Projekty
Government Bodies
Flag Sobota, 6 Grudnia 2025
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Prezydent
31 Października 2025, 20:47

Litewskie „balony”, rada, by nie pakować się w kłopoty i deanonimizacja zwiadowcy. Zebraliśmy głośne wypowiedzi Łukaszenki

Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka 31 października podczas podróży służbowej do obwodu witebskiego wygłosił szereg głośnych oświadczeń dotyczących sytuacji z wtargnięciami na terytorium Litwy sond meteorologicznych z kontrabandowymi papierosami, co stało się formalnym powodem zamknięcia granic przez Litwę. Głowa państwa opowiedział, kto i dlaczego podsyca napięcie, a także ujawnił szczegóły dotyczące wielu innych głośnych tematów. Dotyczą one między innymi broni jądrowej umieszczonej na Białorusi i szybkiego wprowadzenia do służby bojowej kompleksu rakietowego „Oresznik”, negocjacji dotyczących wymiany z Polską i „wielkiej umowy” ze Stanami Zjednoczonymi, a także człowieka, którego wszyscy uważali za opozycjonistę, a który okazał się białoruskim szpiegiem.

O prawdziwych organizatorach przemytu balonami

Dziennikarze poprosili Aleksandra Łukaszenkę o wyjaśnienie prawdziwej sytuacji związanej z wysłaniem sond meteorologicznych na terytorium Litwy z kontrabandowymi papierosami. Tym bardziej, że stało się to przyczyną zamknięcia granicy, a z zagranicy płynęła krytyka Białorusi z wezwaniami do złożenia oficjalnych przeprosin. Czy jest więc za co przepraszać? Prezydent odpowiedział jak najbardziej szczegółowo i szczerze.

„To prawda, że te balony z papierosami latały tam z terytorium Białorusi. I jeśli powiedziałem, że się tym zajmiemy, to znaczy, że się tym zajmujemy. Znamy tych ludzi. Od razu ustaliliśmy dwie osoby. A teraz jest ich podobno kilkanaście. Wczoraj przewodniczący KGB poinformował mnie, że w Białorusi jest sporo takich grup ludzi” – powiedział Prezydent.

Głowa państwa powiedział, że sami obywatele Litwy w związku z zamknięciem granic przez zachodnich sąsiadów Białorusi postanowili zarabiać na odsprzedaży papierosów. Aleksander Łukaszenka podkreślił, że w takiej sytuacji postawiły ich własne władze, przerywając normalne stosunki handlowe i budując ogrodzenie na granicy. 

„Zbudowali ogrodzenie. A ludzie przyzwyczaili się – mieli jakiś biznes, zajmowali się produkcją. Mogli produkować i sprzedawać nam, my mogliśmy produkować i sprzedawać tam. Handel się kręcił. Zbudowali ogrodzenie – i zerwali, przerwali te żywe więzi. Miliony ludzi pozbawiono w ciągu dnia pracy, z której się utrzymywali, zwłaszcza Polacy. Tam jest prywatna produkcja, oni są jeszcze bardziej zależni od tego handlu niż my" – zauważył białoruski przywódca. - Władze litewskie i polskie – to wy jesteście winni, że tak się dzieje. Po co postawiliście ludzi w takiej sytuacji? Dlaczego popchnęliście ich na ścieżkę przestępczości?”

Powiedział, że obywatele Białorusi całkowicie legalnie kupowali papierosy w fabrykach i przekazywali je Litwinom przybywającym na terytorium Białorusi, uzyskując w ten sposób zysk. A już sami Litwini swoim wspólnikom przekazywali towar za pomocą balonów. Zysk polegał na różnicy cen papierosów w Białorusi i krajach UE. 
„Ci ludzie, którym życie i losy zostały podzielone wzdłuż granicy (muszą przecież jakoś wyżywić swoje dzieci, czymś się zajmować), dostrzegli, że mogą tu kupić tani towar, a tam go odsprzedać. Zarobić duże pieniądze” – powiedział Aleksander Łukaszenka.

„Założyli ten biznes. Nasi na fabryce kupują papierosy po korzystnej cenie i sprzedają je Litwinom. Trzeba je przerzucić przez płot. Przerzucano je małymi porcjami na tych balonach – zauważył Prezydent. – Tam Litwini odbierali balony i zabierali papierosy. Nie sprzedawali ich na Litwie. W Holandii i Anglii. Mówią, że tam są najdroższe papierosy”. 

Aleksander Łukaszenko zwrócił uwagę, że litewscy strażnicy graniczni też musieli to widzieć i widzieli, ale oni też dostają kasę.

