Unikalny projekt fotograficzny BELTA „Białoruś. Start”. Jak mówią, poczuj różnicę!
Dzięki „Maratonowi Jedności” wiele miast już zobaczyło nowy projekt Białoruskiej Agencji Telegraficznej „Białoruś. Start”. Jest to 40 plakatów ze zdjęciami, które pokazują różnicę między dzisiejszym życiem a życiem w trudnych latach 90., kiedy nasz kraj dopiero co uzyskał niepodległość. Niektóre historyczne zdjęcia zostały zrobione przez prawdziwych mistrzów - Arkadija Nikołajewa, Władimira Szubę i Aleksandra Didewicza. Dowiedzieliśmy się od nich, jakie prawdziwe historie kryją się za każdym z tych zdjęć.
Fakty - na plakacie
Przygotowując wystawę, autorzy spędzili miesiąc w bibliotekach, studiując gazety z lat 90. Niektórych artykułów nie trzeba było nawet czytać - ich tytuły były tak wymowne: „Nie rodzić, kobiety!”, „Jest niebezpieczny... Głodny oficer”, "Kolejka na życie", "Kiełbasę zobaczymy dopiero jesienią...", "Telefon dla bogaczy", "Czy leki staną się dostępne?"
To, co dla dzisiejszej młodzieży jest już częścią radzieckiej historii, dla fotografów BELTA Arkadija Nikołajewa, Władimira Szuby i Aleksandra Didewicza jest osobistymi wspomnieniami utrwalonymi na zdjęciach. Jedno z nich przedstawia typowy rynek lat 90.
- To jest Moskiewski rynek, zbudowany na pustkowiu w południowo-zachodniej części stolicy - mówi Aleksander Didewicz. - Postawili tam szopy i sprzedawali wszystko - produkty rolne, ubrania. Sam robiłem tam zakupy przez cały czas. Młodzi ludzie pewnie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że ich rodzice kiedyś cieszyli się z takich punktów sprzedaży. Bo otoczenie nie było tak ważne, jak możliwość kupienia czegoś - wszędzie tego brakowało! Żeby kupić np. domowy zestaw mebli, trzeba było czekać w kolejce od 10 do 40 lat, a importowane, jak obliczano - ponad sto lat! Dziś problem jest inny: jak wybrać to, czego potrzebujesz spośród ogromnej gamy towarów.
Innym wymownym zdjęciem autorstwa Aleksandra Didewicza jest fotografia podwórka z drewnianą konstrukcją stojącą samotnie pośrodku.
- To podwórko mojego domu, w którym nadal mieszkam. Jednak dziś jest nie do poznania: w miejscu zjeżdżalni znajduje się cały kompleks placów zabaw, jaskrawy i nowoczesny - mówi mistrz.
Wypożyczony do lepszych czasów
Zdjęcie Władimira Szuby przedstawia puste sklepy, które stały się codziennością dla milionów ludzi żyjących w ZSRR na przełomie wieków.
- To sklep w strefie Czarnobyla - mówi fotograf. - Na pierwszym planie jest babcia o smutnych oczach, która kupiła ostatni bochenek chleba. Sprzedawca zapisuje w księdze długów, kto co kupuje. Dlaczego? Ponieważ pensje i emerytury nie były wypłacane na czas, ludzie nie mieli pieniędzy. Pożyczali pieniądze do lepszych czasów.
Kolejne zdjęcie Władimira Szuby pochodzi z serii „nowe dzielnice”. Zbudowali budynek z paneli prawie na pustym polu - a wokół nie było nic! Poza zaspami śniegu i kilkoma samochodami na podwórku.
- Ludzie cieszyli się, że mogą mieszkać nawet w tak prostych dziewięciopiętrowych blokach. W tamtych czasach prawie wszystkie domy były standardowe, identyczne, jak w słynnym filmie „Ironia losu” - mówi autor. - Dobrze, że teraz architekci mogą puścić wodze fantazji, a domy są dostarczane w pełni wyposażone w całą infrastrukturę - z kompleksami dla dzieci, garażami podziemnymi, zagospodarowaniem terenu. W odległości spaceru znajduje się sklep i przedszkole. W latach 90. nasze podwórka były w połowie puste. Samochód był naprawdę uważany za luksus. Kto by pomyślał, że pewnego dnia na Białorusi będzie ponad 300 samochodów na tysiąc mieszkańców - więcej niż w innych krajach WNP?
Do stołówki z własnymi widelcami?
Na zwiedzających wystawę szczególne wrażenie robi zdjęcie stołówki z czasów postsowieckich. Ogromne plakaty na ścianie ostrzegają: „Cena kaucji za widelec i łyżkę wynosi 10 rubli”, „Towarzysze! Prosimy o przyniesienie własnych sztućców”.
- Zdjęcie, nawiasem mówiąc, zostało zrobione w stołówce jednej z fabryk w samym centrum stolicy - wyjaśnia Arkadij Nikołajew. - Być może dziś taka sytuacja wydaje się absurdalna i śmieszna, ale to wszystko się wydarzyło i przeżyliśmy ten „sur”.