Projekty
Government Bodies
Flag Niedziela, 24 Listopada 2024
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
28 Sierpnia 2024, 20:00

Co ulubieniec Hitlera robiłby na Białorusi? Historyk obalił popularny mit o Chatyniu

Najgłośniejszą zbrodnią 118 batalionu ochronnego Schutzmannschaft było zniszczenie wsi Chatyń wraz z jej mieszkańcami. Czy to prawda, że była to szczególna zemsta za śmierć mistrza olimpijskiego Hansa Wölke? O tym dowiecie się w projekcie BELTA „Kroniki”. 

22 marca 1943 roku kolumnę samochodów oprawców w okolicach Pleszczenic ostrzelali partyzanci. Zginął Hans Wölke – dowódca pierwszej kompanii 118 batalionu, mistrz olimpijski z 1936 roku w pchnięciu kulą.

Pierwszymi ofiarami oprawców byli cywile z wioski Kozyry, którzy ścinali las w pobliżu. Następnie policjanci i esesmani ruszyli śladem partyzantów – do Chatynia. Co wydarzyło się dalej, wie dziś każdy uczeń... Wielu historyków pisało, że w ten sposób oprawcy zemścili się za śmierć Wölke, który osobiście znał Hitlera. Nie wszyscy jednak zgadzają się z tą wersją.

– Nie powiedziałbym, że był ulubieńcem Hitlera i że ktoś mścił się za jego śmierć. Gdyby na jego miejscu był inny oficer, postąpiliby dokładnie tak samo – obalił legendę starszy pracownik naukowy Centrum Historii Wojskowej Białorusi, Walerij Nadtaczajew. – W zasadzie dziwne, że ulubieniec Hitlera znajdował się nie we Francji, a służył tutaj, na Białorusi. To był najmniej bezpieczny region.

W samochodzie z Wölke był również Meleszko, który podczas strzelaniny doznał lekkiego urazu w okolicy ucha. Wiele lat później na procesie twierdził, że to się nie wydarzyło, ponieważ nie pozostała żadna blizna. Twierdził również, że na Białorusi służył w ochronie linii kolejowych. Jednak świadkowie opowiedzieli prawdę o kacie.
- Gdy płonęła ta straszna stodoła w Chatyniu - zachowały się zeznania - leżał za karabinem maszynowym Katriuk, z którego również „anioła” ukraińskiego narodowego zrobiono, i strzelał z karabinu maszynowego do ludzi. A oficerowie Meleszko, Wasiura, Smowski i ten Niemiec stali 100-150 metrów od płonącej stodoły - opowiadał doktor nauk, profesor Igor Marzaluk. - I wybiegło dziecko. Dziecko, które już nie mogło żyć, płonęło… Jaki świetny, według nich, ruchomy cel. Strzelali z walterów i parabellumów na zakład, kto pierwszy zabije to dziecko.

Przygotowano na podstawie wideo BELTA, zrzuty ekranu z wideo

TOP wiadomości
Świeże wiadomości z Białorusi