Projekty
Government Bodies
Flag Wtorek, 26 Listopada 2024
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
26 Listopada 2024, 19:38

„Prosiła, żeby nie strzelali w twarz”. Świadek opowiedziała o cynicznych zbrodniach we wsi Rassochi podczas II wojny światowej 

26 listopada, Mińsk /Kor. BELTA/. Lubow Szingel, zaproszona do Sądu Najwyższego Białorusi, aby zeznawać jako świadek w sprawie Konstantina Smowskiego, oskarżonego o ludobójstwo, opowiedziała o tragediach we wsi Rassochi podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, donosi korespondent BELTA.

Na rozprawie świadek opowiedziała, że w czasie wojny jej krewni, w tym dwie babcie (ze strony ojca i matki) oraz prababcia ze strony matki, mieszkali we wsi Rassochi (powiat łogojski).

Ze słów matki świadek wie, że pewnego dnia w 1943 r. do wsi przyszli Niemcy i policja. „Mama powiedziała mi, że ci, którzy nie uciekli, przeżyli. A ci, którzy uciekali, aby się ukryć, zostali zastrzeleni” - powiedziała Lubow Szingel, potwierdzając, że naziści strzelali do ludzi, którzy uciekali ze strachu.

Na pytanie, kim byli ludzie, którzy strzelali do cywilów, świadek odpowiedziała: „Mama zawsze mówiła, że tam byli Niemcy i banderowcy”.

Lubow Szingel dodała, że nie tylko jej krewni zostali zastrzeleni tego dnia. „Było tam znacznie więcej ludzi. Wielu zaczęło uciekać” - powiedziała.

Później, w rozmowie z korespondentem BELTA, świadek powiedziała, że wśród zastrzelonych była sąsiadka jej krewnych. „Mama zawsze mówiła, że była bardzo piękna. I kiedy już ją zabijali, ona (sąsiadka - not. BELTA) poprosiła, żeby nie strzelali jej w twarz - powiedziała. - Mama powiedziała mi później, że w domu był kawałek gazy. Odcięła tę gazę, a kiedy ich chowali, położyli ją na ich twarzach. Bo ktoś został postrzelony w tył głowy. Twarze były okaleczone".

A w 1944 r., jak wspominała w sądzie świadek, wieś spotkała kolejna tragedia: wielu mieszkańców zostało rozstrzelanych w stodole stojącej na obrzeżach wsi. Wcześniej naziści powiedzieli mieszkańcom, że przyjechał lekarz z Niemiec i jest gotowy zbadać wszystkich chorych. Zaprosili ich, aby poczekali w stodole.

„Zebrali ludzi razem. Powiedzieli, że przyjechał dobry lekarz i ich zbada. A potem przyjedzie samochód i w razie potrzeby ktoś zostanie zabrany i opatrzony. I ludzie po cichu weszli (do stodoły - not. BELTA). Ale kiedy ludzie wchodzili, zamknęli drzwi i podpalili je” - powiedziała Lubow Szingel, która wie o tym ze słów swojej matki.

Pomnik z nazwiskami wszystkich ofiar tej tragedii stoi na miejscu stodoły spalonej 20 maja 1944 r. wraz z mieszkańcami wsi Rassochi. Na pomniku znajduje się 20 nazwisk, w tym brata matki świadka.

Lubow Szingel opowiedziała również, jak faszyści okradali ludzi. Według jej matki, wie ona o przypadku, kiedy kobieta jeździła po wsi na wozie i zbierała rzeczy. Miejscowym powiedziała, że Niemcy kazali jej to robić.

„Nawet zabrali mamie jakieś naczynia. Mama prosiła: „Zostaw chociaż garnek, dziecku nie będę miała w czym gotować”. A ona na to: „Wtedy mnie zabiją” - powiedziała świadek.

19 listopada Sąd Najwyższy Białorusi rozpoczął proces przeciwko Konstantinowi Smowskiemu, który jest oskarżony o zabicie co najmniej 433 osób, w tym dzieci.
 
Świeże wiadomości z Białorusi