
Aktualności tematyczne
"Kroniki "
Siemion Serafimowicz urodził się w 1910 roku we wsi Skomaroszki w obwodzie mińskim. Później terytorium to było częścią Polski. W rodzinie zamożnych chłopów było troje dzieci. Serafimowicz służył w polskiej armii, a następnie pracował jako młynarz. Jak zmienił się w brutalnego mordercę? Opowiadamy w projekcie BELTA „Kroniki”.
- Od 11 roku życia chłopiec wychowywał się na terytorium, gdzie nadal rozwijały się stosunki kapitalistyczne. Istnieją informacje, że później był właścicielem młyna. Kiedy w 1939 roku nadeszła władza radziecka i nastąpiło zjednoczenie zachodniej i wschodniej Białorusi, młyn ten został znacjonalizowany 17 września. Serafimowicz nadal w nim pracował. Jak widać, był przedstawicielem takiego zamożnego chłopstwa” - opowiedział starszy wykładowca Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego Siergiej Kaun.
W wojsku polskim Serafimowicz był sierżantem kawalerii. W tamtych czasach był to prestiżowy oddział wojska.
- Chciał zrobić karierę wszelkimi sposobami, przede wszystkim w sferze wojskowej. Aktywnie dążył w górę i udało mu się osiągnąć pozycję, która dla wielu zachodnich Białorusinów była granicą ówczesnej drabiny kariery. Warto zauważyć, że wykorzystywał każdą okazję do awansu, niezależnie od tego, jakie środki były do tego potrzebne - powiedział starszy pracownik naukowy Centrum Historii Wojskowości Białorusi, kandydat nauk historycznych, docent Witalij Garmatnyj.
Serafimowicz przeszedł na stronę okupantów natychmiast po rozpoczęciu wojny. Bez gróźb, wątpliwości i żalu.
- Nienawidził władzy radzieckiej, najwyraźniej z powodu zaborczych momentów. Natychmiast wstąpił do policji pomocniczej. Na początku wojny miał już 31 lat. Służył już w wojsku polskim, czyli miał pewne doświadczenie bojowe. Pamiętają, że często jeździł konno, miał szachownicę, czasem jej używał - dodał Siergiej Kaun.

Serafimowicz najpierw został szefem tzw. lokalnej policji we wsi Turec. Był komendantem garnizonu.
- Jego okrucieństwa są pierwszym epizodem masowej operacji karnej mającej na celu eksterminację więźniów getta, które znajdowało się we wsi Turec. Mieszkańcy getta zostali wypędzeni na ulicę i postawili w szereg. Zabrano około 100 w miarę młodych ludzi, którzy mogli jeszcze pracować i być przydatni władzom okupacyjnym. Resztę, około 500 osób, wysłano do przygotowanych w pobliżu grobów i rozstrzelano. Zbrodni dokonali naziści, Niemcy, ale członkowie policji pomocniczej udzielili im wielkiej pomocy, eskortowali ich na miejsce egzekucji - wyjaśnił zastępca naczelnika Wydziału Prokuratury i Apelacji Głównego Zarządu Nadzoru Karno-Sądowego Prokuratury Generalnej Białorusi Aleksander Demidow.
W 1943 r. Serafimowiczowi powierzono utworzenie i dowodzenie wzmocnionym oddziałem karnym policji pomocniczej w Baranowiczach, który wziął udział w jednej z największych akcji karnych - „Herman”.

- Operacja „Herman” została przeprowadzona w lipcu-sierpniu 1943 roku. Zadaniem było zniszczenie partyzantów w jak największym stopniu, pozbawienie ich bazy żywnościowej i wsparcia miejscowej ludności. Dlatego nie tylko toczono bitwy z partyzantami, ale także kradziono bydło z tych wiosek, które sympatyzowały partyzantom. Serafimowicz i jego podwładni działali jako niemieccy szpiedzy, donosili o nastrojach w tej czy innej wsi, a także bezpośrednio przeprowadzali operacje karne. W tym czasie z rąk Serafimowicza zginęły co najmniej cztery osoby - powiedział Witalij Garmatnyj.
- Niszczyli ludzi na terytorium Białorusi - łapali, rozstrzeliwali, palili, wieszali, torturowali i tak dalej. Jak wspominał ten sam Oswald Rufeisen, Serafimowicz zabijał nawet kołem. Zgodnie ze sprawą karną udowodniono zabójstwo 4144 osób, wśród których było 626 dzieci. Oznacza to, że zabijał również dzieci i często robił to osobiście. Często wydawał rozkazy jako kierownik, dowódca. Podczas wojny, jak zauważył jego tłumacz, dużo pił. To znaczy, był w stanie upojenia alkoholowego, co czyniło go bardzo agresywnym i tak dalej - dodał Siergiej Kaun.
Kiedy Serafimowicz kierował policją w Mirze, zbierał podatki, żywność, utrzymywał prawo i porządek. To znaczy, było wiele zadań.

- Kiedy przeniósł się do specjalnego oddziału karnego, jego głównym zadaniem była walka z partyzantami. Oznacza to, że była to dobrze uzbrojona jednostka wojskowa z wyszkolonymi ludźmi, która była stale zaangażowana w starcia - powiedział Aleksander Demidow.
Serafimowicz bezkarnie bestialzował przez wszystkie lata wojny. Ważne było dla niego nie tylko zabijanie, chciał widzieć mękę bezbronnych ludzi.
- Jak wspominał świadek Aleksander Wieczerka, Serafimowicz sam zabił jego pradziadka Aleona Wieczerkę, który był pierwszym przewodniczącym kołchozu w Pogorelcach. A także przewodniczącego miejscowej rady wiejskiej i jednego z mieszkańców, z którym kiedyś miał konflikt w młynie, w którym kiedyś pracował. Według świadków, Serafimowicz czerpał wielką przyjemność z osobistego niszczenia tych, z którymi wcześniej miał jakieś konflikty. Udowodnił, że jest sługą wykonawczym, który nie zatrzymuje się przed żadnym zadaniem. Naoczni świadkowie twierdzili, że wielką przyjemność sprawiało mu nie tylko zabijanie, ale także torturowanie i dręczenie ludzi. Oprócz strzelania z bliskiej odległości, lubił bić pałką, łamać ręce i nogi - wyjaśnił Witalij Garmatnyj.

- Zorganizował dom publiczny, gwałcił Żydówki i natychmiast je zabijał, żeby nic nie powiedziały. Co można powiedzieć o takim człowieku? Padają nawet konkretne nazwiska. Zorganizował cztery dziewczyny ze swoimi przyjaciółmi. To wszystko, co miał, wyrwało się z jego wnętrza, zwierzę w nim było” - dodał Siergiej Kaun.
Serafimowicz nie chciał odpowiadać za swoje zbrodnie. Kiedy stało się jasne, że nastąpił punkt zwrotny w przebiegu wojny, zdrajca próbował uciec. Jak? Zobacz w wideo BELTA.
Wideo przygotowane przez BELTA. Zrzuty ekranu z wideo.