Przemówienie Prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki na II Mińskiej Międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa Euroazjatyckiego.
Drodzy przyjaciele!
Pozwólcie, że serdecznie powitam Was w białoruskiej stolicy.
Niestety, dziś na palcach jednej ręki można policzyć miejsca, w których odbywają się otwarte, konstruktywne dyskusje ekspertów na temat bezpieczeństwa międzynarodowego.
A szczera rozmowa i bezstronna ocena bieżących wydarzeń jest nam bardzo potrzebna. Mówię to i myślę, że w naszym współczesnym świecie jest to rzecz niemal niewiarygodna.
Potrzebujemy jeszcze skuteczniejszych środków przeciwdziałania współczesnym wyzwaniom i zagrożeniom. Jeśli nie zjednoczymy się w tym zakresie i nie opracujemy i nie wdrożymy tych środków, to będziemy mieli kłopoty.
Nasza pierwsza konferencja w ubiegłym roku zaskoczyła nawet sceptyków, którzy wątpili, że w tak burzliwych czasach uda się zgromadzić przedstawicieli zarówno Zachodu, jak i Wschodu.
Jej efektem był projekt Karty Różnorodności i Wielobiegunowości w XXI wieku, nad którym prace będą kontynuowane na obecnej konferencji.
Dokument ten powinien przyspieszyć procesy konsolidacji politycznej, gospodarczej i innej w celu zapewnienia bezpieczeństwa, stabilności strategicznej i stopniowego rozwoju naszych krajów i narodów.
Postrzegamy ten dokument jako wszechstronny i kompleksowy, bez odniesienia do konkretnego regionu, aby przyczynić się do wypracowania konsensusu w dziedzinie bezpieczeństwa.
Szczerze dziękuję wszystkim, którzy odpowiedzieli na nasze dzisiejsze zaproszenie. Leży to w naszym interesie. W interesie wszystkich.
Uczestników jest znacznie więcej, co nie dziwi, bo sytuacja staje się coraz bardziej krytyczna i napięta.
Bardzo liczę na to, że tak reprezentatywne grono wiarygodnych ekspertów uczestniczących w tej konferencji nie tylko przedyskutuje problemy (są one dobrze znane), ale także będzie w stanie zaproponować opcje ich rozwiązania.
Z kolei ja postaram się przedstawić swoją wizję w tezach. Wizja naszej Białorusi.
Zacząć należy od definicji tego pojęcia. Z reguły mówienie o bezpieczeństwie oznacza gwarancje obrony przed wtargnięciem na własne terytorium. Jednak kompleksowe bezpieczeństwo z definicji powinno zapewniać państwom gwarancje nie tylko w sferze wojskowej, ale także w sferze politycznej, gospodarczej, informacyjnej i innych. Jeśli spojrzymy na to z tej perspektywy, skala kryzysu, który ogarnął planetę, staje się oczywista
Po upadku nie tylko Związku (ZSRR - przyp. BELTA), ale i całego obozu socjalistycznego, Stany Zjednoczone, mimo całego swojego potencjału, nie były w stanie być globalnym filarem i gwarantem szeroko rozumianego bezpieczeństwa.
Proszę mi wierzyć, nie mam ochoty nadawać etykiety okresu zimnej wojny. Ale to jest oczywisty fakt! Nie powinniśmy tego ukrywać, jeśli chcemy nie tylko zrozumieć przyczyny, ale także podjąć pewne działania.
„A instytucje międzynarodowe?” - zapytacie. One, które mają być uniwersalnym mediatorem lub arbitrem, często wykazują całkowity paraliż, ograniczając się do pustych oświadczeń i funkcji reprezentacyjnych.
Brak mechanizmów kontroli i równowagi doprowadził do degradacji bezpieczeństwa we wszystkich sferach.
Pierwsza. Polityka. Widzimy: jest demokracja dla nas samych i jest demokracja na eksport.
Jakimi wartościami demokratycznymi można wytłumaczyć to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie i to, co stało się w Ukrainie?
Czy szczytem demokracji jest możliwość fizycznej eliminacji osoby, którą na przykład Stany Zjednoczone i ich satelici uważają za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego? Każdego - od polityka i osoby publicznej po biznesmena, naukowca czy dziennikarza. Albo nowy „demokratyczny” trend - straszenie szefów suwerennych państw Międzynarodowym Trybunałem Karnym.
A co ma wspólnego z demokracją ogłoszenie sekretarza generalnego ONZ persona non grata za jego pryncypialne stanowisko, które w końcu szczerze wyraził? Albo jak postrzegamy nieustanne ataki na tego samego António Guterresa za udział w szczycie BRICS - stowarzyszenia krajów, które wytwarzają prawie 40 procent światowego PKB?
„Szalejąca „demokracja” doprowadziła do rozłamu w społeczeństwie obywatelskim o przerażająco dużych rozmiarach. Jesteśmy świadkami niebezpiecznej sytuacji w Niemczech, Francji, Polsce, Mołdawii, Gruzji i innych krajach. Sama Ameryka była w gorączce przez ostatnie dziesięć lat.
Jesteśmy „winni” tego globalnego kryzysu migracyjnego. Główna trasa tych ludzi nie zmieniła się od wielu lat - co roku przez Morze Śródziemne i Półwysep Bałkański przechodzi do pół miliona osób. Europa nie jest w stanie przywrócić porządku u siebie, ale doskonale wie, jak odwrócić uwagę od wewnętrznych problemów, wyznaczając zewnętrznego wroga.
