Harmonogram pracy Prezydenta Białorusi jest zawsze bardzo bogaty w wydarzenia. Łukaszenka odbywa spotkania i sesje robocze dotyczące najbardziej aktualnych kwestii rozwoju kraju, regularnie odwiedza regiony, składa wizyty zagraniczne i przyjmuje zagranicznych gości, komunikuje się z dziennikarzami, podpisuje dekrety i ustawy. I nawet jeśli nie ma wydarzeń publicznych, nie oznacza to, że głowa państwa nie pracuje. Jednak nawet podczas odpoczynku, niezależnie od tego, czy jest to trening hokejowy, czy rąbanie drewna, Aleksander Łukaszenka od czasu do czasu znajdzie powód do kolejnego zadania. Jak sam lubi mawiać, we wszystkim trzeba podążać za życiem.
Projekt "Tydzień Prezydenta" jest przeznaczony dla tych, którzy chcą być na bieżąco z głową państwa, aby wiedzieć o najważniejszych wypowiedziach i decyzjach białoruskiego przywódcy.
Miniony tydzień w kalendarzu głowy państwa nie można nazwać po prostu pracowitym. Był to prawdziwy wyścig lekkoatletyczny z mnóstwem tematów informacyjnych, których prawdopodobnie wystarczyłoby na miesiąc.
Główne dwie wiadomości w kraju to data wyborów prezydenckich, które odbędą się 26 stycznia przyszłego roku, oraz potwierdzony już udział w nich Aleksandra Łukaszenki. Jeszcze przed złożeniem dokumentów do rejestracji swojej grupy inicjatywnej, szef państwa potwierdził dziennikarzom, że pójdzie na wybory, jeśli jego zwolennicy "powiedzą, że jest to konieczne". Tak też się stało, na potwierdzenie czego kanał Telegramu "Pul Pierwszego" opublikował wideo z flash mobem popierającym białoruskiego przywódcę.
Prezydent nie ma wątpliwości, że kampania wyborcza na Białorusi przebiegnie pomyślnie, i kraj jest gotowy odpowiedzieć na ewentualne prowokacje.
Szef państwa spędził środę i czwartek w Kazaniu na szczycie BRICS, w wyniku którego Białoruś stała się partnerem w tym stowarzyszeniu. W swoim przemówieniu i wypowiedziach dla mediów Aleksander Łukaszenka mówił o wkładzie, jaki nasz kraj zamierza wnieść do "wspólnej skarbonki", wyraził gotowość do pełnego członkostwa w BRICS, a także poruszył aktualne problemy w ramach stowarzyszenia i sposoby ich rozwiązania.
Warto wspomnieć o maratonie dwustronnych spotkań i negocjacji na marginesie szczytu, licznych wywiadach Aleksandra Łukaszenki z dziennikarzami.
Początek tygodnia Aleksander Łukaszenka poświęcił kwestiom budowy dróg na Białorusi. Nawiasem mówiąc, w niedzielę kierowcy i drogowcy obchodzili swoje święto zawodowe, czego gratulował im szef państwa. Najwyraźniej więc rozmowa Prezydenta o drogach nie była przypadkowa.
W piątek białoruski przywódca wręczył nagrody tym, którym na co dzień powierza swoje życie - Prezydencka Służba Bezpieczeństwa skończyła 30 lat.
Nie sposób również nie wspomnieć o ważnym święcie, które zakończyło Tydzień Miłości Rodzicielskiej w kraju. To Dzień Ojca, który obchodzony był tydzień po Dniu Matki. Aleksander Łukaszenka, który sam jest znany jako ojciec (dla swoich dzieci) i Baćka (dla całego kraju), pogratulował swoim rodakom. "Imię i odpowiedzialna rola ojca kojarzą się ze szczęściem najdroższych i najbliższych, ich sukcesami i osiągnięciami, bez których przyszłość naszej Ojczyzny jest nie do pomyślenia" - powiedział białoruski przywódca.
W ciągu tygodnia Aleksander Łukaszenka pogratulował również pracownikom Białoruskiego Państwowego Muzeum Historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej z okazji 80. rocznicy jego założenia: „Muzeum jest dumą Białorusi. Rozpoczynając swoją historię zaraz po wyzwoleniu republiki od nazistowskich najeźdźców, stało się symbolem walki, odwagi i bezinteresowności narodu białoruskiego, jego przeciwstawienia się wrogowi” - powiedział Aleksander Łukaszenka.
Szereg gratulacji z różnych okazji wysłano do Wietnamu, Zambii, Kazachstanu, Mozambiku, Austrii. Ponadto białoruski szef państwa pogratulował Siergiejowi Naryszkinowi, dyrektorowi rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego, 70. urodzin.
Prezydentowi Turcji Aleksander Łukaszenka złożył głębokie kondolencje w związku z brutalnym atakiem terrorystycznym na turecką firmę lotniczo-kosmiczną TUSASZ w Ankarze.
NAJWAŻNIEJSZE PYTANIE. Jakie priorytety Prezydent określił w budownictwie drogowym
Tydzień pracy głowy państwa rozpoczął się od omówienia najważniejszej dla Białorusinów kwestii - rozwoju republikańskiej sieci autostrad i połączeń z miastami satelickimi. Wicepremier Anatolij Siwak, minister transportu i komunikacji Aleksiej Lachnowicz, zastępca szefa administracji Prezydenta Aleksandr Jegorow i dyrektor generalny spółki zarządzającej holdingiem „Bieławtodor” Jurij Masiuk przybyli na spotkanie z Prezydentem.
Aleksander Łukaszenka planował omówienie tego tematu od dłuższego czasu. Białoruś realizuje obecnie zakrojony na szeroką skalę program państwowy „Drogi Białorusi”, a rok 2025 jest ostatnim rokiem jego realizacji. Nowy dokument programowy powinien zostać opracowany na kolejne pięć lat.
O rozwoju komunikacji transportowej z miastami satelickimi
"I jednym z głównych problemów jest przesiedlenie ludności, która chce żyć i pracować w mieście-bohaterze Mińsku. Nie raz mówiłem, że przeludnienie Mińska nie jest korzystne dla tych ludzi, którzy mieszkają w Mińsku. W tym nie na korzyść tych, którzy chcą przyjechać do Mińska" - powiedział Aleksander Łukaszenka.
Negatywne skutki przeludnienia miast, według Prezydenta, widać na przykładzie sąsiednich państw, zwłaszcza stolicy Rosji. Według oficjalnych danych, w Moskwie mieszka około 13,1 mln osób. Jednak rzeczywista liczba osób mieszkających w metropolii wynosi 15 milionów. A według niektórych źródeł - wszystkie 20.
"Solidne korki, potrzeba budowy na ogromną skalę węzłów, dróg i tak dalej. Co przyjemnego dla człowieka jest żyć w tym żelbetowym "ubraniu", a wokół są samochody, samochody, samochody" - powiedział Prezydent.
Na Białorusi poszli inną drogą, zaczynając rozwijać tak zwane miasta satelickie Mińska. Obecnie należą do nich Dzierżyńsk, Zasław, Łogojsk, Smolewicze, Fanipol i miejscowość Rudensk. Stąd łatwo dostać się do stolicy prywatnym samochodem, ale trzeba pomyśleć o tym, jak uczynić drogę jeszcze szybszą, podkreślił szef państwa.
"Musimy pomyśleć o budowie szybszych, niezależnych od autostrad, odcinków. Nie sądzę, że zajmie to dużo czasu lub dużo pieniędzy”- zaznaczył Aleksander Łukaszenka.
Wspomniał o doświadczeniu Astany, gdzie postanowili zbudować nadziemne metro. Zakładano, że linie kolejowe będą znajdować się na żelbetowych podporach. Jednak projekt wyszedł drogi i dlatego został wstrzymany. "To jest bardzo drogie. Czy mamy taką potrzebę? Nie. Możemy zbudować naziemne metro. Nie będziemy kopać tych rowów jak kret pod ziemią, ale możemy wyjść na powierzchnię na końcu konturów Mińska i dotrzeć do tych samych Smolewiczów, Łogojska i tak dalej. Nie sądzę, że to w obecnych czasach ogromne pieniądze" - powiedział Prezydent.
Jednocześnie dla mieszkańców miast satelickich obecność takiego systemu transportowego będzie dużym plusem, ponieważ do stolicy będą mogli dotrzeć dosłownie w 15 minut.
„Oczywiście stworzymy tam miejsca pracy (w miastach satelickich - not. BELTA), ale niektórzy ludzie będą chcieli przyjechać do Mińska do pracy i z innych powodów. Dlatego konieczne jest stworzenie normalnego nie tylko ruchu samochodowego, ale także kolejowego i innych środków komunikacji. Wiem, że transport linowy jest rozwijany, na świecie jest wiele zmian. Dlatego musimy iść w tym kierunku, i w ciągu najbliższych pięciu lat musimy rozwiązać kwestie miast satelitarnych, zwłaszcza Mińska. Powinien to być oddzielny program lub podprogram w programie „Drogi Białorusi” - poinstruował szef państwa.
W sprawie budowy dróg do centrów powiatowych i agromiasteczek
Jednak głównym celem programu państwowego jest utrzymanie głównych autostrad republiki w należytym stanie. Prace te są prowadzone w zaplanowanym trybie i całkiem pomyślnie: do ukończenia pozostało tylko kilka dróg o znaczeniu międzynarodowym.
„I praktycznie wszystko. Zbudowaliśmy główne drogi, mamy dobre połączenie z centrum obwodowymi z Mińska" - powiedział Aleksander Łukaszenka.
Jednocześnie podkreślił, że autostrady nie ograniczają się do dróg międzynarodowych i krajowych. „Musimy połączyć centrum powiatowe z agromiasteczkami - to najważniejsza kwestia, jeśli chcemy, aby ludzie na wsi żyli i nie byli obrażani. Oni na to zasługują. Dlatego ten duży program powinien obejmować budowę dróg z centrów powiatowych do wszystkich agromiasteczek. W ciągu roku zdecydujemy, gdzie i jakie to będą agromiasteczka (bo jest łączenie gospodarstw itd.), i zbudujemy te drogi" - powiedział Prezydent.
Ponad połowa dróg już istnieje, ale należy je zmodernizować i uporządkować, zażądał szef państwa.
„300 kilometrów po żwirze”, wyjaśnił wicepremier Anatolij Siwak.