„Czy nasi to widzieli? Na pewno widzieli. No i co z naszymi? Nałożyliście na nas sankcje, dławicie nas i tak dalej. Jak często powtarzam, czy my mamy was bronić? No to lećcie, te balony. Ale to jeszcze sprawdzimy. Najważniejsze jednak, że to Litwini przyjmowali te balony i zabierali te papierosy. Nie sprzedawali ich na Litwie. W Holandii i Anglii. Mówią, że tam są najdroższe papierosy” – dodał głowa państwa.

„Jak mogę ich zapytać (uczestników tego procederu po stronie białoruskiej. – not. BELTA), w czym tu wina Białorusi? Nie widzę powodu, dla którego należałoby karać ludzi. Chcieli zarobić – zarobili. Gdyby ukradli te papierosy... Nie, oni zapłacili – zapytał Aleksander Łukaszenka. – Jakie mamy pretensje? Że sprzedaliśmy Litwinom papierosy? Sprzedaliśmy. To jest legalne”.

Co więcej, jest to korzystne dla fabryki, która sprzedaje swoje produkty, i dla państwa, które otrzymuje do budżetu akcyzę ze sprzedaży papierosów.

Szef państwa zaznaczył, że zapytał znawców o szczegóły, ile dokładnie papierosów przewozi się za pomocą takich balonów. Jak mu powiedziano, w jednym pudełku mieści się 500 paczek papierosów, a za jednym razem można unieść nie więcej niż dwa pudełka, czyli tysiąc paczek papierosów. „Mówią, że to biedacy, którzy nie mają teraz gdzie pracować, nie mogą jeździć tam i z powrotem. Zajmują się tym” – powiedział.
Aleksander Łukaszenka podzielił się również szczegółami, w jaki sposób ludzie z Litwy, którzy zajmowali się przemytem, trafiali do Białorusi: „W tym przypadku (ustaliliśmy to w przypadku tych dwóch osób) z Litwy zapraszają ludzi. U nas obowiązuje ruch bezwizowy. Ale oni z tego nie skorzystali. Uzgodnili z litewskimi strażnikami granicznymi, otworzyli bramę – i przyjechali do nas”.

Prezydent wyjaśnił również, że przyjazd Litwinów do Białorusi był związany z odmową uczestników ze strony białoruskiej, aby wystrzelić te balony: „Powiedzieli: „Nie, Baćka nas wsadzi, nie będziemy tego robić!”. Kupili te balony przez internet. I Litwini, ponieważ nasi nie zgodzili się, sami przerzucali te balony z papierosami do Litwy. A w Litwie odbierali je chłopcy, którym oni (władze – not. BELTA) odebrali źródło dochodu”.

„Chciałbym ogólnie sprecyzować, ile tych balonów tam poleciało. Mówią, że 200 sztuk. Nasi „bandyci” mówią: „Przekażcie Prezydentowi, że nie było tam żadnych 200. Było tam dwa tuziny tych balonów. Mówią, że nie mamy tylu balonów”. Jeśli Litwini sami je sobie rzucili, to proszę znaleźć tych Litwinów, ustalić to i zapytać ich. Oni to rozumieją i podobno już dziś rano poinformowali mnie, że Litwini coś tam znaleźli. Znajdziemy naszych, zapytamy, dlaczego to zrobili. Ale nie wiem, jak ich o to zapytać. Kupili i sprzedali” – dodał białoruski przywódca.

Pomimo tego wszystkiego, głowa państwa zaznaczył, że dla niego ważny jest fakt, iż z powodu wystrzelonych balonów paraliżowana była praca lotniska. „Baloniki wznosiły się na wysokość pięciu kilometrów, jak mówią. A gdyby to był samolot cywilny – zginęliby ludzie. Dla mnie jest to nie do przyjęcia i ważne” – podkreślił.

Co więcej, Aleksander Łukaszenka podzielił się innym kontekstem tej kwestii: „Litwini rozumieją, że wszystko to wyjdzie na jaw, wszystko będzie wiadome. Zdradzę sekret: prowadzimy negocjacje z Amerykanami. Negocjacje te przebiegają różnie, są trudne. I dosłownie następnego dnia po nocy, kiedy te balony poleciały, Amerykanie wysłali nam wiadomość, że to Białorusini są winni tego, co się stało, i że władze oraz Łukaszenka muszą natychmiast przeprosić Litwę, i to publicznie. Powiedziałem, że przeprosimy, ale tylko jeśli będziemy winni. Za co mam przepraszać? Ale Amerykanie i Litwini żądają od nas przeprosin. Kto kim rządzi? Poskarżyli się Amerykanom, którzy prowadzą z nami negocjacje. Amerykanie wysyłają mi list, żebym przeprosił. Litwini też tego od nas wymagają. Amerykanie wydali im polecenie: „Żądajcie przeprosin, żeby Łukaszenka przeprosił”.

