
Aktualności tematyczne
"Defilada Zwycięzców: historie i twarze "
Kiedy rozpoczęła się Wielka Wojna Ojczyźniana, Iwan Kaziuczyc nie miał nawet dwudziestu lat. Ale niezłomności i wytrwałości, z jaką walczył z wrogiem, pozazdrościłby mu każdy. Kiedy jego oddział został pokonany, żołnierz przeszedł setki kilometrów, aby dołączyć do partyzantów. Rok później ponownie wrócił na front. 80 lat temu Iwan Kaziuczyc wziął udział w pierwszej Defiladzie Zwycięstwa w Moskwie. 9 maja przez białoruską stolicę będzie maszerował jego wnuk - zastępca szefa Komitetu Śledczego Republiki Białoruś w obwodzie mińskim, podpułkownik sprawiedliwości Giennadij Bilejczyk.
„Jednostka została całkowicie rozbita”
Historia Iwana Kaziuczyca jest związana z małą wioską Ozierce w powiecie słuckim obwodu mińskiego. Tutaj się urodził i mieszkał przez pierwsze 20 lat, tutaj powrócił jako bohater po zakończeniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Siostra weterana Maria mieszkała w Oziercach przez całe życie. Był też brat Aleksander, ale nie wrócił z wojny.
- W 1937 roku dziadek wstąpił do Komsomołu, w następnym roku ukończył 6 klas szkoły. W 1940 r. został powołany do wojska przez Gresski Komisariat Wojskowy. W tym czasie miał już rodzinę, oni z babcią spodziewali się pierwszego dziecka - mówi Giennadij Bilejczyk. Giennadij musiał rekonstruować informacje o życiu swojego dziadka, który zmarł kilka lat przed jego narodzinami.
Niestety, nie zachowały się żadne dokumenty mówiące o tym, gdzie Iwan Iwanowicz służył w 1941 roku.
- Ale moja babcia opowiadała mi, że dziadek pełnił obowiązkową służbę wojskową w regularnej armii. Kiedy rozpoczęła się Wielka Wojna Ojczyźniana, służył w pobliżu Brześcia, więc najprawdopodobniej brał udział w walkach z nazistami od pierwszych dni wojny. W jednej z bitew ich oddział został całkowicie rozbity, ale mojemu dziadkowi udało się przeżyć - mówi Giennadij Bilejczyk.
Z żołnierzy w partyzantów
Nie mogąc wrócić do Armii Czerwonej, Iwan Kaziuczyc postanowił dołączyć do partyzantów i walczyć z wrogiem na okupowanym terytorium. Dotarłszy pieszo do rodzinnej wioski, odnalazł mścicieli narodowych w lasach Słucka i dołączył do jednego z oddziałów 225 Brygady imienia Suworowa. Udało nam się zdobyć kartę ewidencyjną partyzantów, która szczegółowo opisuje operacje, w których brał udział szeregowy Kaziuczyc. W charakterystyce bojowej czytamy: „...brał udział w zniszczeniu 400 metrów komunikacji; w walce z policją nacierającą na wieś Rog; w walce we wsi Golchicy w powiecie gresskim; w zasadzce, w której został trafiony samochód, 7 faszystów zostało zabitych i rannych...".
Wiadomo, że co najmniej dwa razy szeregowy Kaziuczyc brał udział w „wojnie kolejowej”. Ta zakrojona na szeroką skalę operacja odegrała ważną rolę we wspieraniu ofensywy naszych wojsk i dalszym pokonywaniu wroga. Według historyków, podczas tej operacji partyzanci wysadzili 200 tysięcy szyn, a transport Wehrmachtu został zmniejszony o 40%. Pod rusztowania wylatywały kolejne pułki, wysadzano mosty, pompy wodne i stacje kolejowe, pokonano ponad dwieście garnizonów i twierdz wroga. Swoją rolę odegrali również partyzanci z 225 Brygady imienia Suworowa, do której należał Iwan Kaziuczyc: tylko w sierpniu 1943 roku wysadzili 1,4 tysiąca szyn na odcinkach Wołczkowicze - Fanipol, Talka - Puchowicze, Słuck - Timkowicze.
- Podczas okupacji praktycznie nie było łączności między mieszkańcami a partyzantami. Aby dowiedzieć się, czy dziadek żyje, babcia chodziła po lesie, gdzie stacjonowały oddziały partyzanckie, i szukała go. A żeby nie nosić dziecka za sobą, zostawiała go na chwilę na dobrze widocznym wzgórzu. I pewnego dnia, gdy szukała męża, on, idąc przez las, zauważył dziecko. Gdy tylko wziął go w ramiona, zdał sobie sprawę, że to jego własne! Patrzy, a tu biegnie do niego babcia - opowiada niesamowitą historię Giennadij Bilejczyk.