„To prawie nic. Dlatego zbudujemy drogi z twardą nawierzchnią, a resztę odbudujemy - powiedział Aleksander Łukaszenka. - Oczywiście istnieją duże miejscowości, duże wsie. Zazwyczaj znajdują się one przy drogach prowadzących z centrum obwodu do agromiasteczek. Tam, gdzie ich nie ma, również zapewnimy drogę dojazdową, biorąc pod uwagę perspektywy".
Mówiąc o rozwoju infrastruktury transportowej w regionach, głowa państwa przypomniał o innym ze swoich poleceń: "Musimy powoli nawracać naszych Białorusinów, zachęcać ich do kupowania działek na wsiach, w mało obiecujących wsiach lub gospodarstwach, gdziekolwiek. W końcu to prawie pół hektara działki. I jest wiele działek, na których ludzie nigdy nie mieszkali, ale można tam budować mieszkania. I jest wystarczająco dużo bogatych ludzi, nie bogatych ludzi, ale ludzi, którzy chcą budować domy we wsi, aby ich dzieci mogły co roku chodzić boso po trawie. Musimy ich do tego zachęcić i stworzyć odpowiednie warunki" - postawił zadanie szef państwa.
O kosztach budowy dróg
Pewnie nieczęsto o tym myślimy, ale budowa i remonty dróg wymagają dużych nakładów finansowych. Według Ministerstwa Transportu i Komunikacji na bieżące naprawy, tj. łatanie jednego kilometra drogi, potrzeba średnio 350 000 Br, a na całkowitą przebudowę, gdy dwa pasy ruchu zamieniają się w cztery pasy ruchu, potrzeba średnio 10 milionów Br.
„Wydajemy pieniądze, które płacą przewoźnicy, transportując ładunki głównie na autostradach międzynarodowych, głównych drogach republikańskich. Bierzemy od nich pieniądze i inwestujemy w sieć dróg. Również z budżetu. I jeśli nie utrzymamy głównych autostrad w normalnym stanie, nikt do nas nie przyjdzie. Nie będzie więc w ogóle pieniędzy na budowę dróg. Dlatego ludzie powinni zrozumieć, że spieszymy się, aby przede wszystkim budować, porządkować i naprawiać te główne autostrady. Każdego roku. I będziemy to robić, ponieważ przynoszą nam one pieniądze" - wyjaśnił szef państwa.
Od początku planu pięcioletniego finansowanie budowy i remontów dróg wzrosło ponad dwukrotnie. Jeśli w 2021 r. na te prace wydano niecały miliard (946 mln Br), to w 2023 r. - prawie dwa miliardy (1,926 mld Br). W 2024 r., który jeszcze się nie zakończył, wydanych zostanie 2,5 mld Br.
Oczywiście miejscowości też nie zostaną zaniedbane. Do naprawy sieci ulic i dróg w nich będzie można podejść różnymi metodami. Już we wrześniu 2023 r., podczas wizyty w agromiasteczku Wiszów w powiecie bełynickim, Prezydent zapoznał się z pilotażowym projektem naprawy dróg. W ramach projektu prace prowadzono kilkoma metodami: gdzieś beton wylano na zniszczony asfalt, gdzieś zużyte nawierzchnie dróg poddano recyklingowi i dodano do nich cement. Na niektórych ulicach położono wielkoformatowe płytki betonowe.
„Oznacza to, że znaleźliśmy już algorytm działań w zakresie budowy i utrzymania dróg. Pozostaje działać" - powiedział Aleksander Łukaszenka.
O wielkości napraw nawierzchni drogowych
Jak poinformował minister transportu i komunikacji Aleksiej Lachnowicz, jeśli w 2023 r. naprawiono ponad 3 tys. km dróg i 107 mostów, to w 2024 r. - już ponad 5 tys. km dróg i 117 mostów. "Przebudowa, remonty kapitalne, remonty bieżące" - wyjaśnił.
„To jest dobra rzecz. W programie budowy dróg musimy przewidzieć między innymi naprawę i odbudowę mostów. Nie sądzę, byśmy musieli budować wiele nowych mostów. Musimy zrekonstruować mosty. Są już stare, jest ich sporo. W większości są małe, więc musimy działać z wyprzedzeniem. Nie należy czekać, aż jakiś most zacznie się sypać lub w ogóle się zawali" - dodał Aleksander Łukaszenka.
"Jeśli mówimy o autostradach republikańskich, w tym roku naprawimy ponad 1,7 tys. km z 16 tys. km" - powiedział Aleksiej Lachowicz.
„Ludzie czekają na nasze działania w tym kierunku. Musimy im uczciwie powiedzieć, gdzie będziemy pracować, co zrobimy. Powinni zrozumieć, że nie zrobimy wszystkiego w ciągu jednego roku lub pięciu lat (czego byśmy chcieli), ale na pewno sporo zrobimy. To powinno być uwzględnione w programie (państwowy program „Drogi Białorusi” na nowy pięcioletni okres. - przyp. BELTA), aby to zapewnić” - powiedział szef państwa.
STOWARZYSZENIE PRZYSZŁOŚCI. Co Białoruś oferuje BRICS i dlaczego ważne jest, aby to stowarzyszenie „ruszyło z miejsca”?
Prezydent 23-24 października w Kazaniu wziął udział w szczycie BRICS w formacie "outrich / Plus". W tym roku Rosja przewodniczy szczytowi BRICS, więc Białoruś, jako jej najbliższy sojusznik, nie miała szans nie znaleźć się na liście zaproszonych. Tym bardziej, że nasz kraj wcześniej złożył wniosek o przystąpienie do BRICS.
BRICS to nieformalne stowarzyszenie międzypaństwowe, które przed rozszerzeniem w 2023 r. obejmowało Brazylię, Rosję, Indie, Chiny i Republikę Południowej Afryki (akronim BRICS powstał ze skrótu pierwszych liter w nazwach państw w języku angielskim i jest zgodny ze słowem "cegły"). Od 1 stycznia 2024 r. jest już więcej członków BRICS - 9. Egipt, Iran, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Etiopia zostały dodane. Argentyna i Arabia Saudyjska mogły dołączyć do stowarzyszenia, ale ta pierwsza odmówiła ze względu na politykę nowego Prezydenta Javiera Mileya, podczas gdy Saudyjczycy wciąż zwlekają z decyzją, dlatego też byli reprezentowani na szczycie w Kazaniu w statusie zaproszonych.
W sumie w stolicy Tatarstanu zebrało się ponad 40 delegacji, w tym wiele głów państw (przywódców krajów azjatyckich, afrykańskich, bliskowschodnich i latynoamerykańskich) oraz szefów organizacji międzynarodowych.
Patrząc w przyszłość, należy zauważyć, że w wyniku szczytu do BRICS dołączyła również Białoruś. Jednak w statusie partnera (jest to teraz obowiązkowy krok przed przystąpieniem do klubu), ale nie pełnoprawnego członka. Ten sam status przyznano 12 kolejnym krajom: Kazachstanowi, Algierii, Turcji, Boliwii, Kubie, Indonezji, Malezji, Nigerii, Tajlandii, Ugandzie, Uzbekistanowi i Wietnamowi. Lista nie została oficjalnie ogłoszona, ale rosyjski dziennikarz Władimir Sołowjow opublikował informacje na ten temat na swoim kanale Telegram.
Taki etap pośredni został opracowany, aby nie zwiększać liczby członków zbyt szybko, ale jednocześnie dać krajom, które podzielają podejście BRICS, możliwość przyłączenia się do wspólnych procesów.
Podsumowując zainteresowanie Białorusi BRICS, stowarzyszenie to jest jedną z głównych platform wielostronnych, która działa jako alternatywa dla dyktatu (a raczej prób dyktatu) Zachodu. Chociaż nie bez pewnych sprzeczności, ponieważ im więcej jest krajów, tym bardziej zróżnicowane są ich interesy. Weźmy na przykład Turcję, jedyny kraj członkowski NATO na szczycie.
"Naszym marzeniem jest, aby BRICS stał się marzeniem wielu państw - powiedział Aleksander Łukaszenka dziennikarzom w jednym z wywiadów. - Bądźmy szczerzy: w samej organizacji są problemy. Dużo, mało - kwestia gustu, ale problemy są. Nawet między czołowymi państwami - założycielami tej organizacji".
Niemniej jednak, Aleksander Łukaszenka powiedział w swoim przemówieniu na szczycie, że BRICS jest wspólnotą przyszłości. „Jeśli chodzi o jej potencjał, może ona zakończyć historię dominacji kolektywnego Zachodu, który okazał się niezdolny do ponoszenia odpowiedzialności za cywilizowany rozwój stosunków międzynarodowych. To w mocy państw członkowskich BRICS leży zapewnienie, że prawdziwe dźwignie wpływu przejdą w ręce postępowej większości światowej” - jest przekonany głowa państwa.
Rzeczywiście, pod względem łącznego potencjału gospodarczego i liczby ludności „cegiełki” już teraz pewnie przewyższają tak zwane kraje G7. A wskaźniki rozwoju krajów BRICS są znacznie wyższe. BRICS nie stał się jeszcze pełnoprawną organizacją międzynarodową, ale prowadzi szereg dialogów branżowych na wysokim szczeblu, a także działa Nowy Bank Rozwoju. Obecnie Rosja aktywnie dyskutuje nad stworzeniem alternatywnego systemu płatności, aby nie polegać na zachodnich sankcjach i dolarze we wzajemnych rozliczeniach.
Wszystko to jest bardzo zgodne ze stanowiskiem Białorusi i jej nadziejami na coraz bardziej wielobiegunowy porządek świata. Należy dodać, że wśród członków i partnerów BRICS znajduje się absolutna większość krajów, z którymi Białoruś ma co najmniej dobre, jeśli nie przyjazne, stosunki dwustronne. „BRICS to państwa bardzo nam bliskie - Rosja, Chiny, Emiraty Arabskie i wiele innych. Chciałbym, abyśmy mieli taki poziom stosunków z Indiami. Właśnie je budujemy. To są nasi ludzie i powinniśmy z nimi współpracować” - powiedział białoruski przywódca.
Dlatego Aleksander Łukaszenka jest pewien, że Białoruś należy do rodziny krajów, które ją rozumieją i akceptują. A najważniejsze jest to, że nie jest to „banda wyrzutków”, ale teraz jest to globalna większość, za którą stoi przyszły rozwój całej planety.
