4 listopada, Mińsk /Kor. BELTA/. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka wysłuchał raportu na temat niektórych kwestii kadrowych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, donosi korespondent BELTA.
Na spotkanie zostali zaproszeni premier Roman Gołowczenko, szef Administracji Prezydenta Dmitrij Krutoj, przewodniczący KGB Iwan Tertel i minister spraw zagranicznych Maksim Ryżenkow.
Szef państwa powiedział, że chce omówić kwestie kadrowe systemu MSZ w celu ogólnej koordynacji pracy w związku z przyjściem nowego ministra. „Jestem pewien, że będą pewne korekty, przetasowania w samym ministerstwie. Dlatego bardzo ważne jest, abyśmy podjęli decyzję w tej sprawie. Ale chciałbym od razu powiedzieć, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych powinno mieć uważne podejście do personelu, jak żadne inne ministerstwo - powiedział Aleksander Łukaszenka. - Ogólnie rzecz biorąc, tak powinno być w całym kraju. Ale ministerstwo to szczególny organ. I troska o personel jest kwestią numer jeden”.
Zwracając się do ministra spraw zagranicznych Maksima Ryżenkowa i premiera Romana Gołowczenko, Aleksander Łukaszenka podkreślił również, że przy mianowaniu ludzi nigdy nie należy postępować "od siebie". „Mianować ludzi „od siebie”... Wiecie, że często unikam takiego określenia jak „zespół”” - powiedział szef państwa.
O kryteriach w kwestiach personalnych
Przed przystąpieniem do omawiania propozycji kadrowych przedstawionych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Aleksander Łukaszenka poradził, aby w pierwszej kolejności kierować się kryteriami profesjonalizmu i rzetelności.
Prezydent scharakteryzował Maksima Ryżenkowa jako dobrego profesjonalistę i doświadczonego specjalistę, który ma za sobą wiele przeszkód. "Ale nadal ma to w swoim charakterze: oto ten, ten, ten będą pracowali, ponieważ czuję się z nim komfortowo. On to ma. Ale po ugotowaniu się w tym kotle zda sobie sprawę, że „wygodny” nie zawsze jest wygodne i dobre. Musi być profesjonalistą. Ty mu mówisz - on organizuje sprawę i daje wynik. Przeszedłem już tę drogę z niektórymi ludźmi: jest swój, wygodny, a potem nie wiadomo, co z nim zrobić" - zauważył Prezydent.
"Oczywiście liczymy na Maksyma Władimirowicza, Iwana Stanisławowicza (przewodniczący KGB - not. BELTA), że w MSZ nie będzie tych łajdaków, którzy często nas zdradzali" - dodał białoruski lider.
Aleksander Łukaszenka przypomniał również na swoim osobistym przykładzie, że ludziom należy dawać szansę: "Kiedy zostałem Prezydentem, nie zakładałem, że wszędzie będę mianował swoich ludzi. Nawet ci, którzy byli w sztabach alternatywnych kandydatów, którzy walczyli ze mną najlepiej, jak potrafili - pozostali na stanowiskach i zajmowali później wysokie stanowiska. I normalnie pracowali dla państwa. To znaczy, dałem każdemu szansę: pracuj, jeśli chcesz i możesz. Półtora roku później część z nich uciekła w tej trudnej sytuacji, części odmówiłem. Dlatego trzeba bardzo ostrożnie budować relacje z zespołem. Trzeba zdawać sobie sprawę, że normalni ludzie nie spadną z nieba".
W kwestii personalnej Aleksander Łukaszenka zwrócił uwagę na szczególną rolę Administracji Prezydenta, która powinna być prawdziwym filtrem przed składaniem propozycji Prezydentowi.
Głowa państwa zauważył, że zaproponowano mu rozważenie szeregu nominacji w przestrzeni WNP, a także w dalekim łuku. "Zgodziliśmy się (na reorientację - not. BELTA), jeśli Europejczycy lub Amerykanie nie chcą z nami współpracować, cóż, po co nam tam jechać, po co mianujemy tam ludzi? Żeby pilnowali budynku ambasady? - przypomniał białoruski przywódca. - Powinniśmy ponownie skoncentrować się na naszych głównych rynkach handlowych - WNP, dalekim łuku".