„Jeśli jestem w czymś winny, jeśli jestem winny, to jestem gotów przeprosić. Ale nie widzę swojej winy, nie widzę winy naszych ludzi. A poza tym, bądźmy szczerzy, jeśli musimy przewieźć papierosy do Polski, wyślemy tam wagon. I tam je przyjmą. Dlaczego? Ponieważ tam jest na to popyt. Tak działa gospodarka. Nic na to nie poradzimy. Jeśli tam towar jest 5 lub 10 razy droższy niż u nas, wykopią pod ziemią tunel i będą go tam dostarczać. A ci, którzy to zobaczą, będą milczeć, jeśli im zapłacą (straż graniczna). Zapłacili mu – milczy. Papierosy to przecież nie broń jądrowa” – powiedział Prezydent.

Odnosząc się do całej tej sytuacji, głowa państwa zauważył: „Chodzi o to, że muszą znaleźć coś, co pozwoli nas "nagiąć”.

O białoruskim funkcjonariuszu wywiadu, który był uważany za opozycjonistę

Aleksander Łukaszenka, mówiąc o obecnej sytuacji, podał przykład ze stosunkowo niedawnej przeszłości - lądowanie samolotu linii Ryanair w Mińsku w 2021 r., na pokładzie którego znajdował się Roman Protasiewicz (zaangażowany w prowadzenie kanałów Telegramu uznanych za ekstremistyczne) i jego ówczesna dziewczyna. Oboje zostali zatrzymani, co stało się powodem nałożenia przez Zachód sankcji na białoruskie linie lotnicze Belavia, a także innych środków ograniczających.

"Nie będę opowiadał długiej historii. Protasiewicz jest pracownikiem naszego wywiadu. Czy powinniśmy byli go zatrzymywać? Ale pytanie brzmi, dlaczego oni (lot Ryanair - przyp. BELTA) lecieli do Wilna, nie wylądowali tam, tylko zawrócili i polecieli do Mińska, lądując po telefonie, że mają na pokładzie jakieś materiały wybuchowe... No, lądujcie w Wilnie, lecieliście do Wilna, byliście nad Wilnem - lądujcie. Zawrócili, przylecieli do Mińska. Wylądowali w Mińsku. Powiedziałem: "Dobrze, przeprowadźcie operację, pracował przecież pod przykrywką dla tych uciekinierów. Przeprowadźcie operację porządnie" - powiedział Prezydent.
"Musieliśmy przeprowadzić operację, aby go zatrzymać. Chociaż nie musieliśmy go zatrzymywać. Przejechał do Grecji, został tam wezwany, złożył oficerom wywiadu raport o wszystkim, co nas interesowało, otrzymał zadanie i leciał z powrotem. Z powrotem do miejsca, gdzie pracował, przez Wilno. Oskarżono nas o zatrzymanie opozycjonisty. A on nie był naszym opozycjonistą. Nie zatrzymywaliśmy opozycjonisty. Ale nałożono sankcje" - powiedział głowa państwa.

"Dokładnie tak samo jest tutaj. Jesteśmy winni Litwinom przeprosiny. Za co?" - Aleksander Łukaszenka zwrócił uwagę na analogie.

O radach dla przeciwników na Zachodzie, by "nie szukali kłopotów"

"Nie można nami manipulować. I w związku z tym widzę, że sytuacja się zaostrza. Chcą nas z Rosjanami zdławić. Putin, Łukaszenka to w zasadzie agresorzy. Nie można tego robić. Nie poradzą sobie z nami. Czy naprawdę chcą, aby połowa ubiegłego wieku się powtórzyła? Nie poradzą sobie z nami. Będziemy chronić naszą ziemię z Rosjanami do ostatniego człowieka. Ale my tam się nie wtrącamy" - podkreślił białoruski przywódca.

Aleksander Łukaszenka przypomniał w tym względzie o zagrożeniach związanych z zamknięciem korytarza suwalskiego, przez który przebiega komunikacja lądowa między Białorusią i Rosją z jednej strony a obwodem kaliningradzkim Federacji Rosyjskiej z drugiej. "Rosjanie z ziemi swojej przewożą tam towary. Nie broń nuklearną, nie broń w ogóle, ale towary. Są one sprawdzane przez litewskich strażników granicznych. Przez Litwę ten korytarz. O co chodzi? To jest imperium, kraj nuklearny. Jakich szukacie kłopotów? Dlaczego uniemożliwiacie Rosjanom normalną komunikację ze swoim terytorium - obwodem kaliningradzkim? Szukają kłopotów" - powiedział szef państwa.