Co Białoruś oferuje BRICS
Prezydent zapewnił, że kraj jest gotowy stać się aktywnym uczestnikiem stowarzyszenia i w pełni podziela filozofię BRICS. „Białoruś przychodzi do was z konkretnymi pomysłami i projektami - zapewnił Aleksander Łukaszenka. - Białoruś stanie się kolejnym ważnym puzzlem w wyłaniającym się obrazie przyszłości naszej organizacji. Udział Białorusi rozszerza granice możliwości stowarzyszenia, czyniąc go bardziej uniwersalnym i wszechstronnym.
Potwierdził gotowość Białorusi do pełnego członkostwa w BRICS i wymienił obszary, w których Białoruś może odegrać znaczącą rolę.
O sferze bezpieczeństwa
Przede wszystkim Aleksander Łukaszenka wymienił sferę bezpieczeństwa wśród obszarów, w których realizacji Białoruś może odegrać znaczącą rolę.
"Wzajemny szacunek, niepodzielne bezpieczeństwo, gwarancje rozwoju kraju bez konfrontacji i przeciwstawiania się to zasady, na których powinien być budowany nasz nowy porządek światowy" - powiedział Prezydent.
O zrównoważonym rozwoju
„Dla wielu krajów globalnej większości, takich jak my, zadanie budowania zrównoważonych, samowystarczalnych gospodarczo państw przy braku dużych rezerw zasobów naturalnych, zalet geograficznych i klimatycznych jest szczególnie pilne. Białoruś sobie z tym radzi” - zauważył Aleksander Łukaszenka.
Powiedział, że Białoruś jest gotowa zaoferować swoje unikalne historyczne doświadczenie, jak stać się silniejszym i wzmocnić innych. „Jak zachować i zwiększyć potencjał ludzki, zapewnić wysokie standardy społeczne i przyzwoitą jakość życia, komercjalizować innowacje i szybko opanować technologie pomimo presji sankcji i prób kolorowych rewolucji” - powiedział szef państwa.
O walce z głodem, ubóstwem i skutkami zmian klimatu
Białoruś jest jednym z wiodących światowych eksporterów nawozów mineralnych, szerokiej gamy produktów spożywczych, maszyn rolniczych i technologii.
„Robimy, co w naszej mocy, aby zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe na świecie. Jesteśmy gotowi do współpracy z naszymi kolegami w dziedzinie nauk rolniczych, w zakresie adaptacji upraw do zmian klimatycznych, rekultywacji gruntów i zaangażowania gruntów w obrót rolny” - powiedział szef państwa na szczycie.
W sferze humanitarnej
Białoruś jest gotowa przyczynić się do rozwoju współpracy w ramach BRICS również w tej dziedzinie.
„Białoruska edukacja jest ceniona na świecie: przedstawiciele ponad 110 krajów przyjeżdżają do nas po dyplomy w najbardziej poszukiwanych nowoczesnych specjalnościach. Silne szkoły naukowe są ważnym czynnikiem pomyślnego rozwoju naszego suwerennego państwa" - powiedział Aleksander Łukaszenka.
Wśród priorytetów znajdują się energooszczędne technologie, nanomateriały i nowe źródła energii, biotechnologie przemysłowe, medycyna i sektor IT.
Białoruś rozwinęła również szereg kompetencji w dziedzinie lotnictwa i kosmonautyki. „Jesteśmy gotowi wnieść swój wkład w inicjatywę stworzenia systemów satelitarnych BRICS, a w przyszłości konsorcjum badań kosmicznych. Chętnie podzielimy się naszym doświadczeniem oraz wynikami naukowymi i praktycznymi" - powiedział Prezydent.
O niedopuszczalności spowolnienia w BRICS, które może nawet stać się przeciwwagą dla ONZ
Aleksander Łukaszenka dużo mówił o BRICS na marginesie szczytu w licznych wywiadach z różnymi wydawnictwami. I nie były to zwykłe dyplomatyczne frazy, takie jak rosnąca rola krajów BRICS i znaczenie wzmocnienia multilateralizmu. Białoruski szef państwa dosłownie "rąbał prawdę". Ale to jest jego styl. A jeśli wszyscy wokół niego są swoi, nikt nie będzie go osądzał. Chociaż i tym aspektem białoruski przywódca prawie się nie przejmuje.
Na przykład, głowa państwa zauważył, że decyzja o stworzeniu "przedpokoju" w postaci statusu partnera na drodze do członkostwa w BRICS nie ma żadnego konkretnego uzasadnienia. „Dlaczego inne państwa nie są przyjmowane do BRICS? O czym BRICS chciałby pomyśleć przed przyjęciem innych państw? - postawił pytanie białoruski przywódca. - A dlaczego Turcja nie została przyjęta? Turcja jest jedynym członkiem NATO, który wykazał zainteresowanie. To duży kraj z potężną gospodarką. Dlaczego jej nie przyjąć? Nie, nie przyjęli. Wymyślili ten „przedpokój" w postaci partnera."
Nawiasem mówiąc, nawet status partnera nie został przyznany wszystkim tym, którzy początkowo byli nim zainteresowani i ubiegali się o członkostwo rok temu na szczycie w Johannesburgu.
Ogólnie rzecz biorąc, to, co martwi Prezydenta Białorusi w tym wszystkim, to, żeby aparat biurokratyczny nie zniszczył kwestii, z którymi borykają się dziś państwa członkowskie BRICS. Wszystko powinno mieć swój rezultat, a nie być tylko spotkaniem, na którym się rozmawia. I w zasadzie każdy mówi o swoich prywatnych sprawach i problemach.
Na przykład inicjatywa stworzenia alternatywnego systemu płatności. Jeśli ogłoszono, że zostanie on stworzony, konieczne jest zrealizowanie tego pomysłu. Nawet jeśli sankcje nie dotkną niektórych krajów stowarzyszenia, ale gdzie jest gwarancja, że sytuacja nie zmieni się jutro. Aleksander Łukaszenka sugeruje, że inicjatywę promowania procesu, w przypadku spowolnienia, powinni podjąć pięć państw założycielskich.
"Ale musimy iść naprzód. Nie wolno nam się zatrzymywać. Często powtarzam: jeśli się zatrzymamy, ci, którzy przyjdą po nas, zdepczą nas. Niebezpieczeństwo polega na tym, że jeśli nie zrealizujemy naszych planów, jeśli nie spełnimy oczekiwań innych państw, zbiorowy Zachód wygra i po prostu będzie się z nas śmiał. I wtedy bardzo trudno będzie rozwinąć globalną organizację (rozwinąć ją - not. BELTA) lub zadeklarować utworzenie globalnej organizacji na świecie" - dodał Aleksander Łukaszenka.
Według Alaksandra Łukaszenki, ONZ również musi „ruszyć z miejsca”. Pod tym względem Prezydent nie jest przeciwny temu, aby stowarzyszenie BRICS stało się przeciwwagą dla tej organizacji. Powiedział też wprost, że nie jest zadowolony z obecnego stanu rzeczy w Organizacji Narodów Zjednoczonych: „Co my tam mamy? Na co wydajemy pieniądze? Tak wiele narodów zbiera się tam, by przemawiać z trybuny? W zasadzie przy pustej sali... Chciałbym, żeby to była skuteczna instytucja, chciałbym, żeby Rada Bezpieczeństwa rozwiązywała problemy, a nie tylko się tam zbierała".
Białoruski szef państwa jest przekonany, że kwestie wojny i pokoju powinny być rozwiązywane wyłącznie na platformie ONZ. „Jeśli ONZ zdecydowała przerwać wojnę - należy ją przerwać. Czy jest coś takiego? Nie. Amerykanie robią wyrzuty Rosjanom. Co im zarzucacie? Ile wojen rozpętaliście i ile konfliktów prowadzicie dzisiaj! I ile wojen jeszcze zamierzacie prowadzić...” - zauważył Prezydent Białorusi.
O zaciekłej walce z BRICS i głównym filarze stowarzyszenia
Pomimo wielu sprzeczności w ramach BRICS i faktu, że stowarzyszenie to nie jest obecnie tak silne, jak mogłoby być, kolektywny Zachód rozpoczął zaciekłą walkę o obniżenie statusu BRICS. Tą kwestię szczególnie podkreślał Aleksander Łukaszenka w różnych wywiadach.
"Znamy przykłady. Jest presja. Nie wymienię tych krajów, ponieważ są to informacje niejawne. Mogą powiedzieć, że to nieprawda. Ale my wiemy - powiedział Aleksander Łukaszenka. - Co więcej, kraje, z którymi Rosja i my mamy dobre stosunki. Tak więc istnieje presja: "Jeśli jesteś w BRICS, oznacza to, że nie będziemy z tobą handlować, nie dostaniesz inwestycji, pożyczek, stworzymy dla ciebie trudności i komplikacje".
Tak więc oświadczenie Aleksandra Łukaszenki, że BRICS jest wspólnotą przyszłości, zostało złożone z dużym wyprzedzeniem. „Tutaj jest więcej myślenia życzeniowego niż rzeczywistości. Jakoś się wahałem, myśląc, czy to powiedzieć, czy nie. Ale nadzieja umiera ostatnia. I bardzo chciałbym, aby w tym czasie pojawiła się przynajmniej nadzieja na przyszłość BRICS. Jak rozumiecie, jest tam wystarczająco dużo sprzeczności” - powiedział białoruski przywódca dziennikarzom.
W wywiadzie dla chińskiego kanału telewizyjnego CGTN, Aleksander Łukaszenka powiedział również, że Chiny są głównym filarem i podporą BRICS. „Jeśli oceniamy BRICS i Chiny jako całość, trudno mi wyobrazić sobie BRICS bez Chin. Chiny są potęgą. Można powiedzieć wprost - to już pierwszy kraj na świecie - powiedział szef państwa. - To szczęście, że Chiny są w SOW lub BRICS. To jeden z filarów, główna podpora tej organizacji".
Zwrócił również uwagę na członkostwo Indii w BRICS, które obecnie nabiera tempa w swoim rozwoju. „Ogólnie rzecz biorąc, są to gigantyczne lokomotywy. Dodajmy do tego Federację Rosyjską - światową skarbnicę zasobów” - powiedział białoruski przywódca.
