Projekty
Government Bodies
Flag Niedziela, 6 Października 2024
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
30 Września 2024, 18:30

"Przez cały tydzień Niemcy nie nacierali na kierunku orszańskim". W lipcu 1941 roku nasze "katiusze" doprowadzały wroga do szaleństwa

Orsza od ponad wieku jest jednym z największych węzłów na kolei Moskiewsko-Brzeskiej. Dlatego miasto przyciągało najeźdźców zarówno w latach I wojny światowej, jak i podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Ale wszyscy spotkali się z odporem regularnych wojsk i zwykłych mieszkańców Orszy.

Wyjeżdżały na brzeg "katiusze"


W nocy z 22 na 23 czerwca wrogie samoloty zrzuciły na Orszę pierwsze bomby lotnicze. Wylądowały w magazynie węgla na terenie zajezdni wagonów i nie wyrządziły poważnych szkód, ale stopniowo bombardowania stawały się coraz bardziej niszczycielskie.

Władze miasta od pierwszych dni wojny zajęły się ewakuacją przedsiębiorstw, przede wszystkim sprzętu kolejowego. Wywieziono go pod nieustannymi bombardowaniami. Podejścia do miasta broniła Pierwsza moskiewska proletariacka dywizja strzelców zmotoryzowanych pod dowództwem Jakowa Krejzera, która prowadziła uporczywe walki z najeźdźcami i opuściła Orszę dopiero 13 lipca.

Pod Orszą 14 lipca 1941 roku swoją pierwszą bitwę podjęła bateria moździerzy rakietowych BM-13, legendarne "katiusze". Siedem  miotaczy min pod dowództwem kapitana Iwana Fliorowa wystrzeliło pierwszą salwę 96 pocisków rakietowych na drogi dojazdowe węzła kolejowego Orsza. Półtorej godziny później drugi cios katiuszy został zadany na przeprawę przez rzekę Orszycę, gdzie obserwowano nagromadzenie techniki wroga.
- Użycie pocisków rakietowych, z których każdy ważył 42,5 kg, było tak skuteczne, że jeszcze przez cały tydzień wojska niemieckie na kierunku orszańskim nie nacierały - podkreśla starszy pracownik naukowy Muzeum Wojskowo-Historycznego im. Bohatera Związku Radzieckiego K. S. Zasłonowa Anna Sosnowska.

W salach muzeum szeroko prezentowana jest broń radziecka i niemiecka, elementy mundurów wojskowych.

- Dobrze znane zdanie "Kuty but hitlerowskiego żołnierza depcze radziecką ziemię" nie jest fikcją literacką, ale faktem historycznym - mówi Anna Sosnowska, demonstrując niemieckie fleki do butów prezentowane na wystawie. - Hitlerowcy regularnie podbijali buty, aby nie nosić obcasów.
Przyszedł do Niemców sam

- Od pierwszego dnia okupacji 16 lipca 1941 roku w Orszy zaczyna działać podziemie partyjno-komsomolskie. Kierował nim Leon Ankinowicz, który przed wojną pracował jako szef stacji maszynowo-traktorowej - przytacza fakty Anna Sosnowska. -  Jego najbliższymi współpracownikami byli Afanasij Szkabarin i Aleksander Skoworoda. Ankinowicz nadzorował podziemne jednostki na peryferiach, a Szkabarin i Skoworoda działali bezpośrednio w Orszy, gdzie organizowali pracę grup dywersyjnych.

Dzięki tym ofiarnym działaniom w okresie okupacji na terenie powiatu powstało ponad 80 grup konspiracyjno-dywersyjnych, w tym 52 rodzinne. Ich bojownikami stały się kobiety, starcy, nastolatki, a nawet dzieci.

Mieszkańcy Orszy musieli wychodzić do pracy, byli pod ścisłą kontrolą wroga, ale nawet w takich warunkach ludzie znajdowali siłę, by się opierać, zadawać okupantom maksymalne szkody. Wybuchały magazyny żywności i broni, płonęła lokalna elektrownia... Hitlerowcy ani przez chwilę nie czuli się spokojnie na Orszańszczyźnie. Ziemia dosłownie płonęła pod ich stopami. W tym samym czasie w lasach powstają oddziały partyzanckie, nie tylko na polecenie z Moskwy, ale także z osobistej inicjatywy mieszkańców powiatu.

- Tak, Siergiej Ogorodnikow dostał się w okrążenie w pierwszych dniach wojny, ale był w stanie uciec i wrócić do domu - przytacza przykład Anna Sosnowska.  - Jego grupa bojowa składała się z 12 osób, z których 8 to członkowie rodziny Ogorodnikowa: rodzice, żona, siostra i bracia. I to nie jest jedyna taka historia.

