Projekty
Government Bodies
Flag Wtorek, 22 Kwietnia 2025
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
13 Kwietnia 2025, 15:00

"Jak mogłem zostawić go samego?" Tak ciepłej historii przyjaźni człowieka i dzikiego zwierza nie usłyszycie nigdzie indziej 

Najlepszy towarzysz spacerów po lesie, przyjaciel, a nawet członek rodziny - tak bloger Igor Jarmołowicz nazywa dzika Jaszę. Ten z kolei zachowuje się prawie jak pies, okazując najsilniejszą lojalność. I tylko w rzadkich momentach jego świńska natura znów przejmuje kontrolę. Pojechaliśmy odwiedzić blogera, aby bliżej poznać jego niezwykłego zwierzaka. Tak ciepłej historii przyjaźni człowieka i dzikiego zwierza nie usłyszycie nigdzie indziej!

"Jak pies, tylko nie szczeka"

Dzik Jasza stał się gwiazdą internetu ponad dwa lata temu. To, jak ważne ryje nosem ziemię na prywatnej działce blogera Igora Jarmołowicza, z przyjemnością leży w błocie nad brzegiem zbiornika wodnego, apetycznie zjada kaszę gryczaną za oba policzki i wesoło machając ogonem, spaceruje leśnymi ścieżkami obok osoby, która zastąpiła jego matkę i tatę, obserwują tysiące ludzi z różnych krajów. Wielu z nich pamięta Jaszę jako prosiaka i zauważa w komentarzach: ten dzik jest najszczęśliwszy na świecie! I to wszystko dzięki Igorowi. Ale rzeczywiście, gdyby pewnego letniego dnia bloger nie zdecydował się na spacer po lesie, los dzika mógłby być smutny.

- Do tego czasu miałem już swój kanał na YouTube, dla którego kręciłem filmy na temat przetrwania w lesie: jak się tam zachowywać w ekstremalnych warunkach. Na przykład przenocować w chłodzie. W dniu naszego spotkania z Jaszą poszedłem do lasu, aby nagrać jeden z takich filmów. Przyszedłem do miejsca, w którym byłem dzień wcześniej, i słyszę - coś się porusza w pobliżu. Podszedłem cicho, zobaczyłem dwa bardzo małe prosiaki. Zauważyły mnie i tak szybko pobiegły! Jeden uciekł, a Jasza uderzył mnie w nogę. Przyniosłem go do domu, ogrzałem, nakarmiłem - wspomina bloger.
Igor jest pewien: wtedy prosiaki po prostu odłączyły od matki. Szukając jej, bloger spędził tego dnia prawie dwie godziny, ale bezskutecznie.

- Jaszka był taki mały, chudy. Nie wiedziałem, czym można go karmić, więc dałem kaszę gryczaną - przygotowałem ją dla siebie. Ale on jej nie jadł. Pierwszego dnia w ogóle nie jadł. Nie wiedziałem wtedy nic o dzikach, tylko o świniach domowych. Moja babcia miała świnie, pomagałem jej się nimi opiekować. A o dzikach informacji trzeba było szukać w Internecie, kiedy pojawił się Jaszka - mówi Igor.

Dla prosiaka zbudował małą budkę i położył tam słomę - w ten sposób maluch otrzymał własny kącik. Jaszka polubił ten domek: wlaźł tam i nie wychodził przez cały dzień. Igor się martwił.

- A potem przyszedłem z jedzeniem do tej budki, usiadłem obok. Prosiak poczuł zapach, wyszedł, powąchał mnie i to, co mu przyniosłem, i zaczął w końcu jeść. Od tego czasu zaczęła się nasza przyjaźń - opowiada bloger. Do dwóch lub trzech miesięcy Jasza spacerowała tylko po podwórku w pobliżu domu. Bloger obawiał się, że może maleństwo znów odłączy? Aby zająć prosiaka czymś, zaczął uczyć go poleceń. Teraz Jasza dobrze zna niektóre z nich i zawsze reaguje na swoje imię.

- W ogóle, stał się praktycznie jak pies - tylko nie szczeka. A kiedy wychodzimy na długi spacer do lasu w weekendy, zachowuje się jak pies: biegnie obok, macha ogonem - zauważa Igor.

"Imię dla dzika pomógli wymyślić subskrybenci"

Pomimo tego, że Jasza, według blogera, jest "prawie psem", świński pierwiastek wciąż ma przewagę. Dowodem na to jest przeszukana działka wokół domu Igora. Czasami dziury wykopane przez dzika mogą być prawie po kolana - aż trudno nadążyć po nim to wszystko zakopywać. Podczas spacerów po lesie Jasza nieustannie stara się wsadzić swój ryjek głębiej w ziemię.

- Instynkty - wyjaśnia Igor miłość dzika do kopania. - To tylko z wyglądu Jasza wydaje się domowy, a w środku nadal jest dziki. W domu może dobrze zjeść, ale w lesie również będzie szukał orzechów, żołędzi, korzeni. Bardzo je kocha!

