
Aktualności tematyczne
" Po fakcie: decyzje Pierwszego"
Na otwarciu kompleksu historyczno-kulturowego "Linia Stalina" wzięło udział ponad 10 tys. widzów. Przez rekonstruktorów historycznych wydarzeń przygotowano wielkie wojskowe przedstawienie teatralne "Inwazja". Tego dnia na trybunie był również Prezydent Białorusi. Kompleks powstał właśnie dzięki jego decyzji. W tym wydaniu YouTube-projektu BELTA "Po fakcie: decyzje Pierwszego" opowiemy, jak na "Linii Stalina" konserwują sprzęt, o co został oskarżony dyrektor kompleksu i jakie rekonstrukcje można zobaczyć na prowizorycznym polu bitwy.
Jak pojawił się pomysł utworzenia kompleksu "Linia Stalina"
Wszystko zaczęło się w 2002 roku. Aleksander Mietla wraz ze swoimi towarzyszami założył fundację charytatywną pomocy wojownikom-internacjonalistom "Pamięć Afgana". A przy nim powstał klub "Żołnierze zwycięstwa". Weterani i rekonstruktorzy zajmowali się wojskowo-patriotycznym wychowaniem uczniów.

"W tym czasie w Zasławiu otwierało się Muzeum-Bunkier Linii Stalina. Poproszono mnie o wykonanie inscenizacji. Zrobiliśmy to - ze strzelaniną, z faszystami. Bunkier obroniliśmy. I to wszystko zostało pokazane w telewizji. Zainteresowało to głowę państwa: dlaczego strzelanina w mieście? Musieliśmy się tłumaczyć. Wtedy powiedziano: zróbcie coś na 60. rocznicę Wielkiego Zwycięstwa. Zaproponowaliśmy kompleks historyczno-kulturowy "Linia Stalina" - powiedział o utworzeniu obiektu dyrektor kompleksu "Linia Stalina", założyciel i dyrektor fundacji charytatywnej "Pamięć Afgana" Aleksander Mietla.

Trochę historii. Linia Stalina była linią obronną w ZSRR. Budowano ją od 1928 roku do jesieni 1939 roku. Składała się z ufortyfikowanych obszarów wzdłuż starej zachodniej granicy ZSRR od Przesmyku Karelskiego do brzegów Morza Czarnego. W latach 1939-1940 do ZSRR przyłączono szereg terytoriów. Umocnione budowle znalazły się na tyłach. Ich potrzeba zniknęła. Linia Stalina została rozbrojona. Na miejscu Mińskiej Fortyfikacji pojawił się kompleks historyczno-kulturowy.
Co powierzył Łukaszenka
Kompleks historyczno-kulturowy "Linia Stalina" powstał w niecałe pół roku. Pomagały Siły Zbrojne, władze miejskie i regionalne. Było dużo pracy. Na miejscu jeziora znajdowało się wysypisko śmieci. Ale wspólnymi siłami udało się zrealizować duży projekt.
"Aleksander Grigorjewicz powiedział do mnie: Sasza, oto ziemia dla Ciebie, oto terytorium dla Ciebie - zrób tutaj dobre Muzeum. Powiedziałem: tak jest, towarzyszu Prezydencie. Wtedy minister kultury Gulako powiedział mi: no i głupi jesteś, Mietla, że się zgodziłeś. Odparłem, że inaczej nie mogłem. To pan miał wyjaśnić głowie państwa, że dla rentowności zrobić dobry muzeum i zebrać dobre eksponaty trudne" - wspomina Aleksander Mietla.

Prezydent powiedział: kompleks musi przynosić zysk. Trzeba uczynić go nie tylko pomnikiem wyczynów ludzi, ale także popularnym ośrodkiem turystycznym. Teraz tak jest. A kiedyś, w 2005 roku, "Linia Stalina" stała się budową ludową. Ale wiele kontrowersji wywołała nazwa kompleksu.