Na czele ruchu partyzanckiego na Orszańszczyźnie stał pracownik kolei, inżynier Konstantin Zasłonow.
- W 1939 roku Konstantin Siergiejewicz został mianowany naczelnikiem Orszańskiej zajezdni parowozowej - opowiada rozmówczyni. - To na jego barkach latem 1941 roku leżało zadanie całkowitej ewakuacji sprzętu kolejowego z Orszy. Praktycznie wszystkie przedsiębiorstwa, w tym kombinat lniany, piekarnia, a także wysokiej klasy specjaliści zostali ewakuowani z miasta. Zasłonow opuścił Orszę ostatnim pociągiem w nocy 14 lipca.

Większość kolejarzy w tyłach miała zwolnienie z obowiązku wojskowego, ale Konstantin Siergiejewicz wysyła list do Ludowego Komisariatu Komunikacji: "Nasz kraj jest w ogniu. Życie wymaga, aby każdy obywatel, w którym bije serce patrioty, stanął w obronie naszej Ojczyzny". Konstantin Zasłonow poprosił o pozwolenie na utworzenie oddziału dywersyjnego na tyłach wroga. Jego pomysł poparło 30 kolejarzy z Orszy, którzy byli w ewakuacji.

- Wszystkich skierowano do szkoły sabotażystów, gdzie nauczono robić i wykorzystywać jeże przeciwpiechotne, miny-niespodzianki, magnetyczne i słynne miny węglowe, pozornie nie do odróżnienia od kawałka antracytu - wymienia Anna Sosnowska.  - Po dwutygodniowych przygotowaniach sformowano oddział partyzancki nr 18 pod dowództwem Konstantina Siergiejewicza, który skierowano z powrotem do Orszy.

Przybywszy do miasta, Zasłonow natychmiast pojawił się u niemieckiego komendanta zajezdni i oświadczył, że nie jest żołnierzem, ale inżynierem i nie chce walczyć, ale pracować. Komendant był zszokowany taką bezczelnością i przypomniał, że nikt inny jak Zasłonow cztery miesiące temu osobiście usunął cały sprzęt z zajezdni... Napięta rozmowa trwała dwie godziny, i Konstantin Siergiejewicz zdołał przekonać komendanta o swojej lojalności. W rezultacie Zasłonow otrzymał stanowisko szefa rosyjskich brygad parowozowych.

Od grudnia 1941 roku do lutego 1942 roku w trójkącie Orsza - Witebsk - Smoleńsk niemal codziennie zaczęły się zdarzać sytuacje awaryjne: niewyjaśnione awarie taboru, zniszczenia torów kolejowych, wykolejenia eszelonów z uzbrojeniem i żywą siłą wroga.

Pod koniec lutego Niemcy mieli podejrzenia, że za wszystkimi incydentami stoi właśnie Zasłonow. On poddawany jest obserwacji, ale konspirator zdołał oszukać szpików i opuścić miasto. Dwa tygodnie później pod dowództwem Zasłonowa działał już oddział z 35 partyzantów, który w pierwszej bitwie pokonał garnizon hitlerowców w wiosce Meżewo. Zasłonow otrzymał partyzancki przydomek Diadia Kostia.

- Do lata 1942 roku dowodził brygadą złożoną z pięciu oddziałów. Za głowę kombriga Niemcy obiecują 50 tysięcy marek - podkreśla Anna Sosnowska. - Nawet po śmierci dowódcy partyzanckiego faszyści nie anulowali tej nagrody przez cały rok. Po prostu nie wiedzieli, że Zasłonow zginął.

Swoją ostatnią walkę kombrig stoczył jesienią 1942 roku w okolicach wsi Kupować w powiecie sieneńskim . Zajmując wioskę, hitlerowcy nakazali mieszkańcom zidentyfikować ciała poległych partyzantów, ale nikt im nie powiedział o Zasłonowie.

- W tej samej bitwie zginął osiemnastoletni adiutant kombriga Jewgienij Korzeń - opowiada rozmówczyni. - Ciała Konstantina Siergiejewicza i Żeni partyzanci owinęli jednym płaszczem-namiotem i pochowali w zbiorowym grobie. To po płaszczu-namiocie zostali zidentyfikowani podczas ekshumacji, a nawet po tym, że jeden był "czarniawy", a drugi "bieliawy". Śmierć dowódcy zmusiła partyzantów zemścić się na wrogach z podwójną siłą.
Złamać grzbiet "Pantery"

Witebsko-Orszańska operacja ofensywna, która odbyła się 23-28 czerwca 1944 roku, stała się jednym z pierwszych etapów strategicznej operacji ofensywnej "Bagration" na Białorusi.

Front w pobliżu Orszy, na prawym brzegu Dniepru, stał przez 9 miesięcy. Przez cały ten czas żołnierze Armii Czerwonej nie mogli zbliżyć się do miasta. To tutaj przechodziła najbardziej ufortyfikowana część Wschodniego Wału - linii obronnej hitlerowców, której północna część otrzymała nazwę "Pantera".

