W latach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej mieszkańcy setek białoruskich miast i wsi walczyli z wrogiem, przybliżając Zwycięstwo. Szczególnie wyróżniło się 36 miejscowości, które później zostały nagrodzone proporcami "Za odwagę i wytrwałość w latach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej". Ten znak wyróżnienia został ustanowiony 6 października 2004 roku dekretem Prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki z okazji 60-lecia wyzwolenia kraju od niemiecko-faszystowskich najeźdźców. Za każdą z 36 cytadeli męstwa kryje się niesamowita historia odwagi, bochaterstwa i wiary w jedno Zwycięstwo dla wszystkich.
Opowiemy o tym w naszym nowym projekcie poświęconym 80. rocznicy wyzwolenia Białorusi od niemiecko-faszystowskich najeźdźców. Dwunasty na liście — Brześć.
Brześć jest takim samym symbolem odwagi, ofiarnej służby Ojczyźnie i heroizmu, jak Stalingrad. Do Twierdzy Brzeskiej przyjeżdżają z całego świata, aby wśród murów i fortyfikacji, które stały się cichymi świadkami strasznych wydarzeń wojennych, pokłonić się pamięci bohaterów. Na przykładzie obrońców cytadeli uczymy dzieci patriotyzmu, wierności obowiązkowi oraz miłości do swojego kraju. O Twierdzy Brzeskiej napisano wiele książek i nakręcono filmy, ale zainteresowanie tym miejscem nigdy się nie skończy.
W noc na 22 czerwca
Nasze dni. Z ruin Białego pałacu wyłania się młoda para. Dziewczyna, poprawiając fryzurę, mówi niezadowolona: "Jak wilgotno, poza tym coś kapie na włosy". W tym momencie nawet nie myślą, że w 1941 roku za łyk wody płacono tu życiem.
O 4 rano 22 czerwca niemiecka artyleria otworzyła zmasowany ogień do Twierdzy Brzeskiej. Prawie wszystkie armaty 12. korpusu piechoty Wehrmachtu, w tym "cudowna broń": dwa superciężkie 600-mm moździerze "Karl" i reaktywne systemy ognia salwowego Nebelwerfer. Na twierdzę poleciały tysiące pocisków i min.
- Ocaleni obrońcy wspominali - przygotowawczy ostrzał artyleryjski był nieoczekiwany i potężny, ale nie przyniósł atakującej stronie oczekiwanych rezultatów - mówi brzeski krajoznawca Aleksander Suworow. - Zaczęło się, gdy praktycznie cały garnizon twierdzy spał w ufortyfikowanych koszarach. Obudzeni przez hałas bojownicy, po pokonaniu szoku, uzbroili się i przystąpili do walki. Grupy szturmowe hitlerowców, które nie spodziewały się takiego odparcia, zostały rozproszone i częściowo zniszczone. Ale twierdza była oblężona praktycznie od pierwszych godzin wojny. Rozpaczliwe walki rozpoczęły się na fortyfikacjach Wołyńskiej i Kobryńskiej. Na wyspie Południowej (Granicznej) obrońcy i atakujący walczyli głównie wręcz. W nocy 23 czerwca Niemcy wycofali jednostki za obwód twierdzy i zaczęli ją dobijać za pomocą artylerii.
Brześć padł o 7 rano 22 czerwca. Poszczególne ogniska oporu powstały tylko przy obwodowym komisariacie wojskowym (obecnie okolice ulicy Dzerzyńskiego) i na Dworcu Brzeskim. W komisariacie wojskowym kilkudziesięciu żołnierzy i dowódców za pomocą broni strzeleckiej i jednego karabinu rozpaczliwie odpierało się od kompanii Wehrmachtu. Przeciwnik zdołał stłumić obronę armatami przeciwpancernymi, otwierając ogień do okien budynku. Strzelali płaskotorowo.
Przejęcie kontroli nad dworcem zajęło Niemcom znacznie więcej czasu. Faktem jest, że okupanci starali się zachować infrastrukturę kolejową w każdy możliwy sposób. Dlatego nawet do zdobycia mostu nad Bugiem nie wysłali filmowych morderców z pułku "Brandenburg 800", ale saperów z 45. dywizji piechoty, którzy przedtem dokładnie badali obiekt. Tuż za nimi po torach ruszyli żołnierze 5. kompanii 1. pułku kolejowego, posiadający umiejętności żołnierzy sił specjalnych i pewne wyszkolenie inżynieryjne. Takich specjalistów podczas inwazji hitlerowcy używali tylko w Brześciu i Lwowie.
