Projekty
Government Bodies
Flag Piątek, 18 Kwietnia 2025
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
04 Marca 2025, 20:00

„Wciąż szukam jego twarzy na zdjęciu”. Ten Białorusin podpisał się na ścianie Reichstagu i wziął udział w pierwszej Defiladzie Zwycięstwa

Z okazji 80. rocznicy Zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej BELTA wraz z gazetą „7 Dni” kontynuuje zakrojony na szeroką skalę projekt. Przez cały rok będziemy opowiadać o Białorusinach, którzy wzięli udział w legendarnej Defiladzie Zwycięstwa. Ci ludzie walczyli pod Rżewem i Odessą, zwyciężyli w bitwach pod Stalingradem i Kurskiem, wyzwalali Białoruś, zdobywali Berlin. A 24 czerwca 1945 roku przemaszerowali triumfalnie przez Plac Czerwony w Moskwie. Oni są twarzami naszego Wielkiego Zwycięstwa!

Krewni weterana Fiodora Żogola nigdy nie zmieniają kanału, gdy w telewizji pokazują kroniki historyczne z lat 40. Oglądając materiały dokumentalne, wszyscy szukają tej samej twarzy wśród żołnierzy na linii frontu. Ich krewny Fiodor Władimirowicz Żogol był świadkiem i uczestnikiem najważniejszych wydarzeń ubiegłego wieku: widział Sztandar Zwycięstwa wzniesiony w centrum Berlina, podpisał się na ścianie pokonanego Reichstagu, przeszedł przez Plac Czerwony podczas Defilady Zwycięstwa w 1945 roku.

„Byłem zdumiony, jak udało się przeżyć”

Jak większość weteranów, Fiodor Władimirowicz niechętnie wspominał lata 40. Ale wnuki wciąż prosiły dziadka, by opowiedział im, jak wyglądała wojna. Poddając się namowom mówił: "Zatkajcie uszy. Co słyszycie?”. Dzieci odpowiadały: szum. „Tak to jest na wojnie” - przyznawał frontowiec.

Weteran zmarł w 1976 roku, ale jego dzieci, wnuki, prawnuki, a nawet praprawnuki nadal zapoznają się z archiwalnymi dokumentami z czasów wojny, zbierając i przechowując wszystko, co związane z ich krewnym.

Fiodor Żogol został pobrany na Wielką Wojnę Ojczyźnianą w połowie lipca 1941 roku. Zaczął służyć jako strzelec, ale bardzo szybko został wysłany na krótkoterminowy kurs dla dowódców wojskowych. Ukończywszy je, wkroczył do walki jako dowódca. Walczył najpierw na froncie kalinińskim, a następnie bałtyckim. Brał udział w bitwie pod Rżewem, którą historycy wojskowości nazwali jedną z najkrwawszych w historii ludzkości. Walki między wojskami radzieckimi i niemieckimi w rejonie Rżewa i Wiażmy trwały ponad rok, a straty po obu stronach były katastrofalne.

- W bilecie wojskowym mojego ojca jest napisane, że został ranny pod Rżewem 2 listopada 1942 roku. Sam powiedział, że rana była lekka, więc nie opuścił pola bitwy, ale walczył do końca. Kiedy zginął dowódca plutonu, przejął dowodzenie” - mówi Olga Grinkiewicz, córka weterana.

Kolejną ranę artylerzysta odniósł na Łotwie 29 października 1944 roku.

- Jego ramię zostało bardzo poważnie uszkodzone. Tata leżał na polu bitwy prawie przez cały dzień. Uratowała go łotewska rodzina, która zabrała go i opiekowała się nim przez kilka dni. Powiedział mi, że to był głodny czas. Aby przeżyć, rodzina, u której przebywał, musiała gotować zupę z martwego konia” - wspomina Olga Fiodorowna.

Będąc już w łotewskim szpitalu, Fiodor przypadkowo spotkał swojego przyjaciela z dzieciństwa Józefa Braima, pochodzącego z jego rodzinnej wioski Pilipony w powiecie petrikowskim. W tym samym czasie dwaj żołnierze Armii Czerwonej zostali sfotografowani na pamiątkę: żaden z nich nie wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczą. Teraz to zdjęcie, jedyny kadr z lat wojny, jest przechowywane przez krewnych weterana Żogola.

- Naszym żołnierzom na Łotwie nie było łatwo. Ale zimy były szczególnie ciężkie: żołnierze Armii Czerwonej musieli kopać okopy w czterdziestostopniowym mrozie. Opowiadając tę historię w latach powojennych, mój ojciec był zdumiony, jak udało im się przeżyć - mówi Olga Fiodorowna. - Dobrze pamiętam też historię o tym, jak mój ojciec otrzymał zadanie schwytania „języka”. Nasi żołnierze podjęli kilka nieudanych prób: przejście pod wieżami wroga było niemożliwe. Ale ojcu jakoś udało się dostać na pole, gdzie Niemiec kosił owies. Podszedł tak blisko, że jeszcze jeden ruch i jego głowa znalazłaby się pod kosą. Wtedy wyprostował się i powiedział „Hande hoch”. Niemiec przestraszył się i rzucił kosę. W ten sposób mojemu ojcu udało się doprowadzić „języka” do swoich dowódców.

Podczas gdy Fiodor Władimirowicz walczył, jego żona Pelageja Moisiejewna i ich najstarsza córka Maria, urodzona w 1942 roku, próbowały przetrwać w okupowanych Piliponach.

