Denis Zdonczyk jest pewien: każdy człowiek rodzi się ze swoją misją. Jego przeznaczeniem jest rolnictwo, karmienie ludzi wysokiej jakości produktami i czerpanie z tego ogromnej przyjemności. Udajemy się do wsi Zbojsk w powiecie iwiejskim, aby poznać historię przemiany Denisa z programistów w rolników.
Metodą prób i błędów
Miłość do zwierząt Denis ma od dzieciństwa. Od trzech miesięcy mieszkał we wsi Zbojsk, u babci, podczas gdy mama studiowała w mieście. Ich gospodarstwo było znaczne: krowy, konie, świnie. Potem pojawiły się również króliki z kozami – wnuczek namówił do zakupu.
- W domu mieszkały chomiki, szczury, papugi - wspomina rolnik. - Ale zawsze chciałem, żebyśmy mieli jeszcze owce - takie same, jakie trzymali nasi wieśniacy.
Mieszkańcy Iwiewszczyzny są znanymi ogrodnikami w całym kraju. Dlatego Denis od najmłodszych lat był przyciągany do uprawy pomidorów, ogórków, cebuli, rzodkiewki. Ale perspektywa kontynuowania tego przez całe życie dla faceta wydawała się nieatrakcyjna. Więc zrobił pierwszy krok w kierunku swoich marzeń.
- Wiosną 2014 roku kupiłem pierwsze dziewięć owiec. Wcześniej przestudiowałem materiały na temat hodowli owiec, rozmawiałem z doświadczonymi rolnikami. Ale wciąż na początku dużo robiłem metodą prób i błędów – przyznaje nasz bohater. - Zawsze wiedziałem, że jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz to robić z całego serca.
Opowieść o tym, jak trudno było na początku, słuchamy od 35-letniego szefa gospodarstwa rolnego "Szyp Agro" Denisa Zdonczyka w pobliżu pasącego się stada. Wzdłuż całego obwodu pola, przechwytując jednocześnie skraj lasu, owce są pilnowane przez pastucha elektrycznego.
- Dziś wynajmuję 40 hektarów ziemi. Część z nich za Niemnem, czyli 300 metrów od nas za lasem. Trawa dobrze tu rośnie - zaznacza rolnik.
Nawiasem mówiąc, Denis z pierwszego wykształcenia jest programistą. Ale aby zawodowo zajmować się hodowlą zwierząt, wstąpił do Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Agrarnego. Studiował, zdobywał doświadczenie, zagłębiał się w sprawy weterynarii, szukał właściwej rasy, sposobów na uzyskanie maksymalnej ilości jagniąt, smacznego mięsa i nowych możliwości sprzedaży. I udało mu się.
"Brojler" w świecie baraniny
Teraz rolnik wie prawie wszystko o owcach. Na przykład, że są to zwierzęta uspołecznione. Denis może nawet samodzielnie przyjmować poród u owiec, a kiedy zwierzęta są chore, leczy je sam.
Jednak nie wystarczy wyhodować owcę, musisz być w stanie sprzedać jej mięso. Na początku było to trudne. A wszystko dlatego, że Denis postawił na niewłaściwą rasę zwierząt.
- Kiedy po raz pierwszy spróbowałem baraniny wyhodowanej na mojej farmie, nie spodobało mi się to. Zacząłem szukać rasy, która dałaby najsmaczniejsze mięso. Musiałem zbadać cechy różnych ras owiec, ekonomię hodowli owiec, cechy bazy paszowej – wyjaśnił nasz bohater.
Ostatecznie zdecydował się na rasę Merinolandschaf. Jego stado ma 130 sztuk maciorek i kilka tryków.
- Stoją osobno w stodole. Reguluję rasę, upewniam się, że kocenia się idą zgodnie z planem – mówi rolnik. - Merinolandschaf to silna rasa, prawdziwy "brojler" w świecie baraniny. Jestem przekonany, że z tymi owcami w przyszłości coś się uda. Najważniejsze jest to, że jest nabywca baraniny i jest baza. Pozostaje zwiększyć liczbę zwierząt.