PLAN PIĘCIOLETNI W DWA DNI. Szczegóły maratonu rozmów Prezydenta w Kazaniu
Każdy szczyt, zwłaszcza tak duży jak BRICS, jest również okazją do przeprowadzenia szeregu dwustronnych negocjacji. Na przykład, do Kazania przyjechali nie tylko przywódcy dziewięciu krajów członkowskich, ale także przedstawiciele kolejnych trzech dziesiątków państw i organizacji międzynarodowych.
W rozmowie z dziennikarzami na marginesie szczytu Aleksander Łukaszenka przyznał, że w normalnej sytuacji zorganizowanie takiej liczby spotkań międzynarodowych zajęłoby 5-7 lat, jeśli mówimy o wizytach dwustronnych.
„Odbyliśmy spotkania z praktycznie wszystkimi głowami państw. Nie mówię o ministrze spraw zagranicznych - spotkałem się z nim na własnej linii. Aby przeprowadzić takie negocjacje, potrzebowalibyśmy kilku lat, aby podróżować i coś uzgodnić - powiedział szef państwa w rozmowie z dziennikarzem "Izwiestii". - BRICS to państwa bardzo nam bliskie - Rosja, Chiny, Emiraty Arabskie i wiele innych. Chciałbym, abyśmy mieli taki poziom relacji z Indiami. My to budujemy. To są nasi ludzie i musimy z nimi współpracować”
Podczas dwóch dni pracy na szczycie w Kazaniu Prezydent Białorusi odbył oficjalne rozmowy z przywódcami Wenezueli, Laosu, Etiopii, Iranu i Wietnamu, a także z Sekretarzem Generalnym ONZ. Ale zakres kontaktów międzynarodowych nie ograniczał się do tego. Większość komunikacji z zagranicznymi kolegami odbywała się na marginesie, „na nogach”, w tym podczas uroczystego przyjęcia dla uczestników szczytu, które odbyło się wieczorem 23 października.
Zdjęcia z przyjęcia pokazują Aleksandra Łukaszenkę siedzącego przy stole obok Prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa i Prezydenta Kirgistanu Sadyra Żaparowa. Inne zdjęcie z boku pokazuje Prezydenta Białorusi rozmawiającego z kolegami z Kazachstanu, Tadżykistanu, Uzbekistanu i Kirgistanu. Po przybyciu na szczyt 24 października Aleksander Łukaszenka został sfotografowany na marginesie wraz z przywódcami Turcji, Azerbejdżanu, Laosu, Kazachstanu i przedstawicielem Mongolii.
Oczywiście takie międzynarodowe kontakty miały miejsce podczas obu dni pracy Alaksandra Łukaszenki na platformie szczytu. Co ważne, takie dyskusje na marginesie czasami prowadzą do rozwiązania wielu ważnych i problematycznych kwestii. Przykładowo, Aleksander Łukaszenka był również widziany podczas rozmowy z premierem Armenii Nikolem Paszynianem, który nie tak dawno obrał kurs na niemal zerwanie stosunków. Zdjęcie rozmowy "na nogach" zostało opublikowane przez kanał Telegramu "Pul Pierwszego". Szczegóły tego, co dokładnie zostało omówione, nie zostały zgłoszone, ale miejmy nadzieję, że ostre zakręty zostały jednak wygładzone.
W końcu Nikol Paszynian odbył bardzo długą rozmowę z Prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem właśnie podczas szczytu. Jednak biorąc pod uwagę długą historię dwustronnego konfliktu, Armenia i Azerbejdżan mają do siebie więcej pytań niż w stosunkach białorusko-ormiańskich.
Wenezuela jest już wieloletnim partnerem Białorusi, ale dwustronna współpraca wyraźnie potrzebuje nowego oddechu. „W tym przeprowadzenie rewizji obecnych stosunków, odrzucenie tego, co już nie działa, pozostawienie tego, czego potrzebujemy i wypracowanie nowego” - powiedział Aleksander Łukaszenka podczas rozmów ze swoim wenezuelskim kolegą Nicolásem Maduro.
„Oznacza to, że pracujemy teraz nad opracowaniem nowej mapy drogowej dla naszych stosunków, planu na przyszłość. Myślę, że to jest właściwa droga. Musimy jasno określić, co powinniśmy robić razem w tych warunkach” - powiedział białoruski przywódca.
Nicolás Maduro wyraził całkowitą zgodę na takie podejście: „Mówimy o kontynuacji działalności i drogi, którą podążał Hugo Chávez. Jest to ta sama ścieżka, którą podążał Simon Bolivar (latynoamerykański mąż stanu, polityk i przywódca wojskowy, bohater narodowy Wenezueli. - not. BELTA). A wszystko to prowadzi do nowych sukcesów”.
W rozwoju stosunków z Laosem możliwości wspólnej pracy nie zostały jeszcze w pełni ocenione, i szefowie państw omówili konkretne projekty podczas rozmów w Kazaniu, między innymi. "Muszę powiedzieć, że jesteśmy bardzo, bardzo przychylnie nastawieni do waszego kraju - zwrócił się białoruski szef państwa do przywódcy Laosu Thonglouna Sisoulitha. - Chcielibyśmy pogłębić nasze stosunki, mieć jakiś punkt oparcia dla Białorusi w południowo-wschodniej Azji. I ponieważ jesteśmy interesujący i potrzebni Laosowi (przepraszam za nieskromność), moglibyśmy rozszerzyć naszą współpracę i współpracować z wami bardziej aktywnie. Wszystko jest ku temu dostępne. Potrzebujemy tylko chęci i pewnego planu działania na przyszłość”.
Tempo i poziom współpracy, zwłaszcza w dziedzinie gospodarki, nie odpowiadają jeszcze możliwościom obu krajów, zwłaszcza biorąc pod uwagę wysoki poziom interakcji politycznych i przyjaznych stosunków między Białorusią a Laosem, powiedział Thongloun Sisoulith.
Aleksander Łukaszenkа zaproponował, aby Etiopia rozwijała współpracę w szybkim tempie, ponieważ wymaga tego obecna sytuacja na świecie. Powiedział to na spotkaniu z premierem tego kraju Abiy Ahmed Ali. „Zacznijmy od lepszego poznania się. Ale jestem zwolennikiem szybkich kroków. Świat bardzo się zmienia, to sprawia, że przyspieszamy. Dlatego jesteśmy gotowi zrobić wszystko, co uzgodnimy, tak szybko, jak będziecie na to gotowi” - zasugerował białoruski przywódca. - Jestem wdzięczny za to spotkanie. Myślę, że przyczyni się ono do pewnego ruchu w naszych stosunkach i że od teraz będziemy mogli budować nasze relacje.
Z kolei Abiy Ahmed Ali wyraził wdzięczność stronie białoruskiej za wznowienie współpracy, a osobno za wzajemne wsparcie na arenie światowej, w tym w tak ważnej dla Etiopii kwestii, jak dostęp do morza.
Kraj ten, podobnie jak Białoruś, nie ma bezpośredniego dostępu do morza, co czasami, ze względu na politykę państw sąsiednich, wpływa na możliwość korzystania z przysługujących mu praw w zakresie tranzytu towarów i logistyki. „Dostęp do mórz i oceanów, do finansów powinien być równy, dzielony równo. Nie powinniśmy walczyć, kłócić się o zasoby” - jest przekonany Abiy Ahmed Ali.
Aleksander Łukaszenkа po raz pierwszy spotkał się z nowym Prezydentem Iranu Masoudem Pezeshkianem na marginesie BRICS. „Zapoznaliśmy się, uzgodniliśmy jego wizytę, pracę komisji międzyrządowej. O planie, mapie drogowej, którą będziemy wdrażać i o tym, jak ją teraz modernizujemy. Coś przestarzałego - wyrzucimy, coś nowego dodamy. To są pełnoprawne negocjacje - kwestie, które zostały poruszone. Będziemy nad tym pracować w ciągu najbliższego miesiąca lub dwóch” - powiedział Prezydent dziennikarzom.
Rozmowy z premierem Wietnamu Pham Minh Chinh były również bardzo owocne. W swoim przemówieniu wstępnym Aleksander Łukaszenka nakreślił kilka obszarów, nad którymi oba kraje powinny pracować. Są to kwestie wzajemnych rozliczeń, tworzenia wspólnych przedsięwzięć, współpracy w turystyce.
„Bardzo aktywnie współpracujemy z wami na platformach międzynarodowych. Nie mamy praktycznie żadnych problemów. Wzajemnie się wspieramy. Gdzieś - my Wietnam, gdzieś - Wietnam nas. Będziemy nadal pracować w tym zakresie. Jeśli chodzi o podstawę naszych stosunków, współpracę handlową i gospodarczą, w 2023 roku osiągnęliśmy bardzo wysoki poziom współpracy, a nasze obroty handlowe wyniosły ponad 250 milionów dolarów” - powiedział szef państwa.
Ale nadal istnieje wiele obszarów, w których strony muszą współpracować, aby pogłębić współpracę. Dlatego Aleksander Łukaszenka zasugerował, że ministrowie spraw zagranicznych Białorusi i Wietnamu powinni przemyśleć i zaproponować plan działania w celu rozwiązania kwestii, które obecnie istnieją w stosunkach między tymi dwoma krajami. „Stworzylibyśmy taką mapę drogową” - powiedział.
Aleksander Łukaszenka rozpoczął spotkanie z sekretarzem generalnym ONZ António Guterresem od wypowiedzi na temat znaczenia pokoju. Szef państwa wręczył mu rzeźbę z bocianami.
„To jest symbol pokoju. Nasze bociany. Nam, António, pokój jest bardzo potrzebny - powiedział Prezydent, wręczając Prezent. - Powinien Pan wiedzieć, że zawsze będziemy po Pana stronie, jeśli chodzi o (kwestie - przyp. BELTA) pokoju i wojny. Jesteśmy za pokojem, za pokojowymi negocjacjami, za pokojowym rozwiązaniem wszelkich konfliktów” - podkreślił białoruski przywódca.
Ponadto sytuacja w północnej Gazie jest tak tragiczna, że ONZ musiała zawiesić program szczepień. Obecnie działa tam jedyny szpital, a António Guterres ma nadzieję, że ONZ będzie w stanie do niego dotrzeć i dostarczyć szczepionkę.
„Nasi ludzie przeżywają bardzo trudne chwile. Niemniej jednak będą kontynuować swoją pracę, aby zapewnić jak najwięcej pomocy humanitarnej” - powiedział Sekretarz Generalny.