Most kolejowy nad Bugiem został zaminowany. Ale w zamieszaniu w pierwszych minutach inwazji rozkaz wysadzenia nigdy nie został wydany. Napastnicy okazali się bardziej zwinni, przenikając na terytorium radzieckie jeszcze przed rozpoczęciem kanonady artyleryjskiej. Po zajęciu punktu na brzegu radzieckim na drodze zostały rzucone deski i tarcze, po nich wkrótce ruszył sprzęt bojowy.
Węzeł kolejowy w mieście starali się także zająć w miarę możliwości bez zniszczenia i uszkodzenia. Dworzec stacji "Briest-Pasażyrskij" został zajęty przez wroga około godziny 9-10 rano, ale było za wcześnie, aby raportować o całkowitym przejęciu. W pierwszych godzinach w piwnicach ogromnego budynku schronili się pasażerowie, w tym personel wojskowy udający się na miejsce stacjonowania swoich jednostek, pracownicy stacji i milicjanci.
Hitlerowcy zwrócili się do nich z żądaniem poddania się. Następnie kobiety i dzieci wyszły z podziemia, a żołnierze uzbrojeni głównie w pistolety i rewolwery zajęli obronę. Niemcy wrzucali do piwnicy podpalone materiały palne i granaty, a następnie zaczęli napełniać katakumby wodą ze zbiorników lokomotyw. Stojąc po pas w mętnej zimnej cieczy, obrońcy usłyszeli kanonadę z twierdzy i byli pewni, że dobiega ona z linii frontu. Ostatni żołnierze wyszli z piwnic dopiero 29 czerwca, kiedy to już okupowano Mińsk. Prawie wszystkich rozstrzelano na miejscu lub wysłano do obozów koncentracyjnych.
A Twierdza Brzeska nadal stawiała opór. Rozproszone grupy bojowników dowodzili ocaleni dowódcy: Piotr Gawriłow, Iwan Zubaczow, Anatolij Winogradow, Jefim Fomin... Podejmowane próby przebicia się z okrążenia nie odniosły sukcesu.
29 czerwca okupanci użyli przeciwko obrońcom Twierdzy Brzeskiej lotnictwa. Na przykład na Wschodni Fort zrzucono kilkadziesiąt półtonowych bomb i jedną o wadze 1800 kilogramów. Wybuchy zdetonowały amunicję w magazynie obrońców, wybuchł silny pożar.
Ale nawet po tym w twierdzy pozostały nieliczne grupy radzieckich bojowników, którzy kontynuowali opór przez prawie miesiąc. Świadczy o tym zachowany niemiecki raport z 21 lipca, w którym czytamy, że w twierdzy doszło do strzelaniny z grupą sześciu "rosyjskich" bojowników.
Po wyzwoleniu w cytadeli odkryto słynny na całym świecie napis: "Umieram, ale się nie poddaję! Żegnaj, Ojczyźno. 20/VII-41". Jednym z ostatnich obrońców twierdzy był major Piotr Gawrilow, który został schwytany w stanie nieprzytomności 23 lipca 1941 roku.
Strażnice utrzymywały pozycje
Wszystkie strażnice graniczne na zachodniej granicy ZSRR stawiały heroiczny opór hordom hitlerowskim. Do historii weszła obrona nie tylko Twierdzy Brzeskiej, ale także 3. strażnicy granicznej Augustowskiego oddziału granicznego, gdzie bojownicy pod dowództwem lejtnanta Wiktora Usowa zdołali odbić siedem ataków przeważającego przeciwnika.
Dlaczego więc uderzenie hitlerowców działających na wspólnym froncie o długości ponad tysiąca kilometrów okazało się tak miażdżące?
- Radzieccy przywódcy rozumieli, że wojna jest nieunikniona, ale wierzyli, że rozpocznie się od drobnych potyczek i prowokacji, jak w polskich Gliwicach, gdzie 31 sierpnia 1939 roku Niemcy sfałszowali atak Polaków na niemiecką stację radiową - mówi Aleksander Suworow. - Zakładano, że najpierw nastąpi wymiana gróźb, potem możliwe będą bitwy przygraniczne, a dopiero potem do akcji wejdą główne siły. Oznacza to, że Armia Czerwona będzie miała czas na rozmieszczenie szczebli obronnych. Nikt nie mógł przypuszczać, że Niemcy zastosują zupełnie nową strategię, atakując na froncie półtora tysiąca kilometrów, natychmiast wprowadzając do gry najpotężniejsze zgrupowania wojsk. Ale tak się stało.