Spójrzcie, jest wiele przykładów. Ale chcę zadać inteligentnej publiczności jedno pytanie. Dlaczego zbudowaliście żelazną kurtynę, z którą walczono na moich oczach, na waszych oczach przez ostatnie dziesięciolecia? Dlaczego w rzeczywistości zbudowaliście żelazną kurtynę - zbudowaliście płot? Jeśli ktoś jest zainteresowany, możemy zabrać go na granicę i pokazać tę żelazną kurtynę, która niszczy całą florę i faunę, zwłaszcza w Puszczy Białowieskiej.
Dlaczego wszyscy milczą, kiedy ci biedni ludzie są bici, zabijani i wysyłani do nas przez granicę, przez ten płot? Dlaczego my milczymy? Przecież to początek wielkiej katastrofy. Coś zawsze zaczyna się od małej rzeczy.
A jeśli mówimy o kryzysie migracyjnym... Nie usprawiedliwiam się przed wami, ale rozumiem, że przyszliście do nas i niektórzy z was mają w głowie: oto kryzys migracyjny, który jest winą Białorusi. Nie, absolutnie nie jesteśmy niczemu winni.
Zanim rozpętano przeciwko nam i w mediach wojnę ekonomiczną, współpracowaliśmy z Unią Europejską. Unia Europejska poprosiła nas o zbudowanie schronisk dla migrantów, którzy będą przejeżdżać przez Białoruś. Zawarliśmy umowę o readmisji. Porozumienie z Rosjanami, bo jednostronnie to nie działa. Zaczeliśmy działać. Nałożyli sankcje gospodarcze (na Białoruś - przyp. BELTA), założyli sznur na szyję i zaczęli dusić. Oni mówią: „ Wy nas chronicie przed migrantami".
Może nie byłem dyplomatyczny, ale bezpośrednio i szczerze powiedziałem: „Słuchajcie, nie będziemy was chronić. Nie będziemy ich łapać na tej granicy tak jak kiedyś. Z wielu powodów. Zniszczyliście państwa na Bliskim Wschodzie, zdusiliście Afrykę. Zamiast pomóc Afryce stanąć na nogi, zaczęliście ją bezlitośnie eksploatować, wprowadziliście neokolonializm. Rozpoczęliście wojnę w Afganistanie, Iraku itd. Zniszczyliście te państwa".
A potem „cywilizowany Zachód”, ponieważ nie było nikogo do pracy w Niemczech, Francji i innych krajach, zaprosił tych ludzi, aby do nich dołączyli. Więc pojechali. Mniej przez Białoruś, bo przez Ukrainę można się było dostać (na Zachód). Do niedawna można było dostać się z Rosji przez Finlandię. Ale dziś jest to niemożliwe. Finlandia zbudowała prawie płot. Zachód buduje płot, a w Ukrainie jest wojna. Dokąd oni pójdą? Pośpiesznie przekroczyli naszą granicę.
Powtarzam raz jeszcze, uczciwie i szczerze powiedzieliśmy: „Nie będziemy klęczeć przed wami z pętlą na szyi i nie będziemy łapać migrantów. Róbcie z nimi, co chcecie. Chcieliście ich zatrudnić - w Niemczech i innych krajach nie ma nikogo do pracy. No to ich zatrudniajcie. Gdzie się mylimy? Ale co najważniejsze, rozpętaliście przeciwko nam wojnę gospodarczą, i nie tylko gospodarczą. Dlaczego mielibyśmy was bronić?”.
To jest właśnie rozwiązanie tego kryzysu migracyjnego. Podkreślam jeszcze raz: oni sami zaprosili tych nieszczęsnych ludzi do naszego kraju, a dziś uznali ich za zagrożenie hybrydowe i zastanawiają się nad planami ich wygnania. Ale oni jeszcze nie wymyślili, kto będzie pracował na ich miejscu.
Nie chcę udzielać żadnych rad, ale powiem jedno: jeśli zaprosiliście, zapewnijcie zatrudnienie i warunki równe waszym obywatelom. Upewnijcie się, czy mogą u was żyć, czy nie.
Druga. Bezpieczeństwo militarne. Państwa są coraz częściej zmuszane do użycia siły militarnej w celu obrony swojej suwerenności, stabilności wewnętrznej lub zapobiegania eskalacji, co jest dziś bardzo ważne.
Dalsza eskalacja konfliktów na Ukrainie i Bliskim Wschodzie jest narażona na nieodwracalne konsekwencje w skali globalnej.
Ale skupiając uwagę tylko na tych dwóch ogniskach zapalnych, świat w jakiś sposób ignoruje fakt, że obecnie istnieje około 55 konfliktów zbrojnych. Każdego dnia giną w nich tysiące ludzi.
Weźmy na przykład konflikt w Jemenie, na który kolektywny Zachód rzekomo nie chce zwracać uwagi - przytoczył przykład Prezydent. - A jeśli weźmiemy pod uwagę perspektywę, to Bliski Wschód i Ukraina razem wzięte nie dociągają. Tam, na Oceanie Indyjskim i w Zatoce Perskiej, które dziś kontrolują Husydzi, może dojść do takiej katastrofy, o jakiej nam się nie śniło.
Może te punkty zapalne są daleko od kogoś. Może nie są tak interesujące pod względem korzyści politycznych i gospodarczych. Ale ich niszczycielski potencjał jest nie mniej niebezpieczny.
Dziś musimy stwierdzić, że praktycznie nie ma już legalnych międzynarodowych instrumentów prawnych, które tworzyłyby gwarancje w dziedzinie bezpieczeństwa militarnego.
