Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Faszyzmu to nie tylko data w kalendarzu, ale kolejna okazja do głębokiej refleksji nad tragicznymi kartami historii. Wspominamy okrutne zbrodnie przeciwko ludzkości i cenę, jaką nasi przodkowie musieli zapłacić za spokojne niebo nad ich głowami. Aby dowiedzieć się, jak dziś zachowuje się pamięć o ważnych kartach historii, korespondent BELTA rozmawiał z Kuźmą Kozakiem, kandydatem nauk historycznych, profesorem nadzwyczajnym Wydziału Historii Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego.
- Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Faszyzmu to ważna data nie tylko dla Białorusi, ale i dla całego świata. Jak aktywnie jest dziś zachowywana pamięć o zbrodniach reżimu faszystowskiego w naszym kraju i za granicą?
- Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Faszyzmu, przyjęty w latach 60. ubiegłego wieku na szczeblu ONZ, jest skierowany do społeczności światowej i ma szczególne znaczenie. Wcześniej istniały formy potępienia faszyzmu, takie jak proces norymberski, ale tak szerokie, obejmujące nie tylko uczestników wydarzeń II wojny światowej, ale całą społeczność światową, pojawiło się właśnie w latach 60-tych XX wieku. A już w XXI wieku ustanowiono Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu.
Istnieją jednak pewne osobliwości. Są kraje, które najbardziej ucierpiały z powodu polityki faszyzmu i nazizmu. Przede wszystkim dotyczy to Białorusi. Zginęła tam co trzecia osoba. Palono wsie, przeprowadzano operacje karne, tworzono miejsca masowej eksterminacji. Na przykład, według najnowszych danych, w jednym z takich miejsc - obozie zagłady „Trosteniec” - zgładzono 546 tysięcy osób.
Polityka państwowa Białorusi ma na celu przestrzeganie norm prawnych w odniesieniu do pamięci o tych ofiarach. Przyjęto ustawę „O ludobójstwie narodu białoruskiego”, realizowane są państwowe programy utrwalania pamięci. Ale jeśli wyjdziemy poza nasze państwo, które konsekwentnie realizuje takie działania, z pewnością zobaczymy zróżnicowany obraz. Oczywiście międzynarodowe potępienie faszyzmu jest obecne, ale w ostatniej dekadzie coraz więcej państw europejskich nie uczestniczy w potępianiu faszyzmu lub swoimi rezolucjami zaprzecza jego istnieniu - zwłaszcza w czasie II wojny światowej. Liczba takich krajów rośnie. Obecnie we wspólnocie jest ponad 50 państw, które swoimi działaniami przeciwstawiają swoje stanowisko społeczności światowej, a przede wszystkim byłym republikom radzieckim. Poza tym w Europie ostatnio niszczy się miejsca pamięci, likwiduje pomniki, pisze się historię na nowo w tym zakresie. Dlatego to prawdopodobnie Białoruś będzie wysyłać sygnały do innych krajów, że faszyzm jest bardzo niebezpieczny, gdy odzyska swoją siłę.
- W naszym kraju robi się wiele, aby zachować pamięć o tych, którzy ucierpieli podczas wojny, jakie działania uważa Pan za najbardziej skuteczne?
- Przede wszystkim jest to tworzenie miejsc pamięci ofiar faszyzmu. Ze wszystkich krajów europejskich Białoruś ma ich najwięcej. Wynika to z faktu, że największe strategiczne operacje wojskowe miały miejsce w 1941 i 1944 roku na terytorium naszego kraju. Według najnowszych danych Prokuratury Generalnej Białorusi na naszym terytorium spalono w całości lub w części 12646 osiedli, dlatego bardzo ważne jest, aby zwrócić na to uwagę.
Na przykład pomnik w Chatyniu ucieleśnia symboliczny obraz spalonych wsi. Ważne jest pojawienie się kompleksu memorialnego „Twierdza Brzeska - Bohater” oraz historyczno-dokumentalnych kronik miast i obwodów Białorusi „Pamięć”, opracowanie tras do miejsc chwały wojskowej i robotniczej. Wydaje się, że zrobiono tak wiele. Jednocześnie, jeśli spojrzymy na publikacje związane z tematyką II wojny światowej, na pierwszym miejscu znajduje się ruch partyzancki, a ludobójstwo jest gdzieś na trzecim lub czwartym miejscu.
Kiedy porównujemy kulturę pamięci w naszym kraju i w krajach Europy Zachodniej, powinniśmy pamiętać, że faszystowski reżim okupacyjny podczas II wojny światowej na ich terytorium - w Danii, Francji, Luksemburgu - był inny niż ten ustanowiony u nas. Najbardziej brutalny przejaw faszyzmu obserwowano właśnie na naszej ziemi podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. I przez same straty, i przez warunki i formy przetrzymywania jeńców.
W Masiukiwszczynie w obozie „Stalag 352” z zimna, głodu i chorób zmarło 80 tysięcy ludzi. Nawet ich nie rozstrzeliwano ani nie zabijano, tylko doprowadzano do takiego stanu. Używano też maszyn torturujących. Mechanizm pracował dzień i noc w kierunku Mińsk - Trostieniec - Błagowieszczyna.
