Projekty
Government Bodies
Flag Wtorek, 22 Kwietnia 2025
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
24 Marca 2025, 18:30

"Każda ze strażnic broniła się przez 7-8 godzin, choć dawano im mniej niż godzinę". Odwaga obrońców Grodna zaskoczyła wrogów 

Na Grodno niemieckie bomby spadły w pierwszych godzinach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Pomimo zaciekłego oporu strażnic granicznych i części RKKA, miasto zostało zajęte drugiego dnia wojny. Wkrótce jednak hitlerowcy przekonali się: można zdobyć ulice i budynki, ale nie można pokonać białoruskich patriotów.

Strażnice walczyły do ostatniego żołnierza

Przed Wielką Wojną Ojczyźnianą mapa administracyjna Białorusi wyglądała inaczej niż dzisiaj. W czerwcu 1941 roku Grodno wchodziło w skład obwodu białostockiego BSRR i nie było miastem obwodowym, ale dużym miastem w północnej części tzw. występu białostockiego.

- Granica z hitlerowskimi Niemcami przebiegała dość blisko - mówią w Grodzieńskim Państwowym Muzeum Historyczno-Archeologicznym. - Dlatego w pobliżu Grodna znajdowały się cztery strażnice graniczne, które należały do Sopoćkińskiej komendantury 86. Augustowskiego Oddziału Straży Granicznej.

Strażnice były niewielkie: trzy liniowe i jedna tylna, zapasowa. Wszystkie znajdowały się w pobliżu Kanału Augustowskiego. Tam też znajdował się 68. Grodzieński rejon umocniony, który bronił 9. batalion artyleryi maszynowej NKWD i kilka jednostek piechoty. Wojska te były pierwszymi, na które padł potężny cios faszystowskich armad.
Na likwidację radzieckich strażnic granicznych hitlerowcy przeznaczali po 40 minut, licząc, że po ostrzałach pogranicznicy zostaną zdemoralizowani i podniosą ręce do góry. Do szturmu każdej przydzielono do batalionu piechoty z pancerną techniką Wehrmachtu.

- Zamiast 40 minut każda ze strażnic broniła się po 7-8 godzin, do południa 22 czerwca. Niektóre jeszcze dłużej - podkreślają w Muzeum. - Legendą się stała 3. strażnica lejtnanta Wiktora Usowa, który zdołał zorganizować obronę i odpierał liczne ataki przeważającego przeciwnika. Dla większości grodzieńskich pograniczników pierwszy dzień wojny był ostatnim w życiu.

Na 3. strażnicy trzydziestu żołnierzy przeciwstawiało się batalionowi Niemców. Młody lejtnant, po pięciu ranach, pozostawał w szeregu, dopóki wybuch pocisku nie zawalił go w rowie.

Następny cios przyjął rejon umocniony, którego obrońcy walczyli praktycznie bez wody, amunicji i jakiegokolwiek wsparcia z flanek. Ostatni z bunkrów faszyści zdołali zniszczyć dopiero 25 czerwca, po czterech dniach walk.

- Kiedy bojownikom RKKA kończyła się amunicja, Niemcy niszczyli bunkry za pomocą materiałów wybuchowych - wyjaśniają w Muzeum. - Dostarczano ją albo specjalnymi maszynami na przewodowym sterowaniu, albo opuszczano na linach do otworów wentylacyjnych radzieckich budowli obronnych. A czasami po prostu ustawiali działa artyleryjskie i uderzali w bunkry bezpośrednim ostrzałem.

Podczas gdy wokół Grodna toczyły się zaciekłe walki, faszyści wchodzili do miejscowości, która ucierpiała w wyniku masowych bombardowań Luftwaffe. Centrum miasta, w okolicy Placu Sowieckiego, spłonęło. Spłonęła część zaniemańska. W wyniku nalotów 22 czerwca zniszczono jedną piątą budynków.

