17 września, Mińsk /Kor. BELTA/. Zachodnie służby specjalne mówią o Białorusi jako możliwym miejscu eskalacji. O tym Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka powiedział na forum patriotycznym w Mińsku, informuje korespondent BELTA.
Szef państwa stwierdził, że uciekinierzy i ich zachodni kuratorzy ponownie próbują wstrząsnąć społeczeństwem i stworzyć na Białorusi sytuację o charakterze przedburzowym w przeddzień wyborów prezydenckich, zaczynają opracowywać plany działania. "Wszystko było. I atak w mediach. Staramy się należycie na to odpowiedzieć. Świadectwem tego jest uruchomienie naszego Pierwszego kanału informacyjnego. To godna odpowiedź" - powiedział białoruski przywódca.
Przeciwnicy nie lekceważą również zbrojnego ataku na Białoruś. "Jak mówią zachodnie służby specjalne, nasi będą walczyć o władzę tutaj. Cóż, rozumiemy, jak to się dzieje: z przodu idą wściekliwi z szeregów naszych, a następnie - nie nasi. Widzieliśmy to w 2020 roku. To prawda, że nie wyszło. Nie lekceważą tego i dzisiaj. Przygotowują chorągwie, całe półki. Wcześniej nazywano ich własowcami, którzy, nawiasem mówiąc, wraz z rosyjskimi własowcami, nasi, Białorusini, wkroczyli do obwodu kurskiego. To prawda, że jest ich sto osób, nie więcej. Ale wszyscy marzą, aby przyjść tutaj z bronią w ręku" - powiedział Prezydent.
Podkreślił, że w dniu świątecznym bynajmniej nie stara się eskalować jakiejś sytuacji. "Chcę tylko zacytować jeden dokument: według naszych służb specjalnych podczas zamkniętej części negocjacji naszych uciekinierzy w jednym z krajów (nie wymieniam z pewnych powodów) przedstawiciele USA przedstawili następujące tezy: od połowy września do początku listopada USA spodziewają się znaczącej eskalacji sytuacji wojskowej zarówno ze strony Moskwy, jak i Kijowa. Na froncie. Chcę, żeby Rosjanie również to usłyszeli. Nie przekazaliśmy im jeszcze tej informacji - powiedział szef państwa. - Zachodnie służby specjalne mówią o Białorusi jako o możliwym miejscu eskalacji. Niby cisza. Tak, do Kurska weszli (ukraińscy wojskowi - not. BELTA), odchodzą - odejdą, Ukraińcy tam nie wytrzymają. Ale Amerykanie tego nie potrzebują. Konieczne jest, aby wojna trwała do ostatniego Ukraińca, a jeszcze lepiej - Rosjanina. Potrzebują wojny. I tego spokoju, który zapanował na froncie, nie potrzebują. Potrzebują eskalacji. Dlatego mówią o Białorusi jako o możliwym miejscu eskalacji sytuacji".
Jednocześnie, jeśli chodzi o eskalację na kierunku białoruskim, nie chodzi o wejście do działań wojennych Sił Zbrojnych Białorusi. "Nigdy tego nie zrobimy, jeśli czyjś but nie postawi stopy na naszej ziemi" - zapewnił Aleksander Łukaszenka.
Według niego, chodzi o odpowiedź Kijowa na rosyjskie loty bezzałogowe przez terytorium Białorusi, aż do ataków na przygraniczną infrastrukturę. "Oznacza to, że Amerykanie wskazali Kijowowi, jeśli zaistnieją okoliczności, aby zaatakować naszą infrastrukturę wzdłuż południowej granicy. Powodem jest to, że rosyjskie drony latają w pobliżu terytorium Białorusi" - powiedział.
"Muszę wam otwarcie powiedzieć: uzgodniliśmy kanałami z Ukraińcami, że nie będziemy w mediach podkreślać faktów przelotu dronów, zarówno rosyjskich, jak i ukraińskich, na nasze terytorium - powiedział Prezydent. - Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ zarówno ci, jak i inni nie radzą sobie dobrze z tymi dronami. Po pierwsze, są nowe dla nich. Po drugie, działają systemy walki radioelektronicznej, które zbaczają drony z kursu. I jeden z nich znaleźliśmy już pod Bobrujskiem - w centrum Białorusi. I to były ukraińskie drony, a nie rosyjskie. Chociaż zdarza się również z drugiej strony. Umówiłyśmy się".
Aleksander Łukaszenka powiedział, że lalkarze z Waszyngtonu popychają Ukrainę do konfrontacji. "Chcę zapytać Amerykanów: czy chcecie pokoju, rozmów pokojowych czy eskalacji sytuacji? Nie bez powodu o to pytam. Ponieważ ostatnio bardzo często wspominali o negocjacjach. I nawet postawili warunek. Zgodziliśmy się. A jak to w takim razie rozumieć?" - postawił pytanie białoruski przywódca.
"Oto ich polityka. I wtedy tak było. Po około 100 latach wszystko się powtarza. Wszystko już to przeszliśmy. Ponieważ żyjemy w epicentrum na skrzyżowaniu wszystkich dróg" - powiedział białoruski przywódca.
Aleksander Łukaszenka przypomniał m.in. o wojnie z armią Napoleona, I wojnie światowej i innych konfliktach na dużą skalę. Wszystkie przetoczyły się się przez Białoruś, przynosząc wiele smutku i zniszczenia.
"Historia się powtarza. Ale chcę tylko w związku z tym ostrzec naszych przeciwników, naszych rywali. I tych, którzy jeszcze nie rozumieją. Nie róbcie tego! Nie przyniesie to korzyści nie tylko regionowi Europy, ale całej planecie. Atak na Białoruś, pamiętajcie o tym, to III wojna światowa - podkreślił białoruski przywódca. - Dlatego w żadnym wypadku ani Ukraińcom, ani Rosjanom, doskonale to rozumieją, ani Amerykanom, którzy chcą ukryć się za oceanem, nie wolno tego robić".