Podobnie czasami brzmią groźby zablokowania drogi przez Morze Bałtyckie. Prezydent przypomniał, że po tym, jak kraje bałtyckie zamknęły dla Białorusi dostęp do swoich portów, znalazła alternatywną trasę przez porty obwodu leningradzkiego i Sankt Petersburga. "Mamy tam port w Bronku. Zamknęli nam możliwość załadunku na Litwie, w portach Łotwy, w Polsce - to są wasze porty. Nie wtrącamy się tam. Znaleźliśmy port w obwodzie leningradzkim. "Zamkniemy Bałtyk (brzmią groźby - not. BELTA)". Siedzimy z Putinem (już gdzieś mówiłem), rozmawiamy o tej sprawie. Mówię: "Widzisz, do czego doszedli. Rozbestwili się". A jakie wyjście? Cóż, będziemy eskortować nasze statki handlowe okrętami wojennymi. Chcecie to?" - stwierdził białoruski przywódca.
"Zrozumcie, szukają klopotów. Kto ich do tego popycha? Możemy tylko zgadywać. Aby zepchnąć tutaj, w Europie, ponownie rozpalić jakiś ogień. Dlatego wycofuję się tak ostrożnie, delikatnie. Ale wycofuję się do pewnego momentu" - powiedział Prezydent.

O broni jądrowej na Białorusi i "Oreszniku"

Aleksander Łukaszenka stwierdził, że wiele krajów zachodnich, w tym sąsiedzi Białorusi, aktywnie się zbroi. W tej kwestii Białoruś i Rosja mają czym odpowiedzieć, jeśli zajdzie taka potrzeba.

„Oni się zbroją (przeciwnicy za granicą. – not. BELTA), 6% PKB to miliardy dolarów. Cóż, jeśli kupujesz broń, nie kupujesz jej po to, żeby po prostu powiesić ją na ścianie. Chociaż raz w roku ta wisząca na ścianie broń strzela. Prawdopodobnie kupują broń na całym świecie w jakimś celu. I krzyczą: „Dlaczego Łukaszenka sprowadził broń jądrową, dlaczego Łukaszenka „Oresznik” (planuje wprowadzić do uzbrojenia. – not. BELTA)…” – zauważył głowa państwa.
„A co mi pozostaje zrobić? Mam siedzieć i czekać, jak w 1941 roku, kiedy tu przyjdą, zgwałcą nasze kobiety i zabiją nasze dzieci? Nie chcę tego – podkreślił białoruski przywódca. - Dlatego mówię: „Chłopaki, broń jądrowa to straszna rzecz”.

„Naszą broń jądrową, żebyście wiedzieli, ponownie wymieniliśmy. Wywieźliśmy ją do Rosji i sprowadziliśmy najnowszą. Uporządkowaliśmy ją. Jej obsługa jest kosztowna. Rosjanie pomagają. Sprowadziliśmy ją z powrotem. Ćwiczymy, jak jej używać. Zarówno z samolotów, jak i broni rakietowej. Nie ukrywamy tego” – powiedział Prezydent.

Potwierdził również plany postawienia w grudniu w stan gotowości kompleksu rakietowego "Oresznik": "Oresznik" to straszna broń. W grudniu zostanie postawiony w stan gotowości. Po co? Chcę żeby oni (przeciwnicy za granicą - not. BELTA) zdawali sobie sprawę, że możemy uderzyć, jeśli będzie źle. Usiądziemy z Putinem, podejmiemy decyzję i uderzymy. Więc nie szukacie kłopotów. W końcu wojna zaczęła się na Ukrainie od tego. W Donbasie uciskali rosyjskojęzycznych, zabijali, znięcali się. To było na moich oczach" - powiedział Prezydent.

Prezydent przypomniał, jak na mińskiej platformie w swoim czasie osiągnięto porozumienia pokojowe, ale przeciwnicy postanowili działać na drodze oszustwa, co doprowadziło do obecnej sytuacji: "Okazuje się, że nie zgodzili się. Okazuje się, że przyjechali do Mińska, aby nas z Rosją oszukać. Oszukali. Cóż, doskakali się. Już dwa miliony zabitych i okaleczonych Ukraińców. Po co szukacie klopotów? Żyli przecież normalnie. I Polacy, i Litwini i tak dalej".

