22 listopada, Mińsk /Kor. BELTA/. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka 21 listopada spotkał się z szefem i koordynatorami grupy inicjatywnej ds. zbierania podpisów za nominację obecnego szefa państwa na kandydata w zbliżających się w styczniu wyborach prezydenckich, informuje BELTA.
Za nominację obecnego głowy państwa na dzień 21 listopada zebrano już ponad 1 mln 581 tys. podpisów, i prace te będą kontynuowane.
Grupy inicjatywne potencjalnych kandydatów na Prezydenta zbierają podpisy obywateli przez cały miesiąc. Ta kampania rozpoczęła się 7 listopada i zakończy się 6 grudnia. Aby oficjalnie zostać kandydatem, należy spełnić szereg wymogów prawnych. Jednym z nich jest złożenie do CKW co najmniej 100 tys. podpisów obywateli. Jest to minimalna wymagana ilość, i zwykle potencjalni kandydaci starają się zdobyć podpisy z co najmniej niewielkim zapasem, ponieważ podczas weryfikacji część może zostać odrzucona. Przyczyną może być na przykład nieprawidłowo zaprojektowany list poparcia. Nikt nie jest bezpieczny przed błędami i niedokładnościami, zwłaszcza gdy w zespole pracują setki, a nawet tysiące osób.
Ale jeśli chodzi o obecnego Prezydenta, jego "złoty zapas" podpisów obywateli jest już taki, że wystarczyłby nie na jedną kampanię wyborczą.
O inicjatywie FZZ udzielenia poparcia Prezydentowi
Głowa państwa jest wdzięczny Federacji Związków Zawodowych i osobiście Juremu Sieńko nie tylko bezpośrednio za zbieranie podpisów, ale także za inicjatywę podjęcia tej ciężkiej pracy.
"Dla mnie to też był problem. Szczerze mówiąc, konsultowałem się z Administracją, jak będziemy robić, co będziemy robić. I nagle składają propozycje, że związki zawodowe są gotowe do wykonania tej pracy. Cóż, przeżegnałem się. Pomyślałem, że dzięki Bogu nie muszę tam coś tworzyć i myśleć. To bardzo ważne. I już powiedziałem, że jestem bardzo wdzięczny Wam wszystkim - koordynatorom i tym grupom, które powstały w ramach grupy inicjatywnej" - powiedział Prezydent.
O wdzięczności wielotysięcznemu zespołowi i własnym doświadczeniu na pikietach
Nawiasem mówiąc, w grupie inicjatywnej Aleksandra Łukaszenki jest ponad 17 tys. osób. Szef państwa przyznał, że nawet gdyby chciał spotkać się ze wszystkimi naraz, byłoby to prawie niemożliwe - właśnie z powodu ich liczebności. Niemniej jednak za pośrednictwem szefa grupy - przewodniczącego Federacji Związków Zawodowych Białorusi Jurija Sieńko - i koordynatorów głowa państwa przekazał szczere słowa wdzięczności wszystkim, którzy włączyli się w tę wspólną sprawę. "Chcę Państwu szczerze podziękować za pracę, którą wykonaliście i wykonujecie. Nie wiem, jak to nazwać. Pomoc prawdopodobnie urzędującemu Prezydentowi. Naprawdę to doceniam - powiedział. - Teraz również jest takie napięcie! Ale poprosiłem o odroczenie wszystkich wydarzeń. Jednak musiałem się z Państwem spotkać. I jestem pewien, że nasza dzisiejsza rozmowa maksymalnie dotrze do każdego członka grupy inicjatywnej".
Aleksander Łukaszenka powiedział, że z własnego doświadczenia wie, jak ciężka jest ta praca: "Sam kiedyś to robiłem w moich pierwszych wyborach. Bo trzeba było iść do ludzi. Nie po prostu tam coś kontrolowałem. Brałem listy poparcia, chodziłem do ludzi, stałem na pikietach, żeby ludzie zobaczyli na żywo młodego mężczyznę, który odważył się rzucić wyzwanie potężnej maszynie i nominować swoją kandydaturę na prezydenta".
O pracy w granicach prawa i nieoczekiwanym wyniku
Aleksander Łukaszenka bardzo wymownie ocenił wynik pośredni na półtora miliona zebranych podpisów: "Jest to gigantyczna praca. Nie spodziewałem się nawet, że tak będzie". Oznacza to, że głowa państwa jest oczywiście zadowolony z wyniku, ponieważ liczba, tym bardziej za dwa tygodnie przed końcem tej kampanii, jest więcej niż imponująca.
