
Aktualności tematyczne
"Białorusini w kadrze "
Wielu poznało utalentowaną i odważną piosenkarkę Aleksandrę Mielech podczas wyjątkowej akcji na dużą skalę "Maraton Jedności". W jej wykonaniu piosenka "Ach, Aleksander!" stała się prawdziwym hitem. Publiczność zaczynała śpiewać, ledwo słysząc pierwsze słowa tej kompozycji. Porozmawialiśmy z Aleksandrą o tym, czym jest szczęśliwy bilet dla artysty i prawdziwa piosenka - dla ludzi.
Solo przed lustrem
Aleksandra Mielech zapewnia: śpiewała, od kiedy sięga pamięcią. Jako dziecko organizowała koncerty przed lustrem, trzymając grzebień zamiast mikrofonu.
- A zamiast gitary był rubel babci do prasowania bielizny , do którego przymocowywano struny - wspomina artystka. - Nawiasem mówiąc, to babcia Tamara zaszczepiła mi miłość do piosenek ludowych, do której przyjeżdżałam na letnie wakacje do powiatu kalinkowickiego. W duecie uwielbiałyśmy wykonywać "Mgła jarem, doliną"…
Po raz pierwszy na prawdziwą scenę Aleksandra wyszła w wieku trzech lat z piosenką "Ruda wiewiórka". To było w sanatorium, gdzie pojechała z matką na wypoczynek. Specjalnie na ten występ córka miała nawet uszyty kostium wiewiórki.
- Zlepiliśmy go z tego, co było - uśmiecha się piosenkarka. - Uszy wiewiórki były szczególnie trudne - brakowało tkaniny. Ale w końcu wyszło świetnie. Od tego czasu w mojej duszy żyje miłość do specjalnych kostiumów.
Zawodowo wokalem Aleksandra zaczęła zajmować się w Narowlanskiej Szkole Muzycznej. Kiedy jej nauczyciele przyszli do pierwszoklasistów, aby zaprosić na zajęcia, Sasza jako jedyna z klasy podniosła rękę:
- Chcę śpiewać i tworzyć muzykę!
Następnie ukończyła Mozyrski Koledż Muzyczny na kierunku "chóralne dyrygowanie, chór akademicki".
- Cztery lata studiów były wyjątkowe - przyznaje artystka. - Przejechaliśmy prawdopodobnie całą Białoruś i zobaczyliśmy, jaka jest dobra! Uczęszczałam do cerkiew i kościołów, co znacząco wpłynęło na moje duchowe doświadczenie. Wtedy zrozumiałam: moja dusza reaguje na narodowość, muzykę folklorystyczną. I zdecydowałam, że będę się doskonalić w tym kierunku, chociaż na studiach próbowałam się w popowym i akademickim wykonaniu.
Aleksandra i teraz jest pewna: wybór Wydziału Wokalu Ludowego Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Kultury i Sztuki był jedynym słusznym.
- Rodzice nie mieli nic przeciwko. Zawsze wspierali mnie we wszystkim: pomagali pieniędzmi na kostiumy koncertowe, wycieczki. Są nadal obok mnie: przyjeżdżają odwiedzić, a kiedy widzą na scenie - są dumni - mówi piosenkarka.
Pukaj do wszystkich drzwi
Przybywając do Mińska i zapisując się na Uniwersytet Kultury, Aleksandra zrozumiała: nikt jej tutaj nie zna, będzie musiała zacząć od zera.

- Pukałam do wszystkich drzwi, próbowałam śpiewać w różnych zespołach ludowych. I miałam szczęście - dostałam się do zespołu "Nerusz", w którym opracowano już doskonałą bazę wokalną i choreograficzną. Myślę, że wtedy był mój start w zawodzie - przyznaje piosenkarka.
Za kolejne szczęście Aleksandra uważa dołączenie do grupy "Aura":
- Przez cztery lata śpiewałam w chórkach. Występy w tej grupie przyzwyczaiły mnie do dużej sceny, dały zrozumienie, jak się ubierać, rozmawiać, zachowywać się w społeczeństwie. Jestem przecież dziewczyną z ludu, nie posiadałam takich umiejętności - wyjaśnia Aleksandra.
Nowym etapem twórczego rozwoju dla niej było przejście do spółki "Muzyczna firma medialna", która tworzy udane projekty twórcze w dziedzinie kultury.
- Dostanie się do tak dużego zespołu jest jak wyciągnięcie szczęśliwego biletu - przyznaje piosenkarka. - Tutaj zdobyłam ogromne wsparcie i uformowałam się jako artystka.
Superhit "Maratonu Jedności"
Przełomowym projektem, w którym wzięła udział nasza bohaterka, była Republikańska akcja społeczno-kulturalna "Maraton Jedności".