W jedzeniu dzik jest bezpretensjonalny. Uwielbia kaszę gryczaną - Igor karmił nią prosiaka od pierwszych dni, kiedy jeszcze nie miał pojęcia, co ten powinien jeść. Teraz dieta Jaszy jest znacznie bardziej zróżnicowana: zawiera pokruszone ziarno, proso, jęczmień, kukurydzę, a nawet ryby. Ale dzik zjada to wszystko z przyjemnością ze swojej trzylitrowej miski tylko wtedy, gdy dodaje się kaszę gryczaną. Igor zawsze gotuje tę kaszę dla dwóch osób - dla siebie i Jaszy.

Zaczęli razem spacerować po lesie, gdy prosiak miał trzy lub cztery miesiące. Do tego czasu bloger był pewien: dzik postrzega go jako tatę lub matkę, co oznacza, że nie odejdzie daleko. Ale na wszelki wypadek kupił smycz w sklepie zoologicznym. Jednak bardzo szybko stał się niepotrzeby, a niezwykłe zwierzę nabyło imię.
- Subskrybenci pomogli wymyślić. Zapytałem o radę, jak nazwać dzika. Zwrócili uwagę na to, że prosiak zawsze idzie za mną, nie oddala się daleko, i zaproponowali, aby nazwać Jasza, co w tłumaczeniu jest "idący śladem" - wyjaśnia Igor. - Dlaczego zawsze idzie za mną? Może czuje, że traktuję go jak przyjaciela, niczego nie potrzebuję. Zrobiłem mu nawet wiatę w lesie, gdzie często bywamy, jeśli Jasza nagle będzie chciał tam zostać. Będzie miał własne mieszkanko. W międzyczasie okresowo przychodzimy tam, aby napić się herbaty, przeczekać deszcz.

Bloger nie wyklucza, że pewnego dnia dzik zdecyduje się na życie w dziczy. Ale na razie Jasza pędzi za nim przez las, wystarczy, że Igor skręci w stronę domu.

- Teraz dla niego dom jest tam, gdzie mieszkam - uważa bloger. - Ale jeśli pewnego dnia nie wróci ze mną z lasu, to potraktuję to tak, jak sytuację, w której dorastały moje dzieci. Wyjechali za granicę, praktycznie ich nie widzę. Mam nadzieję, że Jasza, nawet jeśli odejdzie, będzie mnie odwiedzać.

"Od Jaszy można się nauczyć oddania"

Jasza mieszka w przestronnej zagrodzie na działce, na której stoi dom Igora. Każdego dnia czeka, aż wróci z pracy i wypuści go na podwórko. Ale przede wszystkim Jasza uwielbia weekendy i wakacje. W końcu wraz z blogerem wyjeżdżają na długi czas do lasu.
- Nie chodzę po wiosce z Jaszą. Mam wyjście z działki bezpośrednio do lasu, prosta droga przez pola. Kiedy idziemy na spacer, czuję emocjonalny zwrot z dzika, jest dla mnie jak partner. Mam nawet poczucie bezpieczeństwa, gdy jest w pobliżu w lesie - wyjaśnia Igor.

Jeśli w pewnym momencie Jasza "znika z radaru", bloger jest prawie pewien: gdzieś w pobliżu jest inna osoba. Dzik nie jest zadowolony z takich gości. Stara się trzymać z dala od obcych, dlatego kolejne 400-500 metrów przed spotkaniem z nimi opuszcza drogę i dołącza do Igora tylko wtedy, gdy nieznajomy został w tyle.

Z kolei bloger zadbał o ochronę zwierzaka przed myśliwymi:

- Rozmawiałem z nimi. Wszyscy już znają Jaszę, nikt go nie dotknie. Nie ma tu ludzi wypadkowych, tylko lokalne, wiejskie.

Igor zapewnia, że trudno mu sobie wyobrazić bardziej oddanego przyjaciela niż dzik:

- To, czego można się nauczyć od Jaszy, to oddanie. Przyzwyczaił się do mnie tak, jak pies do swojego właściciela. Miałem kiedyś psa, też za mną zawsze chodził. Czasami wydaje mi się, że jego dusza odrodziła się w Jaszy.

"Na pojawienie się Jaszy subskrybenci kanału YouTube zareagowali na różne sposoby. Było wielu, którzy wyrazili niezadowolenie, że zabrałem dzika z natury. W tym sensie, że jest to nieprawidlowe. Ale jak mogłem zostawić go samego? Jaszę zjadłby lis lub inne zwierzę, bo był bardzo mały. A kiedy subskrybenci zobaczyli mój stosunek do niego, zdali sobie sprawę, że jest dla mnie jak przyjaciel, jak członek rodziny, i zaczęli bardzo pozytywnie odnosić się do Jaszy. Wszyscy go kochają! Pewnie teraz kanał oglądają bardziej z powodu Jaszy - stał się gwiazdą YouTube"".

"Jeśli pewnego dnia nie wróci ze mną z lasu, to potraktuję to tak, jak sytuację, w której dorastały moje dzieci. Wyjechali za granicę, praktycznie ich nie widzę. Mam nadzieję, że Jasza, nawet jeśli odejdzie, będzie mnie odwiedzać".
Jelena IWASZKO,
gazeta "7 dni". 
Świeże wiadomości z Białorusi