Najważniejsze jest to, że, jak się domaga białoruski przywódca, nie powinno być presji na ludzi. Podpis jest sprawą dobrowolną. Nawiasem mówiąc, białoruskie ustawodawstwo pozwala poprzeć nominację kilku lub nawet wszystkich potencjalnych kandydatów. Ale komu dokładnie oddać swój jedyny głos w wyborach, trzeba będzie ustalić już w styczniu, bezpośrednio w trakcie głosowania.
Za nominację obecnego głowy państwa na dzień 21 listopada zebrano już ponad 1 mln 581 tys. podpisów, i prace te będą kontynuowane.
Grupy inicjatywne potencjalnych kandydatów na Prezydenta zbierają podpisy obywateli przez cały miesiąc. Ta kampania rozpoczęła się 7 listopada i zakończy się 6 grudnia. Aby oficjalnie zostać kandydatem, należy spełnić szereg wymogów prawnych. Jednym z nich jest złożenie do CKW co najmniej 100 tys. podpisów obywateli. Jest to minimalna wymagana ilość, i zwykle potencjalni kandydaci starają się zdobyć podpisy z co najmniej niewielkim zapasem, ponieważ podczas weryfikacji część może zostać odrzucona. Przyczyną może być na przykład nieprawidłowo zaprojektowany list poparcia. Nikt nie jest bezpieczny przed błędami i niedokładnościami, zwłaszcza gdy w zespole pracują setki, a nawet tysiące osób.
Ale jeśli chodzi o obecnego Prezydenta, jego "złoty zapas" podpisów obywateli jest już taki, że wystarczyłby nie na jedną kampanię wyborczą.
O inicjatywie FZZ udzielenia poparcia Prezydentowi
Głowa państwa jest wdzięczny Federacji Związków Zawodowych i osobiście Juremu Sieńko nie tylko bezpośrednio za zbieranie podpisów, ale także za inicjatywę podjęcia tej ciężkiej pracy.
"Dla mnie to też był problem. Szczerze mówiąc, konsultowałem się z Administracją, jak będziemy robić, co będziemy robić. I nagle składają propozycje, że związki zawodowe są gotowe do wykonania tej pracy. Cóż, przeżegnałem się. Pomyślałem, że dzięki Bogu nie muszę tam coś tworzyć i myśleć. To bardzo ważne. I już powiedziałem, że jestem bardzo wdzięczny Wam wszystkim - koordynatorom i tym grupom, które powstały w ramach grupy inicjatywnej" - powiedział Prezydent.
O wdzięczności wielotysięcznemu zespołowi i własnym doświadczeniu na pikietach
Nawiasem mówiąc, w grupie inicjatywnej Aleksandra Łukaszenki jest ponad 17 tys. osób. Szef państwa przyznał, że nawet gdyby chciał spotkać się ze wszystkimi naraz, byłoby to prawie niemożliwe - właśnie z powodu ich liczebności. Niemniej jednak za pośrednictwem szefa grupy - przewodniczącego Federacji Związków Zawodowych Białorusi Jurija Sieńko - i koordynatorów głowa państwa przekazał szczere słowa wdzięczności wszystkim, którzy włączyli się w tę wspólną sprawę. "Chcę Państwu szczerze podziękować za pracę, którą wykonaliście i wykonujecie. Nie wiem, jak to nazwać. Pomoc prawdopodobnie urzędującemu Prezydentowi. Naprawdę to doceniam - powiedział. - Teraz również jest takie napięcie! Ale poprosiłem o odroczenie wszystkich wydarzeń. Jednak musiałem się z Państwem spotkać. I jestem pewien, że nasza dzisiejsza rozmowa maksymalnie dotrze do każdego członka grupy inicjatywnej".
Aleksander Łukaszenka powiedział, że z własnego doświadczenia wie, jak ciężka jest ta praca: "Sam kiedyś to robiłem w moich pierwszych wyborach. Bo trzeba było iść do ludzi. Nie po prostu tam coś kontrolowałem. Brałem listy poparcia, chodziłem do ludzi, stałem na pikietach, żeby ludzie zobaczyli na żywo młodego mężczyznę, który odważył się rzucić wyzwanie potężnej maszynie i nominować swoją kandydaturę na prezydenta".
