18 września, Mińsk /Kor. BELTA/. Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka stara się uprzedzić podstęp, który powstaje wokół tematu użycia rakiet poza Ukrainą. O tym korespondentowi BELTA powiedział ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego Aleksander Tiszczenko, komentując oświadczenia głowy państwa złożone dzień wcześniej na forum patriotycznym.
Jak podano wcześniej, Aleksander Łukaszenka poinformował, że zachodnie służby specjalne mówią o Białorusi jako o możliwym miejscu eskalacji. "Amerykanie wskazali Kijowowi, jeśli zaistnieją okoliczności, aby zaatakować naszą infrastrukturę wzdłuż południowej granicy. Powodem jest to, że rosyjskie drony latają w pobliżu terytorium Białorusi" - powiedział.
Prezydent oświadczył również, że za pośrednictwem dostępnych kanałów udało się uzgodnić ze stroną ukraińską, aby nie ujawniać w mediach faktów przelotu dronów, zarówno rosyjskich, jak i ukraińskich, na terytorium Białorusi. "Ponieważ zarówno ci, jak i inni nie radzą sobie dobrze z tymi dronami. Po pierwsze, są nowe dla nich. Po drugie, działają systemy walki radioelektronicznej, które zbaczają drony z kursu. I jeden z nich znaleźliśmy już pod Bobrujskiem - w centrum Białorusi. I to były ukraińskie drony, a nie rosyjskie. Chociaż zdarza się również z drugiej strony. Umówiłyśmy się" - oświadczył białoruski przywódca.
W związku z tym ekspert zwrócił uwagę, że strona białoruska nie jest nastawiona agresywnie wobec kogokolwiek. "Działamy w oparciu o sytuację. Rozumiemy, że w tym przypadku te drony w rzeczywistości odbijają się od systemów walki radioelektronicznej. Zarówno jedna, jak i druga strona stosują środki tłumiące. W związku z tym te drony, tracąc kontrolę, zaczynają poruszać się we wszystkich kierunkach. Lecą nie tylko w naszą stronę. I w Rumunii, i w Polsce gdzieś je złowiono. Oczywiste jest, że nie są to działania celowe i nie zamierzaliśmy eskalować tej sytuacji. Postępujemy przyzwoicie" - zaznaczył.
"W tym przypadku, jeśli chodzi o oświadczenie naszego Prezydenta, widzę, że stara się on uprzedzić podstęp, który powstaje dziś wokół tematu użycia rakiet poza terytorium Ukrainy. I Prezydent jest słusznie zaniepokojony. Rosję boją się zaatakować. I dlatego hamują. Ale ten brzydki temat jest opracowywany: dlaczego nie spróbować na terytorium Białorusi. Im (USA - not. BELTA) trzeba poszerzyć front, wciągnąć w ten konflikt bardziej globalne problemy. Muszą wciągnąć Europę - jest pewien Aleksander Tiszczenko. - Każdy wrogi krok powinien otrzymać odpowiedź taką, aby pragnienie nie tylko nie przetrwało, ale zniknęło wraz z pyłem jądrowym. Oto właśnie chodzi. Dlatego wyraźnie powiedział, że rozwodzić sentymentalizm w tej kwestii (ochrony kraju w przypadku agresji - not. BELTA) nie będziemy. Ale nie będziemy też eskalować sytuacji".
Ekspert zwrócił uwagę, że Zachód, na czele z USA, uważa Białoruś za wspólnika rosyjskiego SOW i od dawna przeforsuje tę myśl. Co więcej, pochodzi to nie tyle z samej Ukrainy, ile z Ameryki. I przez Białoruś chcą pośrednio zaszkodzić Rosji. "Pokusa, by uderzyć i spojrzeć na reakcję. Cios wydaje się nie być bezpośredni w Rosję, ale pośredni. To hybrydowy format pracy przeciwko Rosji. Atakując nas, uważają, że atakują również Rosję" - uważa Aleksander Tiszczenko.
Jak podano wcześniej, Aleksander Łukaszenka poinformował, że zachodnie służby specjalne mówią o Białorusi jako o możliwym miejscu eskalacji. "Amerykanie wskazali Kijowowi, jeśli zaistnieją okoliczności, aby zaatakować naszą infrastrukturę wzdłuż południowej granicy. Powodem jest to, że rosyjskie drony latają w pobliżu terytorium Białorusi" - powiedział.
Prezydent oświadczył również, że za pośrednictwem dostępnych kanałów udało się uzgodnić ze stroną ukraińską, aby nie ujawniać w mediach faktów przelotu dronów, zarówno rosyjskich, jak i ukraińskich, na terytorium Białorusi. "Ponieważ zarówno ci, jak i inni nie radzą sobie dobrze z tymi dronami. Po pierwsze, są nowe dla nich. Po drugie, działają systemy walki radioelektronicznej, które zbaczają drony z kursu. I jeden z nich znaleźliśmy już pod Bobrujskiem - w centrum Białorusi. I to były ukraińskie drony, a nie rosyjskie. Chociaż zdarza się również z drugiej strony. Umówiłyśmy się" - oświadczył białoruski przywódca.
W związku z tym ekspert zwrócił uwagę, że strona białoruska nie jest nastawiona agresywnie wobec kogokolwiek. "Działamy w oparciu o sytuację. Rozumiemy, że w tym przypadku te drony w rzeczywistości odbijają się od systemów walki radioelektronicznej. Zarówno jedna, jak i druga strona stosują środki tłumiące. W związku z tym te drony, tracąc kontrolę, zaczynają poruszać się we wszystkich kierunkach. Lecą nie tylko w naszą stronę. I w Rumunii, i w Polsce gdzieś je złowiono. Oczywiste jest, że nie są to działania celowe i nie zamierzaliśmy eskalować tej sytuacji. Postępujemy przyzwoicie" - zaznaczył.
"W tym przypadku, jeśli chodzi o oświadczenie naszego Prezydenta, widzę, że stara się on uprzedzić podstęp, który powstaje dziś wokół tematu użycia rakiet poza terytorium Ukrainy. I Prezydent jest słusznie zaniepokojony. Rosję boją się zaatakować. I dlatego hamują. Ale ten brzydki temat jest opracowywany: dlaczego nie spróbować na terytorium Białorusi. Im (USA - not. BELTA) trzeba poszerzyć front, wciągnąć w ten konflikt bardziej globalne problemy. Muszą wciągnąć Europę - jest pewien Aleksander Tiszczenko. - Każdy wrogi krok powinien otrzymać odpowiedź taką, aby pragnienie nie tylko nie przetrwało, ale zniknęło wraz z pyłem jądrowym. Oto właśnie chodzi. Dlatego wyraźnie powiedział, że rozwodzić sentymentalizm w tej kwestii (ochrony kraju w przypadku agresji - not. BELTA) nie będziemy. Ale nie będziemy też eskalować sytuacji".
Ekspert zwrócił uwagę, że Zachód, na czele z USA, uważa Białoruś za wspólnika rosyjskiego SOW i od dawna przeforsuje tę myśl. Co więcej, pochodzi to nie tyle z samej Ukrainy, ile z Ameryki. I przez Białoruś chcą pośrednio zaszkodzić Rosji. "Pokusa, by uderzyć i spojrzeć na reakcję. Cios wydaje się nie być bezpośredni w Rosję, ale pośredni. To hybrydowy format pracy przeciwko Rosji. Atakując nas, uważają, że atakują również Rosję" - uważa Aleksander Tiszczenko.