężczyzna.
Alewtina Czernowołowa,
zdjęcia Wioletty Jużakowej,
BELTA

TOP wiadomości
Świeże wiadomości z Białorusi