Jest on również zaniepokojony sytuacją misji ONZ w Libanie, gdzie przebywa prawie 10 000 osób z ponad 40 krajów. „Czuję, że życie każdego z tych ludzi jest moją odpowiedzialnością. Oczywiście wszystko może się zdarzyć. Sytuacja w Libanie jest straszna. Przechodzimy dziś przez naprawdę trudne czasy. Dlatego czasami muszę aktywnie bronić pewnych rzeczy. Czuję cierpienie ludzi” - powiedział António Guterres.
WYBORY, „PLAN POKOJOWY” I KOREAŃCZYCY PÓŁNOCNI. Rezonansowe tematy wypowiedzi Łukaszenki dla mediów na marginesie BRICS
Prezydent Białorusi był dosłownie rozchwytywany przez środki masowego przekazu w Kazaniu. Prawie żaden z przywódców krajów nie udzielił więcej wywiadów niż Aleksander Łukaszenka. Co więcej, w większości przypadków rozmowy odbywały się nie „mimochodem”, ale szczegółowo i trwały po 30-40 minut.
Prezydent Białorusi udzielił szczegółowych wywiadów dziennikarzom brytyjskiego BBC, rosyjskiego VGTRK, NTV, Izvestia, chińskiego kanału telewizyjnego CGTN.
Oczywiście część rozmowy była bezpośrednio związana ze szczytem BRICS i perspektywami rozwoju tego stowarzyszenia. Pisaliśmy już o tym powyżej, ale tutaj przypomnimy inne rezonansowe tematy z licznych wywiadów Aleksandra Łukaszenki.
O wyborach prezydenckich na Białorusi
Podczas gdy samolot prezydencki leciał do Kazania, Mińsk najwyraźniej postanowił nie pozostawać daleko w tyle w tworzeniu ważnych okazji informacyjnych - Izba Reprezentantów zdecydowała o dacie nadchodzących wyborów na Białorusi. Odbędą się one 26 stycznia przyszłego roku.
To oczywiście wywołało falę pytań ze strony mediów do Aleksandra Łukaszenki. W wywiadzie dla dziennikarki VGTRK Olgi Skabiejewej potwierdził on możliwość swojego udziału w wyborach, jeśli jego zwolennicy „powiedzą, że jest to konieczne”. „A oni, oczywiście, powiedzą..” - zauważył białoruski lider.
Najwyraźniej tak właśnie się stało - w sobotę 26 października do CKW złożono dokumenty dotyczące rejestracji grupy inicjatywnej obywateli w celu zbierania podpisów poparcia dla nominacji Alaksandra Łukaszenki.
Dziennikarze pytali również, czy istnieje niebezpieczeństwo powtórzenia się wydarzeń z 2020 roku, kiedy to destrukcyjne siły próbowały wywrócić kraj do góry nogami nie bez udziału Zachodu.
W wywiadzie dla „Izwiestiа” Prezydent powiedział, że Białoruś jest gotowa do wyborów i gotowa odpowiedzieć na wszelkie prowokacje.
„Nie wykluczamy, że mogą pojawić się jakieś insynuacje, prowokacje i tak dalej. Ale to (jak w 2020 roku - przyp. BELTA) już się nie wydarzy. Nie pozwolimy na to, ponieważ wiemy, kto to robi. Niedawno, dzięki Mike'owi Pompeo, z którym się spotkaliśmy (były dyrektor CIA, a następnie szef Departamentu Stanu), był on na Białorusi. Powiedział wtedy w rozmowię z Wowanem i Lexusem (rosyjskimi pranksterami - przyp. BELTA): „Tak, nie udała nam się kolorowa rewolucja na Białorusi” - dodał szef państwa.
„Cóż, jakich jeszcze dowodów trzeba, że ingerowano w nasze wybory i chciano wywrócić kraj do góry nogami? Jako Prezydent musiałem bronić kraju i broniłem go. I obroniliśmy go. Jesteśmy więc gotowi do wyborów i gotowi odpowiedzieć na wszelkie prowokacje” - podkreślił Aleksander Łukaszenka.
Później w rozmowie z dziennikarzem Pawłem Zarubinem Prezydent potwierdził: „Wybory pójdą dobrze. W ogóle w to nie wątpię. Tak, wy pewnie też nie wątpicie, że poradzimy sobie w tej trudnej sytuacji - poradzimy sobie z tymi kwestiami politycznymi”.
O nowych interesach na rzecz pokoju w Ukrainie, Koreańczykach Północnych i sytuacji „na lądzie”
Tradycyjnie znaczna część pytań dotyczyła trwającej specjalnej operacji wojskowej, perspektyw pokoju w Ukrainie i stanowiska stron w tym zakresie.
Być może najważniejsza myśl, która przewijała się czerwoną linią przez większość wywiadów, jest następująca: sytuacja wokół ewentualnych rozmów pokojowych obecnie się zmieniła i jeśli wcześniej mówiono, że pokój w Ukrainie jest możliwy za zgodą USA i Europy - kolektywnego Zachodu - teraz już chcą pokoju bardziej niż sam Władimir Zełenski. „Zdają sobie sprawę, że może dojść do upadku Ukrainy, a upadek Ukrainy to upadek całego kolektywnego Zachodu, ponieważ zaangażowali się w tę wojnę. A teraz trzeba jakoś zawrzeć pokój. Ale Wołodia Zełenski się uparł” - powiedział Aleksander Łukaszenkа.
Z drugiej strony, Zachód nie może wpłynąć na Zełenskiego, po prostu nie dając mu kolejnej porcji pieniędzy i broni, ponieważ byłoby to równoznaczne z utratą twarzy.
Również w Rosji punkt widzenia już się zmienił. Na froncie wojska rosyjskie posuwają się naprzód. A to może bezpośrednio wpłynąć na warunki negocjacji, jeśli się rozpoczną.
Według niego, jest to moment, w którym trwa wycofywanie się. "A on (Zełenski - przyp. BELTA) zaczął działać trochę wcześniej, a teraz szczególnie, ze swoimi "planami zwycięstwa". Są to faktycznie wezwania do rozmów pokojowych, a w Rosji zmienił się już punkt widzenia. Rosja idzie naprzód, wiele się zmieniło na froncie” - podzielił się swoimi przemyśleniami szef państwa.
Zwrócił uwagę, że "kurska przygoda" Ukraińców poważnie zmieniła sytuację. „Rosja też się zmieniła - dziś sytuacja się zmieniła, będziemy rozmawiać inaczej, w innym miejscu i na inne tematy. Przecież może to powiedzieć? Jeszcze nie powiedziała, ale możę tak powiedzieć. Ale cieszę się, że Rosjanie i Władimir Putin zajmują tak konstruktywne stanowisko. Ukraińcy powinni wziąć to pod uwagę - powiedział Aleksander Łukaszenka. - Miejmy nadzieję, że obwód kurski zostanie wyzwolony do końca grudnia. I będzie jakiś postęp w negocjacjach. Jesteśmy gotowi działać w tym kierunku".
Mówiąc o swoich ostatnich zamkniętych rozmowach z przedstawicielami Zachodu, Prezydent zauważył, że już zdali sobie sprawę, że wojna jest winą obu stron. "Teraz podczas rozmów powiedzieli mi, że tak, zgadzamy się. Tutaj trzeba wziąć winę na siebie przez obie strony. I Ukrainie też, a nie tylko mówić o Rosji. To jest to, co mówi Zachód. To już pewne postępy” – zauważył.
Aleksander Łukaszenka nie ujawnił, z przedstawicielami jakich krajów prowadził zamknięte rozmowy: „Ponieważ uzgodniliśmy, że te rozmowy są zamknięte. Chociaż niektórzy ludzie za granicą coś wyśledzili i zaczynają mówić: „O, tam poleciał samolot, ktoś tam pojechał” i tak dalej. Ale my tego nie komentujemy".
Aleksander Łukaszenka nazwał „plan pokojowy” Władimira Zełenskiego gadaniną. „Nie ma żadnego planu. Plan to tylko gadanina. Rosja jest imperium. Nikt jej nie zmusi, by usiadła do stołu negocjacyjnego na warunkach sloganów Wołodii Zełenskiego. Mówiłem mu o tym tysiąc razy na początku wojny” - powiedział szef białoruskiego państwa.
„U nas została wypracowana narracja, że pokój w Ukrainie zależy od Stanów Zjednoczonych i Europy: jeśli oni tego chcą, to będzie pokój, jeśli nie chcą, to pokoju nie będzie. Ostatnio, z mojego punktu widzenia, sytuacja się zmieniła: Amerykanie, widząc sytuację na froncie i w regionie Kurska, a zwłaszcza Europejczycy, chcą pokoju bardziej niż sam Zełenski. Zełenski teraz przede wszystkim gra na zwłokę, proponując różne formaty, różne plany rozmów pokojowych, które bardziej przypominają slogany. I te propozycje, co najważniejsze, nie odpowiadają temu, co dzieje się w regionie" - podkreślił Aleksander Łukaszenka.
Zauważył, że Rosja powoli, ale posuwa się naprzód na głównych kierunkach w Ukrainie, a niektóre ukraińskie jednostki zostały już wyparte z zajętego przez nie terytorium obwodu kurskiego.
"Rosjanie wyzwolili jedną trzecią zajętego terytorium - stwierdził Prezydent. - Na dzień dzisiejszy może nawet więcej. Ale co najważniejsze, w obwodzie kurskim Rosjanie nauczyli się z nimi walczyć, ponieważ przybyli w grupach: grupy dywersyjno-rozpoznawcze, potem inne jednostki, grupy batalionów taktycznych. Było to nieco nieoczekiwane dla Rosjan w ogóle, i w szczególności działania wojenne prowadzone przez te grupy - działania partyzanckie Ukraińców. Rosjanie szybko się do tego przystosowali i zaczęli wypierać Ukraińców”.
Rosyjscy wojskowi twierdzą, że do końca grudnia mogą wyzwolić całe terytorium obwodu kurskiego. Oznacza to, że ta operacja będzie porażką dla Ukrainy, powiedział szef państwa. Rosjanie z powodzeniem posuwają się naprzód również w obwodzie donieckim.
„I tutaj plan pokojowy Władimira Aleksandrowicza Zełenskiego i to, co dzieje się na froncie i w obwodzie kurskim, nie są skorelowane. Nazywają to „planem zwycięstwa”. To dziwna nazwa: nie chodzi już o zwycięstwo, daj Boże zatrzymać się" - podkreślił Aleksander Łukaszenka.