Wszystkie drogi prowadziły przez Brześć
W latach wojny Brześć był nie tylko dużym węzłem kolejowym, ale także punktem zbieżności ważnych autostrad.
- Zachował się schemat połączeń kolejowych Wehrmachtu, pokazujący, jak odbywało się zaopatrzenie Frontu Wschodniego amunicją i uzbrojeniem. Sądząc po logistyce, dla hitlerowców Brześć był ważniejszym punktem niż Warszawa. Z Prus, na przykład, przez Brześć jechały pociągi na Orzeł i Smoleńsk - mówi Aleksander Suworow.
Od maja 1943 roku w mieście zaczęło działać radzieckie lotnictwo dalekiego zasięgu. W lipcu 1944 roku Brześć jako ważny węzeł komunikacyjny przetrwał kilka fal radzieckich bombardowań. Tak, na stacji "Briest-Siewiernyj" zostały zniszczone pociągi wojskowe z dwiema dywizjami piechoty i przekazanymi im półkami strzeleckimi, które miały wyjść na linię Kamieniec - Prużany. Toczyły się tam wyczerpujące walki, i radzieckim jednostkom, kosztem wielkich wysiłków, udało się jednak złamać pozycje obronne wroga.
Wykrwawione, zniszczone miasto wyzwoliły wojska 1. Frontu Białoruskiego 28 lipca 1944 roku, w trakcie operacji Lublińsko-Brzeskiej. Wycofując się, hitlerowcy zniszczyli most kolejowy. Radzieccy saperzy, pracując przez całą dobę, przywrócili komunikację w ciągu dwóch tygodni.
Bez prawa do zapomnienia
Dziś Twierdza Brzeska jest symbolem odwagi i oporu w pierwszych dniach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, ale nie zawsze tak było. O bohaterskiej obronie zaczęto mówić dopiero w drugiej połowie lat 50. Jednym z pierwszych, którzy odkryli prawdę o Twierdzy Brzeskiej, był pisarz Siergiej Smirnow. Opublikował szereg książek o obrońcach cytadeli - "Twierdza nad Bugiem" (1956) i "W poszukiwaniu bohaterów Twierdzy Brzeskiej" (1957).
W 1956 roku do Głównego zarządu politycznego Ministerstwa Obrony ZSRR zwrócił się młodszy sierżant Rodion Siemieniuk. W liście żołnierz powiedział, że w pierwszych dniach wojny ukrył w bastionie sztandar 393. oddzielnego dywizjonu artylerii przeciwlotniczej. Jesienią 1956 roku Rodion Siemieniuk w towarzystwie żołnierzy radzieckich wydobył z ziemi czerwone płótno. Według świadków, nikomu nie powierzył łopaty, sam chciał znaleźć sztandar... Los innych sztandarów znajdujących się wtedy w twierdzy jest do dziś nieznany.
8 maja 1965 roku Twierdza Brzeska otrzymała tytuł Twierdzy-Bohatera. Od 1971 roku stała się kompleksem pamięci. Tutaj płonie Wieczny Ogień.
Liczba żołnierzy i członków rodzin w Twierdzy Brzeskiej na początku wojny szacowana jest na 8,510 tysięcy osób. Ich losy potoczyły się różnie. Niektórzy wyrwali się z pierścienia ognia. Następnie ukrywali się w lasach, próbowali dotrzeć do linii frontu lub uciec do partyzantów. Ktoś przeszedł przez niewolę. Pozostali albo zginęli podczas walk, albo umarli w obozach koncentracyjnych.
Uważa się, że na dzień dzisiejszy żywych obrońców Twierdzy Brzeskiej nie zostało. W listopadzie 2004 roku w Mohylewie zmarła Walentina Zienkina, która w wieku 14 lat pomagała opatrywać rannych obrońców twierdzy i zbierać naboje. W kwietniu 2021 roku zmarł Piotr Kotielnikow, ostatni obrońca Twierdzy Brzeskiej, który jako dwunastoletni chłopiec stał w tym samym szeregu co dorośli żołnierze.
