Projekty
Government Bodies
Flag Piątek, 18 Października 2024
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Prezydent
27 Września 2024, 11:42

Łukaszenka opowiedział o swojej najbardziej ekstremalnej podróży służbowej

27 września, Mińsk /Kor. BELTA/. Szef państwa Aleksander Łukaszenka, odpowiadając na pytania studentów uczelni inżynieryjno-technicznych w Mińsku podczas wydarzenia "Otwarty mikrofon z Prezydentem", opowiedział o swojej najbardziej ekstremalnej podróży służbowej za granicę, relacjonuje korespondent BELTA.

Szef państwa zauważył, że wszystkie jego podróże służbowe w pewnym sensie można nazwać ekstremalnymi, ponieważ za protokołowymi działaniami kryją się czasami bardzo napięte negocjacje.  

"Prawdopodobnie najbardziej ekstremalna była podróż służbowa w zeszłym roku, kiedy byliśmy w Chinach, a potem musieliśmy lecieć do Afryki przez całą Afrykę" - powiedział Aleksander Łukaszenka.

W drodze z ChRL do Afryki Prezydent zatrzymał się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie odbył jeszcze kilka spotkań roboczych. "Potem polecieliśmy na wschód Afryki, ze wschodu - na zachód Afryki, z zachodu - znów na wschód. Kenią chyba skończyliśmy. I znowu wróciliśmy do Emiratów, spotkaliśmy się z Prezydentem, uzgodniliśmy pewne kwestie. Moim zdaniem, zajęło to ponad tydzień. To była naprawdę ekstremalna podróż, zwłaszcza że są to gorące kraje. A ja jestem osobą północną, można powiedzieć, że w ogóle nienawidzę upałów. Te dni były dla mnie sprawdzianem" - przyznał szef państwa.
Aleksander Łukaszenka powiedział, że nie lubi podróży służbowych i bardzo trudno toleruje długie podróże za granicę. "Więc nigdy przez wszystkie lata mojej prezydentury naprawdę nie byłem na wakacjach. Tylko w domu mogę odpocząć, choć trudno powiedzieć, że tu jest odpoczynek. Bardzo kocham swój kraj, kocham jego naturę. Wyjątkowe miejsce, w którym żyjemy" - podkreślił Prezydent.

Studenci wyjaśnili u głowy państwa, czy jego wizyta w Jugosławii w 1999 roku była ekstremalna. W tamtych latach kraj był nieustannie bombardowany przez siły NATO.

"Słuchajcie, Belgrad... Już o tym zapomniałem!" - powiedział Aleksander Łukaszenka.

Te wydarzenia Prezydent nazwał faszyzmem ze strony NATO. Sojusz nigdy nie gwarantował bezpieczeństwa lotu białoruskiego samolotu do Jugosławii. Co więcej, absolutnie zaniedbał fakt, że przywódca innego kraju jest w Belgradzie, przeprowadzając naloty.

"Zbliżamy się do granicy Jugosławii, podchodzi do mnie pierwszy pilot załogi i mówi: "Towarzyszu Prezydencie, mamy rozkaz zejść na wysokość do kilometra". Zrozumiałem, co to jest. Myśleli, że się zawrócę: to jest zbyt niebezpieczne. Mówię: "Zejdź na dół". Patrzy na mnie: "Zostaniemy zestrzeleni!" Mówię: "Nie zostaniemy zestrzeleni, zejdź na dół". I tak siedzę przy oknie i patrzę: wygląda na to, że ślizgamy się po koronach drzew. Widzą, że się nie boimy. Lecimy na lotnisko - zaczęli bombardować Jugosławię, latają rakiety. Lądujemy pod tą kanonadą. Nie wiedziałem nawet, że niektóre z naszych nawet spadochrony zabrały ze sobą. To była taka ekstremalna podróż. Serbowie to docenili i doceniają do dziś" - przypomniał szef państwa.
Świeże wiadomości z Białorusi