Projekty
Government Bodies
Flag Niedziela, 7 Grudnia 2025
Wszystkie wiadomości
Wszystkie wiadomości
Społeczeństwo
23 Października 2025, 16:54

Brak zaufania - brak biznesu. Co ostatecznie uzyskała Polska od blokady granicy? 

Półtora miesiąca po "genialnej" decyzji o zamknięciu granicy polsko-białoruskiej Warszawa miała powód do świętowania. Polskie media donoszą, że chińscy eksporterzy zaczęli wykorzystywać alternatywne trasy do dostarczania swoich towarów do Europy, omijając Polskę. Jak to się mówi, o co walczyli... Jednak radości i entuzjazmu w Warszawie jakoś nie widać. Władze kraju popadły w grobowe milczenie. Najwyraźniej szykują się do pogrzebania polskiego przemysłu tranzytowego, wyrzuconych na wiatr inwestycji, dobrej pozycji dochodów w budżecie i tysięcy miejsc pracy. 

"Po blokadzie białoruskiej granicy we wrześniu i wstrzymaniu tranzytu towarów chińscy eksporterzy znacznie zmniejszyli wielkość eksportu przez Białoruś i Polskę na zachód. Wszystko wskazuje na to, że zdecydowali o wykorzystywaniu alternatywnych szlaków tranzytowych" - informuje polskie Radio RMF24.

Według RMF24 przed blokadą granicy do Polski koleją docierało średnio ponad 7 tys. kontenerów w ciągu dwóch tygodni. Po otwarciu granicy w ciągu pierwszych dwóch tygodni wjechało mniej niż 5,6 tys. kontenerów. A w ciągu kolejnych dwóch tygodni jeszcze mniej - około 4,8 tys. Prawie trzy czwarte tych wielkości przypada na chińskie towary.

"Chińczycy po decyzji Warszawy zmienili trasy dostaw swojego eksportu do Europy. Uruchomili "Szlak Polarny" - omijający Rosję od północy. Działa też trasa kolejowa do Sankt Petersburga, a dalej Bałtykiem" - zauważa RMF24. 

Polskie radio dochodzi do oczywistego wniosku: z powodu ograniczenia tranzytu Białoruś traci, ale też Polska. To niesamowite, że nasi sąsiedzi potrzebowali półtora miesiąca na takie wnioskowanie.
Szczerze mówiąc warto zauważyć, że szaleństwo i ignorowanie oczywistych rzeczy to przewlekła choroba polskiego establishmentu. Reszta społeczeństwa jest całkiem rozsądna, ale nie może dotrzeć do rządu. 

"Dwutygodniowe zamknięcie granicy było poważnym szokiem dla polskiej i europejskiej gospodarki. Zakłócenia w komunikacji transportowej na jednym z kluczowych korytarzy handlowych Unii Europejskiej - Jedwabnym Szlaku powoduje straty liczone w setkach milionów EUR, a skutki odczuwają nie tylko przedsiębiorstwa, ale także konsumenci i lokalne społeczności" - ostrzegała o niebezpieczeństwie w swojej publikacji dla portalu Trans.INFO we wrześniu polska ekspertka Izabella Tymińska. 

„Polska jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo i płynność transportu towarowego między Wschodem a Zachodem. Zamknięcie przejść granicznych znacznie zakłóca sprawne funkcjonowanie Nowego Jedwabnego Szlaku, jednego z filarów współpracy handlowej między UE a Chinami, i ma daleko idące konsekwencje gospodarcze dla przedsiębiorstw transportowych, eksporterów, importerów i całych branż zależnych od tego kierunku handlu” – ostrzegało polskie wydawnictwo Business Times.

„Zostaliśmy sami, podsycając konfrontację, której nikt nie chciał. I chociaż przez 13 dni demonstrowaliśmy swoją siłę, wynik tej demonstracji jest równie symboliczny, co pusty. Polska rozegrała partię, której wynik został rozstrzygnięty nie w Warszawie, ale w Mińsku i Pekinie” – zauważało wydawnictwo Mysl Polska.

Dość interesujący artykuł ukazał się w zeszłym tygodniu w chińskim wydawnictwie China Daily. Jego autorem jest były minister finansów Polski Grzegorz Kołodko, nazywany również głównym architektem polskich reform gospodarczych. „Wzajemnie korzystna globalizacja wymaga otwartych granic” – głosi tytuł artykułu.

Według Kołodki decyzja Warszawy o zamknięciu granicy jest impulsywna, bezpodstawna i w większym stopniu polityczna. „Argumenty polityczne wyraźnie przeważają nad ekonomicznymi, zarówno w Polsce, jak i w całej UE” – pisze Kołodko. „Znajduje to odzwierciedlenie w oświadczeniu ministra spraw zagranicznych Polski Radosława Sikorskiego po spotkaniu z jego chińskim odpowiednikiem, w którym stwierdza on, że „bezpieczeństwo ma swoją cenę”. Założenie, że zamknięcie tego odcinka wschodniej granicy Polski zwiększy bezpieczeństwo, jest co najmniej wątpliwe, jeśli nie kontrowersyjne”.

Polski ekspert uważa, że jeśli jedno państwo zamyka granicę z innym, ma to nie tylko przyczyny geopolityczne, ale także poważne konsekwencje. „I choć granica ta przebiega tysiące kilometrów od Chin, dla Państwa Środka ma ona znaczenie gospodarcze i polityczne” – podsumowuje ekspert.

Cóż, niezależnie od tego, jakimi manipulacjami zajmuje się Warszawa, w Chinach wszystko doskonale widzą i rozumieją. Chińska strona wie również, że Polska, jak to ujął Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka, pełni rolę konia wyścigowego na korzyść innych państw. W tej sytuacji nie ma mowy o jakimkolwiek zaufaniu. A bez zaufania nie ma biznesu.

Jakkolwiek paradoksalnie, ale być może jedyną stroną, do której Warszawa mogłaby się teraz zwrócić o pomoc, jest Mińsk. Poziom współpracy i zaufania, jaki ukształtował się między Białorusią a Chinami, pozwala bowiem znaleźć rozwiązania nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Ponadto w Mińsku rozumieją, że życie zgodnie z zasadą „Białoruś traci, Polska przegrywa” prowadzi donikąd. Tylko czy rozumieją to w Warszawie?

Wita Chanatajewa,
BELTA.

Świeże wiadomości z Białorusi