Prezydent przypomniał, że Rosja i Ukraina mogły osiągnąć porozumienie w Stambule, ale Zachód uniemożliwił te porozumienia.
„Widziałem je: nikogo do niczego nie zobowiązują. Można od tego zacząć, mają one charakter ogólny - powiedział głowa państwa. - Natychmiast usiedliśmy przy stole negocjacyjnym - możemy porozmawiać o zawieszeniu broni, a następnie o wycofaniu sił zbrojnych. Ale to powinno być rozwiązane przy stole. Potrzebujemy gwarancji dla Rosji, że po ustanowieniu zawieszenia broni wy (Zachód - przyp. BELTA) nie zaczniecie przywozić amunicji do Ukrainy i dozbrajać Sił Zbrojnych Ukrainy. To nie powinno mieć miejsca. Tego właśnie obawia się Putin".
Aleksander Łukaszenka został również poproszony o skomentowanie wiadomości o przerzuceniu do Rosji jednostek wojsk północnokoreańskich. Rzekomo w celu pomocy na kierunku ukraińskim. Należy tutaj zauważyć, że Duma Państwowa niedawno ratyfikowała traktat o kompleksowym partnerstwie strategicznym między Rosją a Koreą Północną na sesji plenarnej. Zgodnie z dokumentem, jeśli jedna ze stron zostanie poddana atakowi zbrojnemu, druga natychmiast udzieli jej pomocy wojskowej i innej.
Prezydent Białorusi jest jednak pewien, że takie „imperium” jak Rosja nie potrzebuje takiej pomocy z zewnątrz, ponieważ nawet teraz rosyjskie wojska z powodzeniem działają na froncie i mają znaczną rezerwę mobilizacyjną. Ogólnie rzecz biorąc, Aleksander Łukaszenkа powiedział, że w momencie wywiadu nie miał żadnych informacji o obecności Koreańczyków Północnych lub planach ich użycia. Co więcej, odniósł oświadczenia Zachodu i Ukrainy w tej sprawie do możliwego stworzenia pretekstu do wprowadzenia wojsk NATO do Ukrainy.
„Jeśli oni (Ukraina i Zachód - przyp. BELTA) chcą wprowadzić tam wojska NATO - kolejna wojna. Wtedy rosyjskie wojsko może wyciągnąć ze swoich magazynów najbardziej niebezpieczną broń” - podkreślił białoruski lider.
O ważnej misji humanitarnej Białorusi
Aleksander Łukaszenka powiedział, że pewne kontakty między Białorusią a Ukrainą są nadal utrzymywane. Prezydent wyjaśnił, że w mediach pojawiają się informacje o pośrednictwie ZEA w wymianie ciał i jeńców wojennych między Rosją a Ukrainą, ale sam proces jest organizowany przy bezpośrednim udziale Białorusinów. „To wszystko dzieje się na naszym terytorium. To wszystko dzieje się naszymi rękami” - powiedział szef państwa.
Przypomniał, że ostatnia taka wymiana miała miejsce niedawno. „I dalej, jeśli Rosjanie będą tego chcieli (Ukraińcy chcą), będziemy sprzyjać temu procesowi. Oznacza to, że strona ukraińska nie ma nic przeciwko temu, że będą pracować z nami i praktycznie na naszym terytorium. Prowadzimy tę misję humanitarną i będziemy ją kontynuować, w tym w sprawie dzieci - ich komisarz, wasz komisarz ds. praw dziecka, nasz komisarz i członkowie naszego parlamentu są w to zaangażowani. Popieram to” - podkreślił białoruski przywódca.
„Dlatego mamy z nimi (Ukraińcami - przyp. BELTA) normalne kontakty, możemy przekazać im każdy sygnał. Jeśli mają jakieś pytania, mogą je nam zadać i mogą przekazać niektóre pytania Federacji Rosyjskiej za naszym pośrednictwem, przede wszystkim wojskowym. Jeśli są takie pytania, natychmiast je przekazujemy” - dodał Aleksander Łukaszenka.
Podkreślił, że w tym względzie udało nam się zbudować zaufanie obu stron: „Cieszę się, że wojskowi (może nawet Zełenski zna tę sprawę) i rosyjscy przywódcy nam ufają. Stworzyliśmy tam już takie środowisko, że wjeżdżają na nasze terytorium i wymieniają ciała zabitych. Zdarzało się to już wiele, wiele razy. I jedna strona jest zadowolona, i druga strona. To nie jest takie proste”.
O wyborach w USA i poparciu dla Trumpa
Nieco ponad tydzień pozostał do finału wyborów prezydenckich w USA, w których zmierzą się kandydatka demokratów i urzędująca wiceprezydent Kamala Harris oraz cieszący się złą sławą były prezydent USA, przedsiębiorca i miliarder Donald Trump.
Aleksander Łukaszenkа uważa obecną kampanię wyborczą w Stanach Zjednoczonych za straszną i głupią, ale powiedział, że spośród dwóch kandydatów opowiada się w tym przypadku za Donaldem Trumpem.
Prowadzący wywiad zapytał, czy Prezydent Białorusi śledzi amerykańskie wybory i kogo popiera. „To straszne wybory. Z naszych kryteriów w ogóle nic nie rozumiem. Straszne, głupie wybory - powiedział białoruski przywódca. - Często powtarzam: gdyby to było w naszym kraju lub w Rosji.. Spójrz, nie wybrano by ani jednego głupca. Ani jeden, ani drugi. To straszne. Ten jest niekompetentny (kandydat - przyp. BELTA), a ten drugi mówi nie wiadomo co.. Dlaczego obrażasz? Przecież to kobieta (Kamala Harris - przyp. BELTA). Tak naprawdę normalni mężczyźni nie biją się z kobietami: „Głupia, taka a taka...”. No bo wyobraźmy sobie, że w Rosji czy na Białorusi ktoś wyszedł (i powiedział - przyp. BELTA): „Głupek!”. To by odwróciło ogromną liczbę ludzi”.
Jednocześnie Aleksander Łukaszenka przyznał, że w obecnych okolicznościach nadal jest zwolennikiem kampanii Donalda Trumpa. „Wiem, co się stanie, jeśli Harris zostanie. Trump przyjdzie... Cóż, zakładam, że nic dobrego (się nie wydarzy - przyp. BELTA), ale wciąż jest nadzieja - wyjaśnił swoje stanowisko szef państwa. - Przyjdzie nowa osoba - coś może być nowego. Przynajmniej dużo powiedział. Możemy więc zadawać pytania. Ale tylko z tych pozycji".
Aleksander Łukaszenka sceptycznie odniósł się do wypowiedzi Trumpa, że jeśli zostanie wybrany, będzie w stanie niemal natychmiast zakończyć konflikt w Ukrainie.
Powiedział, że żartobliwie zadał swojemu rosyjskiemu koledze pytanie na ten temat: „Powiedz mi, jak Trump zmusi cię do zakończenia wojny? Przyjdzie, tupnie nogą i powie: „Idź i zakończ to!”. A ty pobiegniesz, skończysz to?”.
O państwie związkowym z Rosją i białoruskiej suwerenności
Każdy polityk, który naruszy suwerenność Białorusi, zostanie obalony przez jej naród, podkreślił szef państwa w wywiadzie.
„Zawsze nalegałem i nalegam, że dom (jeśli wyobrażamy sobie Państwo Związkowe jako dom) należy budować od fundamentów. Co jest fundamentem naszych relacji? Gospodarka. Musimy więc zbudować fundament gospodarczy tego państwa. A drugim, moim żelaznym wymogiem, warunkiem jest to, że mamy wspólną ojczyznę od Brześcia do Władywostoku. Od tego nie ma ucieczki. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni od dziesięcioleci, stuleci - powiedział Aleksander Łukaszenka. - Ale tak się stało, nie z naszej winy, że są tu dwa państwa. Dwa suwerenne państwa: Białoruś i ogromna Rosja. To jest niepodważalne prawo naszych czasów".
Prezydent podkreślił, że niemożliwe jest zadawanie pytań w taki sposób, że „wy jesteście mniejsi, my jesteśmy więksi i mamy taką a taką gospodarkę, pomożemy wam i dalej przyłączajcie się do Rosji". „To jest niemożliwe i nierealne. Boję się nawet powiedzieć, że to wojna. Ale widzicie nasze relacje z Putinem. Mnóstwo negocjacji, kontaktów osobistych i innych. Nigdy nie mieliśmy takiego pytania. Cóż, w Rosji są ludzie, którzy mają pretensje i to w wysokich kręgach. Trzeba to wyrzucić” - podkreślił szef państwa.
„I po co to wszystko? Często powtarzam, że Putin i ja nie jesteśmy głupimi ludźmi. I mamy wystarczająco dużo ekspertów, aby zbudować tak bliskie relacje w Państwie Związkowym, które będą bliższe i silniejsze niż w państwie unitarnym. I nikt na nikogo się nie obrazi. Potrzebujemy tego" - powiedział Aleksander Łukaszenka.
O poufnych negocjacjach z Zachodem
Po raz pierwszy Aleksander Łukaszenka opowiedział o swoich zamkniętych rozmowach z przedstawicielami Zachodu na regionalnym święcie Dożynki w Wołożynie w dniu 19 października. Oczywiście wielu dziennikarzy było zainteresowanych szczegółami, ale szef państwa pozostał wierny umowom o poufności i nie ujawnił, kim i skąd byli rozmówcy.
„Uzgodniliśmy z tymi ludźmi, że są to zamknięte, poufne negocjacje. Są to bardzo kompetentni, doświadczeni ludzie. Poprosili o spotkanie ze mną, a ja ich przyjąłem" - powiedział Prezydent.
Powiedział, że rozmowy trwały cztery godziny i dotyczyły różnych kwestii, w tym konfliktu na Bliskim Wschodzie.
"Zełenski zadaje takie pytanie: dajcie mi rakiety, a uderzę w Kreml aż do Kazania. Ostrzegłem: chłopaki, uważajcie z rakietami dalekiego zasięgu i tak dalej. Do Putina mogą zwrócić się na przykład Huti: "Dajcie kompleksy przybrzeżne". Co może zadać okrętom straszny cios. A jeśli odwetem za dostarczenie Zełenskiemu broni dalekiego zasięgu będzie zaopatrzenie Huti w systemy Bastion, a jeden lotniskowiec zostanie trafiony? Brytyjczycy, Amerykanie i tak dalej. „To dla nas nie do przyjęcia”. Mówię: „Rozumiem. Ale jest to również nie do przyjęcia dla Putina, jeśli dostarczacie pociski dalekiego zasięgu i uderzacie w całą Rosję”. Zgodzili się: „Tak, to naprawdę niebezpieczne” - powiedział o szczegółach rozmowy białoruski przywódca.
