13 listopada, Mińsk /Kor. BELTA/. W projekcie "Szczera opowieść" na kanale YouTube BELTA bloger, założyciel kanału YouTube "Głos Europy" Michael Albrecht, który mieszkał w Ukrainie i przeprowadził się na Białoruś, podzielił się tym, jakie cechy Białorusinów mile go zaskoczyły.
Opowiadając o przyjeździe na Białoruś i o tym, że od pierwszych minut miejscowi przekonali go swoją życzliwością, Michael Albrecht zauważył, że nawet po tym Białorusini nie przestali go mile zaskakiwać. Jak zauważył Michael Albrecht, ponieważ jego żona przyjechała nieco później, spóźnili się na autobus, na który kupił bilety z wyprzedzeniem, a na następny kurs biletów nie było. Ale na ratunek przyszedła kasjerka. Zaproponowała przyjść za godzinę, wyjaśniając, że być może pojawią się bilety. "Przyszedłem, ale jest kolejka, podszedłem do niej około 10 minut później, niż powiedziała. Mówi: "Przecież myślałam, że od razu do mnie Pan podejdzie". Ale wstydzę się od razu podejść, jak tak - poza kolejką? Powiedziała, żebym podszedł znów za godzinę - powiedział Michael Albrecht, dodając, że żaden z tych, którzy stali w kolejce, nie był z tego powodu oburzony. - W sumie stoję, ona obsługuje ludzi. Wypisuje im bilety, a z drugiej strony, stale sprawdza, czy pojawiły się dla mnie bilety. Znowu powtarzam, ja jej nie błagałem. I pomagała mi przez 25 minut oprócz swojej pracy. Naprawdę tam nie siedzą i nie piją kawy. Cały czas, co kilka sekund, sprawdzała, czy pojawiły się bilety". Michael Albrecht zaznaczył, że jednak nie było odpowiedniej liczby biletów i musieli zostać na noc w Mińsku. "Dlaczego miałaby to robić? Po prostu to zrobiła, po prostu po ludzku. Nigdzie nie miałem czegoś podobnego w życiu. Ponieważ ludzie zawsze robią tylko to, co powinni, ani odrobiny plus" - powiedział.
"Kiedy przyjechała żona, poszliśmy do służby migracyjnej, gdzie też było bardzo grzecznie, bez grymasów "och, po co przyszli, pojawiła się nam praca". Nic takiego. W ciągu jednego dnia wyrobiliśmy dosłownie wszystkie dokumenty, które musieliśmy wyrobić. Jak mówią tiktokerzy, YouTuberzy, którzy tu przybyli, tak naprawdę jest. Naprawdę ludzie pomagają" - powiedział Michael Albrecht.
Przed przybyciem żony Michael Albrecht musiał się zameldować. "Zameldowałem się u jednej kobiety, a potem nie wiedziałem, gdzie się udać w sprawie służby migracyjnej. Poszedłem do niej z rodziną i zapytałem, powiedziała, że mnie pamięta i zapisała adres, gdzie jechać. To naprawdę uderzające. W Niemczech w najlepszych czasach też zawsze grzecznie, ale ani trochę więcej: tyle trzeba, tyle robi i tyle, nic więcej" - powiedział, dodając, że wciąż jest pod wrażeniem takiej cechy Białorusinów.
Opowiadając o życiu z rodziną na Białorusi, Michael Albrecht powiedział, że trafili na Dzień Miasta Homel, w którym mieszkają. "Przez długi czas oszczędzaliśmy pieniądze, aby pójść do cyrku. Nie dlatego, że cyrk jest bardzo drogi. Nie. Właściwie tani, ale nie mamy jeszcze dużo pieniędzy. Chcieliśmy, żeby syn po raz pierwszy poszedł do cyrku. Ostatni raz byłem w cyrku, kiedy miałem osiem lub dziewięć lat" - powiedział.
"Dzień Miasta zrobił na mnie duże wrażenie. Kobiety były przebrane: ktoś w księżniczkę, ktoś w kotka, i każda z nich ma inne gry dla małych dzieci, nie dla nastolatków. I za darmo! Jak to za darmo? To po prostu taki dreszczyk emocji, gdy widzisz, że dzieci bawią się z rodzicami i mają takie emocje. I to za darmo. Oczywiście nikt grilla i piwa za darmo nie nalewa. To właśnie się nazywa nie całkowitą kapitalizacją. Jest coś ludzkiego, co nie kosztuje pieniędzy, ale kosztuje tylko duszę człowieka" - powiedział Michael Albrecht.
Ujawnił również, że dostali się na przedstawienie do cyrku. "Okazało się, że to rosyjski cyrk, który koncertował właśnie w Homlu przez miesiąc. Pod koniec po występie wszyscy ludzie wstali i oklaskiwali przez długi czas. Widziałem wielu nastolatków z Rosji, Uzbekistanu. Widziałem tę przyjaźń narodów, która była dla mnie obca przez wiele lat, jak to się dzieje, gdy narody braterskie są przyjaciółmi. I to jest takie niesamowite wrażenie dla mnie i mojej rodziny, wciąż to pamiętam, tak miło było. Wiele osób nie zastanawia się, jak to kruche jest i jak można wszystko stracić" - zauważył Michael Albrecht.