"Kiedy wybrano nazwę "Linia Stalina", było wiele protestów. Wezwano mnie do Ministerstwa, powiedzieli, że to odstraszy ludzi. Mówię: to jak w takim razie zrozumieć, czy w ogóle był Stalin, czy nie? Linia Stalina była, więc o co chodzi?" - powiedział o trudnościach w tworzeniu kompleksu Aleksander Mietla.
O co oskarżano władze, gdy powstawał kompleks
W kwietniu 2019 roku Aleksander Łukaszenka wziął udział w sobotniku na "Linii Stalina". Na cześć 75. rocznicy wyzwolenia Białorusi od niemiecko-faszystowskich najeźdźców posadzono dęby. Z okazji 30. rocznicy wycofania kontyngentu wojsk radzieckich z Afganistanu - sosny. Prezydent rozmawiał także z dziennikarzami. Głowa państwa zaznaczył, że kiedy powstawał kompleks historyczno-kulturowy, było wielu przeciwników, którzy oskarżali władze o upamiętnianie Stalina.
"Przecież nie imienia Stalina ożywiałem, chociaż on na to zasługuje. Odradzałem ten obiekt, który mówi o tej części historii, którą mieliśmy i która, niestety, w tym czasie była źle rozumiana" - podkreślił Aleksander Łukaszenka.
Wracając do znaczenia kompleksu "Linia Stalina", głowa państwa zauważył, że ten obiekt historyczno-kulturowy jest poszukiwany nie tylko w przestrzeni postradzieckiej. Przyjeżdżają tu turyści z Europy Zachodniej, aby przyjrzeć się sprzętowi wojennemu i nowoczesnej broni.

"Będziemy nadal rozszerzać tę platformę, aby wychowywać patriotów, którzy mogą chronić nie tylko siebie, swoją rodzinę i dzieci, ale także nasz kraj" - zapewnił Aleksander Łukaszenka.
Jak długo trwa renowacja sprzętu bojowego
Konserwatorzy przywracają sprzęt bojowy, który znaleźli poszukiwacze, a także pracują nad własnymi projektami. Każdy trwa około dziewięciu miesięcy. Niedawno dziennikarzom zaprezentowano czołg T-34 z pierwszych modeli. W pracy wykorzystano zarówno detale rzeczywistych czołgów z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, znalezione podczas wykopalisk, jak i nowo wykonane elementy. Kiedy chodziło o wieżę, podjęto decyzję o umieszczeniu rzadkiej armaty.
"Postanowiliśmy nie L-11 ani F-34, które były głównie na pierwszych modelach, ale dostarczyć ZIS-2. To zaplanowana praca. Są to głównie pozostałości sprzętu, który znajdujemy i naprawiamy. Czasami próbki sprzętu są wykonane od podstaw" - wyjaśnił dyrektor wykonawczy kompleksu "Linia Stalina" Aleksander Mietla.

Niedawno w obwodzie witebskim znaleziono działo KW-2 kalibru 152 mm. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przekazało go kompleksowi. Działo było tak potężne, że niemieckie czołgi rozpadały się na części.
"Była to jedna z najpotężniejszych broni na świecie, która w ogóle była umieszczana na czołgu. Podczas strzelania używano obniżonych ładunków prochowych. I nie wolno było strzelać podczas ruchu. W przeciwnym razie można było złamać podwozie lub uszkodzić skrzynię biegów" - powiedział dyrektor wykonawczy.


Pociąg pancerny został wykonany zgodnie z rysunkami. Kolej pomogła z podwoziem. Przekazano platformę i dwie lokomotywy. Jedna została zachowana w oryginalnej formie do ekspozycji. Druga - do opancerzenia.
"Mamy ją żywą, w ruchu. Tutaj również przeprowadzamy rekonstrukcję. Jest takie ogromne marzenie: kiedyś zbudować kilometr kolei. I wprowadzić na główne pole rekonstrukcji. Wyobraźcie sobie, że przyjedzie tam jeszcze pociąg pancerny, nasz sprzęt został odrestaurowany" - powiedział Aleksander Mietla.
Co zobaczą odwiedzający "Linię Stalina" w 80. rocznicę Zwycięstwa
Na trybunie widowiskowej "Linii Stalina" Prezydent był także w lipcu 2008 roku. Zobaczyć przedstawienie przybyło około 40 tys. osób. Taka masowość była odpowiedzią tym, którzy w przeddzień zorganizowali prowokację: w nocy z 3 na 4 lipca podczas obchodów Dnia Niepodległości pod stelą "Mińsk - miasto-bohater" nastąpił wybuch. Ludzie zostali ranni. Ale prowokatorom nie udało się przestraszyć mieszkańców i gości stolicy, zepsuć im uroczystość.

