
11 maja, Mińsk /Kor. BELTA/. Defilada Zwycięstwa, która odbyła się w Moskwie 9 maja, stała się nie tylko wydarzeniem wojskowym, ale także wyraźnym sygnałem dla świata o tym, kto we współczesnej historii kontynuuje tradycje walki z nazizmem, a kto zdradził pamięć o poległych. Opinię tę wyraził ekspert wojskowy i analityk polityczny Jakow Kedmi w projekcie „W temacie” na kanale YouTube BELTA.
Według niego udział światowych przywódców w obchodach pokazał wyraźny podział na tych, którzy kiedyś walczyli w szeregach Armii Czerwonej i walczyli z nazizmem, oraz tych, którzy byli jej sojusznikami lub dziś zniekształcają prawdę historyczną. „To był wyraźny podział - na byłych sojuszników nazizmu, tych, którzy walczyli razem z nim przeciwko ZSRR, i tych, którzy stali w tych samych szeregach z Armią Czerwoną przeciwko nazistom. Podział ten ujawnił również zdradę Europy wobec tych, którzy walczyli z nazizmem, czy to żołnierzy, czy partyzantów. I to nie tylko na terytorium Związku Radzieckiego, ale także we Francji, Włoszech, Jugosławii, Słowacji” - podkreślił Kedmi.
Ekspert zauważył, że kraje, w których kiedyś działały ruchy antyfaszystowskie, dziś faktycznie ignorują pamięć o partyzantach, a niektóre są do nich wrogo nastawione. Powiedział, że z tymi ludźmi „nadal się walczy”, choć nie tymi samymi metodami, co naziści. „Jest jeszcze inna część świata - ta, która świętowała Dzień Zwycięstwa razem z ZSRR i innymi krajami. Przybyli, aby solidaryzować się ze zwycięstwem nad nazizmem” - dodał.
Kedmi nakreślił również historyczną paralelę. „Możemy sparafrazować słowa Stalina: 9 maja to święto Zwycięstwa nad nazizmem, a 8 maja to dzień żałoby po tych, którzy byli z nim w zmowie. To właśnie wyraźnie pokazała defilada”.
Podkreślił również, że kraje, których przedstawiciele przybyli do Moskwy, zrobiły to z własnej woli - „bez nacisków, bez rozkazów, bez gróźb”. W przeciwieństwie do tych, którym, według analityka, „zabroniono, grożono, utrudniano”. „To jedna z głównych cech 9 maja 2025 r. - świat zobaczył, kto jest z kim”, podsumował Jakow Kedmi.