W operacji "Bagration" opierano się na zaskoczeniu. Przeprawa przez Dniepr musiała zostać zrealizowana przy użyciu wszystkich dostępnych środków. W ruch poszły rybackie łodzie, tratwy z beczek i bali. Jakie sztuczki stosowali dowódcy Armii Czerwonej i ile to kosztowało, opowiadamy w projekcie "Kroniki".
- Radzieckie kierownictwo wojskowe rozumiało, jak trudną operacją to będzie. 9 września 1943 roku wydano dyrektywę Sztabu Naczelnego Dowództwa ZSRR, w której wskazano na konieczność forsowania dużych zbiorników wodnych. Podkreślono również konieczność niezwłocznego przedstawienia do odznaczeń - najwyższych, w tym tytułu Bohatera ZSRR - wszystkich wyróżniających się żołnierzy - opowiada docent Katedry Dziedzictwa Historyczno-Kulturowego BGUKI, kandydat nauk historycznych Elena Pawłowa.
- Szybkie natarcie wojsk prowadziło do tego, że zostawali w tyle saperzy, którzy mieli zorganizować przeprawy. I często przeprawa odbywała się przy użyciu materiałów podręcznych, na łodziach, wpław - wyjaśnił pracownik naukowy Centrum Historii Wojskowej Białorusi Walerij Nadtaczajew. - To zawsze było trudne. Dziś trudno sobie wyobrazić, jak można załadować 2,5-tonową haubicę na samodzielnie zbudowaną tratwę, przeprawić się na drugi brzeg pod ostrzałem przeciwnika, a następnie wyciągnąć tę haubicę na brzeg, przygotować pozycję ogniową. I utrzymać ten mały skrawek ziemi, aby umożliwić towarzyszom desembarkację na brzegu, zajęcie obrony i wspieranie dalszej przeprawy naszych wojsk na ten brzeg oraz zdobycie przyczółka.
Nikołaj Staszek zastosował tę samą taktykę, którą wykorzystał podczas forsowania Desny.
- Zostawił jeden batalion w składzie 50 osób pod dowództwem swojego zastępcy Nikołaja Nowikowa, aby udawali, że forsują Dniepr tam, gdzie spodziewali się ich hitlerowcy. A główną grupę, umocnioną niezbędnymi jednostkami i uzbrojeniem, przeprawił 3-4 kilometry na południe, co pozwoliło im skutecznie forsować Dniepr - uważa Elena Pawłowa.
Z wspomnień Nikołaja Staszka:
"Zostawiłem jeden batalion do fałszywej demonstracji forsowania Dniepru na północ od miejscowości Komarino, a główne siły pułku z przydzielonymi jednostkami potajemnie przetransportowałem 3-4 km na południe od Komarino… W wyniku błyskawicznego uderzenia zniszczono do dwóch batalionów piechoty przeciwnika, broniących Komarino i mostu kolejowego. Ich resztki szybko zaczęły wycofywać się w pojedynczych grupach w kierunku północno-zachodnim."
- Często ludzie, którzy byli wysyłani na fałszywe przyczółki, stawali się właściwie samobójcami. Rozumieli, że pomocy nie będzie, i walczyli, dając możliwość towarzyszom przejść przez Dniepr w innym miejscu i, że tak powiem, rozwiązać postawione przed dywizją lub armią zadania - powiedział Walerij Nadtaczajew.
- Chcę podkreślić na przykład czyn Dżumagaliego Kaldykarajewa. Udało mu się forsować Dniepr na północ od Komarino gdzieś na 20 kilometrów. Był szeregowym czerwonoarmiściem jednego z zespołów dział przeciwpancernych. Udało mu się odeprzeć atak wroga w rejonie, gdzie udało mu się forsować Dniepr. Został za to odznaczony tytułem Bohatera ZSRR. Niestety, już kilka dni po tym, jak dotarła do niego wiadomość o tym, że został odznaczony tym tytułem, zginął w rejonie Mozyrza w styczniu 1944 roku - dodał młodszy pracownik naukowy Białoruskiego Państwowego Muzeum Historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej Maksim Dubrow.
Mało było po prostu forsować rzekę, trzeba było również umocnić się na przyczółku. Należy zauważyć, że w okresie wrzesień - październik 1943 roku na terenie Białorusi podczas forsowania Dniepru wojska radzieckie stworzyły 23 przyczółki.
- Wróg nie spodziewał się tego forsowania. Dlatego 23 września stał się dniem, kiedy został wyzwolony pierwszy powiatowy ośrodek Białorusi - wieś Komarino. Ważne było także to, że pułk Staszka nie tylko zdobył ten przyczółek, ale również utrzymał go przed nadciągającymi wrogami. Na tym odcinku Niemcy mieli przewagę liczebną, a u wojsk samego Staszka kończyły się już amunicje. Musieli oszczędzać nawet każdy nabój, - uważa Maksim Dubrow.
Aby skutecznie zdobyć jakąkolwiek umocnioną pozycję obronną, przewaga siły powinna wynosić co najmniej 1,5 razy.
- Jeśli mówimy o jednostkach, które stawiały opór wojskom armii radzieckiej, to było to około 1 240 000 osobowego składu, około 2100 czołgów, do 12 000 dział i moździerzy oraz około 2000 samolotów. Siły, które zaangażowało radzieckie dowództwo wojskowe, to około 2 650 000 żołnierzy i oficerów. W przypadku czołgów proporcje były zbliżone: u Niemców 2100, po stronie radzieckiej - 2400. Natomiast po stronie radzieckiej było 51 000 dział i moździerzy oraz pewna przewaga w lotnictwie, do 2900 samolotów. To było istotne. Kiedy wojska 13 armii forsowały Dniepr, podstawowym zadaniem Niemców było wyparcie tych żołnierzy z przyczółka, - dodała Elena Pawłowa.
Przygotowane na podstawie wideo BELTA. Zrzuty ekranu wideo