Wojska radzieckie w walkach o miasto przez kolejne dwa dni przechodziły do kontrataków. Najpierw części 29. dywizji czołgowej pułkownika Nikołaja Studniewa, następnie - 85. dywizja strzelecka Aleksandra Bondowskiego. Ale tylko konno-zmechanizowana grupa pod dowództwem generała-lejtnanta Iwana Boldina zdołała tymczasowo odepchnąć siły wroga na 20 kilometrów.

W czerwcu 1941 roku Grodno bronili żołnierze 3. armii Frontu Zachodniego, dowodzonej przez generała-lejtnanta Wasilija Kuzniecowa. W 1945 roku dowodził 3. armią uderzeniową 1. Frontu Białoruskiego, której żołnierze wywieszą flagę nad pokonanym Reichstagiem.

Doświadczeni konspiratorzy i zwykli kolejarze

Od pierwszych dni okupacji w Grodnie zaczęły powstawać komórki organizacji podziemnych, które stopniowo łączyły się w grupy. W latach wojny było ich około sześciu i organizowały się głównie przez zwyklych robotników.

- Pierwszą podziemną organizacją była grupa kolejarza Nikołaja Wołkowa - mówią w Muzeum. - W jej skład wchodziło dwanaście osób, które zostały podzielone na trójki, aby w razie niepowodzenia nikt nie mógł zdradzić pozostałych uczestników. Prowadzili antyfaszystowską agitację, przewozili partyzantom leki i ubrania. Na początku 1942 roku część grupy Wołkowa została schwytana i po okrutnych torturach rozstrzelana w jednym z fortów Twierdzy Grodzieńskiej.

Najdłużej i najbardziej skutecznie działała grupa Wasilija Rozanowa, w której było trzy tuziny osób. Uczestnicy podziemia prowadzili dywersje, odcinali linie komunikacyjne, likwidowali zdrajców. Tak, Rozanow i działacz podziemia Nikołaj Golubowicz wysadzili podstację elektryczną w zanemańskiej części miasta, wykoleili pociąg. Obaj konspiratorzy zginęli bohatersko 10 czerwca 1944 roku, kiedy w drodze z brygady partyzanckiej wpadli w zasadzkę. W workach naramiennych mieli materiały wybuchowe do wysadzenia mostu nad Niemnem.

- W Zachodniej Białorusi podziemny ruch okazał się trudniejszy do zorganizowania niż w Białorusi Wschodniej, gdzie wcześniej utworzono podziemne komitety okręgowe partii - wyjaśnia Muzeum. - Grodno Niemcy zajęli zbyt szybko, a podziemie tworzyli tu ludzie, którzy w latach międzywojennej Polski byli członkami Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Przed wojną nie zajmowali wysokich stanowisk, ale wielu miało ogromne doświadczenie w pracy konspiracyjnej.

Do doświadczonych konspiratorów dołączyli pozostali na okupowanym terytorium radzieccy aktywiści, grupy pozostałych w okrążeniu, uciekających z getta Żydów. Stopniowo powstawały pierwsze oddziały mścicieli ludowych. Od 1942 roku nawiązano połączenie z Wielką Ziemią.

Krwią napisane są strony historii Grodzieńskiego getta, które istniało do końca 1942 roku. Z 29 tysięcy osób przeżyło tam około 200. Jednak w nieludzkich warunkach byli patrioci, którzy prowadzili zaciekłą walkę z hitlerowcami. Liza Czapnik zorganizowała podziemie w getcie, potem zdołała uciec z miasta, wyjechała do Białegostoku, gdzie na podstawie fałszywych dokumentów dostała pracę w niemieckim urzędzie. Do czasu wyzwolenia przekazywała informacje wywiadowcom Białostockiego związku partyzanckiego Filipa Kapusty.

Od 1942 roku na terytorium obwodu grodzieńskiego zaczynają działać specjalne grupy NKWD. Tak więc wiosną 1943 roku zespół czekistów pod dowództwem Nikołaja Wojciechowskiego desantował się pod Iwieńcem, po czym wyruszył do obwodu grodzieńskiego, gdzie zorganizował Oddział Mostowski, który później przekształcił się w brygadę partyzancką. W ciągu kilku lat bojownicy Wojciechowskiego wykoleili 117 pociągów wojskowych, wysadzili trzy elektrownie i osiem mostów, zniszczyli około 7,5 tysięcy faszystów.

