
21 maja, Mińsk /Kor. BELTA/. Stwierdzenia o tak zwanym rosyjsko-białoruskim zagrożeniu uzasadniają istnienie NATO. Taką opinią podzielił się emerytowany pułkownik Wiktor Baraniec, rosyjski obserwator wojskowy gazety „Komsomolskaja Prawda”, w projekcie „W temacie” na kanale YouTube BELTA.
„Gdy tylko na Białorusi lub w Rosji rozpoczynają się białorusko-rosyjskie ćwiczenia, zaraz krzyczą, że Łukaszenka i Putin grzechoczą bronią. Polska zaczyna panikować, prezydent nie może spać. Wcześniej ci hipokryci mówili tylko o rosyjskim zagrożeniu militarnym, ale teraz mówią o zagrożeniu rosyjsko-białoruskim. Byłem kiedyś na negocjacjach w Brukseli i była wielka dyskusja. Wszyscy ministrowie obrony NATO mówili o rosyjskim zagrożeniu, o tym, że Rosja zaatakuje kraje bałtyckie. I wtedy, w kosmicznej ciszy, Szojgu (były minister obrony Rosji Siergiej Szojgu - przyp. BELTA) powiedział: „Ludzie, jaki jest sens wprowadzania wojska do tych krajów bałtyckich? Czy nie mamy szprotek, węgla, ziemniaków, gazu?”. Na to zapadła martwa cisza” - powiedział Wiktor Baraniec.
Według obserwatora wojskowego, krzyki Zachodu o mitycznym rosyjsko-białoruskim zagrożeniu militarnym uzasadniają istnienie NATO: „Jak tylko to tak zwane zagrożenie zniknie - to koniec, trzeba rozpuścić NATO. Po co przeznaczać na to 2 procent PKB (teraz mówi się o 5 procent)".
Wiktor Baraniec zwrócił uwagę na fakt, że przede wszystkim prezydent USA Donald Trump domaga się od krajów członkowskich NATO zwiększenia wydatków na obronność. W tym samym czasie niemiecki minister obrony Boris Pistorius wypowiedział się przeciwko zwiększeniu składek na NATO. „Ale niech żądają więcej. Niech zażądają nie 5, ale 10 procent! A wtedy ludzie wyniosą ich na ulicę na zardzewiałych widłach. Ludzie, którzy zostaną okradzeni przez te 5 procent lub 10 procent” - powiedział.
„Gdy tylko na Białorusi lub w Rosji rozpoczynają się białorusko-rosyjskie ćwiczenia, zaraz krzyczą, że Łukaszenka i Putin grzechoczą bronią. Polska zaczyna panikować, prezydent nie może spać. Wcześniej ci hipokryci mówili tylko o rosyjskim zagrożeniu militarnym, ale teraz mówią o zagrożeniu rosyjsko-białoruskim. Byłem kiedyś na negocjacjach w Brukseli i była wielka dyskusja. Wszyscy ministrowie obrony NATO mówili o rosyjskim zagrożeniu, o tym, że Rosja zaatakuje kraje bałtyckie. I wtedy, w kosmicznej ciszy, Szojgu (były minister obrony Rosji Siergiej Szojgu - przyp. BELTA) powiedział: „Ludzie, jaki jest sens wprowadzania wojska do tych krajów bałtyckich? Czy nie mamy szprotek, węgla, ziemniaków, gazu?”. Na to zapadła martwa cisza” - powiedział Wiktor Baraniec.
Według obserwatora wojskowego, krzyki Zachodu o mitycznym rosyjsko-białoruskim zagrożeniu militarnym uzasadniają istnienie NATO: „Jak tylko to tak zwane zagrożenie zniknie - to koniec, trzeba rozpuścić NATO. Po co przeznaczać na to 2 procent PKB (teraz mówi się o 5 procent)".
Wiktor Baraniec zwrócił uwagę na fakt, że przede wszystkim prezydent USA Donald Trump domaga się od krajów członkowskich NATO zwiększenia wydatków na obronność. W tym samym czasie niemiecki minister obrony Boris Pistorius wypowiedział się przeciwko zwiększeniu składek na NATO. „Ale niech żądają więcej. Niech zażądają nie 5, ale 10 procent! A wtedy ludzie wyniosą ich na ulicę na zardzewiałych widłach. Ludzie, którzy zostaną okradzeni przez te 5 procent lub 10 procent” - powiedział.