W zasadzie pozostały tylko dwa traktaty: Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej i Traktat o strategicznych zbrojeniach ofensywnych. Pierwszy z nich praktycznie nie jest wdrażany, a drugi jest przestarzały.
Szczególnie wymowne jest to, że nie prowadzi się żadnych prac nad zawarciem nowych umów w tej dziedzinie. Czyli ktoś ich nie potrzebuje. I to jest przede wszystkim na sumieniu polityków, a nie wojskowych.
Trzecia. Gospodarka. Połowa świata jest obciążona bezprawnymi sankcjami. Całe sektory gospodarki są sparaliżowane przez bezprawne ograniczenia. Prawo własności prywatnej jest niszczone. Aktywa państwowe są przejmowane, a państwowe zasoby finansowe są po prostu rozkradane. Wysadzane są gazociągi, odcinany jest dostęp do morza.
System międzynarodowego podziału pracy, który budowaliśmy z takim wysiłkiem, został podważony. A następnym krokiem jest ekspansja protekcjonizmu i zamkniętych gospodarek? Czy zamierzamy się cofać zamiast iść do przodu?
W dobie zaawansowanej technologii, niedobory żywności pozostają na pierwszym miejscu. Skala głodu na naszej planecie zbliża się już do danych z lat powojennych (około 750 milionów ludzi głoduje, a prawie 3 miliardy kolejnych nie ma odpowiedniego odżywiania). Jak powinniśmy to nazwać?
Jednocześnie kraje eksportujące żywność, nawozy i maszyny rolnicze są pozbawiane prawa do dostarczania swoich produktów do miejsc, w których są one bardzo potrzebne z powodów politycznych.
Mając na celu zniszczenie gospodarek krajowych, sankcje w rzeczywistości działają przeciwko zwykłym ludziom. W takich warunkach, o jakim wypełnieniu zobowiązań w ramach Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ możemy mówić? Jest oczywiste, że bez bandyckich zakazów i ograniczeń Zachodu świat byłby znacznie bliżej rozwiązania tych problemów.
A ci, którzy nakładają sankcje, nie wahają się odwiedzać najbiedniejszych krajów, aby zyskać rozgłos za rozdawanie gorących ciastek głodnym dzieciom. Z odpowiedzialnych polityków przekształcili się w blogerów.
Niedawno musiałem korespondować przez pośredników z wysokim rangą urzędnikiem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Straszyli nas, że jeśli „nie daj Boże pomożecie Rosji i wejdziecie na Ukrainę przez północ, jeśli zrobicie coś, cokolwiek, nałożymy takie sankcje - rozpoczniemy z wami wojnę”. Napisałem mu: „Spróbujcie”. W sprawie wojny. A co do sankcji, to ważne - jesteśmy ludźmi wierzącymi. Jesteśmy ludźmi wierzącymi! Nie będę mówił o odpowiedzi...
Mając na celu zniszczenie gospodarek narodowych, w rzeczywistości sankcje działają przeciwko zwykłym ludziom.
W takich warunkach, o jakim wypełnieniu zobowiązań w ramach Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ możemy mówić? Oczywiste jest, że bez bandyckich zakazów i ograniczeń Zachodu, świat byłby znacznie bliżej osiągnięcia tych celów.
Czwarta. Bezpieczeństwo informacji. Media stały się prawdziwą bronią. Post-prawda, niekończące fałszywe informacje, manipulowanie opinią publiczną, przejmowanie zasobów finansowych, organizowanie zamachów stanu mają charakter ponadnarodowy i są bardziej niebezpieczne w swojej sile niż jakakolwiek interwencja wojskowa. A wystarczy spróbować postąpić inaczej, niż oni zaplanowali. Wstają rano złą nogą i już" - podkreślił Prezydent.
Gruzja jest tego przykładem. Co zrobili Gruzini? Chcą przejrzystości w swoim kraju. I w polityce, i w gospodarce, i tak dalej. Podjęli - władze prawne podjęły decyzję na poziomie legislacyjnym. I powtórzyli to samo, co mają w Ameryce, a nawet zrobili to łagodniej. Nie konsultowali się wcześniej. A kiedy wujek Joe lub ktoś inny w Unii Europejskiej obudził się i źle pomyślał, źle spojrzał, zniszczyli kraj. To jest Rosja i tyle... Rosja nie ma z tym nic wspólnego.... Dobrze o tym wiem. Nie miała z tym nic wspólnego.
Naprawdę się martwiliśmy. Na ostatnim szczycie BRICS, kiedy spotkaliśmy się z państwami sąsiadującymi z Gruzją, martwiliśmy się o Gruzinów.
Słuchajcie, narzucić Gruzinom jakąś LGBT. Gruzini, którzy w Związku Radzieckim byli najfajniejszymi chłopcami, mężczyznami. Im LGBT jakąś narzucają. Gruzini nigdy tego nie zaakceptują: przez całe życie patrzyli na kobiety, z samych pieluch. Oni im - LGBT! Na Kaukazie - LGBT!
Wiecie, chyba nie jestem do końca wierzący, ale myślę, żeby daj Boże, On (Pan Bóg - przyp. BELTA) był. Żeby zobaczył i podjął jakieś decyzje. Niech nagrodzi każdego tym, na co zasługuje.
Podobnie, najbardziej zaawansowane osiągnięcia w dziedzinie sztucznej inteligencji, biotechnologii, sieci neuronowych, fizyki kwantowej są coraz częściej wykorzystywane do tworzenia technologii niszczenia ludzkości.