O bohaterach pozostała pamięć
Ul. Zubaczowa
Iwan Zubaczow - zawodowy wojskowy, uczestnik wojny radziecko-fińskiej. Wiosną 1941 roku w stopniu kapitana został wysłany do Twierdzy Brzeskiej na stanowisko zastępcy dowódcy ds. gospodarczych 44. pułku strzeleckiego. 22 czerwca, po tym, jak hitlerowcom udało się rozbić siły czerwonoarmistów w Twierdzy Brzeskiej, dowodził obroną w koszarach przy bramie Hołmskiej.
Dzięki talentowi wojskowemu Iwana Zubaczowa obrońcom udawało się odeprzeć ciągłe ataki hitlerowców. 24 czerwca w Twierdzy Brzeskiej odbyło się zgromadzenie dowódcze, na którym Iwan Nikołajewicz został wybrany na kierownika obrony. Dziesięć lat później w ruinach znaleziono pozostałości odręcznego "Rozkazu nr 1", który został napisany jego ręką. Przy podejmowaniu decyzji Iwan Zubaczow rozumiał, że należy wszelkimi siłami utrzymywać obronę do szybkiego podejścia głównych sił Armii Czerwonej. Pod koniec czerwca został ciężko ranny i dostał się do niewoli. Zmarł w niemieckim obozie Norymberg-Langwasser w lipcu 1941 roku.
W 1957 roku został pośmiertnie nagrodzony Orderem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej I stopnia. Imieniem Iwana Zubaczowa nazwane są ulice w Mińsku, Brześciu, Luchowicach (FR). W 2016 roku Belpoczta wydała znaczek "I. N. Zubaczow".
Ul. Gawrilowa
W stopniu majora Piotr Gawrilow dowodził 44. pułkiem strzeleckim w Twierdzy Brzeskiej. Odcięty od cytadeli, dowodził obroną przy Północnej bramie Kobryńskiej fortyfikacji, później - w forcie Wschodnim. Pod dowództwem Piotra Michajłowicza walczyło 400 osób uzbrojonych w karabiny maszynowe, działa przeciwlotnicze i artyleryjskie. 29 czerwca podczas nalotu lotniczego lotnictwa hitlerowskiego grupa obrońców twierdzy pod kierownictwem Gawrilowa została praktycznie zniszczona, zdetonował magazyn amunicji. Major i 12 innych żołnierzy odeszli do kazamatów, skąd dokonywali desperackich wypraw. Nieprzytomny został schwytany 23 lipca. Przeszedł przez liczne niemieckie obozy jenieckie.
Po wyzwoleniu w 1945 roku został wykluczony z partii, pozbawiony tytułu wojskowego i odznaczeń. Przez wiele lat nie mógł znaleźć pracy, wieśniacy omijali "zdrajcę". Dopiero w 1957 roku, po dodatkowym postępowaniu, otrzymał tytuł Bohatera Związku Radzieckiego.
Imieniem Piotra Gawrilowa nazwane są ulice w Brześciu, Irkutsku, Kazaniu, Krasnodarze.
Ul. Masłowa
W marcu 1941 roku Boris Masłow został mianowany naczelnikiem Brzeskiego szpitala wojskowego. Rankiem 22 czerwca udało mu się ukryć chorych i rannych w pomieszczeniu magazynu warzyw, gdzie wcześniej znajdowała się piwnica prochowa. Przez kilka dni lekarz wojskowy w nocy zbierał ludzi ukrywających się w ruinach, udzielał pomocy medycznej, budził nadzieję, że wkrótce Niemcy zostaną odepchnięci.
Sytuacja zmieniła się 24 czerwca. Wieczorem hitlerowcy zaczęli przeczesywać kazamaty w poszukiwaniu radzieckich żołnierzy. Wtedy lekarz założył biały szlafrok i wyszedł do wrogów. Łamanym niemieckim wyjaśnił, że w magazynie warzyw ukrywają się cywile i ranni. Okupanci wypuścili kobiety i dzieci, a wszystkich, którzy byli umundurowani, wywieźli do obozu w Białej Podlaskiej w Polsce. Tam też trafił Boris Masłow, gdzie zorganizował podobieństwo szpitala, zdołał przekonać faszystów do dostarczenia leków, opatrunków i narzędzi do operacji. Później organizowywał ucieczki jeńców wojennych.
Kiedy pojawiło się zagrożenie ujawnieniem, sam Boris Aleksiejewicz uciekł z niewoli do partyzantów. Później służył jako lekarz wojskowy w Armii Czerwonej. Życie nieustraszonego lekarza zakończyło się w 1952 roku. Kilka lat temu jego imieniem nazwano ulicę w Brześciu.
