Projekty
Government Bodies
Flag Czwartek, 17 Kwietnia 2025
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
23 Marca 2025, 15:00

"W ZSRR dobry rower kosztował jak dwa samochody". Białorusin zbiera wyjątkową kolekcję "rowarów"

Kolekcjonowanie można nazwać jednym z najczęstszych hobby na świecie. Niektórzy zbierają znaczki, inni - monety, a jeszcze ktoś ma ogromną liczbę unikalnych lalek lub figurek kotów. Często ludzie starają się wybrać takie przedmioty, które są łatwe do przechowywania. Ale nie Aleksiej Klim. Stworzył największą w naszym kraju kolekcję rowerów retro, z ponad 70 eksponatami z różnych krajów i epok w ruchu i prawie taką samą liczbą - w trakcie naprawy. Najstarszy pochodzi z 1934 roku, a nowomodny - z 2024 roku. Nasz bohater powiedział, jaki jest pomysł jego projektu wintażowego i ile tysięcy kilometrów zamierza pokonać w tym roku w dwumiejscowym tandemie.

"Rower prawie się nie zmienił od czasu wynalazku"


Historia jazdy dla wielu zaczyna się mniej więcej tak samo – od roweru. Uczymy się pedałować na małym trójkołowcu, a następnie ścigamy się po wiosce z nogą pod ramą na starym rowerze dziadka. W wieku szkolnym, za dobre oceny, dostajemy na urodziny bardzo długo oczekiwanego "składanego"... Mniej-więcej w ten sposób zaczęła się fascynacja Aleksieja Klima tym środkiem transportu.
- Rower to jeden ze środków transportu, który od czasu wynalazku prawie się nie zmienił. Na przykład, jeśli weźmiesz samoloty, zamieniły się one z szybowców w szybkie statki powietrzne. Wóz, po otrzymaniu silnika, stał się samochodem, a rower pozostał prawie taki sam, jak był – mówi z uśmiechem Aleksiej.

Nawiasem mówiąc, nikt nie wie więcej niż on w naszym kraju o dwukołowcach. Przynajmniej o tych egzemplarzach, które znajdują się w jego ogromnej kolekcji. Co więcej, młody człowiek nie tylko je zbiera, ale sam je naprawia, szukając oryginalnych części na całym świecie.

Niezwykłe hobby w życiu Aleksieja Klima pojawiło się ponad pięć lat temu. Wszystko zaczęło się od zakupu złotego tandemu – dwumiejscowego roweru, w którym obaj jeźdźcy pedałują. Sprzęt, który wyraźnie wyróżnia się na tle innych rarytasów, nadal w ruchu.
- Znalazłem ogłoszenie o jego sprzedaży w Internecie. Domowej roboty, w starym stylu, należał do fotografa, który organizował na nim sesje zdjęciowe. Model wydawał się bardzo interesujący, chciałem taki sobie - wspomina rozmówca. - Rower był uszkodzony. Musiałem naprawić dosłownie w drodze. Do domu było 25 kilometrów, ale dotarłem nim bezpiecznie. To nabycie zapoczątkowało moje hobby.

Co więcej, z biegiem czasu reszta domowników Aleksieja też zaraziła się w dobrym tego słowa znaczeniu kolekcjonowaniem rowerów retro: rodzice i siostra. Są pierwszymi i głównymi pomocnikami w poszukiwaniu niezwykłych egzemplarzy i ich naprawie, a także przygotowaniach do udziału w różnych wystawach.

- Prezentujemy swoją kolekcję, która nazywa się "Rowary naszych przodków", w tym na festiwalach "Złota Mila", "Aleksandria zbiera przyjaciół" i na wielu innych popularnych platformach. Zainteresowanie odwiedzających jest duże. Wraz z historią tego lub innego eksponatu ludzie są zainteresowani tym, jak uzupełniana jest kolekcja – zauważa Aleksiej i wyjaśnia, że kupują sprzęt na własny koszt. - Wiele osób w kraju wie o kolekcji rodziny Klim. Zdarza się, że dają rower na pamiątkę swoich krewnych i przyjaciół. Tak więc jedna kobieta przekazała nam "dwukołowiec" swojego zmarłego męża. Wydrukowaliśmy zdjęcie mężczyzny i umieściliśmy je na naszym banerze, aby pamięć żyła wiecznie.
"Ze względu na sześć egzemplarzy musiałem kupić ponad 60 modeli"

Często Aleksiej i jego rodzina jeżdżą po wioskach, rozmawiają z miejscowymi mieszkańcami, publikują ogłoszenia o poszukiwaniu unikalnych eksponatów i części zamiennych. Podczas jednej z tych podróży poznał byłego wojskowego. Powiedział, że trzyma kilka ciekawych modeli w garażu i zaprosił go do odwiedzenia.

- Przyjeżdżam, a tam jest 14 rowerów, z których potrzebuję tylko jednego. Ale właściciel sprzętu się upierał: weź wszystko albo nic. Musiałem kupić cały zestaw. Następnie jedziemy do innego garażu, gdzie, jak mówi, jest jeszcze kilka rowerów... A było ich tam ponad 50 - uśmiecha się. - Warunek jest taki sam: weź hurtowo. Oczywiście zabrałem wszystko, chociaż w drugiej partii widziałem tylko pięć modeli dla siebie.
Sam Aleksiej nie spieszy się ze sprzedażą swoich rowerów retro. Choć niejednokrotnie odwiedzający wystawy zwracali się do niego z podobnymi propozycjami.