Społeczeństwo niejednokrotnie zadrży, gdy zostaną ujawnione rażące fakty rzeczywistej działalności amerykańskich biolaboratoriów na całym świecie, zwłaszcza na granicy Białorusi i Rosji.
Mógłbym długo wymieniać te „osiągnięcia” zachodniej cywilizacji. Tak, zachodnią cywilizację też można wziąć w cudzysłów. W swoim czasie Mahatma Gandhi, zapytany, co myśli o zachodniej cywilizacji, mądrze odpowiedział: „Myślę, że to byłby dobry pomysł”.
Wszystko, czego się podejmują pod sztandarem demokracji i poprawy świata, prowadzi do czegoś przeciwnego. Już mówiłem - Irak, Syria, Libia, Afganistan, kraje afrykańskie, a dziś Ukraina to niezaprzeczalne przykłady.
Taki jest rezultat jednobiegunowego świata. To nie działa i nie może działać.
Mówiłem już o migracji, ponieważ jest to istotne w tej przestrzeni, w której teraz jesteście. Teraz chciałbym powiedzieć dwa słowa o Ukrainie. Siergieju Wiktorowiczu (minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow - not. BELTA), przepraszam, nie wtrącam się w wasze terytorium, nie dotykam waszych spraw. Ponieważ jesteśmy tu blisko siebie i tego, co nas dotyczy.
Moje ostatnie kontakty (mówiłem o tym kilka razy) z inteligentnymi przedstawicielami „cywilizowanego Zachodu” sugerują, że mamy do czynienia z pewną zmianą. Zachód w końcu zrozumiał, na podstawie tego co wiem, że trzeba negocjować w Ukrainie. Z grubsza, mówię to w sposób sportowy, może być remis, jeśli dzisiaj.
Chociaż każdego dnia, co 24 godziny, dziś rano wyjaśniłem, sytuacja w terenie się zmienia. I Putin ma rację. My, mówi, zaproponowaliśmy wam wczoraj, przedwczoraj: negocjujmy, usiądźmy do stołu negocjacyjnego. Potem wydarzył się obwód kurski. Potem nastąpił poważny postęp Rosjan na głównym froncie. Na całym froncie. Sytuacja w terenie się zmieniła. Ostrzegałem o tym dawno temu, tak samo ludzi Zachodu. I oto byłem na rozmowach z nimi i prawie otwartym tekstem: „Uwierzcie nam, to nie my (Zachód - not. BELTA) nie chcemy dziś pokoju, wszystko zależy od jednego człowieka”.
Tak, można powiedzieć (oni tak mówią), że gdyby nie dali pieniędzy, gdyby nie dali broni, wojna by się skończyła. Mówią: to zbyt proste. To jasne, że Zachód chce zachować twarz. Nie może, jak w Afganistanie, pamiętacie, jak Amerykanie byli szarpani, gdy trzymali się kurczowo podwozia, a ich zwolennicy upadali na ziemię. Nie mogą tak odejść. Obiecali Wołodii Zełenskiemu pewne kwoty w postaci broni, amunicji i pomocy Ukrainie, dopóki, jak mówię, ostatni Ukrainiec nie umrze. Chcą zachować twarz.
Cóż, tam jest ambicja. Tam ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że na ich terytorium od dawna trwa wojna i giną ich ludzie. I ostatnio przyznał, że nie ma kto walczyć. Przecież to było wiadome już rok temu. I łapać ludzi i prowadzić ich na front pod karabinami maszynowymi, którzy po kilku tygodniach poddają się Rosjanom, a potem dzwonią do nas: „Pomóżcie nam ich wymienić”.
Znamy te wymiany, zamiany. Wiemy, ilu ludzi jest wymienianych. Mogę podać najnowszy przykład. Rosjanie oddali im pół tysiąca ludzi, a oni oddali im mniej niż 100... 80. Nie ma tam już rosyjskich jeńców.
Tak wygląda wojna, jeden na dziesięć. I wszystko sprowadza się do nich. Cóż, myślę, że w Rosji i na Ukrainie są jeszcze rozsądni ludzie. W Ukrainie, po pierwsze, zdziwiłbyś się, to wojskowi. Którzy chcą zakończyć tę masakrę.
To, co jest dziś niebezpieczne (jedna z osobliwości), to eskalacja konfliktu. Czemu chwytają się jakichś Północnych Koreańczyków itd. Chociaż na linii frontu ani Rosjanie, ani Ukraińcy, ani my ich tam nie widzimy. A jak tam pomagają Korea Północna i Białoruś, to tylko Rosja i my o tym wiemy.
Ale to grozi eskalacją. Nadmuchują ten fakt. Nadmuchują go po co? Aby w końcu wywrzeć presję na Unię Europejską, aby wprowadziła wojska NATO do tego konfliktu. W przeciwnym razie dojdzie do porażki. Czy my w Europie tego chcemy? Nie potrzebujemy tego. Nie potrzebuje tego ani Rosja, ani Ukraina, ani my, ani wy - kontynentowi euroazjatyckiemu też to nie jest potrzebne.
Ale niebezpieczeństwo jest wielkie. Tak więc dzisiaj, zanim przedstawimy jakiekolwiek koncepcje po jednej lub drugiej stronie i, jak to nazywają, „plan zwycięstwa” lub coś innego... Wszystko to jest możliwe, ale jest to nawet głupie. Ale trzeba usiąść do stołu negocjacyjnego. Bez warunków wstępnych.
