Projekty
Government Bodies
Flag Piątek, 18 Października 2024
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
07 Października 2024, 11:27

"Niemieckim agentom udawało się przeniknąć do formacji partyzanckiej". Historyk o tym, jak wykryto agenturę

7 października, Mińsk /Kor. BELTA/. "Natknąłem się na dokumenty, gdy niemiecki agent działał w jednej z brygad partyzanckich przez ponad półtora roku, zanim został zdemaskowany". Kandydat nauk historycznych Światosław Kulinok w projekcie "W temacie" na kanale YouTube BELTA opowiedział o wprowadzeniu Niemców do oddziałów partyzanckich.

Odpowiadając na pytanie, czy wprowadzono do składu oddziałów partyzanckich niemiecki wywiad, Światosław Kulinok powiedział, że takie przypadki się zdarzały. "Oczywiście, dokumenty archiwalne pokazują, że w niektórych przypadkach niemieckim agentom udawało się przeniknąć formacji partyzanckiej, zalegalizować tam. Natknąłem się na dokumenty, gdy niemiecki agent działał w jednej z brygad partyzanckich przez ponad półtora roku, zanim został zdemaskowany. Ale chcę powiedzieć, że jest to charakterystyczne dla początkowego okresu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, lat 1941-1942, kiedy jeszcze kontrwywiad partyzancki dopiero się formował".

"Oczywiste jest, że w warunkach formowania się ruchu partyzanckiego, ostrego braku kadr, trudno było natychmiast rozpocząć pracę kontrwywiadowczą, aby zidentyfikować niemiecką agenturę. Ale już od 1943 roku, kiedy zaczyna się aktywnie tworzyć instytut wydziałów specjalnych, kiedy grupy specjalne organów bezpieczeństwa państwa, które aktywnie pomagają w demaskowaniu agentury, oto taka praktyka wprowadzania do składu oddziałów partyzanckich na długi czas, praktycznie mija" - powiedział historyk.

"Problem polega na tym, że to nie wystarczy, by wprowadzić się do formacji partizanckiej. Po pierwsze, musisz wejść na takie stanowisko lub miejsce, w którym możesz zbierać informacje, a po drugie, musisz jakoś przekazać te informacje. Opuszczenie oddziału, przekazanie go łącznikowi, jest dość trudne" - dodał historyk.

"Czytałem w niemieckim dokumencie, że agent, który został wdrożony przez sześć miesięcy w oddziałach partyzanckich, był w stanie przekazać informacje tylko dwa razy, i możemy założyć, że informacje te były już nieaktualne do czasu, gdy je przekazał, ponieważ działał system kontroli, działał kontrwywiad i nie było tak łatwo wyjść z obozu, gdzieś pójść i przekazać informacje. Była kontrola, naprawdę był system. Agentura partyzancka, która działała w wioskach, gospodarstwach i informowała o wszelkich podejrzanych nowych ludziach, którzy się pojawili, o przemieszczaniach i tak dalej, działała bardzo skutecznie od 1943 roku. Pozwoliło to, w zasadzie, znaczną część, większość agentury, która była wrzucana do oddziałów partyzanckich, szybko zidentyfikować" - powiedział Światosław Kulinok.

"Kiedy mówimy o dywersyjnej działalności niemieckiej agentury, w rzeczywistości nie było ani jednego udanego zamachu na poziomie kombriga partyzanckiego. Były rany, były próby na poziomie dowódców oddziałów partyzanckich przeprowadzenia dywersji, ale żaden kombrig z ręki niemieckiego dywersanta nie zginął, więc skuteczność nie była bardzo wysoka" - podsumował historyk.
Świeże wiadomości z Białorusi