- Pieniędzy proponują różne, ale zawsze odmawiamy, bo zdajemy sobie sprawę, że drugiego takiego raczej nie uda się znaleźć – mówi. - Niektóre zostały wyprodukowane pojedynczo, inne są z ograniczonej partii, która zawierała tylko 10 sztuk. Dla naszej rodziny rzadki rower jest podobny do bitcoina, ma wielką wartość. Spotkać ich w prawdziwym życiu można prawdopodobnie tylko raz.

Jednocześnie nasz bohater wskazuje na znaczny wzrost liczby rowerzystów w kraju. Ludzie coraz częściej wykorzystują transport dwukołowy nie w celu półgodzinnego spaceru, ale jako środek transportu do pracy lub uczelni. Mieszkając około 40-45 kilometrów od Mińska, sam Aleksiej wielokrotnie docierał do stolicy, pedałując.

"Kiedy widzę rower nawet z daleka, rozumiem, czy go potrzebuję, czy nie"

W kolekcji rodziny Klim znajduje się najwięcej modeli Mińskiego Zakładu Rowerowego. Sam Aleksiej pracuje w tym przedsiębiorstwie jako specjalista od nowego sprzętu, to znaczy bierze udział w testowaniu opracowanych modeli. W przyszłości marzy o otwarciu muzeum poświęconego rowerom retro.
- Nie mamy ograniczeń w epoce ani kraju. W kolekcji może znajdować się każdy eksponat, który wygłąda retro i ma swoją historię. Wiem wiele o modelach różnych producentów: jak powinny wyglądać, jaka jest ich specyfika, jakie są cechy charakterystyczne. Więc kiedy widzę rower, nawet z daleka rozumiem, czy go potrzebuję, czy nie. Wszystko może zachaczyć: niezwykły kształt kierownicy, niezwykłe kolory, rok produkcji... – mówi Aleksiej Klim i wyjaśnia, że każdy model zwykle przechodzi renowację: – Czasami pojawia się tylko kawałek zardzewiałego metalu, ale wiem, że to wyjątkowa rzecz. I jeśli czyszczenie i naprawa trwają około dwóch do trzech dni, to kompletacja wszystkich części może rozciągać się na lata, ponieważ najpierw trzeba je gdzieś znaleźć.

Ekspozycja zajmuje prawie wszystkie budynki na działce. Na podwórku znajduje się górka z ram, kół, pedałów i innych elementów "żelaznego konia". Aleksiej umiejętnie wykorzystuje całe to bogactwo. Widać tu rowery, które nie są częścią kolekcji. Są to zwykłe modele, które są sprzedawane po naprawie, aby w przyszłości kontynuować polowanie na rzadkie egzemplarze za zarobione pieniądze. Na przykład, takie jak jedyny w swoim rodzaju ligerad – poziomy rower na dźwigni z mechanizmem pchającym. Jest to eksperymentalny model wyścigowy, który na początku lat 60. był produkowany w Mińskim Zakładzie Rowerów.
 - Prawdziwy rarytas, a kupiłem go ponad dwa lata temu w gorszym stanie niż teraz. Było kilka etapów naprawy, do ideału jest jeszcze daleko, będę nadal nad nim pracował – wyjaśnia Aleksiej. - Na dziś oszacowałbym jego wartość na co najmniej 2 tysiące dolarów.

"Mówią, że charkowski rower kosztował jak dwa "Zhiguli""

Kolejnym zauważalnym egzemplarzem jest dokładna kopia włoskiego roweru z końca lat 50. Konstrukcja jest niezwykła: dźwignie sterowania kierownicą znajdują się z tyłu po bokach jeźdźca, a pedały - z przodu. Znajdujemy również niemiecki rower treningowy, który był produkowany w latach 70. Jest dość prosty i lekki, a w razie potrzeby szybko się składa, nie zajmując dużo miejsca. Na uwagę zasługuje polski rower "Metro", który został wyprodukowany w 1934 roku.

- Ten model jest znacznie dłuższy niż jakikolwiek radziecki egzemplarz. Ma szerokie szczotki, zakrzywioną kierownicę. Kupiłem ten rarytas od starszego kolegi, który pracował w zakładzie rowerów przez 40 lat - Aleksiej przedstawia jeden z cennych przedmiotów swojej kolekcji. - Teraz jest w trakcie naprawy. To prawda, że zaoferowano mi już za niego 2 tysiące rubli białoruskich, chociaż nie jest jeszcze w odpowiednim stanie.  
Kolejną dumą kolekcji rodziny Klim jest rower Mińskiej Fabryki Motocykli pierwszego modelu B-16 z 1949 roku. Wśród obecnie istniejących egzemplarzy stolicy jest najstarszym. Według Aleksieja, nie spotkał modelu wcześniejszej produkcji w naszym kraju.

Oczywiście kolekcjoner ma marzenie. I to nie jedno. Chciałby uzupełnić zbiory dwukołowym wynalazkiem Fabryki Grodzieńskiej - przedwojennym Niemnem. Innym egzemplarzem zagranicznym jest rzadki rower wyścigowy CKTB Tachion, który został wyprodukowany przez fabrykę w Charkowie.

- Krążą legendy, że charkowskie rowery w czasach radzieckich kosztowały jak dwa "Zhiguli" – śmieje się Aleksiej Klim i dzieli się planami na najbliższą przyszłość. - Na górskim tandemie chcę przejechać się po całej Białorusi. W ciągu zaledwie miesiąca przejechałem 2200 kilometrów, odwiedzając 36 miast w kraju. Myślę, że w tym roku uda się zrealizować ten pomysł.
Marina WAŁACH,
zdjęcia - Nadieżda KOŚCIECKA,
gazeta "7 dni".
Świeże wiadomości z Białorusi