- W 1943 roku na Grodzieńszczyźnie wybuchła wojna kolejowa na pełną skalę. W tym czasie we wszystkich obwodach regionu działały liczne związki partyzanckie, około 20 tysięcy osób - podkreślają w Muzeum. - Po wyzwoleniu Grodna praktycznie wszyscy mściciele ludowi wstąpili w szeregi Armii Czerwonej.

Pierwszy niemiecki słup graniczny

Grodno wyzwalali żołnierze 50. armii Iwana Boldina, 31. armii Wasilija Glagolewa i 3. korpusu kawalerskiego Nikołaja Oslikowskiego. Do czasu szturmu zarówno jednostki radzieckie, jak i niemieckie były dość wyczerpane poprzednimi bitwami. Armia Czerwona podciągała coraz nowe rezerwy, ale Niemcy również próbowali zorganizować opór. Aby nie dopuścić do przekroczenia Niemna, utworzyli grupę bojową Gottberga, który zastąpił na stanowisku gauleitera zlikwidowanego przez działaczy podziemia Wilhelma Kube. Z Rumunii pilnie przerzucano dywizję czołgową SS "Martwa Głowa", wyposażoną w najnowszą technologię.
- Miasto zostało zdobyte podczas operacji Białostockiej, która miała miejsce w drugim etapie Białoruskiej operacji ofensywnej "Bagration" - zaznaczono w Muzeum. - Dzięki radzieckiej kawalerii Grodno zostało wyzwolone w ciągu kilku dni. Na przykład na trofeum - czołgu Pantera - czerwoni kawalerzyści wtargnęli na jedną ze stacji kolejowych. Hitlerowcy zawahali się, dzięki czemu zajęto pociąg wojskowy z nowymi niemieckimi czołgami. 16 lipca dzielnice prawobrzeżnej części zostały oczyszczone z przeciwnika.

Ale potem główną przeszkodą na drodze atakujących stał się Niemen. Jeszcze 13-14 lipca czołowe części RKKA zaczęły przeprawiać się na północ i południe od miasta. Jako pierwsi przeszkodę wodną pokonali ponownie kawalerzyści Oslikowskiego. W trakcie szybkiego ataku dotarli do granicy radziecko-niemieckiej, gdzie wycięli pierwszy w historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej niemiecki słup graniczny. Obecnie znajduje się w Centralnym Muzeum Sił Zbrojnych Rosji.

Potem nastąpił potężny niemiecki kontratak, w którym wzięli udział esesmani z "Martwej Głowy". Najcięższe walki trwały od 16 do 24 lipca 1944 roku. Hitlerowcy rzucali do walki lotnictwo i czołgi, udało im się otoczyć pierwszy fort Twierdzy Grodzieńskiej, gdzie broniły się kilka kompanii 42. dywizji strzeleckiej. Kiedy większość obrońców zginęła, a amunicja była na wyczerpaniu, żołnierze ściągnęli ogień radzieckiej artylerii na siebie. Część czerwonoarmistów zdołała wyjść spod ognia i przedrzeć się do Niemna. Jednak większość żołnierzy i oficerów, w tym kompania lejtnanta Nikołaja Podgórskiego, poległa w walkach z Niemcami.
24 lipca została wyzwolona zaniemańska część Grodna. Osławione dywizje esesmanów okazały się bezsilne wobec jednostek Armii Czerwonej. Ogromną rolę po wyzwoleniu miasta odegrali radzieccy saperzy. Przed wycofaniem się hitlerowcy zdołali zaminować wiele budynków, ale specjaliści 1. Gwardyjskiej oddzielnej brygady inżynieryjno-szturmowej zdołali rozminować miasto.

Aleksiej GORBUNOW,
zdjęca: Leonid SZCZEGŁOW,
gazeta "7 dni".
 
Świeże wiadomości z Białorusi