Putin zaproponował właściwą formułę: aby usiąść do stołu negocjacyjnego, trzeba mieć przynajmniej jakieś wyobrażenie o tym, czego będą dotyczyć rozmowy. I co tu sobie wyobrażać: trzy rundy (negocjacji - not BELTA) na Białorusi, jedna runda w Stambule - wypracowaliśmy konkretny dokument. Jak mówię, mam jego kopię w sejfie - przysłali mi go Rosjanie. Cóż, rzuciłem na niego okiem. To wszystko jest ogólne. Nie ma tam żadnych zobowiązań. Dlaczego Ukraina nie usiądzie do stołu negocjacyjnego i nie zacznie od tego dokumentu?
Oczywiście tak nie będzie. I to nie tylko dlatego, że Ukraina tego nie chce. Ale dlatego, że Rosja też nie będzie tego chciała, ponieważ, jak powiedziałem, sytuacja się zmieniła. Ale dlaczego nie zacząć od tego dzisiaj?
Ukraina nie wygra na polu bitwy. Ukraińcy już zdają sobie z tego sprawę, dzięki Bogu, i na Zachodzie. Musimy więc działać, musimy negocjować. Każdego dnia giną tysiące niewinnych ludzi. Po obu stronach.
Jak tylko zaczynamy z kimś rozmawiać, Rosja atakuje, Rosja jest winna. To, co zauważyłem ostatnio w negocjacjach z Zachodem, to fakt, że w końcu zaczęli rozumieć moją formułę, kiedy powiedziałem im: „Nie jest tak, że jeśli są dwie strony konfliktu, to jedna strona jest winna. Druga strona musi być za coś winna. Obie strony są winne”. Ale dzisiaj pytanie nie dotyczy powodów. Powodami zajmiemy się później. Musimy zacząć rozwiązywać tę kwestię przy stole negocjacyjnym. Wtedy możliwe będzie zaprzestanie działań wojennych pod pewnymi warunkami, wtedy możliwe będzie wycofanie wojsk z linii frontu. Wszystko jest możliwe, ale ludzie nie będą zabijani. Później porozmawiamy o powodach.
Ale jeśli mówimy o powodach, mam w pamięci dwa pytania. Pytam ich: "Dlaczego, kiedy Ławrow przedstawił wam propozycję, nie odpowiedzieliście Rosji?". - "Nie, panie Prezydencie, ale przynieśli ją na jednej kartce papieru nie wiadomo co". Powiedziałem: "A dlaczego nie odpowiedzieliście Rosji na tej jednej kartce papieru (w tym samym kolorze - żółtym, niebieskim...)? Mogliście odpowiedzieć dokładnie tak samo. Ale tego nie zrobiliście. I nie chodzi o tę kartkę. Oni (w Rosji - not. BELTA) przestrzegają swoich interesów, nie wierzą wam".
Ponieważ to było na moich oczach i na waszych pod wieloma względami - rozwój NATO - ruch na Wschód. Obiecaliście? Obiecaliście. Płakali, by zjednoczyć Niemcy? Płakali. Wycofywaliśmy te wojska niespodziewanie, przez całe nasze terytorium. I mieliśmy tych wojskowych wrzuconych do błota i tak dalej. Uratowaliśmy ich. To samo dzieje się w Rosji. Jak można wam (Zachodowi - not. BELTA) ufać? Nie można. Tak więc, naturalnie, staramy się zabezpieczyć nasze terytorium.
Tak, nie jest łatwo także naszym sąsiadom. Tak, nie jest to łatwo również dla Unii Europejskiej. Jeden z beneficjentów myśli, że ukryje się za falami Oceanu Atlantyckiego. Ale nic z tego nie wyjdzie - świat się zmienił.
Po drugie. "Tutaj wy (Białoruś - not. BELTA) jesteście współagresorami i tak dalej, Rosjanie weszli na Ukrainę z waszego terytorium". Mówię to żartem: to pytanie do Zełenskiego, dlaczego droga do wschodniej Rosji okazała się krótsza przez Kijów.
Tak, rzeczywiście, mieliśmy ćwiczenia. Na bardzo dużą skalę. Na południu Białorusi. Ćwiczenia się zakończyły. Rosja zaczęła wycofywać swoje wojska na południe wzdłuż granicy z Ukrainą. Połowa (wojsk - not. BELTA) została wycofana. Zadajcie sobie pytanie, z czasem będzie to wiadomo, kto sprowokował resztę rosyjskich wojsk do skręcenia 20 kilometrów na południe i przejścia przez Kijów.
Ale to, co stało się później, jest bardziej interesujące. Następnie Papież i cały Zachód zaangażowali się i poprosili Prezydenta Rosji na moich oczach: "Zatrzymajcie się, nie róbcie tego". Byli już na przedmieściach Kijowa, na przedmieściach Kijowa były wojska. Nikt ich nie powstrzymał. Ukraińscy generałowie dzwonili do mnie, prosząc, abym skontaktował się z Putinem za moim pośrednictwem, aby zatrzymać wojnę i jakoś się poddać. Wszyscy się zaangażowali, zaczęli naciskać na Putina: "To koniec, dojdziemy do porozumienia, nie będziemy i tak dalej...". Wycofali swoje wojska z Kijowa. I co się stało? W Kijowie były wojska. Zdobycie stolicy to koniec. Czy wojskowi w Rosji tego nie rozumieli? Rozumieli. Uwierzyli w to ponownie. I widzimy rezultat.
