26 października, Mińsk /Kor. BELTA/. W BRICS wciąż jest wystarczająco dużo nierozwiązanych problemów, ale można i należy je rozwiązać. O tym Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka powiedział w wywiadzie dla dziennikarzy "Centralnej Telewizji" na NTV na marginesie szczytu BRICS w Kazaniu, informuje BELTA.
Szef państwa powiedział, że Białoruś, zanim zostanie członkiem BRICS, musi najpierw współpracować z organizacją jako partner. Według niego odpowiedni status został uzgodniony na szczycie w Kazaniu. "I ten krok jest teraz obowiązkowy dla wszystkich. Taka jest decyzja stałych członków BRICS: kto chce wstąpić do BRICS, musi przejść ten etap. Dlatego Białoruś jest krajem partnerskim dla BRICS" - podkreślił Aleksander Łukaszenka.
Dziennikarze zauważyli, że w przeddzień szczytu minister spraw zagranicznych Maksim Ryżenkow nazwał przystąpienie do BRICS marzeniem Białorusi.
"Nasz minister tak to postrzega, że to marzenie. Ja bym tak zdecydowanie, delikatnie mówiąc, nie wypowiadał się, bo naszym marzeniem jest, aby BRICS stał się marzeniem wielu państw - skomentował tę wypowiedź Prezydent. - Bądźmy szczerzy (widzicie to nie gorzej niż ja): w samej organizacji są problemy. Dużo czy mało to kwestia gustu, ale problemy są. Nawet między wiodącymi państwami założycielskimi tej organizacji. Może BRICS pomoże przezwyciężyć wszystkie te problemy".
Nauczyć się za osobnym widzieć wspólne
W szczególności głowa państwa zwrócił uwagę, że podczas szczytu wiele krajów wypowiadało się bardziej o swoich problemach niż o niektórych globalnych inicjatywach. Rosja natomiast złożyła bardzo poważne propozycje, zauważył Aleksander Łukaszenka. "Nie tylko to, co dotyczy tylko Rosji, ale dotyczy wszystkich dzisiaj lub dotknie jutro" - zaznaczył.
Chodzi na przykład o inicjatywę opracowania nowego systemu międzybankowego, który mógłby zastąpić SWIFT lub działać równolegle z nim. "Nie mogę jeszcze powiedzieć, że ta rozsądna propozycja Rosji jest wspierana. Podobnie jak inne. O czym to mówi? Że nawet założyciele (pięć krajów) i ci, którzy stali się stałymi członkami BRICS, wychodzą dziś z tego, "jak bardzo mnie to dotknie". Każdy widzi tam siebie, a organizacja jest po to, aby zobaczyć wspólne problemy. Tego na razie brakuje BRICS" - podkreślił Prezydent.
Nie utonąć w biurokracji
Aleksander Łukaszenka przyznał, że ostrożnie postrzega biurokratyczną stronę sprawy - proces przyjmowania do organizacji. Tezę tę głowa państwa głosił również w wywiadzie dla gazety „Izwiestia”.
"Na przykład, dlaczego Turcja nie zostanie przyjęta do BRICS? To bardzo symbolicznie, i duży kraj. Symbolicznie w czym? Jest to jak dotąd jedyny kraj NATO, który zaoferował swój udział w BRICS. Ależ nie, za namową jakichś, może biurokratów zaczęto opracowywać jakieś kryteria przyjęcia: jeśli spełniasz te kryteria, dajemy ci status partnera, a potem będziemy myśleć, czy cię przyjąć, czy nie, najprawdopodobniej zaakceptujemy. Obawiam się, że ta biurokracja może utopić, podobnie jak wiele innych organizacji również BRICS" - przyznał Prezydent.
Nadążać za szalonym biegiem czasu
Głowa państwa przypomniał, że pojawienie się BRICS miało zarówno subiektywne powody - chęć współpracy krajów, jak i obiektywne - pragnienie wielobiegunowego świata.
"To obiektywny czynnik, dziś nie można go stłumić, przycisnąć. I dzisiaj, kiedy świat szaleńczo się zmienia, czas zmienia się bardzo szybko, musimy nadążyć za tym czasem. Jeśli nie jesteśmy w stanie nadążyć, to organizacja ta może z czasem (w niedalekiej przyszłości) stać się organizacją marginalną" - uważa białoruski przywódca.
Szalona walka z BRICS
"Co więcej, bardzo ważne jest, że kolektywny Zachód, przede wszystkim Stany Zjednoczone Ameryki, stoczył dziś szaloną walkę z BRICS, aby zapobiec temu wielobiegunowemu światu, za którym BRICS stara się opowiadać. Dlatego jest wiele innych problemów" - stwierdził Aleksander Łukaszenka.