- Kiedy Armia Czerwona wyzwoliła wioskę, pierwszą rzeczą, jaką zrobiła moja matka, był bieg do naszych żołnierzy: zatrzymywała każdego, kogo mogła i pytała, czy ktoś spotkał jej męża Fiodora Żogola. Były z nią dwie inne kobiety, które również szukały informacji o swoich krewnych. Wszystkie trzy zginęły tego dnia od wybuchu miny. To była ogromna tragedia dla naszej rodziny. Mama przeżyła, ale blizna na głowie została z nią do końca życia” - mówi ze łzami w głosie Olga Fiodorowna.

Jedyny z pięciu braci powrócił z wojny

Fiodor Żogol spotkał Zwycięstwo w Berlinie. Kiedy nasi żołnierze wkroczyli do miasta, nie tknęli ludności cywilnej. Chociaż żołnierze radzieccy mieli wszelkie powody do nienawiści: ich rodziny nie zostały oszczędzone przez faszystów, wielu żołnierzy Armii Czerwonej miało swoich krewnych brutalnie zamordowanych i torturowanych podczas okupacji.

- Nawet wiedząc, jakie potworne rzeczy faszyści robili na naszej ziemi, żołnierze nie pozwolili sobie na to. Nasi ludzie tacy nie byli, nie wyładowywali swojego gniewu na zwykłych Niemcach. A ci, którzy próbowali, byli karani przez swoich - cytuje słowa ojca Olga Grinkiewicz.
Fiodor Żogol jest jednym z białoruskich żołnierzy Armii Czerwonej, którzy podpisali się na ścianie Reichstagu. Weteran był również świadkiem, jak Sztandar Zwycięstwa wznosił się nad nim.

- Za każdym razem, gdy oglądam w Internecie zdjęcia z czasów wojny, zwłaszcza żołnierzy radzieckich pod budynkiem Reichstagu, staram się znaleźć twarz mojego pradziadka, ponieważ był w tym miejscu w tamtym czasie” - przyznaje Paweł Sosnowski, prawnuk weterana. Urodził się już po śmierci Fiodora Władimirowicza, ale od dzieciństwa interesował się historią życia swojego krewnego-bohatera.

Fiodor Władimirowicz był jedynym z jego pięciu braci, który powrócił z wojny. Weteran wziął również udział w Defiladzie Zwycięstwa na Placu Czerwonym w Moskwie.

- Tata miał fenomenalną pamięć. Opowiadając o wydarzeniach wojennych, podawał nie tylko imiona swoich kolegów żołnierzy, ale także daty, a czasem godzinę, z dokładnością co do minuty. Niestety, teraz nie jestem w stanie wiele powtórzyć - byłem jeszcze dzieckiem. Ale pamiętam historię o tym, jak nasi żołnierze na oczach ojca rzucali sztandary wroga na defiladzie do Mauzoleum. Pamiętam też, że w naszym domu zawsze trzymaliśmy paradny mundur, w którym maszerował na Placu Czerwonym - powiedziała Olga Fiodorowna. - W 1983 roku pojechałam w podróż służbową do Moskwy i byłam na Placu Czerwonym. To niewyobrażalne uczucie być tam, gdzie kiedyś maszerowali nasi zwycięzcy. Nawet teraz, gdy widzę te obrazy w telewizji, mam dreszcze. Nigdy nie przełączam kanału. Patrzę na ich twarze i za każdym razem szukam wśród nich mojego ojca".

Dziewięć ran artylerzysty Zhogola.

Fiodor Żogol został odznaczony Orderem Wojny Ojczyźnianej II stopnia i Orderem Czerwonej Gwiazdy, medalami „Za męstwo” i „Za zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941-1945”. Absolwent uczelni w Dniepropietrowsku, w czasie pokoju służył w Borysowie przez ponad 10 lat.

- My z siostrami i młodszym bratem zostaliśmy we wsi, mama nie chciała się przeprowadzać. Tak więc rodzina mieszkała w dwóch miastach, aż w 1957 roku mój ojciec został emerytem wojskowym. Kiedy wrócił do swojej rodzinnej wioski, pracował jako przewodniczący rady wiejskiej w Brinewie” - mówi Olga Fiodorowna.

Fiodor Żogol był dziewięciokrotnie ranny podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Szramy bojowe przypominały o sobie nawet po wojnie: w 1964 r. musiał przejść pilną operację, podczas której usunięto mu część płuca wraz z odłamkiem.

...W następnym roku minie 50 lat od śmierci weterana. W domu, który Fiodor Władimirowicz zbudował po wojnie, nikt nie mieszka od dawna. Dzieci i wnuki również wyjechały do różnych miast. Ale wielu z nich odwiedza Pilipony. A w Radunicę w domu jego ojca co roku zbierają się wszystkie pokolenia tej wielkiej, przyjaznej rodziny, aby ponownie uczcić pamięć bohatera.

Jeśli jesteś krewnym lub znajomym żołnierza frontowego, który brał udział w Defiladzie Zwycięstwa na Placu Czerwonym w czerwcu 1945 roku i jesteś gotowy podzielić się z nami jego historią i zdjęciami, zadzwoń pod numer 8 (017) 311-33-17 lub wyślij e-mail na adres ygavrilenko@belta.by. Opowiedzmy razem historię naszych Zwycięzców!
Świeże wiadomości z Białorusi