* Projekt powstał ze środków celowej zbiórki na produkcję kontentu krajowego.
Aleksiej GORBUNOW,
foto - z archiwów BELTA i Obwodowego Muzeum Krajoznawczego w Mohylewie,
gazeta "7 dni".
Opowiemy o tym w naszym nowym projekcie poświęconym 80. rocznicy wyzwolenia Białorusi od niemiecko-faszystowskich najeźdźców. Dwunasty na liście — Brześć.
Brześć jest takim samym symbolem odwagi, ofiarnej służby Ojczyźnie i heroizmu, jak Stalingrad. Do Twierdzy Brzeskiej przyjeżdżają z całego świata, aby wśród murów i fortyfikacji, które stały się cichymi świadkami strasznych wydarzeń wojennych, pokłonić się pamięci bohaterów. Na przykładzie obrońców cytadeli uczymy dzieci patriotyzmu, wierności obowiązkowi oraz miłości do swojego kraju. O Twierdzy Brzeskiej napisano wiele książek i nakręcono filmy, ale zainteresowanie tym miejscem nigdy się nie skończy.
W noc na 22 czerwca
Nasze dni. Z ruin Białego pałacu wyłania się młoda para. Dziewczyna, poprawiając fryzurę, mówi niezadowolona: "Jak wilgotno, poza tym coś kapie na włosy". W tym momencie nawet nie myślą, że w 1941 roku za łyk wody płacono tu życiem.
O 4 rano 22 czerwca niemiecka artyleria otworzyła zmasowany ogień do Twierdzy Brzeskiej. Prawie wszystkie armaty 12. korpusu piechoty Wehrmachtu, w tym "cudowna broń": dwa superciężkie 600-mm moździerze "Karl" i reaktywne systemy ognia salwowego Nebelwerfer. Na twierdzę poleciały tysiące pocisków i min.
- Ocaleni obrońcy wspominali - przygotowawczy ostrzał artyleryjski był nieoczekiwany i potężny, ale nie przyniósł atakującej stronie oczekiwanych rezultatów - mówi brzeski krajoznawca Aleksander Suworow. - Zaczęło się, gdy praktycznie cały garnizon twierdzy spał w ufortyfikowanych koszarach. Obudzeni przez hałas bojownicy, po pokonaniu szoku, uzbroili się i przystąpili do walki. Grupy szturmowe hitlerowców, które nie spodziewały się takiego odparcia, zostały rozproszone i częściowo zniszczone. Ale twierdza była oblężona praktycznie od pierwszych godzin wojny. Rozpaczliwe walki rozpoczęły się na fortyfikacjach Wołyńskiej i Kobryńskiej. Na wyspie Południowej (Granicznej) obrońcy i atakujący walczyli głównie wręcz. W nocy 23 czerwca Niemcy wycofali jednostki za obwód twierdzy i zaczęli ją dobijać za pomocą artylerii.
Brześć padł o 7 rano 22 czerwca. Poszczególne ogniska oporu powstały tylko przy obwodowym komisariacie wojskowym (obecnie okolice ulicy Dzerzyńskiego) i na Dworcu Brzeskim. W komisariacie wojskowym kilkudziesięciu żołnierzy i dowódców za pomocą broni strzeleckiej i jednego karabinu rozpaczliwie odpierało się od kompanii Wehrmachtu. Przeciwnik zdołał stłumić obronę armatami przeciwpancernymi, otwierając ogień do okien budynku. Strzelali płaskotorowo.
Przejęcie kontroli nad dworcem zajęło Niemcom znacznie więcej czasu. Faktem jest, że okupanci starali się zachować infrastrukturę kolejową w każdy możliwy sposób. Dlatego nawet do zdobycia mostu nad Bugiem nie wysłali filmowych morderców z pułku "Brandenburg 800", ale saperów z 45. dywizji piechoty, którzy przedtem dokładnie badali obiekt. Tuż za nimi po torach ruszyli żołnierze 5. kompanii 1. pułku kolejowego, posiadający umiejętności żołnierzy sił specjalnych i pewne wyszkolenie inżynieryjne. Takich specjalistów podczas inwazji hitlerowcy używali tylko w Brześciu i Lwowie.
