Aktualności tematyczne
"Defilada Zwycięzców: historie i twarze "
Trudno sobie nawet wyobrazić, ile istnień ludzkich uratował podczas wojny legendarny miner Zmotoryzowanej Brygady Inżynieryjnej Gwardii, Białorusin Iwan Doronin. W samym Kursku, latem 1943 roku, rozbroił 11 bomb lotniczych w ciągu zaledwie jednego tygodnia.
"Lepiej umrzeć, niż dostać się do niewoli!"
Iwan Emeljanowicz był nie tylko odważnym żołnierzem, ale także troskliwym mężem, kochającym ojcem i wspaniałym dziadkiem, podkreśla jego wnuczka Olga. Mieszkanka Tołoczyna wciąż mówi o swoim rodaku z drżeniem w głosie, choć od śmierci weterana minęło prawie 20 lat.
- Zmarł, gdy miałam 18 lat. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że wraz z moim dziadkiem odeszła cała epoka. Nieważne jak głośno to zabrzmi, ale dla nas tak właśnie się stało. W jednej chwili straciliśmy głowę rodziny, niezawodne ramię, mądrego mentora. Pamiętałam go zawsze gotowego bronić, pomagać, wyjaśniać, uczyć" - przyznaje Olga Lemieszewa.
Iwan Doronin został powołany do wojska jesienią 1940 roku. Służył na granicy sowiecko-polskiej. Rankiem 22 czerwca 1941 r. on i jego koledzy żołnierze usłyszeli grzmot wybuchających pocisków i bomb. Od razu stało się jasne: to była wojna!
- Mój dziadek został przydzielony do 69 Gwardyjskiego Pułku Artylerii jako artylerzysta. Razem z piechotą często brał udział w bitwach - mówi Olga Lemieszewa. - Kiedy ponownie czytam wspomnienia z tamtych lat, przeraża mnie wyobrażanie sobie sytuacji, w których znalazł się 20-letni chłopak.
W latach wojny było wiele momentów, w których żołnierz był na skraju śmierci. Na przykład, opisując wydarzenia, które miały miejsce 17 maja 1942 roku, weteran przyznał, że był gotów umrzeć pod gąsienicami czołgu, byle tylko nie znaleźć się w niewoli wroga. "W szczytowym momencie bitwy zabrakło nam pocisków, musieliśmy się wycofać, a w kierunku schronu jechał czołg wroga. Cały dzień walki tak mnie wyczerpał, że ledwo ruszałem nogami i nie mogłem przejść z kroku do biegu. Czołg był minutę drogi ode mnie, a ja minutę drogi od wąwozu. Natychmiast i stanowczo postanowiłem: jeśli nie uda mi się uciec, to lepiej będzie zginąć pod gąsienicami niż dostać się do niewoli! W tym momencie z czołgu wystrzelił karabin maszynowy. Wydawało mi się, że dodało mi to sił. W trzech-pięciu krokach wykonałem skok, przewróciłem się i wpadłem do wąwozu, który okazał się belką. Podnoszę się z zawrotami głowy i iskrami w oczach, ale z myślą, że jestem uratowany".
Latem 1942 r. na północ od Doniecka, znalazłszy się w okrążeniu wroga, Iwan Doronin wraz ze swoimi towarzyszami przez miesiąc w oddzielnych grupach przekradał się nocą do lokalizacji naszych oddziałów.
Znaleźć i zneutralizować
Później bojownik został przydzielony do 16. samodzielnej brygady inżynieryjnej specjalnego przeznaczenia, gdzie został przeszkolony w zakresie minowania i rozbrajania min. Jako członek brygady brał udział w wydobywaniu dróg, mostów, pierwszej linii obrony i brał udział w bitwach pod Stalingradem i Kurskiem.
W 1943 roku Iwan Doronin został odznaczony medalem „Za zasługi bojowe” za wypełnienie szczególnie ważnej misji bojowej. Od 4 do 10 czerwca rozbrajał i detonował niewybuchy na węźle kolejowym w Kursku, ryzykując życie w każdej minucie. Niektóre z pocisków działały powoli. W karcie wyróżnienia odnotowano, że z 11 wykopanych i zniszczonych przez niego bomb jedna ważyła tonę, a trzy kolejne po 500 kg. Jednocześnie niszczenie pocisków odbywało się bez niszczenia podkładów kolejowych. Możemy tylko przypuszczać, ile wysiłku i umiejętności włożył nasz rodak w wykonanie zadania dowództwa.
