15 stycznia, powiat swietłogorski /Kor. BELTA/. Na kompleksie memorialnym na miejscu spalonej w latach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej wsi Ola w powiecie swietłogorskim odbył się wiec-requiem, poświęcony 81. rocznicy tragedii, a także akcja "Ogień pamięci", przekazuje korespondent BELTA.
Do miejsca wiecznej pamięci i smutku przybyli przywódcy obwodu, parlamentarzyści, duchowieństwo, przedstawiciele wszystkich powiatów regionu południowo-wschodniego, stowarzyszeń społecznych, młodzież.
"Kiedy zanurzasz się w historii wioski, odczuwasz ogromny ból, gorycz. Los Oli to wielka tragedia dla całej Białorusi. Ważne jest, aby młode pokolenie pamiętało dziś o tym, co wydarzyło się tutaj w latach wojny, aby nie powtórzyło się to, aby nieszczęście nie nadeszło ponownie" - uważa Arslan Gylydżov z powiatu dobruskiego.
Irina Asipienko przyjechała na pomnik z powiatu czeczerskiego. "Pomnik jest bardzo wzruszający dla duszy. Nie sposób bez łez uświadomić sobie, co działo się tu 81 lat temu. I pamięć o Oli, Chatyni, setkach i setkach innych wiosek powinna być zawsze w sercu każdego naszego obywatela" - jest przekonana.
Jak przypomniał podczas wiecu zastępca przewodniczącego Homelskiego Obwodowego Komitetu Wykonawczego Dmitrij Alejnikow, do początku Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w małej wiosce Ola było tylko 34 domy i 168 mieszkańców. "Ale w miarę zbliżania się frontu mieszkańcy okolicznych wiosek ciągnęli się tu całymi rodzinami, uciekając przed okrutnymi najeźdźcami. Stłoczyli się w chatach, ziemiankach i stodołach. Nikt nie spodziewał się nieszczęścia, ponieważ ukryli się w pustkowiach, a Armia Czerwona była bardzo blisko. Wiadomo, że wtedy zebrali się tu mieszkańcy 12 wiosek obecnych powiatów swietłogorskiego i żłobińskiego" - zwrócił się do tragicznej kroniki Dmitrij Alejnikow.
"O świcie 14 stycznia 1944 roku Ola została otoczona. Rozpoczęła się operacja karna. Pod strzałami i dzikim szczekaniem psów wszyscy zostali zepchnięci do dużej stodoły kołchozowej rzekomo w celu rejestracji. Próbujących uciec rozstrzeliwano kolejkami z karabinów maszynowych. Ci, którzy ukrywali się w ziemiankach i dołach, znajdowali psy. Z stodoły ludzie byli zabierani w grupach - rzekomo w celu wysłania na tyły. W rzeczywistości zostawali przeniesieni na drugi koniec wioski. Wpychano do domów, które podpalano. Ustalono, że tego dnia zginęło 1758 osób. 950 z nich to dzieci. Z tego piekła udało się uciec licznym jednostkom" - stwierdził z żalem zastępca przewodniczącego obwodowego komitetu wykonawczego.
Podkreślił, że relacje nielicznych naocznych świadków są rejestrowane i gromadzone jako dowody ludobójstwa. "Bez względu na to, ile lat minie, nie można tego zapomnieć, nie można wybaczyć" - podkreślił Dmitrij Alejnikow.
"Dzisiaj każdy z nas jest zdeterminowany, aby zrobić wszystko, co możliwe i niemożliwe, aby wojna nigdy więcej nie dotarła na naszą ziemię. Dzień i noc stoją na straży naszych granic bojownicy, spadkobiercy zwycięskich żołnierzy. Każdy w swoim miejscu pracy pracuje, aby wzmocnić i rozwinąć gospodarkę kraju. I podczas gdy za granicą niszczą pomniki radzieckiego żołnierza, przywracamy z nicości nowe fakty i nazwiska, starannie przechowujemy świętą pamięć, budujemy pomniki i muzea" - powiedział.
Zastępca przewodniczącego obwodowego komitetu wykonawczego dodał, że pokój, wolność i niepodległość mają dla Białorusi szczególne znaczenie. "Wiemy, jak to jest bronić swojej wolności. Szanujemy świętość Wielkiego Zwycięstwa i jego cenę. I jesteśmy w stanie osiągnąć każdy cel. Najważniejsze jest to, że jesteśmy zjednoczeni we wszystkim" - jest przekonany Dmitrij Alejnikow.
Do miejsca wiecznej pamięci i smutku przybyli przywódcy obwodu, parlamentarzyści, duchowieństwo, przedstawiciele wszystkich powiatów regionu południowo-wschodniego, stowarzyszeń społecznych, młodzież.
Irina Asipienko przyjechała na pomnik z powiatu czeczerskiego. "Pomnik jest bardzo wzruszający dla duszy. Nie sposób bez łez uświadomić sobie, co działo się tu 81 lat temu. I pamięć o Oli, Chatyni, setkach i setkach innych wiosek powinna być zawsze w sercu każdego naszego obywatela" - jest przekonana.
Jak przypomniał podczas wiecu zastępca przewodniczącego Homelskiego Obwodowego Komitetu Wykonawczego Dmitrij Alejnikow, do początku Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w małej wiosce Ola było tylko 34 domy i 168 mieszkańców. "Ale w miarę zbliżania się frontu mieszkańcy okolicznych wiosek ciągnęli się tu całymi rodzinami, uciekając przed okrutnymi najeźdźcami. Stłoczyli się w chatach, ziemiankach i stodołach. Nikt nie spodziewał się nieszczęścia, ponieważ ukryli się w pustkowiach, a Armia Czerwona była bardzo blisko. Wiadomo, że wtedy zebrali się tu mieszkańcy 12 wiosek obecnych powiatów swietłogorskiego i żłobińskiego" - zwrócił się do tragicznej kroniki Dmitrij Alejnikow.
Podkreślił, że relacje nielicznych naocznych świadków są rejestrowane i gromadzone jako dowody ludobójstwa. "Bez względu na to, ile lat minie, nie można tego zapomnieć, nie można wybaczyć" - podkreślił Dmitrij Alejnikow.
"Dzisiaj każdy z nas jest zdeterminowany, aby zrobić wszystko, co możliwe i niemożliwe, aby wojna nigdy więcej nie dotarła na naszą ziemię. Dzień i noc stoją na straży naszych granic bojownicy, spadkobiercy zwycięskich żołnierzy. Każdy w swoim miejscu pracy pracuje, aby wzmocnić i rozwinąć gospodarkę kraju. I podczas gdy za granicą niszczą pomniki radzieckiego żołnierza, przywracamy z nicości nowe fakty i nazwiska, starannie przechowujemy świętą pamięć, budujemy pomniki i muzea" - powiedział.
Zastępca przewodniczącego obwodowego komitetu wykonawczego dodał, że pokój, wolność i niepodległość mają dla Białorusi szczególne znaczenie. "Wiemy, jak to jest bronić swojej wolności. Szanujemy świętość Wielkiego Zwycięstwa i jego cenę. I jesteśmy w stanie osiągnąć każdy cel. Najważniejsze jest to, że jesteśmy zjednoczeni we wszystkim" - jest przekonany Dmitrij Alejnikow.
Na wiecu pamięć wszystkich niewinnych ofiar z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej została uczczona minutą ciszy. Do krzyża pamięci i braterskiego grobu żołnierzy radzieckich i cywilów spalonych w wiosce Ola złożono wieńce i kwiaty.