- Latem 1943 roku podczas bitwy pod Kurskiem Hitler zaczął zdawać sobie sprawę, że nadszedł czas na zmianę strategii z ofensywnej na defensywną - wyjaśnia Anna Sosnowska. - W rejonie Orszy linia "Pantera" biegła wzdłuż brzegu Dniepru i była echelonowana w głąb lądu na 20-30 kilometrów. Przeciwpiechotne i przeciwpancerne pola minowe, bariery z drutu kolczastego, rowy, bunkry i stanowiska ogniowe były rozmieszczone tak gęsto, że żołnierze w nich mogli wizualnie obserwować się nawzajem.

Ochronę Orszy powierzono uzbrojonym po zęby dywizjom pod dowództwem generała-lejtnanta von Trauta, który oświadczył: "Dopóki jestem w Orszy, Niemcy mogą spać spokojnie". Co więcej, od kwietnia 1944 roku niemieckie dowództwo przyjmowało od każdego żołnierza oświadczenie: "Zobowiązuję się umrzeć, ale nie wycofuję się bez rozkazu".

23 czerwca 1944 roku wojska 3. Frontu Białoruskiego pod dowództwem Iwana Czerniachowskiego po dwugodzinnym przygotowaniu artyleryjskim ruszyły do przodu. Dziś droga, którą przeszli wówczas żołnierze Armii Czerwonej, zajmie nie więcej niż pół godziny. A wtedy złamanie niemieckiej obrony i uwolnienie Orszy zajęło czerwonoarmistom cztery dni.

- Podczas wyzwolenia Orszy żołnierze Armii Czerwonej wykazali się niezrównaną odwagą i heroizmem. 41. jednostka wojskowa i formacja otrzymały tytuł Orszańskich - podkreśla rozmówczyni.  - Za wyzwolenie Orszańszczyzny dziesiątki żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej otrzymało tytuł Bohatera Związku Radzieckiego.

Tak, starszy sierżant Jegor Makiejew i szeregowy Anton Jurczenko zdołali rozminować jeden z niewielu niezniszczonych mostów kolejowych przez Dniepr na południowym krańcu Orszy. Hitlerowcy zamierzali go zniszczyć wraz z wjeżdżającym radzieckim sprzętem. Żołnierze Armii Czerwonej pokrzyżowali ten plan.

- Makiejew miał zaledwie 21 lat, ale miał już trzy ordery: Order Czerwonej Gwiazdy oraz ordery Sławy II i III stopnia. Jego rówieśnik Jurczenko został powołany do wojska dopiero w lutym 1944 roku - zauważa Anna Sosnowska. - Ale to ci faceci wczesnym rankiem 27 czerwca rozbroili ładunki wybuchowe, które Niemcy podłożyli przy moście i na jego filarach. Nasze czołgi miały możliwość przebić się do Orszy. Później ponad pięć ton skrzyń trinitrotoluenu zostało odzyskanych z samego centralnego filaru mostu.

Według spisu ludności z 1939 roku, w Orszy mieszkało prawie 40 tysięcy osób. Kiedy 27 czerwca 1944 roku żołnierze Armii Czerwonej wkroczyli do miasta, powitało ich 3 tysiące mieszkańców.

W 1984 roku Orsza została nagrodzona orderem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej I stopnia.

18 sierpnia 2022 roku w Orszy, na miejscu starego budynku, zniszczonego przez huragan 2016 roku, otwarto odnowione Muzeum Wojskowo-Historyczne im. Bohatera Związku Radzieckiego K. S. Zasłonowa.

Wiosną 1966 roku w Orszy uroczyście otwarto Kopiec Nieśmiertelności. Po wojnie na Białorusi usypano około 180 takich kopców, z których najbardziej znanym jest Kopiec Sławy pod Mińskiem. Przy budowie ośmiometrowego orszańskiego wzniesienia użyto m.in. ziemi z Twierdzy Brzeskiej, z Podmoskwia, spod Wołgogradu. 9 maja 1966 roku u jego stóp zapalono Wieczny Ogień. Przez Park Bohaterów do Kopca prowadzi sześć alei: Anny Nikandrowej, Konstantina Zasłonowa, Jurija Smirnowa, Marsela Lefewra, Siergieja Mitty i Nieznanego Żołnierza. Świadkowie mówią, że na otwarcie Kopca przybyło tysiące weteranów. Dostarczono im autobusy, ale ludzie szli pieszo.