Most kolejowy nad Bugiem został zaminowany. Ale w zamieszaniu w pierwszych minutach inwazji rozkaz wysadzenia nigdy nie został wydany. Napastnicy okazali się bardziej zwinni, przenikając na terytorium radzieckie jeszcze przed rozpoczęciem kanonady artyleryjskiej. Po zajęciu punktu na brzegu radzieckim na drodze zostały rzucone deski i tarcze, po nich wkrótce ruszył sprzęt bojowy.
Węzeł kolejowy w mieście starali się także zająć w miarę możliwości bez zniszczenia i uszkodzenia. Dworzec stacji "Briest-Pasażyrskij" został zajęty przez wroga około godziny 9-10 rano, ale było za wcześnie, aby raportować o całkowitym przejęciu. W pierwszych godzinach w piwnicach ogromnego budynku schronili się pasażerowie, w tym personel wojskowy udający się na miejsce stacjonowania swoich jednostek, pracownicy stacji i milicjanci.
Hitlerowcy zwrócili się do nich z żądaniem poddania się. Następnie kobiety i dzieci wyszły z podziemia, a żołnierze uzbrojeni głównie w pistolety i rewolwery zajęli obronę. Niemcy wrzucali do piwnicy podpalone materiały palne i granaty, a następnie zaczęli napełniać katakumby wodą ze zbiorników lokomotyw. Stojąc po pas w mętnej zimnej cieczy, obrońcy usłyszeli kanonadę z twierdzy i byli pewni, że dobiega ona z linii frontu. Ostatni żołnierze wyszli z piwnic dopiero 29 czerwca, kiedy to już okupowano Mińsk. Prawie wszystkich rozstrzelano na miejscu lub wysłano do obozów koncentracyjnych.
A Twierdza Brzeska nadal stawiała opór. Rozproszone grupy bojowników dowodzili ocaleni dowódcy: Piotr Gawriłow, Iwan Zubaczow, Anatolij Winogradow, Jefim Fomin... Podejmowane próby przebicia się z okrążenia nie odniosły sukcesu.
29 czerwca okupanci użyli przeciwko obrońcom Twierdzy Brzeskiej lotnictwa. Na przykład na Wschodni Fort zrzucono kilkadziesiąt półtonowych bomb i jedną o wadze 1800 kilogramów. Wybuchy zdetonowały amunicję w magazynie obrońców, wybuchł silny pożar.
Ale nawet po tym w twierdzy pozostały nieliczne grupy radzieckich bojowników, którzy kontynuowali opór przez prawie miesiąc. Świadczy o tym zachowany niemiecki raport z 21 lipca, w którym czytamy, że w twierdzy doszło do strzelaniny z grupą sześciu "rosyjskich" bojowników.
Po wyzwoleniu w cytadeli odkryto słynny na całym świecie napis: "Umieram, ale się nie poddaję! Żegnaj, Ojczyźno. 20/VII-41". Jednym z ostatnich obrońców twierdzy był major Piotr Gawrilow, który został schwytany w stanie nieprzytomności 23 lipca 1941 roku.
Strażnice utrzymywały pozycje
Wszystkie strażnice graniczne na zachodniej granicy ZSRR stawiały heroiczny opór hordom hitlerowskim. Do historii weszła obrona nie tylko Twierdzy Brzeskiej, ale także 3. strażnicy granicznej Augustowskiego oddziału granicznego, gdzie bojownicy pod dowództwem lejtnanta Wiktora Usowa zdołali odbić siedem ataków przeważającego przeciwnika.
Dlaczego więc uderzenie hitlerowców działających na wspólnym froncie o długości ponad tysiąca kilometrów okazało się tak miażdżące?
- Radzieccy przywódcy rozumieli, że wojna jest nieunikniona, ale wierzyli, że rozpocznie się od drobnych potyczek i prowokacji, jak w polskich Gliwicach, gdzie 31 sierpnia 1939 roku Niemcy sfałszowali atak Polaków na niemiecką stację radiową - mówi Aleksander Suworow. - Zakładano, że najpierw nastąpi wymiana gróźb, potem możliwe będą bitwy przygraniczne, a dopiero potem do akcji wejdą główne siły. Oznacza to, że Armia Czerwona będzie miała czas na rozmieszczenie szczebli obronnych. Nikt nie mógł przypuszczać, że Niemcy zastosują zupełnie nową strategię, atakując na froncie półtora tysiąca kilometrów, natychmiast wprowadzając do gry najpotężniejsze zgrupowania wojsk. Ale tak się stało.
Wszystkie drogi prowadziły przez Brześć
W latach wojny Brześć był nie tylko dużym węzłem kolejowym, ale także punktem zbieżności ważnych autostrad.