O pracy w granicach prawa i nieoczekiwanym wyniku
Aleksander Łukaszenka bardzo wymownie ocenił wynik pośredni na półtora miliona zebranych podpisów: "Jest to gigantyczna praca. Nie spodziewałem się nawet, że tak będzie". Oznacza to, że głowa państwa jest oczywiście zadowolony z wyniku, ponieważ liczba, tym bardziej za dwa tygodnie przed końcem tej kampanii, jest więcej niż imponująca.
Najważniejsze jest to, że, jak się domaga białoruski przywódca, nie powinno być presji na ludzi. Podpis jest sprawą dobrowolną. Nawiasem mówiąc, białoruskie ustawodawstwo pozwala poprzeć nominację kilku lub nawet wszystkich potencjalnych kandydatów. Ale komu dokładnie oddać swój jedyny głos w wyborach, trzeba będzie ustalić już w styczniu, bezpośrednio w trakcie głosowania.
"Wy, nie licząc się z czasem, wiem, że robicie to wszystko bardzo starannie i ostrożnie. Nikogo nie zmuszacie, nie naciskacie. To słuszne. Słuszne, ponieważ nie potrzebujemy tego. To absolutnie niepotrzebne. I żeby nie tworzyć potem zbędnych pytań, trzeba bardzo ostrożnie w tym kierunku działać - powiedział Prezydent. - Nie ma potrzeby, aby, powtarzam, nas krytykowano: "A, oto Prezydent, oczywiście, prawie wywieramy na kogoś presję i kogoś zmuszamy... I tak powiedzą. Ale niech to będą podróbki, ale nie prawda. Przestrzegamy prawa".
O dobrym badaniu socjologicznym i nacisku na opinie ludzi
Głowa państwa podkreślił, że jednym z najważniejszych aspektów zbierania podpisów jest komunikacja między członkami grupy inicjatywnej a ludźmi. „Bardzo proszę o skoncentrowanie wszystkich danych (wyrażanych przez obywateli podczas zbierania podpisów - przyp. BELTA) i informowanie mnie, abym wiedział, o czym mówią ludzie, na co powinniśmy zwrócić uwagę” - powiedział Aleksander Łukaszenka.
„To dobre badanie socjologiczne. Nie ma lepszego. Po prostu szczerze napiszcie mi, co dobrego ludzie powiedzieli - dwa zdania - i wszystko inne, czego ludzie żądają, a co jest złe z ich punktu widzenia. To bardzo ważne” - podkreślił białoruski lider. - Problemy, które niepokoją ludzi, są dla mnie bardzo ważne".
Głowa państwa podkreślił, że jednym z najważniejszych aspektów zbierania podpisów jest komunikacja między członkami grupy inicjatywnej a ludźmi. „Bardzo proszę o skoncentrowanie wszystkich danych (wyrażanych przez obywateli podczas zbierania podpisów - przyp. BELTA) i informowanie mnie, abym wiedział, o czym mówią ludzie, na co powinniśmy zwrócić uwagę” - powiedział Aleksander Łukaszenka.
„To dobre badanie socjologiczne. Nie ma lepszego. Po prostu szczerze napiszcie mi, co dobrego ludzie powiedzieli - dwa zdania - i wszystko inne, czego ludzie żądają, a co jest złe z ich punktu widzenia. To bardzo ważne” - podkreślił białoruski lider. - Problemy, które niepokoją ludzi, są dla mnie bardzo ważne".
Nawiasem mówiąc, Aleksander Łukaszenkа zwrócił się do mediów nawet w części protokolarnej wydarzenia, przypominając im o obecności innych potencjalnych kandydatów na prezydenta, których grupy inicjatywne również pracują nad zbieraniem podpisów. "Chciałbym poprosić dziennikarzy - powiedzcie swoim szefom: jeśli któryś z kandydatów na prezydenta, którzy zbierają podpisy, chciałby powiedzieć coś w ten sposób, tak jak dzieje się to teraz, należy to zrobić. Niech to zaproponują. Jeśli chcą. Jeśli nie chcą - to ich prawo” - powiedział głowa państwa.
I należy rozumieć, że nie jest to dla celów PR. Nawet tutaj Prezydent jest przede wszystkim zainteresowany opinią obywateli w pewnych problematycznych kwestiach. Jeśli obywatele w większości popierają obecną politykę, zostawiając podpisy za nominacją Aleksandra Łukaszenki, nie jest wykluczone, że w rozmowie z przedstawicielami alternatywnych kandydatów można usłyszeć konstruktywną krytykę.