- Odwiedziłam wszystkie 15 miast. Każde spotkało nas w szczególny sposób, ale wszędzie - serdecznie, przyjaźnie, gościnnie. Bardzo ciepłe powitanie odbyło się w Witebsku, chociaż ostrzegano nas, że w kulturalnej stolicy Białorusi publiczność jest dość wymagająca. Na całe życie zapamiętam koncerty w warsztatach, w których nie było sceny dzielącej między artystami a publicznością. Wszyscy byliśmy w pobliżu. Ludzie śpiewali, tańczyli - nie wahali się cieszyć tym, co razem robimy. Jestem bardzo wdzięczna za zdobyte doświadczenie - zauważa Aleksandra.
Wielu uczestników zapamiętało piosenkę "Ach, Aleksander!" na wiersze poetki Anny Sieluk.
- Dla mnie ta piosenka jest wyjątkowa. Kiedy Jewgienij Olejnik pokazał jej demo, od razu wiedziałam: to moje! Nagrywałam tę piosenkę, patrząc na portret głowy państwa... Prawdopodobnie dlatego zaśpiewałam szczerze, z duszą - z czystego serca - przyznała artystka i zaśpiewała "Ach, Aleksander, Aleksander, Aleksander! Nasze szczęście, wsparcie i nagroda"…

Sukces tego hitu Aleksandra wyjaśnia w ten sposób: prosta forma i miłe słowa. Ludzie łatwo je zapamiętują i prawie zawsze śpiewają razem.
- Ogromne podziękowania dla Anny Siergiejewnej za słowa i Eugeniusza Olejnika za muzykę - mówi artystka. - To był prawdziwy hit, który śpiewają ludzie!
Zachwyciła nasza bohaterka na "Maratonie Jedności" i jej małą ojczyznę - Homelszczyznę, zwłaszcza Mozyr.
- To miasto jest dla mnie miejscem siły - podkreśla piosenkarka i wspomina, z jaką radością zobaczyła babcię i mamę, które w pierwszym rzędzie oglądały jej występ.
W tym dla nich piosenkarka chciała pokazać się z najlepszej strony. Doskonale wiedziała, że tam, gdzie zaczynała swoją karierę, jesteś oceniany w szczególny sposób.

- Bałam się zemdleć, martwiłam się - wspomina dziewczyna występ w warsztacie w Rafinerii Mozyrskiej. - Przecież zaczęłam śpiewać w Pałacu Kultury Rafinerii Mozyrskiej. Cieszę się, że wszystko poszło serdecznie. "To nasza Sasza!" - mówili jedni. "Odwiedzaj nas częściej!" - zapraszali inni. Po takim spotkaniu chcę wrócić do Mozyrza już z recitalem.
Spotkanie fanów będzie
Aleksandra Mielech zauważa: teraz jej docelową publicznością są widzowie 40+. Ale pracuje nad tym, aby jej piosenki również przemawiały do młodych ludzi. Podczas "Maratonu" wiele się udało. Chłopcy i dziewczęta również chętnie śpiewali i tańczyli. Aleksandra Mielech uczy się umiejętności przyciągania młodzieży od rosyjskiej piosenkarki Mariny Dziewiatowej.
- Jestem bardzo blisko jej twórczości i stylu. W dużej mierze dzięki niej tak bardzo zakochałam się w piosenkach ludowych. Marina Dziewiatowa jest dla mnie idolem. Podoba mi się sposób wykonania Mariny: z jednej strony, bardzo młodzieżowy, z drugiej - zachowane są etniczne tradycje folklorystyczne. Bardzo chciałabym zaśpiewać z nią w duecie - przyznaje rozmówczyni.

Nawiasem mówiąc, w najbliższych planach Aleksandra ma również duet. Nie wymienia jeszcze nazwiska artysty, ale zapewnia: piosenka, którą wykona "z jednym bardzo pięknym artystą, którego wielu zna z jednego projektu telewizyjnego", będzie niesamowita. Planuje kontynuować nagrywanie nowych piosenek i klipów, aby do przyszłego roku przygotować program na recital.
- Chcę się zajmować swoją ulubioną twórczością, pokazywać, że piosenki ludowe są nie tylko piękne, ale także modne. Marzę o nowych utworach i recitalach. Chcę otrzymać tytuł zasłużonej artystki Republiki Białorusi. Myślę, że każdy wykonawca dąży do tego, na co trzeba ciężko pracować - zaznacza Aleksandra Mielech.
Po wzięciu udziału w "Maratonie Jedności" zaczęła być rozpoznawana na ulicy, subskrybenci w sieciach społecznościowych znacznie się zwiększyli, a także komentarze. Jej występy w Tik-Tok zyskują 100 tysięcy wyświetleń.
- Bardzo miło, gdy taksówkarze mnie rozpoznają, ludzie w sklepach, mówią komplementy, dziękują, życzą zdrowia i szczęścia. Wtedy rozumiesz: wszystko nie na próżno! Ludzie naprawdę słuchają moich piosenek, interesują się moją twórczością. Staram się odpowiadać wszystkim, ale nie zawsze to się udaje, ponieważ samodzielnie prowadzę stronę na Instagramie. Jednego dnia zorganizujemy spotkanie fanów - obiecała artystka i przyznała, że lubi życie publiczne.
Tamara MARKINA,
gazeta "7 dni".