- Zachował się schemat połączeń kolejowych Wehrmachtu, pokazujący, jak odbywało się zaopatrzenie Frontu Wschodniego amunicją i uzbrojeniem. Sądząc po logistyce, dla hitlerowców Brześć był ważniejszym punktem niż Warszawa. Z Prus, na przykład, przez Brześć jechały pociągi na Orzeł i Smoleńsk - mówi Aleksander Suworow.
Od maja 1943 roku w mieście zaczęło działać radzieckie lotnictwo dalekiego zasięgu. W lipcu 1944 roku Brześć jako ważny węzeł komunikacyjny przetrwał kilka fal radzieckich bombardowań. Tak, na stacji "Briest-Siewiernyj" zostały zniszczone pociągi wojskowe z dwiema dywizjami piechoty i przekazanymi im półkami strzeleckimi, które miały wyjść na linię Kamieniec - Prużany. Toczyły się tam wyczerpujące walki, i radzieckim jednostkom, kosztem wielkich wysiłków, udało się jednak złamać pozycje obronne wroga.
Wykrwawione, zniszczone miasto wyzwoliły wojska 1. Frontu Białoruskiego 28 lipca 1944 roku, w trakcie operacji Lublińsko-Brzeskiej. Wycofując się, hitlerowcy zniszczyli most kolejowy. Radzieccy saperzy, pracując przez całą dobę, przywrócili komunikację w ciągu dwóch tygodni.
Bez prawa do zapomnienia
Dziś Twierdza Brzeska jest symbolem odwagi i oporu w pierwszych dniach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, ale nie zawsze tak było. O bohaterskiej obronie zaczęto mówić dopiero w drugiej połowie lat 50. Jednym z pierwszych, którzy odkryli prawdę o Twierdzy Brzeskiej, był pisarz Siergiej Smirnow. Opublikował szereg książek o obrońcach cytadeli - "Twierdza nad Bugiem" (1956) i "W poszukiwaniu bohaterów Twierdzy Brzeskiej" (1957).
W 1956 roku do Głównego zarządu politycznego Ministerstwa Obrony ZSRR zwrócił się młodszy sierżant Rodion Siemieniuk. W liście żołnierz powiedział, że w pierwszych dniach wojny ukrył w bastionie sztandar 393. oddzielnego dywizjonu artylerii przeciwlotniczej. Jesienią 1956 roku Rodion Siemieniuk w towarzystwie żołnierzy radzieckich wydobył z ziemi czerwone płótno. Według świadków, nikomu nie powierzył łopaty, sam chciał znaleźć sztandar... Los innych sztandarów znajdujących się wtedy w twierdzy jest do dziś nieznany.
8 maja 1965 roku Twierdza Brzeska otrzymała tytuł Twierdzy-Bohatera. Od 1971 roku stała się kompleksem pamięci. Tutaj płonie Wieczny Ogień.
Liczba żołnierzy i członków rodzin w Twierdzy Brzeskiej na początku wojny szacowana jest na 8,510 tysięcy osób. Ich losy potoczyły się różnie. Niektórzy wyrwali się z pierścienia ognia. Następnie ukrywali się w lasach, próbowali dotrzeć do linii frontu lub uciec do partyzantów. Ktoś przeszedł przez niewolę. Pozostali albo zginęli podczas walk, albo umarli w obozach koncentracyjnych.
Uważa się, że na dzień dzisiejszy żywych obrońców Twierdzy Brzeskiej nie zostało. W listopadzie 2004 roku w Mohylewie zmarła Walentina Zienkina, która w wieku 14 lat pomagała opatrywać rannych obrońców twierdzy i zbierać naboje. W kwietniu 2021 roku zmarł Piotr Kotielnikow, ostatni obrońca Twierdzy Brzeskiej, który jako dwunastoletni chłopiec stał w tym samym szeregu co dorośli żołnierze.
O bohaterach pozostała pamięć
Ul. Zubaczowa
Iwan Zubaczow - zawodowy wojskowy, uczestnik wojny radziecko-fińskiej. Wiosną 1941 roku w stopniu kapitana został wysłany do Twierdzy Brzeskiej na stanowisko zastępcy dowódcy ds. gospodarczych 44. pułku strzeleckiego. 22 czerwca, po tym, jak hitlerowcom udało się rozbić siły czerwonoarmistów w Twierdzy Brzeskiej, dowodził obroną w koszarach przy bramie Hołmskiej.