"Dla mnie ważne jest, jak przebiega to zbieranie, co mówią ludzie. To ważne dla mnie jako Prezydenta. Co może nie być ważne dla innych kandydatów, ale dla mnie jest ważne” - podkreślił głowa państwa.
I należy rozumieć, że nie jest to dla celów PR. Nawet tutaj Prezydent jest przede wszystkim zainteresowany opinią obywateli w pewnych problematycznych kwestiach. Jeśli obywatele w większości popierają obecną politykę, zostawiając podpisy za nominacją Aleksandra Łukaszenki, nie jest wykluczone, że w rozmowie z przedstawicielami alternatywnych kandydatów można usłyszeć konstruktywną krytykę.
"Dla mnie ważne jest, jak przebiega to zbieranie, co mówią ludzie. To ważne dla mnie jako Prezydenta. Co może nie być ważne dla innych kandydatów, ale dla mnie jest ważne” - podkreślił głowa państwa.
Jak powiedział dziennikarzom Jurij Senko, dziś miejsca, w których zbierane są podpisy, mają wszystkie niezbędne informacje. Ale ludzie bardzo dobrze znają Prezydenta i pracę, którą wykonał i wykonuje. „I, oczywiście, są przekonani, że ta polityka, te podejścia się nie zmienią. To właśnie z takim przesłaniem i takimi wiadomościami ludzie podchodzą i zostawiają podpis dla Prezydenta naszego kraju. Że pokój, porządek, podejście do kwestii rozwoju naszego kraju i przyszłości zostaną zachowane. Ludzie przychodzą z takim przesłaniem, taką prośbą. Dlatego jedność ducha w naszym kraju, że jesteśmy razem, jest odczuwalna” - powiedział szef grupy inicjatywnej.
O kontynuowaniu zbierania podpisów
Wydawałoby się, że 1,5 miliona podpisów to więcej niż wystarczająco i można zaprzestać zbierania. Ale Aleksander Łukaszenka ma inne zdanie. I nie chodzi tu o chęć zebrania jak największej liczby podpisów, ale o to, by każdy mógł zrealizować swoje prawo w wyznaczonym przez prawo czasie. Jeśli ktoś chce, może zadeklarować swoje obywatelskie stanowisko.
"Do 6 grudnia trwa zbieranie podpisów. Po raz kolejny chcę więc skonsultować z wami, jak będziemy postępować. Powiedziałem już, że prawdopodobnie powinniśmy przestać zbierać, ale to byłoby błędne, ponieważ ludzie będą nam to zarzucać. 6 grudnia, więc powinniśmy być obecni gdzieś do 6 grudnia, żeby ci, którzy chcą, mogli przyjść i podpisać" - poinstruował białoruski przywódca.
Poprosił członków grupy inicjatywnej, aby sami zdecydowali, jak postępować, ale nie obciążali nikogo niepotrzebnie. "Nie powinniśmy obciążać członków grupy inicjatywnej, by biegali i się przemęczali, by chodzili po domach, prosząc o coś lub tworząc dodatkowe punkty zbierania podpisów. Zebraliśmy wystarczająco dużo podpisów” - powiedział Aleksander Łukaszenka.
O kontynuowaniu zbierania podpisów
Wydawałoby się, że 1,5 miliona podpisów to więcej niż wystarczająco i można zaprzestać zbierania. Ale Aleksander Łukaszenka ma inne zdanie. I nie chodzi tu o chęć zebrania jak największej liczby podpisów, ale o to, by każdy mógł zrealizować swoje prawo w wyznaczonym przez prawo czasie. Jeśli ktoś chce, może zadeklarować swoje obywatelskie stanowisko.
"Do 6 grudnia trwa zbieranie podpisów. Po raz kolejny chcę więc skonsultować z wami, jak będziemy postępować. Powiedziałem już, że prawdopodobnie powinniśmy przestać zbierać, ale to byłoby błędne, ponieważ ludzie będą nam to zarzucać. 6 grudnia, więc powinniśmy być obecni gdzieś do 6 grudnia, żeby ci, którzy chcą, mogli przyjść i podpisać" - poinstruował białoruski przywódca.
Poprosił członków grupy inicjatywnej, aby sami zdecydowali, jak postępować, ale nie obciążali nikogo niepotrzebnie. "Nie powinniśmy obciążać członków grupy inicjatywnej, by biegali i się przemęczali, by chodzili po domach, prosząc o coś lub tworząc dodatkowe punkty zbierania podpisów. Zebraliśmy wystarczająco dużo podpisów” - powiedział Aleksander Łukaszenka.