Mówiąc o doborze kadr w krajach Wspólnoty, szef państwa przypomniał, że obecnie, w tym w okresie poprzedzającym wybory, mają miejsce różne rotacje kadrowe. „Właśnie mianowaliśmy nowego szefa "Belaruśkalij". Iwan Gołowaty (już były szef tego przedsiębiorstwa - not. BELTA) został zwolniony. To doświadczony, mądry kierownik - powiedział Aleksander Łukaszenka. - Powinni być wykorzystywani na zewnętrznych torach w ramach WNP. Oni wszyscy znają rosyjski i znają go również w miejscach pobytu".
„Tam, gdzie jest daleki łuk i inne rzeczy, ludzie muszą być lingwistami. Przynajmniej powinni znać angielski. Ale to nie znaczy, że „znam angielski - to gładka droga”. Nie, on musi być profesjonalistą, musi być człowiekiem oddanym swojemu narodowi i państwu”.
O rosnącym popycie na rynkach globalnych i możliwości „spakowania wszystkiego w jedną torbę”
„Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, to oczywiście jest ona dostosowana do tych wściekłych faszystowskich sankcji nałożonych na nasze państwo. I, jak już kiedyś mówiłem, zapomnijcie o tych sankcjach, nie ma ich - podkreślił białoruski przywódca. - Cóż, jakie sankcje? Przeorientowaliśmy naszą działalność handlową i gospodarczą, nie jesteśmy gigantycznym państwem. Tak, sprzedajemy dużo w stosunku do tego, co produkujemy w naszym kraju. Ale nie jest to ogromna ilość".
Na przykład Białoruś sprzedaje za granicę duże ilości produktów spożywczych, na które popyt na świecie rośnie. „Trzeba tylko zaoferować na czas, gdzie ten popyt wzrośnie. Tak, i na tradycyjnych rynkach. Spójrzcie - jest przyzwoity popyt na żywność w Rosji, Chińskiej Republice Ludowej. Nawet w Unii Europejskiej. Chcieli kupować od nas olej rzepakowy (a to duża część naszego eksportu), to są gotowi i kupują go teraz. I nikt im tego nie odmawia. Oznacza to, że musimy się poruszać, aby sprzedawać na tych rynkach, gdzie na nas czekają” - podkreślił białoruski lider.
Aleksander Łukaszenka zauważył, że Białoruś obecnie opanowuje rynki krajów tzw. dalekiego łuku. „To jest żywność. A żeby zdobyć mięso, mleko - właśnie tę żywność - potrzebne są nawozy mineralne i maszyny. Nauczcie się, jak Rosjanie, pakować towary cywilne (produkty - not. BELTA) i wojskowe w jeden pakiet: "Jeśli chcecie kupić to, proszę bardzo, sprzedamy wam to, ale kupcie też ten produkt od nas". To także jeden z kierunków” - postawił zadanie szef państwa.
W tym kontekście przypomniał o białoruskich produktach maszyn rolniczych, nawozów mineralnych i innych towarów.
„Istnieje ogromny rynek, który dziś się rozwija. W Azji skala jest ogromna. Weszliśmy do krajów rozwijających się i rozwijamy rynek w Afryce, Ameryce Łacińskiej. Szefowie państw, z którymi się spotkałem, są bardzo chętni do współpracy z nami. Co więcej, jesteśmy bardzo aktywni w SOW i BRICS" - podkreślił Prezydent.
O głównym zadaniu dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych
„Najważniejszą rzeczą dla nas w MSZ jest handel i stosunki gospodarcze. Handel, handel i jeszcze raz handel. Potem te białe mankiety i kołnierzyki, funkcje reprezentacyjne i inne, potem cała polityka i dyplomacja. Istotą naszej polityki zagranicznej i dyplomacji powinno być to, że powinniśmy być zaangażowani w handel i stosunki handlowo-gospodarcze. Wszystko jest dzisiaj skoncentrowane tutaj - w MSZ" - powiedział Prezydent.
Aleksander Łukaszenka podkreślił, że Roman Gołowczenko, który sam ma doświadczenie w pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, pozostaje odpowiedzialny za promowanie stosunków handlowych i gospodarczych oraz kadr. "To zadanie, Romanie Aleksandrowiczu, pozostaje za Panem jako najważniejsze. Jeśli chodzi o personel. Tak, dzisiaj mamy byłego ambasadora - szefa administracji. On dobrze zna, jako ekonomista, produkcję i wie, co powinniśmy robić. Ministrowi spraw zagranicznych jak nigdy dotąd jest trudniej pracować w tym zakresie, bo wokół niego są specjaliści. Są ludzie, którzy pracowali w systemie MSZ. To dobrze" - powiedział Prezydent.