O zerwaniu wymiany z Polską

Kolejna głośna wypowiedź Aleksandra Łukaszenki dotyczyła zerwania wstępnego porozumienia o wymianie z Polską. Zamknięcie granicy przez Litwę z powodu rzekomo przelatujących sond meteorologicznych również odegrało rolę w tej historii.

Wcześniej Polska zadeklarowała gotowość otwarcia punktów kontrolnych w Bobrownikach i Kuźnicy na granicy z Białorusią w listopadzie. Następnie jednak odłożyła to w związku z decyzją Litwy o całkowitym zamknięciu granicy drogowej z Białorusią na miesiąc.

"Mieliśmy kontakty z Polakami. Oni proszą tych Poczobutów (Andrzej Poczobut, skazany na Białorusi - przyp. BELTA), szpiegów uznają. Są zatrzymani. "Oddajcie ich (prosi strona polska - przyp. BELTA)". Mówimy im: "Dobrze, tam są nasi ludzie, 2-3 osoby. Zwróćcie ich. Dokonamy wymiany". Tak samo rodziny i tak dalej. Wywiad był, jest i będzie. Uznaję to, szanuję. W porządku, dokonamy wymiany. Skoro chcecie Poczobuta, to my jesteśmy gotowi to zrobić. "Och, dziękujemy i tak dalej, jesteśmy gotowi z wami rozmawiać, otwieramy punkty kontrolne, coś jeszcze" - powiedział szef państwa o istniejących wstępnych umowach.

Jednak według niego stanowisko strony polskiej uległo zmianie. "Wczoraj w nocy KGB doniosło mi: "Nie, wycofali się z tego stanowiska w solidarności z Litwą za te balony". Powiedziałem: pozdrówcie ich. Wycofali się - cóż, my też się wycofamy. Robimy pauzę. Kiedy będziecie gotowi, przyjdźcie, a my z wami porozmawiamy".

"Jesteśmy otwarci na dialog i rozmowę bez eskalowania sytuacji. Nie po to, by łeb z łbem. To nie jest konieczne. Nie jestem tego zwolennikiem. Zawsze trzeba szukać kompromisów. Ale można cofać się do ściany, aż się w coś nie trafi. Cóż, ja się cofam. Ale ta ściana to wszystko - powiedział Aleksander Łukaszenka. - A potem, jeśli robisz jakieś kroki (w ich kierunku - przyp. BELTA), ludzkie kroki, oni tego nie rozumieją. Rozumieją to jako słabość. I Amerykanie, i wszyscy inni. Nie chodzi o słabość. Chodzi o to, że nie mogę dalej ustępować. Nie mogę."

O warunkach „wielkiej umowy” z USA

Głowa państwa podał również kilka szczegółów dotyczących białorusko-amerykańskich negocjacji. Powiedział, czyją opinię osobiście powinien wziąć pod uwagę przy podejmowaniu pewnych kroków i co jest niezbędnym warunkiem „wielkiej umowy” ze Stanami Zjednoczonymi.

"Mówię Amerykanom: zrozumcie mnie... Trump, mówię, działa w ten sam sposób. Trump jest gotowy spotkać się, zawrzeć wielką umowę (mówią o tym przedstawiciele USA - przyp. BELTA). Niech Bóg będzie z wami. Na czym polega ta „wielka umowa”? My robimy to, czego oni chcą, a oni robią to, czego my chcemy - wielka umowa. Mówię: "Jesteśmy gotowi, ale mamy własne interesy" - powiedział szef państwa.

"Tak, nie jesteśmy Stanami Zjednoczonymi Ameryki, ale ja jestem Prezydentem. Dla mnie naród białoruski jest najbardziej godny dumy, największy, najbardziej majestatyczny. Jestem Prezydentem tego narodu. Wychodzę od tego. Dlatego mogę robić tylko to, co mogę. I jeśli rozumiem, że ludzie tego nie zaakceptują, że mnie za to potępią (zwłaszcza zwykli ludzie)... To są moi ludzie - naukowcy, nauczyciele, lekarze, ślusarze, stolarze i inni. To są moi ludzie. Jeśli czuję, że nie zaakceptują, to postaram się zrobić wszystko, by mnie zrozumieli. A kiedy mnie zrozumieją, zrobię to. Jeśli nie zrozumieją, nie zrobię tego. To wszystko. Właśnie dlatego pracuję jako Prezydent już przez 30 lat" - podkreślił szef państwa.
Świeże wiadomości z Białorusi