Dzięki talentowi wojskowemu Iwana Zubaczowa obrońcom udawało się odeprzeć ciągłe ataki hitlerowców. 24 czerwca w Twierdzy Brzeskiej odbyło się zgromadzenie dowódcze, na którym Iwan Nikołajewicz został wybrany na kierownika obrony. Dziesięć lat później w ruinach znaleziono pozostałości odręcznego "Rozkazu nr 1", który został napisany jego ręką. Przy podejmowaniu decyzji Iwan Zubaczow rozumiał, że należy wszelkimi siłami utrzymywać obronę do szybkiego podejścia głównych sił Armii Czerwonej. Pod koniec czerwca został ciężko ranny i dostał się do niewoli. Zmarł w niemieckim obozie Norymberg-Langwasser w lipcu 1941 roku.
W 1957 roku został pośmiertnie nagrodzony Orderem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej I stopnia. Imieniem Iwana Zubaczowa nazwane są ulice w Mińsku, Brześciu, Luchowicach (FR). W 2016 roku Belpoczta wydała znaczek "I. N. Zubaczow".
Ul. Gawrilowa
W stopniu majora Piotr Gawrilow dowodził 44. pułkiem strzeleckim w Twierdzy Brzeskiej. Odcięty od cytadeli, dowodził obroną przy Północnej bramie Kobryńskiej fortyfikacji, później - w forcie Wschodnim. Pod dowództwem Piotra Michajłowicza walczyło 400 osób uzbrojonych w karabiny maszynowe, działa przeciwlotnicze i artyleryjskie. 29 czerwca podczas nalotu lotniczego lotnictwa hitlerowskiego grupa obrońców twierdzy pod kierownictwem Gawrilowa została praktycznie zniszczona, zdetonował magazyn amunicji. Major i 12 innych żołnierzy odeszli do kazamatów, skąd dokonywali desperackich wypraw. Nieprzytomny został schwytany 23 lipca. Przeszedł przez liczne niemieckie obozy jenieckie.
Po wyzwoleniu w 1945 roku został wykluczony z partii, pozbawiony tytułu wojskowego i odznaczeń. Przez wiele lat nie mógł znaleźć pracy, wieśniacy omijali "zdrajcę". Dopiero w 1957 roku, po dodatkowym postępowaniu, otrzymał tytuł Bohatera Związku Radzieckiego.
Imieniem Piotra Gawrilowa nazwane są ulice w Brześciu, Irkutsku, Kazaniu, Krasnodarze.
Ul. Masłowa
W marcu 1941 roku Boris Masłow został mianowany naczelnikiem Brzeskiego szpitala wojskowego. Rankiem 22 czerwca udało mu się ukryć chorych i rannych w pomieszczeniu magazynu warzyw, gdzie wcześniej znajdowała się piwnica prochowa. Przez kilka dni lekarz wojskowy w nocy zbierał ludzi ukrywających się w ruinach, udzielał pomocy medycznej, budził nadzieję, że wkrótce Niemcy zostaną odepchnięci.
Sytuacja zmieniła się 24 czerwca. Wieczorem hitlerowcy zaczęli przeczesywać kazamaty w poszukiwaniu radzieckich żołnierzy. Wtedy lekarz założył biały szlafrok i wyszedł do wrogów. Łamanym niemieckim wyjaśnił, że w magazynie warzyw ukrywają się cywile i ranni. Okupanci wypuścili kobiety i dzieci, a wszystkich, którzy byli umundurowani, wywieźli do obozu w Białej Podlaskiej w Polsce. Tam też trafił Boris Masłow, gdzie zorganizował podobieństwo szpitala, zdołał przekonać faszystów do dostarczenia leków, opatrunków i narzędzi do operacji. Później organizowywał ucieczki jeńców wojennych.
Kiedy pojawiło się zagrożenie ujawnieniem, sam Boris Aleksiejewicz uciekł z niewoli do partyzantów. Później służył jako lekarz wojskowy w Armii Czerwonej. Życie nieustraszonego lekarza zakończyło się w 1952 roku. Kilka lat temu jego imieniem nazwano ulicę w Brześciu.
* Projekt powstał ze środków celowej zbiórki na produkcję kontentu krajowego.
Aleksiej GORBUNOW,
foto - z archiwów BELTA i Obwodowego Muzeum Krajoznawczego w Mohylewie,
gazeta "7 dni".