Gdziekolwiek był partyzant, zawsze przysyłał do domu jedzenie: kawałek słoniny, bochenek chleba. A gdy tylko miał okazję, odwiedzał rodzinę.
- Dziadek miał wyjątkowy charakter. Nigdy się nie oszczędzał, podejmował ryzyko, by ratować innych lub zniszczyć wroga. Płaszcz, w którym wrócił z wojny, był podziurawiony odłamkami pocisków. Ale on sam nigdy nie został ranny - opowiada jego wnuk.
Znowu do walki!
29 czerwca 1944 r. partyzanci wyzwolili Gresk (obecnie jest to agromiasto w powiecie słuckim, a w czasie wojny było to centrum powiatu gresskiego. - not. „7 dni”). Tego samego dnia 225 Brygada imienia Suworowa, w której oddziałach walczyło ponad tysiąc mścicieli ludowych, dołączyła do Armii Czerwonej. Wśród tych partyzantów najprawdopodobniej był Iwan Kaziuczyc. Według dokumentów od sierpnia 1944 r. był strzelcem, a później dowódcą baterii 76-mm dział 264 Pułku Strzelców Czerwonego Sztandaru 241 Winnickiej Dywizji Strzelców, która wchodziła w skład 4 Frontu Ukraińskiego. Walczył w Polsce, został odznaczony medalem „Za męstwo” i Orderem Chwały III stopnia.
Opisując wyczyny Iwana Iwanowicza, dowództwo zauważyło, że „w boju służył jako przykład osobistego męstwa i odwagi dla swoich podwładnych”.
Znajdujemy na to od razu kilka dowodów. I tak 18 stycznia 1945 r. podczas odbicia kontrataku wroga w rejonie polskiego miasta Grybów Iwan Kaziuczyc ogniem działa zniszczył transporter opancerzony wroga i ranił nie mniej niż 20 Niemców. Tego samego dnia podczas odpierania silnego kontrataku wroga w rejonie wsi Bonków Iwan Kaziuczyc stanął na stanowisku strzelca i z odległości 200-300 metrów zniszczył osiem hitlerowców, a pozostali rzucili się do ucieczki. Ogniem działa zniszczył trzy wagony wroga z amunicją i karabin maszynowy wroga.

A oto opis jego działań z 2 lutego. Tego dnia odznaczył się również dwukrotnie. Pierwszy raz - w walce o miasto Bielsko, gdzie tłumił ogień karabinów maszynowych nieprzyjaciela. Drugi - podczas odbijania silnego kontrataku nieprzyjaciela w rejonie wsi Lipnik, gdy ten próbował odzyskać utraconą pozycję. Iwan Kaziuczyc zabił 12 Niemców, co najmniej dwa tuziny kolejnych uciekło, pozostawiając na polu bitwy trzy karabiny maszynowe.
Niecały tydzień później Iwan Kaziuczyc ponownie wyróżnił się w bitwie: 8 lutego, w walce o bunkier wroga w pobliżu wzgórza 388, zniszczył punkt karabinu maszynowego wroga i trafił pojazd z dziełem.
- Jednym z najstraszniejszych wspomnień mojego dziadka z czasów wojny, o którym opowiedziała mi mama, było to, jak nasi żołnierze przeprawiali się przez rzekę. Była to mała rzeka, ale musieli przechodzić po zwłokach - pogrzebano w niej tak wielu martwych ludzi. Woda w tej rzece zamieniła się w czarną i czerwoną miazgę” - mówi wnuk weterana.
Iwan Kaziuczyc walczył z wrogiem do ostatniego dnia wojny. A 24 czerwca 1945 roku stał się jednym z uczestników Defilady Zwycięstwa na Placu Czerwonym w Moskwie. Po powrocie do rodzinnej wioski przez wiele lat pracował jako brygadzista w leśnictwie, gdzie wydobywano żywicę i produkowano terpentynę, a także zbudował duży, piękny dom z bali. Weteran nie żyje od 45 lat, ale dom jest nadal w użytku.
- W dzieciństwie, kiedy w telewizji pokazywano Defiladę Zwycięstwa z 1945 r., moja babcia patrzyła na ekran, wiedząc dokładnie, w którym rzędzie i z jakim numerem maszeruje mój dziadek - mówi wnuk weterana, który 9 maja wziął udział w defiladzie w Mińsku, poświęconej 80. rocznicy Wielkiego Zwycięstwa. - To bardzo ważne i symboliczne wydarzenie dla naszej rodziny. A dla mnie osobiście jest to podwójnie odpowiedzialne zadanie, ponieważ będę reprezentować nie tylko Komitet Śledczy, ale także mojego krewnego, który walczył o nasze Zwycięstwo od pierwszego do ostatniego dnia!
Julia GAWRILENKO,
zdjęcia autorstwa Witalija Piwowarczika i udostępnione przez rodzinę Iwana KAZIUCZYCA,
„7 Dni”