Cóż, aby was ostatecznie wykończyć - ludzi Zachodu - podam jeden przykład. To, co wydarzyło się w Odessie w 2015 lub 2016 roku, kiedy spalono tych tak zwanych rosyjskojęzycznych ludzi. Dlaczego spaliliście własnych ludzi? Oni byli obywatelami Ukrainy. Bo mówią po rosyjsku? I dlaczego zaczęliście prześladować ludzi za mówienie po rosyjsku? A co się działo w Donbasie? To dało początek całej fali w Rosji na waszych i moich oczach, która objęła rosyjskich przywódców, Prezydenta Putina: "Chrońcie Rosjan!". Wszyscy biegali i krzyczeli. To prawda, kreatywni ludzie wyprzedzili wszystkich. Putin bronił.
Jakie pytania? Czysto ludzkie pytanie: „Dlaczego?”. Oto powody. Dlaczego konieczne było stworzenie „antyrosyjskiego” na terytorium Ukrainy? Dlaczego konieczne było prześladowanie ludzi za chęć mówienia po rosyjsku? Dlaczego nie wzięto pod uwagę historii?
Nie było to potrzebne w Ukrainie. Rozmawialiśmy o tym z kierownictwem Ukrainy. Zawsze podawałem przykład: mamy taką samą sytuację, zadaliśmy pytanie w referendum: „W jakim języku chcesz mówić?”. Ogólnie rzecz biorąc, pytanie brzmiało następująco. Nadać rosyjskiemu status języka państwowego. Ludzie odpowiedzieli: „Nie dotykać języka rosyjskiego!”. Wielki język rosyjski, jak zwykliśmy mawiać. Tłumaczenia w ONZ, w innych placówkach... Czy rosyjski nie znajduje się tam na liście? Tak, jest. Dlaczego go zakazujecie? Cóż, niech mówią po rosyjsku. Nie zabraniają nam mówić po białorusku. Mówimy własnym „językiem” - rosyjskim. Obecnie bardzo intensywnie uczymy się angielskiego, a także innych języków. Dlaczego zaczęliście za to dusić ludzi? Wyobraźcie sobie, że wasze kraje zakazały języka, którym posługuje się 100 procent populacji.
Wszystko skończyło się masakrą. Ale powinni byli przestać po porozumieniach mińskich. Okazuje się, że kolektywny Zachód przyjechał tutaj (zorganizowałem to, wiem), aby po raz kolejny nas wydymać, oszukać, przede wszystkim Rosję. Teraz Angela Merkel i inni otwarcie o tym mówią. Spotykałem ich tutaj. Jak to się nazywa?
Więc zanim nam to zarzucacie, wyjaśnijcie to. Mówię wam to dla informacji - dla mądrych ludzi, którzy jutro będą rekomendować najwyższym przywódcom, jak żyć. Mówię wam to, abyście to wiedzieli i sobie wyobrazili.
Wniosek jest jeden: potrzebujesz alternatywy. W życiu zawsze i wszędzie potrzebna jest alternatywa. Nie ma alternatywy, monopolizacja to katastrofa. Potrzebujemy zupełnie innego poziomu odpowiedzialności. W odpowiedzi na to zapotrzebowanie, regionalne SOW i globalne BRICS pojawiły się dosłownie na naszych oczach jako platformy jednoczące podobnie myślących ludzi. Oznacza to, że ludzie na świecie zaczęli szukać wyjścia z jednobiegunowego świata.
Samoorganizacja globalnej większości jest dziś strasznym snem zachodnich neoliberałów i pseudodemokratów. Co więcej, presja gospodarcza i szantaż polityczny doprowadziły do odwrotnej reakcji - większość zdała sobie sprawę ze swojej prawdziwej pozycji, rzeczywistej wagi i wpływu na światową scenę. Globalne Południe i Wschód pilnie domagają się zasadniczo odmiennych mechanizmów reprezentacji i udziału w nowoczesnych procesach. I całkiem słusznie zaczynają bronić swoich uzasadnionych interesów w organizacjach międzynarodowych.
Ale nie bądźmy, jak to mówią na Zachodzie, propagandystami. Chociaż nie widzę w tym nic złego. Bądźmy szczerzy co do naszych aspiracji i nadziei związanych z SOW i BRICS. Wyraziłem tę ideę na spotkaniu SOW w swoim czasie i nadal trzymam się tego stanowiska. Dziś pokładamy zbyt wiele nadziei w organizacjach regionalnych i globalnych, na przykład w SOW i BRICS. Było to widoczne pomimo udanego BRICS (szczyt BRICS - not. BELTA) w Kazaniu. Niestety, było oczywiste, że „ledwo się włóczymy”, mówiąc potocznie, zamiast podejmować konkretne kroki w celu rozwoju tej globalnej organizacji - BRICS. A ludzie chcą alternatywy. Dlaczego? Niektórzy boją się: „ach, to nie jest alternatywa dla ONZ”, usprawiedliwiają się: „to nie jest ONZ”, "nie jesteśmy przeciwko ONZ". Po co się usprawiedliwiamy? Jeśli jakaś nowa organizacja zastąpi ONZ, naprawdę ją zastąpi, to co w tym złego? Co widzimy ostatnio w ONZ? Mogą nawet nie dać ci wizy, aby tam pojechać. Niektórzy ludzie już przez to przeszli. Mimo że jest to organizacja międzynarodowa. A jeśli tam przyjechałeś... Cóż, najlepszą rzeczą jest to, że przemówisz na tej konferencji i zostaniesz pokazany w krajowych kanałach telewizyjnych. Cóż, możemy to zrobić u siebie. Wszystko inne - pokażą coś, co nie zaszkodzi zbiorowemu Zachodowi, ponieważ to oni dominują w mediach.