"To sugeruje, że po pierwsze, to święto jest powszechne, jest rozpoznawane. Mówi o jedności nas wszystkich, obywateli Białorusi, o jedności całego narodu. I żadna prowokacja nie pomoże nikomu, jeśli komuś się to nie podoba. W naszym kraju ich nie brakuje, choć nie jest ich bardzo dużo - tych, którzy nie lubią tego święta. I znacie ich, i wielu - ich twarzy" - odpowiedział Prezydent na pytania dziennikarzy podczas wizyty w "Linii Stalina".
Niejednokrotnie w mediach społecznościowych organizatorów rekonstrukcji oskarżano o propagowanie działań wojennych. Ale przesłanie takich spektakularnych pokazów jest odwrotne. Te eksplozje są przeprowadzane, aby ludzie widzieli i pamiętali, jak straszna może być wojna.
"Przygotowujemy się teraz na 80. rocznicę Wielkiego Zwycięstwa. Zrekonstruujemy dni ostatnich walk Wielkiej Wojny Ojczyźnianej na terytorium faszystowskich Niemiec. To będzie operacja Berlińska" - powiedział dyrektor wykonawczy.




W kompleksie znajduje się kilkaset eksponatów sprzętu. Wielu jednostek jest w ruchu i uczestniczy w rekonstrukcjach.
"Kiedy je policzyliśmy, okazało się, że mamy więcej sprzętu niż w batalionie bojowym. Obsługuje sprzęt tylko pięć osób. Każdy sprzęt wymaga akumulatorów, paliwa i smarów oraz kontroli" - podkreślił Aleksander Mietla.
Kto pomaga obsługiwać sprzęt
Na świecie jest niewielu konserwatorów sprzętu wojskowego. Na "Linii Stalina" kilku specjalistów pracuje od prawie 12 lat. Przeważnie maszyny są na ulicy. W hangarach - tylko te odrestaurowane.
Białoruskie huśtawki pogodowe co jakiś czas podrzucają niespodzianki. Utrzymanie czołgu to nie obsługa miejskiego samochodu osobowego. O fundusze kompleks zwraca się do sponsorów. Pomogają także firmy i organizacje.
"Głowa państwa pomógł nam w przygotowaniach do 80. rocznicy Wielkiego Zwycięstwa. Włączył się również obwodowy komitet wykonawczy. Miński Miejski Komitet Wykonawczy jest bardzo aktywny. Jesteśmy bardzo wdzięczni głowie państwa. Pomimo tego, że ma milion innych bardzo ważnych spraw, widzimy, że nie siedzi na miejscu, udziela wskazówek, obserwuje. Odpowiedział na nasz list i dał rezolucję przychylną" - powiedział Aleksander Mietla.
Skąd przyjeżdżają turyści do "Linii Stalina"
Każdego roku "Linię Stalina" odwiedza około 100 tys. turystów. To bez uwzględnienia tych, którzy przyjeżdżają za darmo: niepełnosprawni, osoby potrzebujący, poborowi, dzieci w wieku do sześciu lat. Wśród gości dużo cudzoziemców.
"Mamy już chyba wszystkie flagi świata. Gdy widzimy delegację, spotykamy ludzi z jakiegoś kraju już po raz dziesiąty, zamawiamy flagę tego kraju. Na przykład, do 2019 roku Stany Zjednoczone były drugie po Chinach, co jest bardzo zaskakujące. Ludzie jeżdżą, pozytywnie mówią o kulturze, historii. Polityka rządu i ludzie to różne rzeczy" - powiedział dyrektor wykonawczy kompleksu.
Teraz do "Linii Stalina" przyjeżdżają rodziny. Jednym z nich jest interesujący sprzęt, który widzieli tylko w filmach i podręcznikach, innym - fragmenty historii.

"Kiedy zaczynaliśmy, wszyscy przyjmowali to ze sceptycyzmem. Co to jest, kto tego potrzebuje? Wtedy nikt nie mówił o wychowaniu wojskowo-patriotycznym. Byli wojskowi, którzy odbyli służbę w Afganistanie, rozumieliśmy, że musimy pracować z młodzieżą, ale nie wzbudziło to aktywnego wsparcia. Wszyscy patrzyli na nas jak na dziwaków: prawdopodobnie zwariowali na wojnie, nie wystarczyło im walk. Prosto w oczy mówili: czego ci brakuje, jesteś pułkownikiem, jesteś na emeryturze, jakie wojskowe wychowanie patriotyczne, kto tam będzie walczył z kim?" - wspomina Aleksander Mietla o tym, jak początkowo wielu odnosiło się do pomysłu stworzenia takiego kompleksu i przeprowadzenia tam rekonstrukcji walk.