Na zakończenie wyraził swoje życzenie: "Najważniejsze, jak to widzę dla Białorusi i dla Rosji, jest zdrowie prezydentów i ich długie życie".
Opowiadając o przyjeździe na Białoruś i o tym, że od pierwszych minut miejscowi przekonali go swoją życzliwością, Michael Albrecht zauważył, że nawet po tym Białorusini nie przestali go mile zaskakiwać. Jak zauważył Michael Albrecht, ponieważ jego żona przyjechała nieco później, spóźnili się na autobus, na który kupił bilety z wyprzedzeniem, a na następny kurs biletów nie było. Ale na ratunek przyszedła kasjerka. Zaproponowała przyjść za godzinę, wyjaśniając, że być może pojawią się bilety. "Przyszedłem, ale jest kolejka, podszedłem do niej około 10 minut później, niż powiedziała. Mówi: "Przecież myślałam, że od razu do mnie Pan podejdzie". Ale wstydzę się od razu podejść, jak tak - poza kolejką? Powiedziała, żebym podszedł znów za godzinę - powiedział Michael Albrecht, dodając, że żaden z tych, którzy stali w kolejce, nie był z tego powodu oburzony. - W sumie stoję, ona obsługuje ludzi. Wypisuje im bilety, a z drugiej strony, stale sprawdza, czy pojawiły się dla mnie bilety. Znowu powtarzam, ja jej nie błagałem. I pomagała mi przez 25 minut oprócz swojej pracy. Naprawdę tam nie siedzą i nie piją kawy. Cały czas, co kilka sekund, sprawdzała, czy pojawiły się bilety". Michael Albrecht zaznaczył, że jednak nie było odpowiedniej liczby biletów i musieli zostać na noc w Mińsku. "Dlaczego miałaby to robić? Po prostu to zrobiła, po prostu po ludzku. Nigdzie nie miałem czegoś podobnego w życiu. Ponieważ ludzie zawsze robią tylko to, co powinni, ani odrobiny plus" - powiedział.
"Kiedy przyjechała żona, poszliśmy do służby migracyjnej, gdzie też było bardzo grzecznie, bez grymasów "och, po co przyszli, pojawiła się nam praca". Nic takiego. W ciągu jednego dnia wyrobiliśmy dosłownie wszystkie dokumenty, które musieliśmy wyrobić. Jak mówią tiktokerzy, YouTuberzy, którzy tu przybyli, tak naprawdę jest. Naprawdę ludzie pomagają" - powiedział Michael Albrecht.
Przed przybyciem żony Michael Albrecht musiał się zameldować. "Zameldowałem się u jednej kobiety, a potem nie wiedziałem, gdzie się udać w sprawie służby migracyjnej. Poszedłem do niej z rodziną i zapytałem, powiedziała, że mnie pamięta i zapisała adres, gdzie jechać. To naprawdę uderzające. W Niemczech w najlepszych czasach też zawsze grzecznie, ale ani trochę więcej: tyle trzeba, tyle robi i tyle, nic więcej" - powiedział, dodając, że wciąż jest pod wrażeniem takiej cechy Białorusinów.
Opowiadając o życiu z rodziną na Białorusi, Michael Albrecht powiedział, że trafili na Dzień Miasta Homel, w którym mieszkają. "Przez długi czas oszczędzaliśmy pieniądze, aby pójść do cyrku. Nie dlatego, że cyrk jest bardzo drogi. Nie. Właściwie tani, ale nie mamy jeszcze dużo pieniędzy. Chcieliśmy, żeby syn po raz pierwszy poszedł do cyrku. Ostatni raz byłem w cyrku, kiedy miałem osiem lub dziewięć lat" - powiedział.
"Dzień Miasta zrobił na mnie duże wrażenie. Kobiety były przebrane: ktoś w księżniczkę, ktoś w kotka, i każda z nich ma inne gry dla małych dzieci, nie dla nastolatków. I za darmo! Jak to za darmo? To po prostu taki dreszczyk emocji, gdy widzisz, że dzieci bawią się z rodzicami i mają takie emocje. I to za darmo. Oczywiście nikt grilla i piwa za darmo nie nalewa. To właśnie się nazywa nie całkowitą kapitalizacją. Jest coś ludzkiego, co nie kosztuje pieniędzy, ale kosztuje tylko duszę człowieka" - powiedział Michael Albrecht.
Ujawnił również, że dostali się na przedstawienie do cyrku. "Okazało się, że to rosyjski cyrk, który koncertował właśnie w Homlu przez miesiąc. Pod koniec po występie wszyscy ludzie wstali i oklaskiwali przez długi czas. Widziałem wielu nastolatków z Rosji, Uzbekistanu. Widziałem tę przyjaźń narodów, która była dla mnie obca przez wiele lat, jak to się dzieje, gdy narody braterskie są przyjaciółmi. I to jest takie niesamowite wrażenie dla mnie i mojej rodziny, wciąż to pamiętam, tak miło było. Wiele osób nie zastanawia się, jak to kruche jest i jak można wszystko stracić" - zauważył Michael Albrecht.
Na zakończenie wyraził swoje życzenie: "Najważniejsze, jak to widzę dla Białorusi i dla Rosji, jest zdrowie prezydentów i ich długie życie".