Cóż, jakie decyzje podjęła ostatnio ONZ? Jakie pożyteczne decyzje? Żadnych. I nie chcą się reformować. Ponieważ aby przeprowadzić znaczące reformy, potrzebny jest konsensus i głosowanie w ONZ na sesji plenarnej, gdzie znowu kolektywny Zachód dusi wszystkich po kolei - nałożymy sankcje, nie damy pieniędzy, nie damy dolara, nie będzie żadnych płatności i tak dalej. Kto potrzebuje takiej organizacji?
Po co więc to usprawiedliwiać? Jeśli BRICS zajmie swoje miejsce (nie zamiast ONZ, ponieważ w tej kwestii jest jeszcze wiele do zrobienia, ale zacznie realizować interesy uczestniczących państw), nic złego się nie stanie. Jak mini Organizacja Narodów Zjednoczonych. Jeśli nadal tak będzie, zwłaszcza z BRICS, z SOW, która jest już silniejszą organizacją, nawet jeśli jest to organizacja regionalna, ludzie po prostu się odwrócą. Ludzie szukają teraz wyjścia. Musimy im to wyjście pokazać. Komu? Przede wszystkim pięciu krajom, które zorganizowały BRICS. Albo Szanghajską Organizację Współpracy - Chiny i Rosję, w tym Indie. Pokażcie im, idźcie naprzód. Zrobiliście pierwszy krok i cała ludzkość zwróciła się do was. Ale my jeszcze tego nie widzimy. Delikatnie mówiąc, wciąż musimy nad tym pracować, by sprostać aspiracjom światowej społeczności.
Najgorszą rzeczą, jaka może się teraz wydarzyć, jest całkowita militaryzacja planety. Wtedy wybuchnie bardzo szybko i z ogromnymi konsekwencjami dla nas wszystkich. Dlatego już teraz musimy zastanowić się, jak pozbyć się balastu militarnych sprzeczności i wydatków, znaleźć nowy klucz do rozwiązywania bieżących problemów i stworzyć działające mechanizmy zapewniające globalne bezpieczeństwo.
Takim kluczem jest Eurazja z jej tysiącletnim doświadczeniem interakcji między kulturami i cywilizacjami. Tutaj przecinają się wszystkie osie świata. Tak jak będzie tutaj w przyszłości, tak będzie na całym świecie. To właśnie w Eurazji znajdują się kraje, które są w stanie przewodzić ruchowi w kierunku powszechnego bezpieczeństwa i już przedstawiły szereg inicjatyw.
Mam tu na myśli propozycje Rosji dotyczące budowy integracyjnego i sprawiedliwego systemu bezpieczeństwa zbiorowego, inicjatywy Chińskiej Republiki Ludowej dotyczące globalnego bezpieczeństwa wraz z utworzeniem "społeczności wspólnego losu" oraz propozycje Indii dotyczące kompleksowego Globalnego paktu na rzecz rozwoju. W krajach tych mieszka połowa ludności. Są to najpotężniejsze politycznie i militarnie państwa. Dlaczego te inicjatywy nie są wspierane?
O jakich inicjatywach mówimy? W Europie jest dziś wiele problemów. Toczy się wojna. I mamy całą organizację - Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Czym ona się zajmuje? Dlaczego ludzie (myślę, że 35 państw) nie zebrali się razem, nie usiedli przy stole negocjacyjnym i nie zaczęli rozmawiać o tym, jak powinniśmy żyć w przyszłości? A dlatego, że niektóre państwa pozaeuropejskie, które do nas tu wtargnęły, tego nie chcą.
Białoruś, położona geograficznie w sercu kontynentu, również konsekwentnie popiera te inicjatywy i prowadzi politykę pokojową. Nie można nas za to winić.
Ale jest tu jeden problem, który proponuję omówić podczas konferencji. Z jednej strony rozpoczęto maraton inicjatyw pokojowych. Z zadowoleniem przyjmujemy wszelkie wysiłki na rzecz deeskalacji sytuacji. Być może Rosjanie otrzymali właśnie tyle inicjatyw, że MSZ, minister Ławrow, nie mają czasu ich rejestrować, w sprawie konfliktu w Ukrainie. Ogromna ilość!
Z drugiej strony mamy do czynienia z fragmentacją procesu negocjacyjnego, ponieważ różne kraje są obiektywnie przyciągane do regionalnych ośrodków władzy. Utrudnia to znalezienie akceptowalnych kompromisów. Im szybciej zjednoczymy nasze wysiłki, tym szybciej zostaną one znalezione. W naszym interesie jest, aby Mińsk znalazł się przy stole negocjacyjnym, jeśli chodzi o konflikt w Ukrainie. Jest to kwestia zagwarantowania naszego bezpieczeństwa. Nie żądamy niczego innego w tym względzie. Jesteśmy gotowi pracować w tym kierunku.
Dlatego dziś uważam, że konieczne jest ogłoszenie szeregu środków, które naszym zdaniem mają najwyższy priorytet w celu deeskalacji napięć na świecie. Tak jak widzimy to tutaj, z centrum Europy.
Po pierwsze. Aby naprawdę rozładować sytuację i stworzyć warunki do dialogu, konieczne jest wycofanie amerykańskiej broni jądrowej z terytorium krajów euroazjatyckich. Ten śmiercionośny arsenał jest anachronizmem zimnej wojny. Wtedy i my nie będziemy stać z boku.
