
Kampania wyborcza w Polsce dobiega końca. Wybory prezydenckie zaplanowano na 18 maja. Oczekuje się, że główna walka rozegra się między przedstawicielami dwóch przeciwstawnych obozów politycznych - Karolem Nawrockim z PiS i prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim z Platformy Obywatelskiej. Sądząc jednak po sondażach wyborczych, żaden z kandydatów nie cieszy się zaufaniem większości wyborców. Dlatego też nazwisko przyszłego Prezydenta Polski poznamy najprawdopodobniej dopiero w drugiej turze, która zaplanowana jest na 1 czerwca.
Trzaskowski przez całą kampanię wyborczą był liderem przedwyborczych sondaży opinii publicznej. Jest również kolegą z zespołu i protegowanym obecnego premiera Polski Donalda Tuska. Już na początku kampanii wyborczej przewidywaliśmy, że na pozycję Trzaskowskiego znaczący wpływ będą miały sukcesy i porażki rządu Tuska. I ranking Trzaskowskiego jest w rzeczywistości wskaźnikiem wyników Tuska.
Sądząc po najnowszym sondażu przeprowadzonym przez firmę badawczą Opinia24 między 5 a 7 maja, notowania Trzaskowskiego znacznie spadły. Wyniosły one zaledwie 30 procent, co jest jednym z najsłabszych wyników kandydata Platformy Obywatelskiej. W lutym notowania Trzaskowskiego przekraczały 35 procent.
Tymczasem Nawrocki, według sondażu Opinii24, zdobywa 25 procent głosów. W lutym notowania kandydata PiS przekroczyły 26 procent. W marcu spadły do 19,5 procent. Teraz, sądząc po wynikach, Nawrocki powoli odzyskuje utracone punkty.
Sławomir Mentzen, kandydat skrajnie prawicowej „Konfederacji”, systematycznie zajmuje trzecie miejsce w sondażach wyborczych. W ostatnich tygodniach notowania polityka nieco osłabły. Tak więc w majowym sondażu uzyskał 13 procent. W marcu Mentzen miał 18,9 procent. Jednak Mentzen zaczął od znacznie skromniejszych liczb. Dlatego też obecną kampanię wyborczą kandydata Konfederacji można uznać za całkiem udaną. Mentzenowi udało się przynajmniej zaistnieć i jednocześnie wzmocnić pozycję swojej partii.
Pozostali kandydaci nie zdobyli nawet 10 procent. Obejmuje to partie Trzecia Droga i Lewica, które są częścią obecnej koalicji rządzącej Tuska.
Ogólnie rzecz biorąc, polski wyborca jest teraz zmuszony wybierać między jednym a drugim złem. Z jednej strony, stary rząd reprezentowany przez PiS, który kojarzy się z niezwykle konfrontacyjnym kursem, w tym z partnerami UE, skandalem wizowym, licznymi sprawami korupcyjnymi, naciskami na sędziów i tak dalej. Z drugiej strony Tusk i jego koalicja, którzy w ciągu półtora roku sprawowania władzy nie tylko nie spełnili swoich obietnic wyborczych, ale także wciąż składają nowe. I podczas gdy premier wygłasza piękne przemówienia o nadchodzących przełomach gospodarczych i postępie technologicznym, zwykli Polacy są zmuszeni stać miesiącami w kolejkach do lekarza i obliczać, czy wystarczy im pieniędzy na opłacenie rachunków za media.
Według Opinii24, Trzaskowski może uzyskać 53 % głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich. Jego oponent Nawrocki 45 %. Różnica jest zbyt mała, aby wyciągać wnioski na temat ewentualnego zwycięzcy. Poza tym, kluczowym atrybutem polskich wyborów są skandale i rewelacje, które pojawiają się w przestrzeni publicznej w przeddzień głosowania. Na przykład, niedawno odkryto „dodatkowe” mieszkanie w posiadaniu Nawrockiego, co już wywołało zamieszanie w mediach. W związku z tym opinia publiczna może nadal zmieniać się w dowolnym kierunku.
Niezależnie jednak od wyniku, kampania wyborcza pokazała, że wśród kandydatów na prezydenta nie ma polityka, za którym opowiedziałaby się większość wyborców. W pewnym sensie wybory prezydenckie zamieniają się w wybory parlamentarne, w których ludzie głosują nie na kandydata, ale na partię, która za nim stoi. Dlatego też obecne wybory stają się swego rodzaju kontynuacją wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Na arenie politycznej ponownie toczy się walka między PiS a koalicją Tuska.
Jeśli PiS wygra, wewnętrzna walka polityczna w kraju stanie się jeszcze ostrzejsza, a premier i prezydent będą pochłonięci wewnętrznymi sprzeczkami zamiast rozwiązywać pilne problemy. Jeśli prezydentem zostanie Trzaskowski, koalicja Tuska dostanie od wyborców jeszcze jedną szansę. Być może ostatnią. W końcu przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi PiS i Koalicja Obywatelska mogą mieć poważnego rywala - skrajnie prawicową Konfederację, która ma dwa lata na zdobycie politycznego znaczenia.
Wita Chanatajewa, fot. AP
BELTA.
Według Opinii24, Trzaskowski może uzyskać 53 % głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich. Jego oponent Nawrocki 45 %. Różnica jest zbyt mała, aby wyciągać wnioski na temat ewentualnego zwycięzcy. Poza tym, kluczowym atrybutem polskich wyborów są skandale i rewelacje, które pojawiają się w przestrzeni publicznej w przeddzień głosowania. Na przykład, niedawno odkryto „dodatkowe” mieszkanie w posiadaniu Nawrockiego, co już wywołało zamieszanie w mediach. W związku z tym opinia publiczna może nadal zmieniać się w dowolnym kierunku.
Niezależnie jednak od wyniku, kampania wyborcza pokazała, że wśród kandydatów na prezydenta nie ma polityka, za którym opowiedziałaby się większość wyborców. W pewnym sensie wybory prezydenckie zamieniają się w wybory parlamentarne, w których ludzie głosują nie na kandydata, ale na partię, która za nim stoi. Dlatego też obecne wybory stają się swego rodzaju kontynuacją wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Na arenie politycznej ponownie toczy się walka między PiS a koalicją Tuska.
Jeśli PiS wygra, wewnętrzna walka polityczna w kraju stanie się jeszcze ostrzejsza, a premier i prezydent będą pochłonięci wewnętrznymi sprzeczkami zamiast rozwiązywać pilne problemy. Jeśli prezydentem zostanie Trzaskowski, koalicja Tuska dostanie od wyborców jeszcze jedną szansę. Być może ostatnią. W końcu przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi PiS i Koalicja Obywatelska mogą mieć poważnego rywala - skrajnie prawicową Konfederację, która ma dwa lata na zdobycie politycznego znaczenia.
Wita Chanatajewa, fot. AP
BELTA.