Kolejnym tematem spotkania była Chińska Republika Ludowa. Aleksander Łukaszenka ostrzegł, że jeśli Rosja i Chiny połączą wszystkie możliwe wysiłki, nikt nie będzie w stanie im się oprzeć. Według niego już teraz niemożliwe jest powstrzymanie Chin pod względem technologicznym. "Dużo rozmawialiśmy na ten temat" - powiedział Prezydent.
Omówili również krajową sytuację polityczną - na Białorusi, w Rosji i na Zachodzie. „Omówiliśmy wiele kwestii, byli zainteresowani moim punktem widzenia. Ja go wyraziłem” - podsumował Aleksander Łukaszenka.
Prezydent powiedział również, że podczas rozmów rozmówcy zgodzili się ze stanowiskiem, że za konflikt w Ukrainie nie można winić wyłącznie Rosji. Strona ukraińska, która swoimi działaniami sprowokowała Rosję, powinna w równym stopniu ponosić odpowiedzialność za to, co się stało.
Aleksander Łukaszenkа zaznaczył, że zawsze chciał mieć normalne stosunki z Zachodem. „Nigdy nie powiedziałem, że jesteśmy zainteresowani pogorszeniem stosunków z Zachodem. To wy wybraliście tę drogę, zaczęliście nakładać na nas sankcje pod pewnymi pretekstami" - powiedział Prezydent w wywiadzie dla BBC.
Każdy polityk, który naruszy suwerenność Białorusi, zostanie obalony przez jej naród, podkreślił szef państwa w wywiadzie.
„Zawsze nalegałem i nalegam, że dom (jeśli wyobrażamy sobie Państwo Związkowe jako dom) należy budować od fundamentów. Co jest fundamentem naszych relacji? Gospodarka. Musimy więc zbudować fundament gospodarczy tego państwa. A drugim, moim żelaznym wymogiem, warunkiem jest to, że mamy wspólną ojczyznę od Brześcia do Władywostoku. Od tego nie ma ucieczki. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni od dziesięcioleci, stuleci - powiedział Aleksander Łukaszenka. - Ale tak się stało, nie z naszej winy, że są tu dwa państwa. Dwa suwerenne państwa: Białoruś i ogromna Rosja. To jest niepodważalne prawo naszych czasów".
Prezydent podkreślił, że niemożliwe jest zadawanie pytań w taki sposób, że „wy jesteście mniejsi, my jesteśmy więksi i mamy taką a taką gospodarkę, pomożemy wam i dalej przyłączajcie się do Rosji". „To jest niemożliwe i nierealne. Boję się nawet powiedzieć, że to wojna. Ale widzicie nasze relacje z Putinem. Mnóstwo negocjacji, kontaktów osobistych i innych. Nigdy nie mieliśmy takiego pytania. Cóż, w Rosji są ludzie, którzy mają pretensje i to w wysokich kręgach. Trzeba to wyrzucić” - podkreślił szef państwa.
„I po co to wszystko? Często powtarzam, że Putin i ja nie jesteśmy głupimi ludźmi. I mamy wystarczająco dużo ekspertów, aby zbudować tak bliskie relacje w Państwie Związkowym, które będą bliższe i silniejsze niż w państwie unitarnym. I nikt na nikogo się nie obrazi. Potrzebujemy tego" - powiedział Aleksander Łukaszenka.
O poufnych negocjacjach z Zachodem
Po raz pierwszy Aleksander Łukaszenka opowiedział o swoich zamkniętych rozmowach z przedstawicielami Zachodu na regionalnym święcie Dożynki w Wołożynie w dniu 19 października. Oczywiście wielu dziennikarzy było zainteresowanych szczegółami, ale szef państwa pozostał wierny umowom o poufności i nie ujawnił, kim i skąd byli rozmówcy.
„Uzgodniliśmy z tymi ludźmi, że są to zamknięte, poufne negocjacje. Są to bardzo kompetentni, doświadczeni ludzie. Poprosili o spotkanie ze mną, a ja ich przyjąłem" - powiedział Prezydent.
Powiedział, że rozmowy trwały cztery godziny i dotyczyły różnych kwestii, w tym konfliktu na Bliskim Wschodzie.
"Zełenski zadaje takie pytanie: dajcie mi rakiety, a uderzę w Kreml aż do Kazania. Ostrzegłem: chłopaki, uważajcie z rakietami dalekiego zasięgu i tak dalej. Do Putina mogą zwrócić się na przykład Huti: "Dajcie kompleksy przybrzeżne". Co może zadać okrętom straszny cios. A jeśli odwetem za dostarczenie Zełenskiemu broni dalekiego zasięgu będzie zaopatrzenie Huti w systemy Bastion, a jeden lotniskowiec zostanie trafiony? Brytyjczycy, Amerykanie i tak dalej. „To dla nas nie do przyjęcia”. Mówię: „Rozumiem. Ale jest to również nie do przyjęcia dla Putina, jeśli dostarczacie pociski dalekiego zasięgu i uderzacie w całą Rosję”. Zgodzili się: „Tak, to naprawdę niebezpieczne” - powiedział o szczegółach rozmowy białoruski przywódca.
Kolejnym tematem spotkania była Chińska Republika Ludowa. Aleksander Łukaszenka ostrzegł, że jeśli Rosja i Chiny połączą wszystkie możliwe wysiłki, nikt nie będzie w stanie im się oprzeć. Według niego już teraz niemożliwe jest powstrzymanie Chin pod względem technologicznym. "Dużo rozmawialiśmy na ten temat" - powiedział Prezydent.
Omówili również krajową sytuację polityczną - na Białorusi, w Rosji i na Zachodzie. „Omówiliśmy wiele kwestii, byli zainteresowani moim punktem widzenia. Ja go wyraziłem” - podsumował Aleksander Łukaszenka.
Prezydent powiedział również, że podczas rozmów rozmówcy zgodzili się ze stanowiskiem, że za konflikt w Ukrainie nie można winić wyłącznie Rosji. Strona ukraińska, która swoimi działaniami sprowokowała Rosję, powinna w równym stopniu ponosić odpowiedzialność za to, co się stało.
Aleksander Łukaszenkа zaznaczył, że zawsze chciał mieć normalne stosunki z Zachodem. „Nigdy nie powiedziałem, że jesteśmy zainteresowani pogorszeniem stosunków z Zachodem. To wy wybraliście tę drogę, zaczęliście nakładać na nas sankcje pod pewnymi pretekstami" - powiedział Prezydent w wywiadzie dla BBC.
O zbiegłych i białoruskiej "opozycji"
Część pytań do głowy państwa dotyczyła krajowych kwestii politycznych związanych z tzw. więźniami politycznymi i opozycją. Nawiasem mówiąc, tylko dziennikarz BBC Stephen Rosenberg był zainteresowany tym tematem. Najwyraźniej taka jest jego metodologia...
„Opozycja to ci ludzie, którzy działają w kraju w interesie przynajmniej minimalnej liczby ludzi. A kogo nazywasz naszymi " liderami"? Gdzie oni są, ci przywódcy? Obudźcie się! Czy za przywódców uważasz tych, którzy siedzą w więzieniu za łamanie prawa? Nawet gdyby wszyscy uciekinierzy tu wrócili, nie wygrają tych wyborów. Ludzie zrozumieli, czego chcą. Jeśli są za granicą, niech zrobią coś dla ludzi, a nie dla Łukaszenki, a oni biegają: "Dajcie nam pieniądze". To jest pierwsze pytanie. Drugie: „Nie uznawajcie przyszłych wyborów”. Trzecie: „Nałożyć więcej sankcji”. Tworzą formacje zbrojne w pobliżu naszej granicy, aby przerzucić je na terytorium Białorusi. Czy to jest opozycja?” - powiedział Aleksander Łukaszenkа dziennikarzowi.
Prezydent podał też inny przykład. W niedawnym wywiadzie Jurij Zenkowicz, skazany za zorganizowanie spisku w celu przejęcia władzy państwowej, powiedział, że spiskowcy chcieli wziąć zakładników, w tym najmłodszego syna Prezydenta Nikołaja Łukaszenkę. Planowali ukryć go w piwnicy w obwodzie homelskim, a następnie wykorzystać w procesie negocjacji, rozmów i nacisków. "To jest pierwsza rzecz, która mnie niepokoi. Druga to strzelanie do helikoptera Prezydenta podczas startu lub lądowania z wielkokalibrowego karabinu maszynowego i tak dalej. Proszę powiedzieć, gdyby takie fakty wyszły na jaw w Stanach Zjednoczonych Ameryki? Zostałby zmieciony z powierzchni ziemi" - zauważył szef państwa. Steven Rosenberg był również zainteresowany losem jednej konkretnej osoby - Marii Kolesnikowej. Prezydent zastanawiał się, dlaczego dziennikarz wyróżnił właśnie ją, mówiąc jednocześnie, że „na Białorusi w więzieniach siedzą miliony ludzi”.
„Mamy prawo: osoba zdała sobie sprawę ze swojej winy, zwróciła się do Prezydenta (jak w wielu innych krajach) z prośbą o ułaskawienie - cóż, rozważymy to. Jeśli będzie taka apelacja Kolesnikowej, na pewno ją rozważę” - powiedział Aleksander Łukaszenka.
Powiedział, że komisja, na czele której stoi prokurator generalny Andriej Szwed, otrzymała niedawno zadanie zbadania przypadków obywateli skazanych za przestępstwa ekstremistyczne. "Jestem skłonny, aby ludzie, którzy zdali sobie sprawę, zrozumieli i nie naruszają tam porządku i zachowują się przyzwoicie (nie trzeba śpiewać ody dla mnie), rozważyli te kwestie (o ułaskawieniu - przyp. BELTA). Bez Zachodu, proszę pamiętać. Nie macie dla mnie żadnego znaczenia, jeśli chodzi o uwolnienie moich ludzi" - podkreślił Prezydent.