- Jeśli mówimy o przekazywaniu pamięci pokoleniom, które nie zaznały lat wojny, to na ile jest to skuteczne i w jakim kierunku powinniśmy iść?
- Teraz jest okres postpamięci, kiedy zaczynamy żyć bez świadków, tj. bez weteranów, którzy widzieli te straszne wydarzenia, bez ofiar, które przeżyły w obozach koncentracyjnych, zwłaszcza w obozach zagłady. Musimy więc zwrócić uwagę na mechanizmy przekazywania pamięci historycznej. Należy zauważyć, że w naszym państwie wzmocnienie w tym kierunku jest widoczne od 2020 roku. Szczególnie aktywna jest Prokuratura Generalna Białorusi, która wszczęła postępowanie w sprawie ludobójstwa narodu białoruskiego podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i poszukuje sprawców. Prowadzi również masowe badania nie tylko ofiar, ale także żyjących świadków. Szereg informacji, które się dzięki temu pojawią, prawdopodobnie stanie się podstawą późniejszej pracy młodych ludzi z dokumentami. Wiele dokumentów na ten temat jest obecnie przechowywanych w Narodowym Archiwum Białorusi i można zauważyć, że większość publikacji na ten temat pochodzi z tej instytucji.
Ważne jest również wykorzystanie faktów historycznych w systemie edukacji. Na przykład dziś nasze uniwersytety oferują kursy na temat Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w kontekście II wojny światowej. Wczoraj prowadziłem zajęcia na ten temat dla studentów drugiego roku. Rozmawialiśmy o Dniu Pamięci i przypomnieliśmy sobie, kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się z pojęciem ofiary z polityki faszyzmu. To satysfakcjonujące i znaczące, że nasi młodzi studenci i członkowie powojennego pokolenia, którzy prawie nigdy nie spotykają już weteranów, są świadomi zarówno głębi samego dnia, jak i odpowiedzialności, która spoczywa na ich barkach.
Pierwszy podręcznik do prowadzenia takich kursów pojawił się w 2004 roku. Nasze doświadczenie jest wykorzystywane przez inne kraje WNP, przede wszystkim przez naszych kolegów i przyjaciół z Federacji Rosyjskiej. W szkołach i w systemie szkolnictwa wyższego taki kurs szczegółowo i kompleksowo zajmuje się różnymi problemami: linią frontu, oporem partyzanckim, ludobójstwem i kulturą pamięci.
W tej panoramie bardzo dobrze sprawdzają się również wizyty w miejscach pamięci. Dlatego już uzgodniliśmy ze studentami, że w ramach naszych seminariów będziemy odwiedzać takie miejsca i prowadzić dialog na temat tego, co się tam wydarzyło. Dowiemy się, czy niektóre dokumenty i nazwiska są nam znane. W dialogu wezmą udział historycy i młodzi ludzie. Znalezienie odpowiedzi na pytania zachęci studentów do wykonania tej samej pracy w miejscu, w którym mieszkają, a ostatecznie będą zbierać materiały związane z historiami swoich rodzin.
Znajomość jej jest bardzo ważna. Większość młodych ludzi nie ma pojęcia o tym, w jakich bitwach i operacjach brali udział ich krewni, jakich bohaterskich czynów dokonali lub jaka rodzinna tragedia ich spotkała. Kiedy jednak zaczynamy pracować w tym kierunku, prawie 98% osób przedstawia oryginalne materiały, zwłaszcza na podstawie dokumentów archiwalnych, w tym takich stron jak "Wyczyn ludu". Jeśli taka praca jest prowadzona, wynik zmienia nasze tradycyjne pojęcie o wielu rzeczach.
Tutaj mogę odnieść się do mojej rodzinnej wsi Olszany w powiecie stolińskim, która znajduje się na Polesiu. Jest to największa wieś w republice. Kiedy chodziłem do szkoły, znałem 40 weteranów II wojny światowej, ale teraz, jako historyk, przeglądam wszystko, biorąc pod uwagę nowe dokumenty. Z naszej wioski na wojnę poszło około 398 osób. Młodzi chłopcy dokonywali niesamowitych wyczynów, niektórzy z nich dostali się do niewoli. Byli nie tylko na terenie Niemiec czy Polski, zostali wywiezieni do Norwegii i Finlandii. Ponadto kolejnych 308 młodych mężczyzn zostało przymusowo wywiezionych na roboty do krajów europejskich. Jeśli podsumujemy tylko tę część, otrzymamy ponad 700 osób z jednej wsi. Do tego należy doliczyć zabitych przez faszystów: działaczy władzy radzieckiej na poziomie rady wiejskiej i innych małych struktur, chorych i ludność żydowską. W sumie na terytorium Białorusi zginęło ponad 700 tysięcy, a nawet około 800 tysięcy Żydów.
Tak więc system edukacji i polityka państwa odgrywają ważną rolę w zachowaniu pamięci o ofiarach faszyzmu i pomagają uwiecznić przeszłość w obeliskach i pomnikach, a także zachować ją w dokumentach. Jednocześnie rodzinna historia pamięci nadal przechowuje wspomnienia z przeszłości. Dlatego musimy dołożyć wszelkich starań, aby przywrócić do historii nazwiska ofiar, nazwiska tych, którzy uratowali Białoruś i kraje Europy przed faszyzmem.

ENERGIA ATOMOWA
