Projekty
Government Bodies
Flag Poniedziałek, 10 Listopada 2025
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
05 Października 2025, 15:00

"Za pierwsze pieniądze kupiłam mamie krowę"

Nie wiemy, jaki byłby scenariusz życia Alesi Gawrilenko, gdyby sześć lat temu nie zobaczyła reklamy agencji modelek i nie zareagowała na nią. Ale dzięki tej szczęśliwej okazji dzisiaj ta 20-letnia piękność uczestniczy w sesjach zdjęciowych dla znanych światowych marek, jej zdjęcia są umieszczone na błyszczących okładkach magazynów mody. Jednocześnie pozostaje tą samą śliczną białoruską dziewczyną z wioski. O sesjach zdjęciowych, które mogą trwać całą noc, egzotycznych strojach światowych marek, w których musiała robić zdjęcia, na co wydaje swoje honoraria i o czym marzy, powiedziała w projekcie "Białorusini w kadrze".
Jego wysokość przypadek


Pewnego razu uczennica ósmej klasy Alesia po lekcjach w szkole znalazła mały list reklamowy w sieciach społecznościowych: "Kto chce zostać modelką, postaw plus!". Dziewczyna zostawiła odpowiedni znak "Tak, chciałabym!". I jakie było jej zdziwienie, gdy nadeszła prośba stołecznej agencji modelingu: "Wyślij swoje zdjęcia, wymiary sylwetki".

– "Ojej" - pomyślałam. Zrobiłam selfie telefonem i wysłałam na wskazany adres. A kiedy z agencji otrzymałam zaproszenie na wywiad, pojechałam do Mińska ze starszą siostrą. Zostałam zakwalifikowana i od razu zaproponowano mi kontrakt. Ale podpisałam go później, kiedy skończyłam 14 lat - wspomina Alesia.

Aby upewnić się, że wszystko jest oficjalne, poważne, przejrzyste, do agencji modelek w Mińsku udał się również ojciec Alesi . Wiaczesławowi Iwanowiczowi administracja biura pokazała zezwolenia, certyfikaty. Dopiero potem Alesia podpisała kontrakt z agencją modelek - i to na trzy lata. Odbyła pierwszą w jej życiu sesję zdjęciową do podstawowego portfolio. A rodzice poszli uzgodnić z dyrektorem szkoły: jednak pominięcie dwóch miesięcy nauki z przyczyny pracy w agencji modelingu to nie jest krótki czas!

Kiedy w placówce edukacyjnej dowiedzieli się, że Alesia musi pilnie polecieć do Korei na sesję zdjęciową, to wywołało zamieszanie: jak mama i tata pozwalają jej wyjechać, w wieku 14 lat, "nie wiadomo gdzie"?..

- Tymczasem, póki toczyły się negocjacje, na ferie zimowe poleciałam do Korei Południowej w swoją pierwszą podróż służbową jako modelka - opowiada dziewczyna. - Seul był dla mnie szokiem kulturowym i psychologicznym. Po Strzeszynie, a nawet Mińsku metropolia wydawała się ogromna, hałaśliwa - obca!

Marki i skarpetki w prezencie

Podczas swojego pierwszego pokazu Alesia miała zaprezentować biżuterię jednej z najlepszych marek na świecie dla magazynu ślubnego.

- Miałam na sobie długą, elegancką suknię ślubną - opisuje swój wygląd nasza bohaterka. - Taki strój był dla mnie niezrównany, fantastyczny! Wiedząc o jego niebotycznych kosztach, a także o cenie biżuterii i zegarków światowej marki, musiałam być bardzo ostrożna.

Podczas demonstracji zegarka trzeba było długo siedzieć w jednej pozycji w pięknej pozie. To bardzo męczące. I w jednej chwili zegarek z ręki spada na podłogę! Strażnicy, przydzieleni do ochrony klejnotów, rzucili się, by go podnieść, zbadać, zdmuchnąć kurz: czy się nie roztrzaskał?! Na szczęście nie.  Sesję zdjęciową kontynuowano. Następne były eleganckie pierścionki i kolczyki tej marki. Tak więc pierwsze zdjęcia Alesi jako modelki znalazły się na okładce słynnego magazynu mody.