- Natknęłam się na te dane w Internecie zaledwie kilka lat temu. Muszę przyznać, że zrobiły na mnie oszałamiające wrażenie - mówi wnuczka weterana. - Po raz kolejny przekonałam się, że zasług radzieckich żołnierzy, każdego z osobna, po prostu nie da się przeliczyć.
Bez prawa do błędu
Iwan Doronin brał udział w wyzwoleniu Kijowa, Żytomierza, Kalinkowicz, Rogaczewa, Reczycy, Mozyrza, Brześcia, w okrążeniu i szturmie Warszawy. Dla minerów odwrót wroga oznaczał zawsze duży front pracy, nie dawano czasu na wytchnienie. Gdy tylko faszyści tchórzliwie uciekali z pola walki lub opuszczali miasto, rozpoczynał się najtrudniejszy proces rozminowywania pól i ulic, gdzie każdy niewłaściwy ruch mógł kosztować życie. „Rozbrojenie każdej bomby lotniczej zajmowało 3-4 godziny intensywnych działań - i zawsze o włos od śmierci” - przyznał weteran.
O bohaterstwie i odwadze Iwana Doronina wspomina w swoich wspomnieniach nawet marszałek wojsk inżynieryjnych Wiktor Charczenko. W książce „... Specjalne przeznaczenie”, opowiadającej o zdobyciu Berlina i zdobyciu mostu w pobliżu miasta Nauen, radziecki dowódca pisze: "Minerzy rzucili się do drutów prowadzących do ładunków na moście. Jako pierwsi podbiegli do nich starszy sierżant Sokol, żołnierze Demin i Warawa. Ale kule wroga zabiły bohaterów-ochroniarzy. Wtedy dowódca grupy kapitan Szimarowski, sierżant Neczipurenko, żołnierze szeregowi Buszujew i Doronin zajęli miejsce zabitych. Mimo odniesionych ran żołnierze przecięli druty, a następnie rozbroili i usunęli ze wsporników pół tony trotylu i trzy bomby lotnicze o wadze 250 kilogramów każda.
Podczas rozminowywania karabinierzy maszynowi przyjęli obronę okrężną i osłaniali ogniem swoich towarzyszy. Kapitan Szimarowski dał serię zielonych rakiet - sygnał „droga wolna”. Wozy bojowe 47 Brygady Czołgów z dużą prędkością przejechały przez most i wjechały do miasta Nauen. Oszołomieni hitlerowcy w panice uciekali, wyrzucając dużą ilość różnego rodzaju broni i mienia wojskowego".
Praca brygady, w której służył nasz bohater, była kontynuowana po Zwycięstwie. Jednak Iwan Emeljanowicz musiał jeszcze zrobić sobie przerwę: kiedy w maju 1945 r. w jednostce zadecydowano, kogo z najbardziej godnych żołnierzy wysłać na defiladę w Moskwie, wybór padł na czerwonoarmistę Doronina.
- Dziadek otrzymał wysokie odznaczenie wojskowe - udział w historycznej pierwszej Defiladzie Zwycięstwa. 24 czerwca 1945 r., jako członek pułku złożonego 1 Frontu Białoruskiego, przemaszerował na moskiewski Plac Czerwony. Następnie powrócił do Berlina, by kontynuować prace nad oczyszczaniem miasta z min, pocisków i niewybuchów. Ta heroiczna praca trwała do sierpnia 1946 roku. Niestety, nawet po zakończeniu wojny zawód minera pozostał jednym z najbardziej niebezpiecznych, wielu jego towarzyszy zginęło podczas rozbrajania bomb - mówi wnuczka bohatera.
Żołnierz Armii Czerwonej Doronin przeszedł w walce około 40 tysięcy kilometrów. Był trzykrotnie ranny i kontuzjowany, a w 1942 roku został wpisany na listę strat bezpowrotnych (archiwa zachowały ten dokument). Jednak pomimo wszystkich tragedii bojownikowi udało się powrócić do rodzinnej Witebszczyzny, gdzie mieszkał przez całe życie. Został odznaczony medalami "Za obronę Stalingradu", "Za służbę wojskową", "Za męstwo", "Za wyzwolenie Warszawy", "Za zdobycie Berlina", "Za zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941-1945", orderami Wojny Ojczyźnianej I i II stopnia, Czerwoną Gwiazdą. Miał 17 (!) pochwał Naczelnego Wodza.
Julia GAWRILENKO,
zdjęcia udostępnione przez rodzinę Iwana Doronina,
gazeta "7 Dni".

ENERGIA ATOMOWA