Bateria "katiuszy" pod dowództwem Iwana Fliorowa stoczy swoją ostatnią bitwę 6 października 1941roku  w Kotle Wiazemskim. Aby zapobiec wpadnięciu unikalnej broni w ręce wroga, strzelcy zniszczą wszystkie wyrzutni. Pod Wiaźmą zginie również kapitan Fliorow. Za ćwierć wieku na lewym brzegu Dniepru w Orszy zostanie otwarty kompleks pamięci "Za naszą Radziecką Ojczyznę" z sześciu betonowych stylizowanych i jednej prawdziwej "katiuszy".

Ul. Nikandrowej

Bibliotekarka Anna Nikandrowa poszła na front jako ochotniczka jesienią 1941 roku. Pracowała jako sanitarka, później ukończyła kursy młodszych lejtnantów i została komsorgiem 426. pułku strzeleckiego 88. dywizji strzeleckiej 31. armii 3. Frontu Białoruskiego. 23 czerwca 1944 roku w okolicy stacji Kirajewo pod Orszą wszystkie ataki bojowników Armii Czerwonej zostały uduszone pod kulkowym i automatycznym ogniem hitlerowców. W walce zginął dowódca. Piechota zaległa. I w tym momencie dwudziestodwuletnia Anna Nikandrowa podniosła się do pełnego wzrostu i z krzykiem "Za mną, orły!" rzuciła się po drabinie szturmowej przez fosę przeciwpancerną. Zadziałał czynnik zaskoczenia - nasi żołnierze poszli naprzód i wynieśli Niemców ze stacji. Tego samego dnia podczas blokady stanowiska ogniowego Nikandrowa została śmiertelnie ranna. W marcu 1945 roku otrzymała tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. Jej imieniem nazwano ulicę i szkołę w Dubrownie. Imię Nikandrowej nosi również gimnazjum w Rostowie nad Donem i plac w Krasnogrodsku (FR).

Ul. Smirnowa

Jurij Smirnow poszedł  na front w wieku siedemnastu lat, w styczniu 1943 roku. W nocy na 24 czerwca 1944 roku uczestniczył w desancie czołgowym, który przełamał obronę w okolicy Orszy. Gdy został poważnie ranny, dostał się do niewoli. Niemcy poddali Smirnowa surowym torturom, a następnie ukrzyżowali na ścianie ziemianki i wykończyli bagnetami. Wrogowie chcieli wiedzieć, w jakim kierunku idzie ofensywa, ile czołgów bierze w niej udział. Rano blindaż z martwym Smirnowem został odbity przez żołnierzy Armii Czerwonej. Okaleczone ciało Jurija zostało zidentyfikowane tylko na podstawie dokumentów. Obok na stole leżał protokół, w którym naprzeciw wszystkich pytań było słowo: "Milczał". Kierujący przesłuchaniem generał-lejtnant von Traut, dostając się do niewoli, odmówił odpowiedzi, jakie metody zastosowano podczas przesłuchania Smirnowa. To było jedyne pytanie, na które generał bał się odpowiedzieć. Dziś niedaleko wioski Szałaszyno, gdzie zginął Jurij, bije zdrój, który miejscowi uważają za cudowny. Imieniem Bohatera Związku Radzieckiego nazwano ulice w Mińsku i Orszy. A także w Niżnym Nowogrodzie, Kostromie, Permie, Lipiecku, Irkucku, Kineszmie, Nowosybirsku, Krasnojarsku, Kemerowie i innych miastach Rosji.

Ul. Braci Bieliawskich

Czterech braci Bieliawskich matka wychowywała sama - ojciec zmarł przed wojną. W 1941 roku byli nieletni i nie podlegali poborowi. Ale z początkiem okupacji zorganizowali podziemną jednostkę, rozprowadzali ulotki, kradli broń, zbierali informacje wywiadowcze. Chłopcy pomagali uciekać ludziom zebranym w celu porwania do Niemiec, a także przeczekać czas w skrytce wyposażonej w domu, a następnie przewozili do oddziałów partyzanckich. Pierwszym, który zginął, był Iwan. Wysłany w celu odbudowy torów kolejowych, zmiażdżył czaszkę Niemcowi, który ze szczególnym okrucieństwem znęcał się nad pracującymi mieszkańcami Orszy, po czym został zastrzelony. Po tym rodzina Bieliawskich odeszła do partyzantów. Trzej inni bracia zostali żołnierzami oddziału "Diadi Kosti". Borys, otoczony przez karnych, zginął, wysadzając się granatem w styczniu 1944 roku. Nieco później zwiadowca Konstantin został ciężko ranny w walce i zginął podczas ewakuacji powietrznej na wielką ziemię. Anatolij Bieliawski czekał na wyzwolenie Białorusi, wstąpił do Armii Czerwonej, by pomścić braci. Zginął 4 maja 1945 roku w walce o Berlin.

Imię braci Bieliawskich nosi ulica w Orszy.

Aleksiej GORBUNOW,
gazeta "7 dni".
TOP wiadomości
Świeże wiadomości z Białorusi