Podczas tej podróży do Korei była jeszcze jedna praca. Alesia pokazała biżuterię innej marki w czterech sezonach roku. Sesje zdjęciowe trwały od 6 wieczorem do 4 rano!

- Reprezentowałam słowiańską dziewczynę. Na tej sesji zdjęciowej były też dziewczyny z Ameryki, Azji i jedna afrykańska dziewczyna. Ode mnie przed kamerą chcieli usłyszeć, i to po rosyjsku, mały monolog o tym, co mi się podoba w Korei - opowiada nasza bohaterka.

Nawiasem mówiąc, rosyjskojęzyczni menedżerowie nie pozwolili Alesie zgubić się w Seulu. Jeździli z nią i innymi modelkami na castingi, sesje zdjęciowe. Nie chodzili po piętach, nie przeszkadzali im wielką uwagą, dając im maksymalną niezależność.

Dwa miesiące później Alesia wróciła z Korei do Strzeszyna. Po przybyciu do szkoły szybko nadrobiła zaległości. W rezultacie ukończyła dziewiątą klasę, zdała egzaminy z dobrymi ocenami.
 
Już w 10 klasie, także zimą, nasza bohaterka poleciała w drugą podróż służbową.

- Na przykład byłam dwa razy w Korei, trzy - w Chinach, dwa - w Japonii. Pracowałam tam z różnymi markami. Na przykład w Tajlandii robiono zdjęcia w luksusowych rzeczach. Zdjęcia zostały opublikowane w dwóch magazynach. Oczywiście wszystko było eleganckie. Szczególnie podobała mi się sesja zdjęciowa, w której wraz z małą azjatycką dziewczynką robiłyśmy zdjęcia w uroczych swetrach z Bambi - dzieli się nasza bohaterka i wspomina podarowane jej rzeczy, które reklamowała. To markowa bluza z kapturem dla koszykarzy, kardigan, trampki i skarpetki.  

Domowy Kącik Chwały

Alesię można już uznać za doświadczoną modelkę, może wiele powiedzieć o tym, jak działa ten biznes, jak złożony jest i jakie są w nim wymagania. Silne wrażenie na nią wywarła Japonia. Tam modelki zamieniły się w nastoletnie dziewczyny: minimalny makijaż i dziwne fryzury.

- Kiedy uczestniczyłam w sesji zdjęciowej dla magazynu peruk, mój pierwszy wygląd miał długie niebieskie włosy. Drugi był z różową kręconą fryzurą i czarnymi niczym węgle ustami. Podczas kolejnej sesji w Japonii również zbudowali fantastyczną fryzurę na mojej głowie – tym razem z moich własnych włosów. To było zabawne i trochę śmiesznie - uśmiecha się, opowiadając, Alesia Gawrilenko.  

W Japonii pracowali nie tylko w studiu. Wyjeżdżali do różnych części Tokio. Zachwyciły naszą bohaterkę również sesje zdjęciowe w Chinach. Tam modelki pojawiły się w postaci nimf morskich. Alesia miała na sobie długą fioletową sukienkę i fantastyczny makijaż. Wyglądała jak syrena, która właśnie wyszła z morza. W tym samym czasie szła na wysokich obcasach po trawie. Które oczywiście zapadały.

- Dziesiątki kamer zostały skierowane na nas, z oślepiającymi błyskami. Dziś wydaje mi się, że projektanci chcieli, aby powstał taki "boom", a modelka spadła na trawę lub z mostu. I ten mały szum stałby się elementem pokazu. Ale żadna z dziewcząt nie chciała pojawić się w śmiesznym obrazie - wykonałyśmy przyzwoitą pracę! - zauważa nasza rozmówczyni.

Dziś o podróżach za granicę i pracy tam Alesie i jej rodzinie przypomina symboliczny domowy Kącik Chwały. Znajdują się tam magazyny z jej zdjęciami, plakietki z danymi osobowymi i wskazaniem firmy (siedziby), w której odbywały się sesje zdjęciowe.