Aby wziąć ślub, sprzedał prawie wszystkie owce
Obserwując, jak jagnięta padające na kolana piją mleko, rolnik wyznaje: niejednokrotnie zamierzał zrezygnować z hodowli owiec. Na przykład w 2018 roku, kiedy nadszedł czas na ślub. Denis rozumiał, że trzeba poświęcić więcej uwagi rodzinie. Również żona Jelena chciała, aby jej mąż wrócił do programistów. Tym bardziej młoda rodzina postanowiła zamieszkać w Mińsku, ponieważ Jelena jest mistrzem sportu w gimnastyce sportowej, pracuje jako wykładowca na Białoruskim Państwowym Uniwersytecie Wychowania Fizycznego.
- Aby wziąć ślub, sprzedałem prawie wszystkie owce, pozostawiając tylko 18 sztuk. Wtedy na 90 procent podjąłem decyzję: odejść z hodowli owiec - wspomina rozmówca. - Zebrałem już wszystkie certyfikaty i dyplom, pamiętając wszystkie rzeczy, których nauczyłem się na studiach w dziedzinie programowania. Ale w porę zrozumiałem: nie chcę pracować jako programista. Potrzebuję, żeby życie szło pełną parą. Dlatego ponownie kupiłem kilka jagniąt i owiec rasowych, i wkrótce doprowadziłem stado do 500 sztuk.
Denis zaczął mieszkać na dwa domy: w Mińsku i Zbojsku, dwie godziny jazdy od stolicy.
- Aby pokryć wszystkie koszty, musisz ciężko pracować. Dlatego układam swój tygodniowy harmonogram tak, aby mieć czas na hodowlę owiec, sprzedaż baraniny i poświęcanie należytej uwagi żonie i córkom. Do Zbojska przyjeżdżam w poniedziałek, mieszkam tu 3-4 dni w tygodniu. W weekend jadam sprzedawać baraninę do Mińska - mówi rolnik.
Przez resztę czasu jego pomocnicy – babcia Weronika Alfonsowna i jej kuzyn – dziadek Iwan Juljanowicz - pilnują stado. Aby im pomóc, Denis zostawia trzy psy: owczarkę niemiecką i dwóch owczarek środkowoazjatyckich. Za główną - Weronika Alfonsowna, która bardzo kocha swojego wnuka i wspiera we wszystkim.
- Denis umie wszystko, wie wszystko - więcej niż ja! - z dumą mówi babcia.
Udaje jej się nie tylko pomóc wnukowi z owcami, ale także dbać o swoje gospodarstwo – gęsi, kaczki i dwie świnie. Od czasu do czasu odwiedzają ją córki, zięciowie i inne wnuki.
- Denisowi bardzo brakuje pomocników - martwi się babcia.
- Tak, potrzeba co najmniej 2-3 osób – zgadza się wnuk. - Naprawdę chcę, żeby kochali zwierzęta, byli moimi podobnie myślącymi ludźmi.
Sam sobie sprzedawca
Główny ciężar troski o stado ponosi sam rolnik. Jego problemem jest również sprzedaż baraniny.
- Kiedy pracowałem 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu na farmie i sprzedawałem baraninę hurtowo, zdałem sobie sprawę, że niektórzy z hurtowników chcą mnie oszukać. Wtedy postanowiłem sam handlować - wyjaśnia Denis.
Przyglądał się stołecznej Komarówce i nowemu rynkowi w Walerianowie. Ostatecznie wybór został dokonany na korzyść rynku rolniczego. Początkowo przywoził na sprzedaż kilka tusz, ale nie wszystkie się rozeszły.
- Zawsze byłem pewien, że każdy sprzedawca ma swojego klienta. Mój mnie znajdzie. I tak się stało: moja baranina zaczęła być poszukiwana. Zawarłem umowę z dyrekcją rynku, aby tam pracować na stałe - powiedział nasz bohater.