To jest moja odpowiedź dla tych, którzy dziś martwią się faktem, że mamy taktyczną broń jądrową rozmieszczoną na terytorium Białorusi. Tylko nie zapominajmy, że niedawno (pamiętam o tym) wycofaliśmy broń strategiczną. Strategiczną. Najbardziej zaawansowaną broń, która jest dziś w arsenale Rosji, i tego właśnie zażądały od nas Stany Zjednoczone Ameryki.
Po drugie. Konieczne jest wykluczenie praktyki stosowania nielegalnych sankcji bez decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ i stworzenie skutecznego mechanizmu międzynarodowych gwarancji prawnych, które nie pozwalają na stosowanie takiego sposobu nacisku.
Pamiętam w Budapeszcie (byłem uczestnikiem), kiedy silni tego świata gwarantowali nam, Ukrainie i Kazachstanowi wszystko, tylko oddajcie swoją broń jądrową, wprost nam mówiono o wykluczeniu presji ekonomicznej i sankcji. Gdzie to jest?
Po trzecie. Należy opracować nowy traktat i mechanizm prawny w celu stworzenia przejrzystego, zrozumiałego systemu kontroli nad nowymi śmiercionośnymi technologiami zdolnymi do zniszczenia całej ludzkości bez użycia broni jądrowej: laserami, hipersoniką, systemami kwantowymi i elektromagnetycznymi oraz innymi zaawansowanymi rozwiązaniami o właściwościach, które nie są w pełni zrozumiałe.
Rozwijamy sztuczną inteligencję. Pamiętam, jak słuchałem interesującego wykładu, który mądrzy ludzie wygłosili (było to na Bliskim Wschodzie) na temat sztucznej inteligencji (to był dopiero początek). Zadałem pytanie: powiedzcie mi, czy się nie okaże, że nie będziemy potrzebni? Aktywnie rozwijacie te metody, zasady i tak dalej, tę sztuczną inteligencję... To była zamknięta mała konferencja. A oni mi powiedzieli: „Panie Prezydencie, nie możemy odpowiedzieć na to pytanie. Być może.”
Czy więc przygotowujemy własną zagładę?
Po czwarte. W cyberprzestrzeni w niekontrolowany sposób rozwija się również cała branża, której celem jest tworzenie i wdrażanie złośliwych rozwiązań o konsekwencjach na skalę globalną. Broń jądrowa nie jest potrzebna.
Konieczne jest przyjęcie międzynarodowego aktu prawnego dotyczącego niedopuszczenia cyberataków, co oznacza odmowę użycia tej broni przeciwko innym, a także stworzenie systemu kontroli nad jej rozwojem i wykorzystaniem. Broń cybernetyczna. I wówczas wygra ten, kto będzie sprytniejszy.
Drodzy uczestnicy konferencji!
To oczywiste, że dziś bezpieczeństwo nie może być utrzymywane tylko na jednym kontynencie. Opowiadamy się za stworzeniem wspólnej przestrzeni zaufania i współpracy między Zachodem, który pozostaje w mniejszości, a Globalną Większością. Za zjednoczeniem krajów nie przeciwko komukolwiek, ale w imię wspólnego celu, aby uniknąć śmiertelnego rozłamu cywilizacyjnego. Za wznowieniem prawdziwie równego, opartego na wzajemnym szacunku i odpowiedzialności dialogu. Wierzę, że nasza konferencja jest kluczowym krokiem w kierunku stworzenia zrównoważonego świata.
Jestem bardzo wdzięczny wszystkim za przybycie na Białoruś. Jestem doświadczonym politykiem (przepraszam za nieskromność) i wiem, jak organizuje się konferencje. Gdyby duże państwo zwołało konferencję, mogę powiedzieć, że byłoby tam mnóstwo ludzi. A małe, średnie czy inne państwa - "o co chodzi, równie dobrze można nie jechać". Ale przyjechaliście. Przyjechaliście, 600 osób uczestniczy dziś w tej konferencji. Jestem wam za to bardzo wdzięczny. I pamiętajcie, jeśli później Białoruś będzie mogła wnieść jakiś wkład, nawet nie w postaci rezolucji, którą tu wypracujecie, czy dokumentu, zrobimy to. Ponieważ jesteśmy ludźmi, którzy umieją docenić dobro i odpowiedzieć na nie dobrem.
(Oklaski)
W przyszłym roku chciałbym zaprosić was na nasze spotkanie, jeśli się zgodzicie, być może w formacie Eurazja Plus, aby głos każdego kraju, który chce wnieść swój konstruktywny wkład w ustanowienie globalnego bezpieczeństwa, mógł zostać wysłuchany. Taki krok powinien być początkiem nowego procesu politycznego dotyczącego środków budowania zaufania, bezpieczeństwa i współpracy, podobnego do Helsinek, ale odpowiadającego dzisiejszym realiom, do czego wielokrotnie wraz z wami wzywaliśmy całą społeczność międzynarodową.
Bezpieczeństwo jest tylko jednym z ogniw w systemie uniwersalnych wartości. Ale jest to podstawa, bez której wszystko inne jest niemożliwe i puste. Musimy uwolnić się od uprzedzeń i stereotypów i zacząć starannie budować dialog, krok po kroku szukając punktów styczności i zbliżenia. Myślmy, jak to się często mówi na Białorusi, nie o sobie. Myślmy o naszych dzieciach, naszych wnukach. One będą żyły po nas i bardzo ważne jest, co im zostawimy, jaki świat. Wszyscy potrzebujemy świata, w którym chcemy żyć i rozwijać się. Świata, którego nie wstydzimy się przekazać przyszłym pokoleniom.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za przybycie. Życzę wszystkim owocnej pracy.
Dziękuję!
(Oklaski)