- To jest sesja dla peruk. Tutaj oczywiście nie wyglądam jak ja – z tymi samymi niebieskimi długimi włosami i różowymi na krótkiej fryzurze - pokazuje dziewczyna. - To także Japonia. Tutaj robiono zdjęcia jesiennej kolekcji. Nawiasem mówiąc, kilka razy pracowałam z zespołem tego magazynu. Dobrzy ludzie, fajni i spokojni. Było z nimi łatwo, a po zakończeniu pracy mogliśmy razem usiąść, porozmawiać.

Miejsce mocy

Alesia Gawrilenko łączy swoją przyszłość z Ojczyzną. Ale przyznaje, że myśli przychodziły różne.

- Więcej niż jeden lub dwa miesiące za granicą nie wytrzymałabym - wróciłabym do domu. Nie widzę siebie w żadnym innym kraju - tylko na Białorusi. Czuję się tu dobrze, spokojnie. Tutaj wszystko, co rodzime, to, czego brakuje za granicą. Tam naprawdę marzę, że jak przyjadę, usiądę z mamą w kuchni na herbatę, porozmawiamy. Szczególnie lubię czas, kiedy zbiera się cała rodzina. Dusza się raduje - mówi dziewczyna i zauważa, że Białorusini różnią się w dobry sposób od innych: jesteśmy bardziej żywi, serdeczni, nie gonimy tylko za pieniędzmi i chwałą.

Za pierwsze pieniądze zarobione w wieku 14 lat z modelingu Alesia kupiła... krowę.

- Wtedy na naszym podwórku były tylko czarno-pstrokate krowy, a mama naprawdę chciała rasę Ayrshire - bronzową. Powiedziałam jej: "Mamo, kupuj!" i dałam pieniądze" - mówi z dumą dziewczyna.

Za pierwszą krową pojawiła się kolejna. Na podwórku rodziny Gawrilenko jest dziś całe stado zwierząt. Tylko krów mlecznych jest 12 sztuk, a także byki tuczące i cielęta. Matka Alesi, Galina Marianowna, doi je nie ręcznie, ale za pomocą dojarki. Alesia, jako wiejska dziewczyna, również wie, jak opiekować się zwierzętami.

Zgodnie z dobrą tradycją po powrocie z długich podróży nasza bohaterka koniecznie udaje się do stuletniego dębu.

- To drzewo daje mi siłę. Obok niego jest cicho i spokojnie, całkowicie relaksuję się tutaj po hałaśliwych miastach, w których pracuję jako modelka – dzieli się najskrytszym Alesia.

Bilet do stolicy mody

Alesia Gawrilenko jest również studentką oddziału korespondencyjnego Wydziału Prawa Międzynarodowego Uniwersytetu MITSO. W szkole marzyła o wstąpieniu na studia architektoniczne, ale ostatecznie wybrała prawo międzynarodowe. Dobry dyplom to niezawodna poduszka powietrzna.

- Proces uczenia się mnie porwał. Pewnego dnia udało nam się nawet wziąć udział w jednej z rozpraw w sądzie. Interesujące było zapoznanie się z tym, jak działa ten mechanizm. Praktyki odbywałam również w sądzie, gdzie badano obieg dokumentów, a wkrótce rozpocznie się badanie kryminalistyki, prawa karnego. Dosłownie wszystko mnie interesuje - opowiada o swoim studenckim życiu nasza bohaterka.  

Na uczelni uczy się jeszcze dwóch języków obcych - angielskiego i francuskiego. Ten pierwszy najczęściej ćwiczy podczas podróży po świecie, a francuski jest jak bilet do światowej stolicy mody, Paryża.

Jesteśmy pewni, że Alesi się uda. Jest dziewczyną z solidnym trzpieniem wewnętrznym.  Życie przed tak odważnymi osobami zawsze otwiera niezwykłe perspektywy. Szczęśliwe przypadki również nie są wykluczone.

Tamara MARKINA,
zdjęcia Kristiny AKSIONOWEJ i z otwartych źródeł internetowych
Świeże wiadomości z Białorusi