7 stycznia, Łogojsk /Kor. BELTA/. Lepiej dyktatura jak na Białorusi niż demokracja jak na Ukrainie. Powiedział o tym Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka w dniu Bożego Narodzenia w świątyni, donosi korespondent BELTA.
Mówiąc o rozwoju kraju w obliczu różnych wyzwań zewnętrznych, Aleksander Łukaszenka powiedział, że przez te wszystkie lata „chodziliśmy po cienkim lodzie, ale nigdy nie złamaliśmy lodu ani nie wpadliśmy do tej zimnej wody”. „To jest nasze główne osiągnięcie” - podkreślił.
Prezydent zwrócił uwagę na ogromne napięcie w kraju: „Wszędzie coś się dzieje... Rolnicy coś niszczą, obrzucają rząd gnojem, trwają wojny i tak dalej. Uzbrajają się. A ta mała wyspa (myślę, że nie taka mała, ale wyspa) jest spokojna. I wiecie, im nieżyczliwym za granicą - przyp. BELTA) to dolega. Tam to dolega. Muszą nas wciągnąć w tę wojnę. Dlaczego Wołodia Zełenski tak się zachowuje? Byliśmy z nim przecież w dobrych stosunkach. I moja mała rodzina też. O czym on gada, czego mu brakuje? On ma rozkazy. Powinien zrobić wszystko, żeby wciągnąć kraj w wojnę".
„Jeśli zostaniemy wciągnięci w wojnę, będzie to trudna sytuacja. Możemy nie być w stanie jej wytrzymać jako państwo. Robię więc wszystko cierpliwie, wytrwale, tak jak uczy nas Bóg i Kościół. Robimy to, co do nas należy. Czas wszystko odbuduje. Czas wszystko oceni. Ale my musimy wytrwać. Niech mówią, że mamy tu dyktaturę lub coś innego. Słuchajcie, lepiej mieć dyktaturę jak na Białorusi niż demokrację jak w Ukrainie. Musimy to przetrwać".
Wspomniał również, że ostatnio Zełenski krzyczał: „ Żywie Biełaruś!”. „Cóż, żyje . Oczywiście, że żyje. Powiedział jednak, że wkrótce wszyscy na całej Białorusi będą wypowiadać te hasła. To było tak, jakby sugerował, że wkrótce u nas będzie tak jak w Ukrainie. Tak pomyślałem, kiedy go usłyszałem. I myślę: „Nie daj Boże” - powiedział Aleksander Łukaszenka.