Jak Łukaszenka pogratulował Służbie Bezpieczeństwa Prezydenta z okazji 30-lecia jej istnienia
Tydzień prezydencki zakończył się uroczyście. W piątek Aleksander Łukaszenka wziął udział w uroczystym spotkaniu z okazji 30-lecia Służby Bezpieczeństwa Prezydenta i wręczył odznaczenia państwowe najbardziej zasłużonym pracownikom.
„Opozycja to ci ludzie, którzy działają w kraju w interesie przynajmniej minimalnej liczby ludzi. A kogo nazywasz naszymi " liderami"? Gdzie oni są, ci przywódcy? Obudźcie się! Czy za przywódców uważasz tych, którzy siedzą w więzieniu za łamanie prawa? Nawet gdyby wszyscy uciekinierzy tu wrócili, nie wygrają tych wyborów. Ludzie zrozumieli, czego chcą. Jeśli są za granicą, niech zrobią coś dla ludzi, a nie dla Łukaszenki, a oni biegają: "Dajcie nam pieniądze". To jest pierwsze pytanie. Drugie: „Nie uznawajcie przyszłych wyborów”. Trzecie: „Nałożyć więcej sankcji”. Tworzą formacje zbrojne w pobliżu naszej granicy, aby przerzucić je na terytorium Białorusi. Czy to jest opozycja?” - powiedział Aleksander Łukaszenkа dziennikarzowi.
Prezydent podał też inny przykład. W niedawnym wywiadzie Jurij Zenkowicz, skazany za zorganizowanie spisku w celu przejęcia władzy państwowej, powiedział, że spiskowcy chcieli wziąć zakładników, w tym najmłodszego syna Prezydenta Nikołaja Łukaszenkę. Planowali ukryć go w piwnicy w obwodzie homelskim, a następnie wykorzystać w procesie negocjacji, rozmów i nacisków. "To jest pierwsza rzecz, która mnie niepokoi. Druga to strzelanie do helikoptera Prezydenta podczas startu lub lądowania z wielkokalibrowego karabinu maszynowego i tak dalej. Proszę powiedzieć, gdyby takie fakty wyszły na jaw w Stanach Zjednoczonych Ameryki? Zostałby zmieciony z powierzchni ziemi" - zauważył szef państwa. Steven Rosenberg był również zainteresowany losem jednej konkretnej osoby - Marii Kolesnikowej. Prezydent zastanawiał się, dlaczego dziennikarz wyróżnił właśnie ją, mówiąc jednocześnie, że „na Białorusi w więzieniach siedzą miliony ludzi”.
„Mamy prawo: osoba zdała sobie sprawę ze swojej winy, zwróciła się do Prezydenta (jak w wielu innych krajach) z prośbą o ułaskawienie - cóż, rozważymy to. Jeśli będzie taka apelacja Kolesnikowej, na pewno ją rozważę” - powiedział Aleksander Łukaszenka.
Powiedział, że komisja, na czele której stoi prokurator generalny Andriej Szwed, otrzymała niedawno zadanie zbadania przypadków obywateli skazanych za przestępstwa ekstremistyczne. "Jestem skłonny, aby ludzie, którzy zdali sobie sprawę, zrozumieli i nie naruszają tam porządku i zachowują się przyzwoicie (nie trzeba śpiewać ody dla mnie), rozważyli te kwestie (o ułaskawieniu - przyp. BELTA). Bez Zachodu, proszę pamiętać. Nie macie dla mnie żadnego znaczenia, jeśli chodzi o uwolnienie moich ludzi" - podkreślił Prezydent.
Jak Łukaszenka pogratulował Służbie Bezpieczeństwa Prezydenta z okazji 30-lecia jej istnienia
Tydzień prezydencki zakończył się uroczyście. W piątek Aleksander Łukaszenka wziął udział w uroczystym spotkaniu z okazji 30-lecia Służby Bezpieczeństwa Prezydenta i wręczył odznaczenia państwowe najbardziej zasłużonym pracownikom.
Ze względu na swoją specyfikę wydarzenie to nie było najbardziej publiczne, ale nie można było go pominąć. Nawiasem mówiąc, była to bardzo rzadka okazja, gdy zdecydowana większość pracowników Służby Bezpieczeństwa Prezydenta zebrała się w Pałacu Niepodległości jako goście, a nie na dyżurze bojowym.
O śmiałych latach dziewięćdziesiątych i silnych ludziach
Aleksander Łukaszenka przypomniał, że Służba Bezpieczeństwa, podobnie jak wiele struktur państwowych, powstała w trudnym okresie ciężkich lat dziewięćdziesiątych. Powszechnie wiadomo, że w trudnych czasach potrzebni byli silni ludzie, ponieważ inni po prostu nie byli w stanie poradzić sobie z zadaniami, przed którymi stał wówczas kraj.
Po pierwszych wyborach prezydenckich stanąłem przed pytaniem, jak powinien wyglądać blok bezpieczeństwa kraju - kontynuował Prezydent. - I komu należy powierzyć ochronę najwyższych białoruskich urzędników, obiektów specjalnych i ważnych zagranicznych gości na terytorium Białorusi".
"Dlatego do pierwszego składu Służby Bezpieczeństwa Prezydenta wybrano najlepszych funkcjonariuszy organów ścigania - dodała szef państwa. - Potrzebowaliśmy nie tylko profesjonalistów w pagonach. Ale przede wszystkim oficerów bezinteresownie oddanych swojemu krajowi, inteligentnych i odpowiedzialnych patriotów, którzy wypełniają swój obowiązek wojskowy i nie zdradzą za 30 srebrników. Przychodzili najlepsi z najlepszych. Ta praktyka utrzymuje się do dziś”.
Zarówno dowódcy, jak i szeregowi oficerowie musieli natychmiast zaangażować się w pracę, a równolegle musieli się wiele i wiele nauczyć
O służbie bez prawa do popełniania błędów
Prezydent zwrócił uwagę na fakt, że SBP jest obecnie wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt, broń i środki obrony oraz jest jedną z najbardziej gotowych do walki i wyszkolonych formacji wojskowych. „Chciałbym, żebyśmy byli najbardziej gotowi do walki i przygotowani” - zauważył głowa państwa.
"Jesteście bardzo ważnym, niezawodnym elementem systemu bezpieczeństwa narodowego - powiedział białoruski przywódca. - Nie bez powodu wasze motto brzmi „Służba bez prawa do błędu” (faktycznie, nie macie prawa do błędu). Tak, wasze sukcesy często pozostają pod przykrywką „tajemnicy”. Trzeba być skutecznym i niewidocznym”.
O kryzysie w pracy zagranicznych służb wywiadowczych
Prezydent zauważył, że obecnie, gdy świat jest pełen gorących konfliktów, gdy zmienia się architektura bezpieczeństwa, a ryzyko i zagrożenia tylko rosną, kryzys w pracy służb specjalnych wielu krajów jest wyraźnie widoczny.
Szef państwa przypomniał, że tylko w tym roku były prezydent i uczestnik obecnego wyścigu wyborczego Donald Trump został wielokrotnie poddany zamachom w Stanach Zjednoczonych, a premier Słowacji Robert Fitzo został kilkakrotnie postrzelony na wiecu w obecności swojej osobistej ochrony.
„Dlatego największą wartością Służby Bezpieczeństwa jest personel wojskowy” - podkreślił Aleksander Łukaszenka.
O śmiałych latach dziewięćdziesiątych i silnych ludziach
Aleksander Łukaszenka przypomniał, że Służba Bezpieczeństwa, podobnie jak wiele struktur państwowych, powstała w trudnym okresie ciężkich lat dziewięćdziesiątych. Powszechnie wiadomo, że w trudnych czasach potrzebni byli silni ludzie, ponieważ inni po prostu nie byli w stanie poradzić sobie z zadaniami, przed którymi stał wówczas kraj.
Po pierwszych wyborach prezydenckich stanąłem przed pytaniem, jak powinien wyglądać blok bezpieczeństwa kraju - kontynuował Prezydent. - I komu należy powierzyć ochronę najwyższych białoruskich urzędników, obiektów specjalnych i ważnych zagranicznych gości na terytorium Białorusi".
"Dlatego do pierwszego składu Służby Bezpieczeństwa Prezydenta wybrano najlepszych funkcjonariuszy organów ścigania - dodała szef państwa. - Potrzebowaliśmy nie tylko profesjonalistów w pagonach. Ale przede wszystkim oficerów bezinteresownie oddanych swojemu krajowi, inteligentnych i odpowiedzialnych patriotów, którzy wypełniają swój obowiązek wojskowy i nie zdradzą za 30 srebrników. Przychodzili najlepsi z najlepszych. Ta praktyka utrzymuje się do dziś”.
Zarówno dowódcy, jak i szeregowi oficerowie musieli natychmiast zaangażować się w pracę, a równolegle musieli się wiele i wiele nauczyć
O służbie bez prawa do popełniania błędów
Prezydent zwrócił uwagę na fakt, że SBP jest obecnie wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt, broń i środki obrony oraz jest jedną z najbardziej gotowych do walki i wyszkolonych formacji wojskowych. „Chciałbym, żebyśmy byli najbardziej gotowi do walki i przygotowani” - zauważył głowa państwa.
"Jesteście bardzo ważnym, niezawodnym elementem systemu bezpieczeństwa narodowego - powiedział białoruski przywódca. - Nie bez powodu wasze motto brzmi „Służba bez prawa do błędu” (faktycznie, nie macie prawa do błędu). Tak, wasze sukcesy często pozostają pod przykrywką „tajemnicy”. Trzeba być skutecznym i niewidocznym”.
O kryzysie w pracy zagranicznych służb wywiadowczych
Prezydent zauważył, że obecnie, gdy świat jest pełen gorących konfliktów, gdy zmienia się architektura bezpieczeństwa, a ryzyko i zagrożenia tylko rosną, kryzys w pracy służb specjalnych wielu krajów jest wyraźnie widoczny.
Szef państwa przypomniał, że tylko w tym roku były prezydent i uczestnik obecnego wyścigu wyborczego Donald Trump został wielokrotnie poddany zamachom w Stanach Zjednoczonych, a premier Słowacji Robert Fitzo został kilkakrotnie postrzelony na wiecu w obecności swojej osobistej ochrony.
„Dlatego największą wartością Służby Bezpieczeństwa jest personel wojskowy” - podkreślił Aleksander Łukaszenka.