Najdroższym mięsem jest kark jagnięcy. Kosztuje 78 rubli/kg. Najtańsze są żeberka, cena to 12 rubli/kg. Rolnik zgadza się, że koszt jest dość duży, ale z tych pieniędzy płaci za wynajem miejsca handlowego, lodówki i niezbędnych badań laboratoryjnych mięsa.
Uroki wiejskiego życia
Denis i Jelena mają dwie małe córki. Chętnie przyjeżdżają do wioski i bardzo lubią bawić się z jagniętami. W przyszłości rolnik planuje wybudować w Zbojsku gospodarstwo rolne, bo tereny, na których wypasają się jego owce i krowy – kilkaset metrów od Niemna. Jak nie wykorzystać takiej szansy? Denis jest przekonany, że gospodarstwo rolne to obiecująca sprawa. Przyjmując gości, z przyjemnością pokaże im, jak żyją zwierzęta na wiejskim podwórku i na wolnym pastwisku:
- Widzę, jak są zachwycone barankami i cielętami moje córki. Myślę, że inne dzieci mieszkające w mieście z dużym zainteresowaniem zapoznają się z urokami wiejskiego życia i zwierzętami, które są integralną częścią wiejskiego stylu życia.
Denis radzi każdemu, kto próbuje uzyskać prawdziwy wynik od zaplanowanego, aby niczego się nie bał.
- Zawsze podejmujcie ważne decyzje rano, na zimną głowę. Analizujcie swoje działania, róbcie wszystko etapami. Przez 10 lat szedłem do wyniku metodą prób i błędów. I udało mi się! - podsumował Denis.
Na wolnym pastwisku
Stawiając na hodowlę owiec, Denis postanowił rozszerzyć działalność: zacząć uprawiać wołowinę, przy czym nie zwykłą, ale marmurkową. Obecnie w stadzie rolniczym jest około 40 sztuk bydła ras mięsnych. Cielęta stoją pod wiatą, krowy są na wolnym pastwisku. Nawiasem mówiąc, bydło pasie się głównie w lesie, wraca do domu tylko do wodopoju. I tak przed nadejściem chłodnych dni. Chociaż dla rogatych mrozy nie mają znaczenia: krowy hodowlane doskonale przetrwały całą ostatnią zimę na zewnątrz.
– Dla nich najważniejsze jest to, że pod nogami jest sucho - mówi Denis. - Ale w tym roku zrobię też wiatę dla krów.
Produkt rolny nie jest produktem tanim. Aby wyżywić stada poza sezonem, potrzeba dużo siana i innych pasz, z których wiele Denis kupuje. Na każdą krowę przypada 3-4 tony paszy gruboziarnistej, z reguły jest to siano, pszenica, jęczmień, kukurydza. Siano jest najdroższe: ta pozycja wydatków w 2023 roku pociągnęła za sobą 35 tysięcy rubli!
Rolnik zauważa, że mógłby sam zbierać siano - na jego ziemi dobrze rośnie trawa. Ale nie ma nic do koszenia: ze sprzętu rolniczego – tylko ciągnik z przyczepą do dostarczania paszy. Aby obniżyć koszty paszy dla swoich stad, Denis Zdonchyk planuje kupić ciągnik, bez którego gospodarstwo jest jak bez rąk. Przyjrzał się już specjalnemu urządzeniu do przyczep - kosie.
– Aby wybrać dobrą baraninę, nie wahaj się poprosić sprzedawcy o bliższe pokazanie mięsa. Wskazane jest zabranie z domu na rynek jednorazowych rękawiczek, aby móc poczuć kawałek, który planujesz kupić. Sprawdź elastyczność mięsa: dociśnij je palcem – powinno powrócić do swojego kształtu.
Projekt powstał ze środków celowej zbiórki na produkcję kontentu krajowego.
Tamara MARKINA,
zdjecia - Witalij PIWOWARCZYK,
gazeta „7 dni”